Podejmując decyzje o zakupie nowych kolumn większość z nas musi dokonywać wewnętrznych negocjacji. Godzić się na pewne ustępstwa, by suma summarum osiągnąć jak najbardziej satysfakcjonujący kompromis. W dodatku coraz częściej do głosu w dyskusji dochodzą osoby trzecie. O ile dla audiofila kolumny utrudniające przejście, uniemożliwiające dostanie się na balkon, bądź dziurawiące drogocenny parkiet nie wydają się niczym niezwykłym, o tyle dla pozostałych domowników błahostkami już nie są. Próby zastraszania małoletnich próbujących zbliżyć się do drogocennych zabawek głowy rodziny również nie są mile widziane.
Prawdopodobnie z tych, jak i innych powodów powstają konstrukcje, jak będące obiektem niniejszego testu kolumny Divine Acoustisc Electra 2, które już od pierwszego wejrzenia mają szansę zyskać przychylność pani domu. Nie dość, że patrząc na nie z profilu niewiele można zobaczyć, to jeszcze zabezpieczenie przetworników metalowymi maskownicami skutecznie podnosi ich walory użytkowe w pomieszczeniach, w których przebywają (nie zawsze pod właściwą opieką) dzieci. Również oklejone skórą półokrągłe ściany boczne nie wydają się stanowić zagrożenia nawet przy najbardziej szaleńczych zabawach.
Wracając jednak do samego designu. Połączenie ekskluzywnej okleiny ze sztuczną skórą nadaje Divinom elegancji i szyku, których po tak niedrogich kolumnach raczej nie należałoby się spodziewać. A tu proszę. Nie dość, że się udało, to i radość podwójna, bo to nasze, krajowe konstrukcje. Szukając ich odpowiedników wśród bardziej utytułowanych konkurentów wypadałoby wspomnieć o Vienna Acoustics Schönberg, na które trzeba jednak wyasygnować kwotę przekraczającą 10 tys. zł za parę.
Pomimo dość nietypowych proporcji Electry nie budzą kontrowersji. Nie są anorektyczno-designerskimi słupkami w stylu np. Bang & Olufsen BeoLab 8000 i z łatwością mogą stać się ozdobą większości standardowych mieszkań. Wbrew pozorom są to, od strony konstrukcyjnej, najzwyklejsze kolumny podłogowe z układem bas-reflex. Co prawda niewielkiej średnicy, podwójne wyloty nie rzucają się w oczy przy pobieżnych oględzinach, gdyż zostały skierowane ku dołowi. Stałą odległość od podłoża zapewniają stylowe, pokryte sztuczną skórą owalne cokoły, których montażu za pomocą śrub dokonuje już sam nabywca w docelowym pomieszczeniu. Dzięki temu kartony, w jakich dostarczane są kolumny swoimi wymiarami niewiele przekraczają gabaryty samych kolumn (bez cokołu). Stabilność zapewniają cztery wkręcane kolce (podkładki nie wchodzą w skład zestawu).
Ponieważ Electry okazały się konstrukcjami nierozbieralnymi krótką charakterystykę ich budowy ograniczę do podstawowych informacji. Divine’y to konwencjonalne dwudrożne kolumny wyposażone w asymetrycznie umieszoną 20mm tekstylną kopułkę i 13cm celulozowy przetwornik nisko-średniotonowy. Oba drivery chronią metalowe, zamontowane na stałe, maskownice, co powinno szczególnie zainteresować posiadaczy małych dzieci i innych, posiadających destrukcyjne zapędy czworonogów. Nawet podczas naszej nieobecności ryzyko uszkodzenia przetworników drastycznie maleje.
Zwrotnica 2 rzędu zawiera autorskie rozwiązania SGP i RFpath poprawiające szybkie rozładowywanie kondensatorów, oraz rezygnację z rezystorów w sekcji wysokotonowej. Pojedyncze, zakręcane terminale głośnikowe zostały zamontowane na płytce plexi przykręconej do tylnej ścianki kolumn dziesięcioma śrubkami.
Przepięcie się z A.R.T Audio Moderne 6 na Electry szczególnie dało się we znaki w sposobie i umiejętności reprodukcji niższej części pasma. Chociaż moje dyżurne kolumny nie należą do jakiś specjalnie uzdolnionych w zakresie eksploracji infradźwięków, to polskie kolumny zdecydowanie wcześniej mówiły pas. Warto w tym miejscu docenić kontrolę i umiar, jaki zachowano podczas ich projektowania. Idąc na łatwiznę spokojnie można było odpowiednio podrasować ich brzmienie mniej, lub bardziej napompowanym basem. Jednak postawiono na jego jakość i kontrolę, oraz spójność z resztą pasma. W pomieszczeniach 12-15 metrowych basu powinno być w sam raz, przy większych metrażach lepiej się jednak zdać na wyspecjalizowane w odtwarzania najniższego pasma jednostki i postarać się o jakiś zacny subwoofer. Moje20-to metrowe pomieszczenie swoją kubaturą dość zauważalnie przekraczało możliwości dynamiczne tych kolumn, jednak już po kilkugodzinnym odsłuchu doszedłem do wniosku, że jeśli tylko odpowiednio dobierze się pod nie repertuar, to i ich wrodzone ograniczenia nie będą tak dotkliwe. Co prawda trochę szkoda mi było skreślenia z playlisty już po paru taktach, takiej klasyki jak „Rapture of the Deep” Deep Purple, czy „Khmer” Nilsa Pettera Molvaera, jednak jak mawia stare porzekadło „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Więcej czasu mogłem poświęcić na odsłuchy niewielkich składów prezentujących nagrania Giuseppe Tartiniego („The Devil's Trill”, „Violin Concertos”), czy wirtuozerską grę Alicon Balsom na „Caprice - Trumpet Transcriptions”. Bardzo precyzyjna reprodukcja zarejestrowanego materiału odznaczała się swoistą lekkością wynikającą braku najniższych składowych, oraz godną pochwały spójnością. Nie było słychać miejsca szycia między midwooferem a wysokotonową kopułką. Co ciekawe o ile instrumenty nie zawsze miały właściwą sobie masę, to głosy ludzkie brzmiały w sposób całkowicie poprawny i naturalny. Przykładowo Louis Armstrong na „Ella and Louis” nie cierpiał na zbytnie odchudzenie, miał charakterystyczną chrypkę i wrodzone ciepło. Oczywiście można lepiej i na A.R.T-ach Satchmo potrafił „zejść” o wiele niżej i być o niebo bardziej czarujący, co wcale nie oznacza, że bardziej prawdziwy od tego, co można było usłyszeć na Electrach. Dla Divinów priorytetem była komunikatywność i precyzja, bardziej liczył się kontur niż faktura i wypełnienie. O ile z łatwością można było bawić się w śledzenie wielowarstwowości „SuperHeavy” SuperHeavy, to już basowe wstawki nadające temu albumowi charakterystyczny pulsujący rytm, były jedynie sygnalizowane pozostawiając spore pole do popisu wyobraźni słuchacza. Można oczywiście małe co nieco poprawić resztą toru poprzez wybór odpowiedniego okablowania i amplifikacji. Przykładowo miałem okazję, zanim jeszcze Electry trafiły do mnie, posłuchać ich z Jadisem I-35 opartym na świetnych lampach KT120 i muszę przyznać, że ten lampowiec wycisnął z polskich kolumn zdecydowanie więcej muzykalności i nasycenia niż tranzystorowy Electrocompaniet ECI-5. I właśnie w mariażu z lampą wróżyłbym Divinom spore szanse na powodzenie. Im mocniejsza i bardziej stereotypowo lampowa będzie to konstrukcja, tym brzmienie całości będzie bardziej nasycone, obfite. Zdaję sobie sprawę z karkołomności takiego zestawienia, ale Synthesis A50T i kable głośnikowe Organic Audio mogłyby wydobyć z tych niedużych kolumn tyle ukrytej muzykalności, że nawet sam konstruktor mógłby być mocno zdziwiony. Można byłoby też spróbować z zestawem TRI – odtwarzaczem TRV-CD4SE, integrą TRV-88SE i okablowaniem np. Harmonixa (warto poszukać czegoś na rynku wtórnym), lub Xaviana. Bardziej rozsądne cenowo urządzenia, zarówno tranzystorowe jak i lampowe Xindaka również warte są rozważenia. Chodzi po prostu o to, by nie tłumiąc góry, która jest ze wszech miar poprawna, odpowiednio „dopalić” emocjonalnie średnicę, oraz niejako wymusić niższe zejście na basie. Co ważne, nawet jeśli wzmacniacz nie będzie w stanie zapewnić pełnej kontroli na dole pasma, to i tak z Divinami szansa na usłyszenie jak bas się "luzuje" będzie na tyle nikła, że spokojnie można sobie akurat tym zagadnieniem głowy nie zawracać.
Divine Acoustics Electra 2 wydają się ciekawą propozycją dla osób poszukujących niedużych podłogówek do niewielkich pomieszczeń. Ustawione blisko ściany zajmą mniej miejsca niż np. Fikus Benjamin i powinny dobrze zgrać się nawet z niedrogimi wzmacniaczami lampowymi. Sam producent w materiałach reklamowych zaznacza, że „ideą projektów Divine Acoustics było stworzenie nie tylko urządzenia do reprodukcji dźwięku, ale także eleganckiej bryły, która pozostaje w harmonii z wystrojem wnętrza i staje się jego ozdobą.” W tym momencie nie pozostaje mi nic innego jak obiema rękoma podpisać się pod tym cytatem. Elegancji i dobrego smaku nikt Divinom zarzucić nie może.
Tekst: Marcin Olszewski
Zdjęcia: Divine Acoustics (zwrotnica), Marcin Olszewski
Producent: Divine Acoustics
Cena: 3600 zł
Dane techniczne:
- rodzaj konstrukcji: dwudrożna, obudowa bas-refleks
- impedancja nominalna: 8 Ω
- efektywność: 88 dB
- moc maksymalna: 60 W
- sugerowana moc wzmacniacza: 3-60 W
- pasmo przenoszenia: 45 Hz-22 kHz (-3 dB)
- wymiary zewnętrzne (bez cokołu) W x S x G: 990 x 260 x 100 mm
- waga (szt.): 10 kg (bez cokołu), transportowa 14 kg
- zalecany czas dopasowania do wzmacniacza: ok. 70 h
- zalecana wielkość pomieszczenia odsłuchowego: 9-20 m²
System wykorzystany w teście:
CD/DAC: Ayon 07s
DAC: Xindak D2; Antelope Zodiac 192 kHz
Odtwarzacz plików: Olive O2M; Xindak D1
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5
Kolumny: A.R.T. Moderne 6
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Audiomago AS
XLR: LessLoss Anchorwave
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2