Maya Jane Coles to postać nietuzinkowa w świecie muzyki. Artystka nowego pokolenia, ambitna i niesamowicie utalentowana. Inżynier dźwięku i producentka muzyczna, przy tym realizująca się z uznaniem jako DJ.
Maya ze swoim drugim studyjnym albumem "Take Flight" z 2017 roku na dobre zadomowiła się w świadomości fanów muzyki Deep House czy Trip-Hop. Rzecz jasna już wcześniej, bo w 2015 r. wydała materiał pod aliasem Nocturnal Sunshine, ale to "Take Flight" wydany jako Maya Jane Coles na poważnie wywołał zainteresowanie samą artystką.
Dlaczego dziś w Magazynie Kulturalnym mała wzmianka o Mai? Po pierwsze, jak wspomniałem powyżej jej album "Take Flight" wywołał niesamowite, pozytywne wrażenie na rynku. Na przeciwko wielkim wytwórniom, które usilnie od lat serwują te same, czasem już osłuchane i ograne bity - stanęła "ONA", niczym Wielka Królowa z Wysp dobrego brzmienia! Po drugie - album to nie tylko projekt muzyczny, "Take Flight” to swoiste arcydzieło artystki przez DUŻE "A"! Pokazała w nim na ile ją stać, co potrafi i jak daleko sięgają jej ambicję. Album ten od podstaw należy w całości do niej - od zaprojektowania dokładnie każdego utworu, poprzez aranż, miksowanie aż po produkcję! Mało? To dodajmy do tego okładkę albumu, który stanowi swoiste "art of modern" i w takich wymiarach należy ją (okładkę) przyjąć.
W zeszłym roku fani tego typu brzmienia mieli okazję słuchać jej utworów mn. u naszych południowych sąsiadów. W tym roku już za kilka dni zagra w Belgii, by w maju pokazać się z jak najlepszej strony w Hiszpanii na Mallorca Live Festival 2019!
„Take Flight” jest płytą doskonałą dla wielbicieli gatunku, bez żadnych "ale" należy ją odbierać w kategorii "must have" i powinna wręcz znajdować się w zbiorach każdego fana tego typu brzmienia. Jednocześnie album ten potwierdza wprost, że muzyka jest formą sztuki w każdym aspekcie. A wszystko co związane ze sztuką w rozumieniu muzyki - powinno znajdować się w zainteresowaniu melomanów - bez względu na preferowane gatunki muzyczne.
Maya potrafi zauroczyć swoim graniem, siłą przekazu zawartą w utworach, ale i wyrazem artystycznym jaki prezentuje na scenie. U jej osoby widać i czuć, że muzyka jest jej krwią i powietrzem - żyje i utożsamia się nader mocno z muzyką.
Opisywany album "Take Flight" składa się z 2 krążków CD, łącznie zawarto na nich 24 utwory. Nie będę wskazywał na konkretnego faworyta - dla mnie cała płyta jest wciągająca i mocno wpadająca w ucho. Ciężko w tak krótkiej recenzji opisać każdy z utworów, zresztą jest to po prostu nie możliwe z uwagi na subiektywny odbiór muzyki. Rzecz jasna mam swoje typy i polecam melodyjny "Blackout" z pierwszego krążka, jednak spośród pozostałych 23 - zapewne znajdziecie też coś dla siebie - jak najbardziej warte osłuchania.
To, o czym chce wspomnieć - to udział w nagraniach ciekawych osobowości (może w przyszłości przybliżę na łamach Magazynu Kulturalnego kilka z nich). Na płycie pojawiają: Chelou - "Darkside", Wendy Rae Fowler ("A Chemical Affair” i „Misty Morning”) czy udział GAPS w utworze "Keep Me Warm".
Najbardziej zaskakuje moment, kiedy do kieszeni naszego odtwarzacza trafi drugi krążek albumu... Maya wraca tutaj do brzmień klubowych, gdzie muzyka klubowa - dance stanowi swoistą podstawę! Jednym z lepszych kawałków na pewno jest „Passing Me By” tak energetyczny i jakże odmienny od brzmienia zawartego na pierwszym CD "Take Flight".
Album potrafi przyciągnąć na wiele długich wieczorów, na pewno nie nudzi się i stanowi kolejny krok Mai (po albumie "Comfort") w mocnym zaznaczeniu swojej obecności na rynku muzycznym.
Moim zdaniem warto "polecieć"... a może i "odlecieć" z "Take Flight", bo pomimo faktu, że album ma obecnie dobre 2 lata - nadal świetnie bawi i daje sporo muzycznych wrażeń fanom Mai i tego typu brzmienia!
Polecam!
AudioRecki (Magazyn Kulturalny, AudioStereo)