Moja historia z poczatku przygody z audio zaczela sie jak uslyszalem zestaw Monitor Audio RS8 w zestawieniu z wyzszym modelem Denona, nie pamietam jakim...pierwsze wrazenie...Szok!!!...ciarki na ciele i pytanie? Jak to jest mozliwe ze artysta jest w pokoju? Chwycilem haczyk i sie zaczelo - poszukiwanie pierwszego zestawu, czytanie recenzji (ze 100% zaufaniem 😉 ), dobieranie elementow toru, kabli, dacow, zmiany wzmaczniaczy, wiara w szeroko rozumiane voodoo, itd itp...ale w pewnym momencie zaczalem robic sie nerwowy. Nie dosc ze wydawalem naprade duzo kasy na ciagle zmiany sprzetu, to owe zmiany przestaly dawac mi satysfakcje bo zawsze chcialem, lepiej, wiecej, czysciej, cieplej, chlodniej, wyrazniej...i doszlo do momentu kiedy przestalem SLUCHAC MUZYKI, bo za bardzo wsluchiwalem sie w sprzet grajacy. Co robic? Znielubilem swoje hobby, ktore na poczatku dawalo mi wiele radosci. SPRZEDAJE CALY SPRZET, MAM TO GDZIES, NIE BEDE SIE STRESOWAL. Nie udalo sie. Milosc do muzyki wygrala ale rozsadek tez wzial gore - skonczylo sie na w miare rozsadnym all in one (Naim Atom), ulubione monitory (Chario) i duuuzo sluchania muzyki. Czasami korci zeby cos zmienic...ale alkoholik zawsze bedzie alkoholikiem 🙂 ale nie znaczy to ze musi pic. Nie jest to recepta na radosc z hobby, to tylko moja krotka historia...