Skocz do zawartości

"Zawsze miałem z tym problem, że kiedy nagrywa się instrumenty akustyczne, ludzie chcą, aby brzmiały mocniej, były większe niż są w rzeczywistości." 69. rocznica urodzin nieżyjącego Marka Hollisa


4 stycznia 1955 r. urodził się Mark Hollis - wokalista i lider zespołu Talk Talk.

Z albumu The Colour of Spring (1986) pochodzi jeden z największych przebojów grupy Talk Talk, „Life’s What You Make It”.

 

Talk Talk – Life’s What You Make It

https://youtu.be/l3VqAsMXE7o

 

***

Ciekawy artykuł Bartka Chacińskiego

https://polifonia.blog.polityka.pl/2019/02/26/czego-nauczyl-mnie-mark-hollis/

 

"Czego nauczył mnie Mark Hollis"

26 LUTEGO 2019 - BARTEK CHACIŃSKI

Cyt.

"Czasem mam wrażenie, że śmierć zrobiła się strasznie wyrafinowana w wynajdywaniu kolejnych celów wśród muzyków. Miałem już przygotowany do publikacji kolejny tekst o Off Festivalu, który pisałem przed nadejściem wiadomości o śmierci Marka Hollisa. Tymczasem wyszedłem wieczorem z koncertu – i już Hollisa nie było. 64 lata (w co trudno uwierzyć). A ponieważ chodzi o artystę, od którego prawdopodobnie całe pokolenie wchodzące w świat muzyki w latach 80. uczyło się wrażliwości, ton tego kolejnego festiwalowego wpisu wydał mi się na tyle niestosowny, że postanowiłem szybko dopisać kolejny – nawet jeśli nikt go nie zdąży przeczytać, to przynajmniej tu będzie. Polifonia bez słowa o Hollisie prawdopodobnie by się unieważniła, zapadłaby się pod ziemię.

Po pierwsze, Mark Hollis na czele Talk Talk wyprowadził sporą część publiczności nurtu new romantic z dyskoteki. The Party’s Over, choć to płyta dość wyrafinowana, była częścią kultury tanecznej wczesnych lat 80., kultury remiksów, dyskotek, programów radiowych w rodzaju Romantyków muzyki rockowej (no dobrze – była jedna taka audycja, przynajmniej w Polsce). Z charakterystycznym wokalistą, dość złożonymi aranżacjami, trzymającymi się jednak wzorca – blisko Spandau Ballet czy Duran Duran z tego samego okresu. Ze szczyptą melancholii – tytuł skądinąd dobrze określa to wczorajsze wieczorne przełamanie nastroju – ale z utworami pasującymi do list przebojów. Zawsze nagrywasz płytę, która jest najlepsza, biorąc pod uwagę możliwości i okoliczności – tłumaczył się później Hollis w jednym z rzadkim wywiadów (dla „Voxa”). Ten album – i kolejna płyta It’s My Life, z największym w dorobku Talk Talk hitem singlowym (przynajmniej jeśli brać pod uwagę kolejne reedycje) – dały zespołowi szansę pracy w innych okolicznościach i z nieco większymi możliwościami.

Po drugie, w ciągu pięciu lat zespół Talk Talk zrealizował być może najwybitniejszą serię płyt prowadzących słuchacza w kolejne kręgi wtajemniczenia. Od The Colour of Spring po Laughing Stock stopniowo wprowadzali w środku epoki syntetyków tradycyjne instrumentalne środki, poszerzając paletę instrumentów, skalę dynamiczną (Chameleon Day), wykorzystując elementy ambientu i wreszcie improwizację. A przede wszystkim – wprowadzając w muzyce startującej od przebojowego popu elementy estetyki wykorzystującej brzmienia rockowe, ale idącej pod prąd tradycyjnej rockowej energii i formy. Otwartej na jazzowe wpływy brzmieniowe (choćby Milesa Davisa, którego szczególnie uważnie MH słuchał) w obrębie ascetycznej, niejazzowej struktury. Późniejsi wykonawcy postrockowi i z kręgu poszukującego rocka będą się powoływać na Talk Talk – po trosze ze względu na formę nagrań słyszalnych już na płycie Spirit of Eden, a po trosze pewnie właśnie ze względu na to stopniowe i konsekwentne wywracanie na lewą stronę komercyjnej konwencji. Podobne wolty wykonywać będą inni wykonawcy zaczynający karierę, włącznie z Radiohead. Inspirować się będą brzmieniem Talk Talk takie formacje jak Bark Psychosis.

Dla mnie najmocniejszym doświadczeniem związanym ze słuchaniem w latach 80. Talk Talk była jednak cisza. Interesowały mnie różne gatunki, włącznie z tymi najgłośniejszymi i najmocniejszymi – a może i na czele z nimi – ale propozycja Talk Talk w pewnym momencie stała się wyjątkowo szokująca właśnie ze względu na to, jak Hollis operował ciszą, pauzami, dynamiką nagrania. Zauważyłem, że cisza – mówił w cytowanym już wyżej wywiadzie – jest czymś, czego boi się większość ludzi. Stwarza im przestrzeń do rozmyślań, a ludzie niekoniecznie czują się z tym wygodnie. Z dzisiejszego punktu widzenia nawet najbardziej abstrakcyjne, improwizowane, wyciszone momenty ostatnich dwóch płyt Talk Talk wydają się bardziej oczywiste. W epoce The Joshua Tree czy Daydream Nation wydawały mi się radykalne.

Po trzecie wreszcie – i może najważniejsze – Hollis okazał się artystą całkowicie i idealnie panującym nad swoim dorobkiem. Autorem pięciu udanych, włącznie z tym pierwszym, albumów z Talk Talk (być może nawet coraz lepszych!) i świetnej płyty solowej wydanej 21 lat temu. Muzycznie nie robił od tamtej pory prawie nic, co w wielu przypadkach może być najlepszym posunięciem w karierze. A ostatnie stadium zrozumienia tego, o co chodzi – już nie w sztuce, tylko w życiu – polegało na tym, że ostatecznie porzucił karierę muzyka, żeby spędzać więcej czasu z rodziną. Przyznał gdzieś, że po prostu nie da się sensownie i uczciwie połączyć jednego z drugim. Żartowaliśmy sobie z tego faktu kiedyś w jednej z naszych audycji z cyklu HCH, udając w Prima Aprilis, że trafiliśmy oto na materiał syna Marka Hollisa, który rzekomo nagrał płytę na złość nadopiekuńczemu ojcu. Ale poważnie – szanuję to życie. W kwestii życiowej to było zen, w sferze artystycznej – czarny pas."

 

***

Cytaty po angielsku ze strony Ziemia Niczyja Mariusz Herma

https://www.ziemianiczyja.pl/2010/03/o-zbytku-dwoch-nut-czyli-warto-talk-talk/

 

 

The problem with the technological side of music is that it ignores feel, and the feel is the most crucial element. That was a major consideration in the move from It’s My Life to Colour Of Spring: that whole synth sideget it in the bin (MH, 1997)

Something I’ve always had a problem with is when acoustic instruments generally get recorded, people want to make them sound bigger than they are. (Mark Hollis, „Mojo”, 1998)

I want to write stuff that you’ll still be able to listen to in ten years time. (Mark Hollis, „NME”, 1982)

Ideally, what would be nice would be that music could exist outside of any recognisable time. (MH, „Mojo”, 1998)

Talk Talk’s fourth LP is the kind of record which encourages marketing men to commit suicide. (Mark Cooper, „Q”, 1988, lead recenzji „SoE”)

We all got to a pretty strange state, the length of time we spent in the dark. I found dealing with people in the street, the people at Wessex, dealing with life in general, became incredibly difficult.

At the end of it marriages were collapsing, there were breakdowns, people resigning. That was definitely the result of that album. (Phill Brown, inżynier dźwięku, „Mojo”, 2006)

Mark was actually a very fun person to be around but when it came to music he was never frivolous. (Paul Webb, „Mojo”, 2006)

 

***

R.I.P.

MARK HOLLIS (1955 - 2019)

 

MH02.jpg

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

  • Redaktorzy

25 lutego 2019 r. ✝ Zmarł Mark Hollis - wokalista i lider zespołu Talk Talk.

Na albumie "It's My Life" (1984) znalazły się dwie popularne w latach '80 piosenki zespołu Talk Talk: tytułowa „It's My Life” oraz „Such A Shame”.

Talk Talk – Such A Shame

https://youtu.be/1FezKvr5naI

 

Mark-Hollis2.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.