"Złota polska jesień" - wiersz
"Złota polska jesień"
Był czerwiec, lipiec, sławetny sierpień
Wrzesień, październik i kawałek listopada
Za chwilę zima, dzisiaj wprawdzie jesień
Sprawdzę czy pełna jest moja szuflada
Zastanawiało mnie od rana aż do południa
A propos pór roku i Kalendarzowej Jesieni
Czy ci urodzeni przed 22 grudnia
Zostaną przez Stwórcę jednogłośnie potępieni
Tego dnia wkracza do akcji Kalendarzowa Zima
Spadnie wtedy dużo białego puchu
Przed chłopcem stoi atrakcyjna dziewczyna
Zachęca do pójścia do Kiosku Ruchu
Bo tam wystawione są książki i gazety
Do tego krzyżówki, bilety i periodyki
Zastanawia Cię co siedzi w głowie kobiety?
W torebce nosi portfel i kosmetyki
Sprawdzam szufladę - pełna po brzegi
Nic więcej do niej już nie wsadzę
Do ukrycia mam maskę, a na niej piegi
Przyklejona? Zerwę ją - jakoś sobie poradzę
Za dzieciaka czytałem dużo o potworach
Teraz na starość to wszystko wychodzi
Poezja podparta na metaforach
Ważne żeby czytelnikom nie szkodzić
Wracając do meritum - naszej jesieni
Suszony liść włożony do książki
Zerkam do TV - spikerka sepleni
Poprawia na głowie błękitne swe wstążki
"Daj mi wstążkę błękitną
Oddam Ci ją bez opóźnienia"
Tapicerkę w aucie mam aksamitną
Niewiele mam już do stracenia
O wstążkach pisał Norwid ubogi
Muzykę zaś tworzył Niemen twórczy
Słaba poezja ma wciąż krótkie nogi
I świat traktuje w sposób wybiórczy
Idę dalej, spoglądam - kolejna szuflada
Sprawdzam czy w środku jest trochę przestrzeni
Nigdy nie byłem na "Love Paradach"
Miłości smakować na łonie zieleni
Czas kończyć ten dramat - na spacer się przejść
Pod domem drzew tysiące i liści miliony
Na wyższy szczebel poezji trzeba się wznieść
Co by nie pisać dłużej jak potłuczony...
Kangie
23.11.2023