R.I.P. MATEUSZ M. (02.07.1987 - 17.04.2024)
Meloman, audiofil.
Kolega, a nawet Przyjaciel.
Miłośnik starej dobrej motoryzacji. Ubolewał jak rozstał się z Oplowską jednostką benzynową wolnossącą V6 i miał za chwilę przesiąść się na dieslowe R4.
Inżynier, konstruktor, który nie bał się wyzwań. Bez zawahania chwytał za urządzenia pomiarowe, klucze. Nie bał się pracowników produkcji słynących z ostrego i bezpośredniego sposobu komunikacji. Nie raz pomagał kierowcom, a nawet pokazywał im jak prawidłowo zabezpieczyć załadunek na samochodzie, bo sam był kiedyś kierowcą zawodowym.
Uratował życie jednego uczestnika ruchu drogowego w podeszłym wieku, który nie ustąpił Mateuszowi pierwszeństwa przejazdu na drodze krajowej i wyjechał nagle z drogi podporządkowanej. Mateusz ominął mocno wysunięte na jezdnię auto, wpadł na pobocze, potem do rowu. Auto mocno wybiło w powietrze. Wylądował gdzieś w lesie. Samochód zdeformował się z przodu oraz przy progach. Mateusz sam wtedy ucierpiał uderzając głową w szybę/nadwozie swego auta, ale uchronił kierowcę, który mógłby nie przeżyć zderzenia czołowo-bocznego przy tej prędkości.
Idealista, perfekcjonista. Krasomówca. Potrafił podać argumenty jak na tacy. Nie bał się korporacyjnych spotkań. Nie raz mnie pozytywnie zaskoczył.
Potrafił samodzielnie zdobywać wiedzę. Ambitny. Wdzięczny. Często uśmiechnięty pomimo beznadziejnych decyzji zwierzchników / chwil dnia codziennego w pracy.
Żegnaj Przyjacielu, do zobaczenia gdzieś tam wysoko. Kiedyś jeszcze razem posłuchamy Twojej Enigmy Michaela Cretu...
Na zawsze w mojej pamięci...
R.I.P.
MATEUSZ M. (02.07.1987 - 17.04.2024)