Julia Pietrucha "Parsley"

Zauroczony odsłuchem w radiu - zakupiłem rzeczoną płytę.

Bardzo przyjemne słuchanie. Jakość wokalizy i dykcji w języku angielskim robi kolosalne wrażenie.

Płyta nagrana i wydana bez wielkich wytwórni - można? można!

Brawo.

Hipsterem na stare lata chcesz zostać, że zacząłeś słuchać Pietruchy?

Słucham różnych rzeczy - również np. K.Melua czy N.Jones. Na tym tle nie widzę jakieś problemu z Pietruchą, wręcz przeciwnie.

Generalnie - słucham tego co mnie angazuje i do czego nie muszę się zmuszać w imię idei "audifilizmu" (czytaj - nie znosze podejścia typu "nie słucham tego co jest za słabo nagrane i na zwykłym CD albo co puszczają w radiu i tv, fuj! ale za to słucham nudnych jak flaki chinskich cymbałków bo nagrane na złotym CD i masterowane w K2!") i kultury (rzekomo) wyższej na siłę....

A podobno nowa płyta Britney S. jest ciekawa?

Trochę jakby do jakiegoś starego filmu ten album. Niby wszystko fajnie gra, śpiew OK, angielski bardzo dobry, ale całościowo nie wczułem się w te nagrania. Nie wiem, może ze mną coś nie tak, nie potrafię mnie to wciągnąć.

No wiadomo. Ciemna Strona Księżyca to to nie jest ;). Mi akurat się przyjemnie po prostu słucha, nie wnikam analitycznie.

Blondynka, ukulele, polska Norma Jeane Mortenson ;)

Julia jest OK.

Tak śpiewa co druga dziewczynka w polskiej edycji Must be the music.

Ale to dobrze, ładna aktorka ma lepsze przebicie...

Niech popularyzuje tę wdzięczną dziedzinę w muzyce.

Jak druga płyta będzie lepsza i bardziej odkrywcza, okrzyknę Julię... zjawiskiem...

Pewnie zagra w przyszłym roku na "Męskim Graniu", teraz taki trynd jest ;-)

Niech popularyzuje tę wdzięczną dziedzinę w muzyce

He he... ;-)

Nie jest zla ta pietruszka panowie - na pewno na polskim rynku to jedna z lepszych pozycji ostatnio. A i do tego podobno pietruszka jest bardzo zdrowa ;)