Wystawa odbyła się w dużym, prestiżowym hotelu w centrum miasta. Zaraz po przywitaniu na recepcji, otrzymujemy opaski, a także płytę CD z samplami, wydaną specjalnie na tą okazję. Po rejestracji możemy rozpocząć zwiedzanie.
W pierwszym i największym pokoju, od razu trafiamy na najbardziej promowaną prezentację. Kolumny Wilson Audio Chronosonic XVX. Napędzane topowymi monoblokami Goldmunda – łącznie ważącymi ponad pół tony i o mocy 640W każdy, jako źródło transport Metronome Kalista, preamp z topowej serii Goldmund. Jak to zwykle bywa w tego typie prezentacji, polegającej na prężeniu muskułów topowością urządzeń, jak i topowością cen — każdy przybiegł, zrobił zdjęcie i zaspokojony, że słuchał system za milion+, mógł udać się dalej. A jeśli komuś przypadkowo chciało się analizować jeszcze dźwięk tego zestawu, to nie było się do czego doczepić, prócz moim zdaniem niezbyt wybitnej muzykalności. Oczywiście za ułamek tej ceny można złożyć wiele Hi-Endowych systemów, ale topowość byłaby już nie ta… Bardzo dobre granie, ale czy to szczyt marzeń? No i czy warte tej ceny? Każdy to musi już indywidualnie ocenić.
Kolejne warte wspomnienia zestawienie to Dynaudio Confidence 60 – flagowiec serii Confidence, z elektroniką Chord. Tutaj grało znacznie bardziej muzykalnie, system mądrze złożony i dający wykorzystać potencjał obu marek.
Gramofon Sikora, kolumny ESD Acoustic Panda, z relatywnie tanią elektroniką KECES – grało bardzo przyjemnie, kopułka średnio tonowa – obecnie rzadko stosowana – dała bardzo mile brzmiące wokale.
W kolejnym pomieszczeniu Falcon LS 3/5a położne jedne na drugie, dwie pary. Prezentacja ta na celu miała pokazać jakie różnice w dźwięku wprowadza sterowanie silnikiem gramofonu, o różnym momencie obrotowym. Zachowana była ta sama ilość obrotów, ale wprowadzane były na zmianę dwa warianty – silnik zasilany tak, że miał mały moment obrotowy, a w drugim wariancie, ten sam silnik, ta sama ilość obrotów, ale zasilany w taki sposób, że jego moment obrotowy był znacznie większy. Co ciekawe (prócz tego, że faktycznie różnice były od razu słyszalne) to wbrew moim oczekiwaniom, wcale górą nie okazał się wariant z większym momentem obrotowym. Daje to trochę do myślenia bawiącym się w gramofony DIY – gdzie zawsze jest pęd: mocniej, ciężej, więcej. Sam nausznie zauważyłem, że nie zawsze musi to być prawdą. Według prowadzącego prezentację, moment obrotowy silnika powinno się dobrać do rezonansu własnego talerza, jak i do jego masy.
Diapsaon KARIS WAVE – pokazują, w jakim kierunku idzie obecnie audio… Niestety, dźwięk spada na drugi plan, uwaga producenta skupia się na ekstrawaganckim wyglądzie i użytych materiałach (rzeźbione w bloku drzewa), no i oczywiście odpowiednio ekskluzywnej cenie…
Gościem wystawy była Tersa Tang, popularna w Chinach piosenkarka, o której ja sam nigdy nie słyszałem. Jej występ cieszyl się bardzo dużym zainteresowaniem — w kolejce na salę trzeba było stać prawie godzinę. Repertuar klasycznych chińskich utworów folklorystycznych, nie jest zbyt bliski moim gustom. Więc oprócz krótkiej wizyty i wykonaniu zdjęć udałem się dalej.
Bardzo ciekawy pokój Furutecha. Jako wzmacniacz do testów użyto BENCHMARK AHB2, relatywnie tani (2999$), na pierwszy rzut oka nie wzbudził wielkiego zaufania i wygórowanych oczekiwań (nigdy wcześniej nie miałem z nim do czynienia). Kolumny (wielokrotnie droższe) Magico S1 i znów relatywnie tani MYTEK BROOKLYN BRIDGE w roli transportu.
Oczywiście gwoździem programu miały być kable i ustroje Furutecha – być może stąd dobór tak małych gabarytowo urządzeń, by oglądający skupił swój wzrok na przewodach podwieszonych na wymyślnych podpórkach. Niezależnie od motywacji doboru sprzętu, jakość dźwięku, na zaskakująco wysokim poziomie. Oczywiście, w rozmowie wystawca skromnie przypisał zasługi, udanej dźwiękowo prezentacji produktom Furutecha. Ja pomimo nieskrywanej sympatii, do tej marki (którą w dużej mierze sam okablowałem własny system), raczej optowałbym za tym, by sekretem udanego dźwięku tej prezentacji uznać zmyślne dobranie podzespołów tego systemu. Dla nielicznej grupy odbiorców kolumn Magico, w naszym kraju polecam sprawdzić opisane wyżej urządzenia, a szczególnie wzmacniacz.
Całościowo system opisałbym jako posiadający bardzo głęboki wgląd w nagranie, z olbrzymią ilością informacji, detalem, konturem, ale równocześnie podane w taki sposób, by nie męczyło odbiorcy. Odpowiednie dociążenie średnicy i dołu nadawało rytm i ładnie współgrało w bogatą w detal resztą pasma. Myślę, że to zestawienie znalazłoby się w pierwszej trójce najciekawszych dźwiękowo prezentacji tej wystawy, a na pewno dla mnie było największym zaskoczeniem (pozytywnym).
Jak prezentowały się przewody Furutecha, można pooglądać na poniższych fotografiach.
Kolumny B&W 802 D3, łączono z elektroniką Cambridge Audio z topowej serii Edge. Niestety, pomimo sympatii do B&W, jednak należę do grupy fanów wyżej ceniących stare konstrukcje tej firmy… Natomiast jeśli chodzi o CA Edge, jest to jedno z ciekawszych urządzeń, zwłaszcza w kontekście fantastycznego wykonania i stosunkowi jakości do ceny. Wprawdzie na wystawie był promowany u kilku wystawców, ale sprzęt ten znam jeszcze z Polski, gdzie słuchałem go zaraz po premierze i polecam się z nim zapoznać – naprawdę może miło zaskoczyć.
W kolejnym pomieszczeniu mała niespodzianka – Polski akcent, a mianowicie LampizatOr. Podpięty pod referencyjny PC do audio oraz do gier – jak zapewniał mnie wystawca. Komputer pomimo kilku (nastu?) wiatraczków zdawał się być całkiem cichy. Oświetlał dyskotekowym światłem neonów cały pokój odsłuchowy (kilka kolorów do wyboru). To ciekawe towarzystwo uzupełniał chiński, hybrydowy wzmacniacz Vincent z lampami na wejściu. Porównując z pamięci, wydaje mi się, że słyszałem LampizatOra w lepszych zestawieniach.
W rozmowie z wystawcą dowiedziałem się, że w Azji, odbiorcy LampizatOra wysoko cenią sprzęty polskiej marki, ze względu na niezawodność. Wg Niego jakość wykonania i trwałość LampizatOra jest wyższa niż transportów Esoterica. Trzeba przyznać, że świat jest dziwnym miejscem, ludzie z Azji ściągają niezawodne sprzęty z Polski, a ludzie z Polski za synonim niezawodności uważają Japońskie marki i stamtąd sprowadzają sprzęty typu Esoteric… Ważne, że odbiorcy na obu częściach naszej planety znaleźli odpowiadające ich oczekiwaniom urządzenia.
Na pewno trzeba oddać Panu Łukaszowi Fikusowi (właściciel LampizatOra), że umiejętnie wprowadził swój produkt na zagraniczne rynki. Jego urządzenia cieszyły się dużym zainteresowaniem odwiedzających i wyraźnie było widać, że nie jest to pierwszy kontakt z tym produktem. Gratulacje!
Jeśli już jesteśmy przy polskich markach, to kolejnym rodzimym produktem, jaki udało mi się zaobserwować na tych targach, były przewody Albedo. Znam kilka produktów z serii Monolith Monocrystal i są to jedne z ciekawszych srebrnych przewodów, z jakimi się spotkałem. Cieszę się, że również poza naszym kontynentem spotkały się z zainteresowaniem.
Będąc już przy okablowaniu – ciekawy trend, który jeszcze nie dotarł do Polski, a mianowicie sprzedawcy kabli, którzy oferowali stare, magazynowe leżaki kabli takich marek jak np. Mitsubishi, General Electric i podobnych. Z podaną ilością lat „leżakowania”, opis stanu, opis oplotu – przypominało to recenzję wina. Odczucia mam trochę mieszane, wprawdzie miałem już kontakt z takimi przewodami i o ile uda się je tanio kupić na zagranicznych portalach aukcyjnych, warto spróbować, bo grają całkiem dobrze. To jednak cała ta otoczka, z jaką się spotkałem, wydaje mi się przerostem formy nad treścią.
Każdego pokoju nie sposób spisać, wrzucam trochę zdjęć – mimo wszystko wystawa bardziej służy do oglądania niż słuchania, więc fotografie mogą być namiastką wizyty na tych targach.
Co do pytania, które zakładam, że u części czytających może się pojawić – jak wypadają te targi w dalekiej Azji, w porównaniu do polskiego AVS? Na pewno impreza odbywająca się w Warszawie cechuje się większym rozmachem – myślę, że ilość wystawców, jak i sprzętu jest co najmniej trzy razy większa. Obie imprezy są trzydniowe, ale tą w Singapurze może zwiedzić całkowicie w jeden długi dzień. AVS raczej jest to nie wykonalne i trzy pełne dni mogą nie wystarczyć. W kwestiach technicznych, czy organizacji, obie imprezy na podobnie wysokim poziomie. Natomiast podczas rozmowy z wystawcami, wielu z Nich kojarzyło Warszawskie AVS, część z Nich w poprzednich latach się wystawiało u nas w kraju i twierdzili, że z punktu widzenia wystawcy, lepiej zorganizowane było AVS. Więc można uznać, że trzecią polską marką, jaka została pozytywnie dostrzeżona w Azji, było polskie Audio Video Show.