Audio Physic Caldera vs. Yamaha NS-1000M - porównanie (czerwiec 2017 r.)
Audio Physic Caldera vs. Yamaha NS-1000M - porównanie różnic brzmieniowych
Recenzja napisana w październiku 2021 r.
W innym miejscu na forum w Klubie Tannoya opisałem swoje przygody związane z wyjazdem po zakup kolumn. Był to czerwiec 2017 r.
Cytat„[…] Na szczęście gospodarz podpiął kolumny pod swoją elektrownię. Końcówka mocy o masie 40kg BAT VK-60 SET na diabłach 6s33s x4 i 6SN7s x8, preamp liniowy z sekcją Phono McIntosh, przyzwoity gramofon Yamahy i dobra wkładka. Na przemian z jakimś dobrym odtwarzaczem CD i w salonie ponad 35mkw. Kurka wodna, zagrało to fantastycznie. Dodatkowo na koniec gospodarz podpiął swoje Audio Physic Caldera z lat 90-tych i poprosił o moją ocenę. Miałem okazję posłuchać kolumny jedne po drugich. Cenne doświadczenie. Po 4h słuchania nie miałem wątpliwości, że biorę te Yamaszki. […]”
Skupię się na różnicach brzmieniowych. Bite 6h słuchania - u Pana Krzyśka w jego domu, częściowo w obecności jego uroczej małżonki, która ceniła dobry dźwięk - z przerwami na przełączanie źródeł, kolumn i wzmacniaczy. Metoda odsłuchu kolumn okazała się metodą „kanapkową”, czyli najpierw były długo Yamahy, potem ok. 1h Caldery i na koniec powrót do Yamah. Pierwsze co zapamiętam na bardzo długo to całkowicie inny sposób prezentacji dźwięku. Caldery grały bardziej „tyłem”. Grały również niższym basem, był on spowolniony, sączył się po 35m2 pomieszczeniu, które to miało jeszcze wyjście na kuchnię i schody na wyższe kondygnacje. Zresztą widać to na zdjęciach, bo na tych zdjęciach są dokładnie te kolumny, których słuchałem – dokładnie w tym samym pomieszczeniu, w którym słuchaliśmy. Bas znacznie niżej schodzący, poluzowany, bardzo miękki. Brak efektu furgotania, znanego mi z odsłuchu wielu par kolumn typu bass-refleks, zwłaszcza tych niższej klasy, zasilanych niewysokiej klasy wzmacniaczami. Yamahy NS-1000M, z racji swojej konstrukcji nie mają tego najniższego basu, ale ten „akustyczny” bas, na którym najbardziej mi zależy: stopa perkusji, tom-tomy, kontrabas, gitara basowa, fortepian, hammond - grany były w bezpośredni sposób, co mi znacznie bardziej odpowiadało. Yamahy grają bardziej przodem, ale jest wiele nagrań gdzie dźwięk pojawia się daleko przed nami. Caldery dawały wrażenie znacznie większej kultury grania, słodziły, zmiękczały. Pamiętajmy, że zasilanie w prąd pochodziło z „diabełkowego” SETa, który lubi przysłodzić, a wiadomo, że za dużo cukru w cukrze może „zacukrzyć” i skrystalizować na amen. 😉 Bardzo podobne wrażenia były z CD i gramofonu. Niestety nie pamiętam jaka wkładka była zawieszona. Pamiętam jedynie, że był to gramofon Yamahy. Wokale. Tutaj znacznie bardziej podobały mi się z Yamah. Generalnie średnica z Yamah wg mojego ucha grała większym dźwiękiem. Wokale były dość duże, znacznie większe niż u mnie z mojego 30W Push-Pulla Dual Mono na EL34. Tutaj muszę przyznać się bez bicia, że średnica z preampu McIntosha i końcówek mocy BAT VK-60 na „diabłach” podobała mi się znacznie bardziej – w warunkach dzierżoniowskiego odsłuchu. Wokalistki czarowały i zachęcały do dalszego słuchania. Żal było wymieniać płyty w napędzie / na talerzu. Wyższa średnica i górne pasmo. Tutaj znowu Yamaha lepiej mi leżała. Dźwięk bardziej klarowny, wyraźny ale szalenie masywny i napowietrzony oraz wybrzmienia znacznie bardziej perliste, z połyskiem. Tutaj nie mam wątpliwości – w dobrych torach audio beryl pięknie się broni i daje ten połysk, który lubię. Nie był natarczywy. Dawał wrażenie stawiania kropki nad „i”. Caldery miały ten zakres pasma dość zwyczajny. Nic nadzwyczajnego. Weźcie pod uwagę fakt, że tutaj nie jestem obiektywny. Pojechałem do Dzierżoniowa z myślą o posłuchaniu kolumn i ewentualnie ich zakupie. Caldery nie interesowały mnie pod względem zakupu, aczkolwiek posłuchać chciałem. Sposób prezentacji przestrzennej podobny. Caldery dawały radę, bardzo dobra stereofonia i odrywanie się dźwięku od głośników. Dźwiękowo mniej dosadne, mniej bezpośrednie, bardziej kulturalne, zasłaniające część informacji, ale to też jest zaleta, bo przy dłuższych głośnych odsłuchach nie zmęczą.
Warto dodać, że jedna kolumna AP Caldera składa się z trzech segmentów. Całość waży 2 x 54kg. Mam też pewne porównanie z innymi Audio Physikami – Yara II Classic, których możliwości miałem posłuchać w 2012 r. w nieistniejącym już wrocławskim salonie Visatex. Pan Piotr K. zrobił wtedy wyśmienitą prezentację, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Słuchałiśmy od 14.30 do 18.30. Piotr zamknął salon na klucz i słuchaliśmy. Ja pitolę, niesamowity pasjonat. Yara Classic II znacznie odstawała dźwiękowo od Caldery. Największe różnice były w niskim paśmie. Odniosłem wrażenie, że do Yary trzeba dokupić subwoofer. Druga sprawa, że to inna liga. Caldera plasowała się w latach 90-tych znacznie wyżej (cenowo również) niż Yara obecnie.
Reasumując:
Podobna sprawa jak przy porównaniu Yamah z Tannoyami. Może po prostu to jest tak, że Yamaha NS-1000M jest monitorem studyjnym służącym przede wszystkim do pracy z dźwiękiem, rzetelną oceną miksu, masteringu i nie powinny służyć do słuchania muzyki w domu. Może to najprawdziwsza prawda. Ja taki dźwięk szalenie lubię. Jeśli chodzi o porównanie Calder z Kensingtonem, to Kensington tutaj mocno wygrywa. Aczkolwiek zaznaczam, że rzetelnego porównywania face-to-face tych dwóch par kolumn nie było, stąd też mojego opisu nie należy traktować jako wyroczni.