No ciekawe. Zadanie przeciwnikowi wielokrotnie wyższych strat połączone z realizacją planów strategicznych ma być dostaniem w dupę. Bardzo oryginalny pogląd. Pomijam już, że mieszasz rzeczy kompletnie do siebie nie przystające, ale tak krótko, po kolei.
Wietnam to była de facto bitwa w długotrwałej kampanii walki z rozlewem centralnie sterowanego komunizmu po świecie, zakończona druzgocącym zwycięstwem USA, chyba nie muszę więcej tłumaczyć.
W Iraku chodziło o zapewnienie stabilizacji regionu pod względem dostaw surowców - ropa płynie do dziś? Płynie.
Somalia to nic nie znaczący incydent, zwracam uwagę że ta była nie interwencja USA tylko misje ONZ, Amerykanie zapewniali logistykę, i po poprawnej ocenie sytuacji zarządzili wycofanie się.
W Afganistanie chodziło bardziej o kwestie prestiżowe, zgniecenie Al-Kaidy i likwidację Bin Ladena, co się udało, interwencja sama w sobie była sukcesem, to co się potem działo to jest odrębna kwestia, wynikająca z ogólnych zasad współpracy z lokalnymi sojusznikami, które proponują Amerykanie, o czym poniżej.
USA wyznają stosują zasady niezmienne od dawna, jedni lokalni sojusznicy potrafią z ich wsparcia skorzystać a inni nie, ta druga grupa to zdecydowana mniejszość, głównie Afganistan i Wietnam Południowy.
A twój trwa
Póki co trwają jedynie gówniarskie odzywki w Twoim wykonaniu.