Po topowych przedstawicielach serii MicroDesign – filigranowych kolumnach Armonia Mundi Impact włoskiej manufaktury DoAcoustics przyszła pora na zdecydowanie poważniejsze przedsięwzięcie. W dodatku wreszcie mamy do czynienia z typowo południowoeuropejską estetyką, gdzie antyseptyczną biel zastąpiło naturalne drewno. No i jeszcze dwa nader istotne drobiazgi, gdyż nie dość, że przeskakujemy kilka klas wagowych i z 8 kg przechodzimy na zdecydowanie poważniejsze 35 kg, to i cenowo ewoluujemy na zupełnie inne pułapy. O czym mowa? O na chwilę obecną najwyższym i zarazem najdroższym modelu stworzonym przez Davide Oliveri’ego, czyli 202. Kończymy zatem romans z lifestylem, przymilaniem się projektantom wnętrz i wkraczamy w świat ambitnego Hi-Fi. Świat, w którym liczy a przynajmniej powinno liczyć się brzmienie i gdzie jeśli tylko nabywca kieruje się własnym słuchem i zdrowym rozsądkiem, to wcale nie tak trudno zaistnieć nawet niewielkim wytwórcom. Wystarczy odrobina dobrej woli, upór i przede wszystkim jakość. A jak jest z DoA?
Jeśli o podjęciu decyzji miałoby decydować, a przecież bardzo często tak właśnie jest, pierwsze wrażenie, to 202-ki powinny znajdować się w czołówce rankingów najlepiej sprzedających się kolumn. Przynajmniej jeśli chodzi o salony mające je w ofercie. Może zdjęcia tego nie oddają, ale one po prostu są szalenie atrakcyjne pod względem wizualnym a przy bliższym kontakcie, na tzw. macanta, jeszcze zyskują. Po pierwsze nader zgrabne obudowy wykonano z dość rzadko spotykanego w roli budulca drewna bambusa a obie podstawy, oraz oddzielającą sekcję średnio-wysokotonową od basowej przegrodę wykonano z satynowych płatów aluminium. Dolny cokół nieco wystaje poza obrys korpusów przez co poprawia stabilność i oczywiście umożliwia wkręcenie dołączonych w komplecie kolców. Pomimo obecności trzech przetworników front kolumn przedstawia się nie tylko elegancko, co wręcz minimalistycznie a to za sprawą ukrycia wszystkich drajwerów za tekstylnymi, idealnie okalającymi kosze maskownicami, których podczas testów nie udało mi się niestety zdjąć. Całe szczęście mały research wykazał, iż górę pasma obsługuje jednostka planarna a średnicę i bas 15 cm głośniki z magnezowymi membranami i miedzianymi korektorami fazy najprawdopodobniej produkcji Seasa (seria Excel). Dół pasma wspomaga umieszczony na froncie układ bas-refleks.
A teraz mała uwaga natury technicznej, gdyż choć producent informuje o całkiem wysokiej 90 dB skuteczności przy impedancji 4 Ω i sugeruje użycie amplifikacji dysponującej mocą z zakresu 25 – 250 W, to z autopsji śmiem twierdzić, że poniżej 100-150W i to tych wysokoprądowych raczej schodzić nie należy, bo 202-ki są w stanie nieźle dać w kość nawet utytułowanym wzmakom.
Ścianę tylną zdobi jedynie elegancka czarna tabliczka znamionowa mieszcząca pojedyncze, ale solidne, rodowane terminale głośnikowe. A jeśli już jesteśmy przy okablowaniu to do kolumn dystrybutor dołączył w ramach niezobowiązującej sugestii firmowe przewody głośnikowe DoA Flat Cable, które jak sama ich nazwa wskazuje miały postać eleganckich miedzianych taśm zakończonych budzącymi zaufanie, rozporowymi wtykami bananowymi.
I jeszcze jeden detal świadczący o tym, że Włosi po prostu znają się na rzeczy i wiedzą jak sprzedaje się luksusowe dobra. Nie od dziś bowiem wiadomo, iż od momentu zakupu do chwili, gdy upragniona rzecz wreszcie zostanie dostarczona przez dystrybutora i ustawiona w docelowym miejscu czas płynie przerażająco wolno a my zaczynamy się bić z myślami i znów, nie widomo który raz analizować wszystkie „za” i „przeciw” czy aby na pewno dobrze zrobiliśmy. Jednak pojawienie się w naszych progach 202-ek owe wątpliwości momentalnie rozwiewa, gdyż zamiast standardowych szarych kartonów kolumny przyobleczono w eleganckie a przy tym szalenie solidne drewniane skrzynie. W dodatku zamiast sypiących się styropianów ich drogocenna zawartość otulona jest syntetycznymi piankami a o komfort, oraz ergonomię wypakowywania dbają plecione parciane pasy, z pomocą których kolumny z zaskakującą łatwością się wyciąga nie narażając się przy tym o bolesne otarcia o szorstkie ściany skrzyń. Elegancja i wygoda na najwyższym poziomie i prawdę powiedziawszy nie tylko na tym poziomie cenowym po prostu niespotykana. Powiem więcej – nawet konkurencja za ponad dwukrotnie wyższą cenę nie zawsze może się taką dbałością o detale pochwalić.
Przechodząc do części poświęconej walorom sonicznym od razu na wstępie zaznaczę, że patrząc na zaimplementowane przetworniki miałem pewne obawy zarówno co do barwy, jak i kultury najwyższych składowych. Dlatego też uznałem, iż jak już ma się coś zadziać, to nich się zadzieje na początku i w odtwarzaczu wylądował album „The Book of Secrets” Loreeny McKennitt. To teoretycznie dość spokojna i rozmarzona płyta, lecz wysokie rejestry na jakich operuje ognistowłosa wokalistka w niejednym systemie potrafią zdjąć trochę kamienia nazębnego równie skutecznie co wizyta u stomatologa. Tymczasem DoA po prostu stanęły na wysokości zadania dostarczając szeroką i głęboką scenę dźwiękową z precyzyjnie umiejscowionymi źródłami pozornymi i zarazem nie popadają w zbytnią analityczność rozdzielczością. Głos Loreeny reprodukowany przez włoskie podłogówki był niezwykle eteryczny i kryształowo czysty, a jednocześnie namacalny, obecny w pomieszczeniu odsłuchowym. Towarzyszące jej, nieco cofnięte instrumentarium stanowiło wielce atrakcyjne tło dla jej poczynań nie tracąc nic ze swojej konturowości. Idąc o krok dalej w kierunku rockowych klimatów nie omieszkałem sprawdzić jak wypadnie nieco bardziej zadziorny repertuar. Ot taka metodologia małych kroczków. Dlatego też z głośników popłynął „Love Over Gold” http://tidal.com/album/621765 Dire Straits z dość surowo zdjętymi gitarami i mocno zaraźliwą motoryką, która najwidoczniej 202-kom przypadła do gustu, bo najniższe składowe nader dziarsko poczynały sobie w moim ponad dwudziestometrowym pokoju. Co istotne to nie było tępe granie na dwa, lecz magnezowe drajwery wyciskały z pozornie jednolitych obszarów naprawdę sporo smaczków i niuansów. Skoro zatem dość łagodny repertuar tak dobrze wypadł bez dalszych ceregieli postanowiłem potraktować DoA już bez taryfy ulgowej i w odtwarzaczu wylądowała symfoniczna Metallica „S&M”. I zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Heavy metalowe riffy charakteryzowała odpowiednia zadziorność i w kulminacyjnych momentach wręcz rozsadzająca czaszkę moc a ryk tłumu sugestywnie rozpropagowany po pokoju sprawiał, ze nie czuliśmy się jedynie obserwatorami a uczestnikami tego epickiego spektaklu. W dodatku, jak na tak niewielkie konstrukcje wolumen i ciśnienie akustyczne, jakie tytułowe kolumny były w stanie wytworzyć po prostu zasługiwały na spore uznanie. W tym jednak momencie odzywała się mroczna natura DoA i jeśli tylko po drugiej stronie przewodów głośnikowych nie było przynajmniej małej elektrowni dość wyraźnie spadała zarówno rozdzielczość, jak i tak potrzebny w tego typu repertuarze drajw. Podobnie sytuacja miała się w wielkiej symfonice i gdy w ramach weryfikacji wcześniejszych obserwacji sięgnąłem po „Rhapsodies” pod dyrekcją Stokowskiego powoli zacząłem układać sobie w głowie listę pasujących do DoA amplifikacji. Nie chcąc wychodzić poza obszar Półwyspu Apenińskiego na pewno warto byłoby sprawdzić 202-ki z produktami Audio Analogue, Audii Flight, bądź Pathosa, z naszego podwórka końcówkami Abyssounda, a jeśli podróż za ocean nam nie straszna to z piecami Passa. Jeśli powyższa lista budzi Wasze zdziwienie to już spieszę z wyjaśnieniem, że te kolumny nie tylko po prostu zasługują na porządne wzmocnienie, co go bezdyskusyjnie oczekują i wymagają. Bez tego ich dźwięk może okazać się zbyt ofensywny i pozbawiony homogeniczności, którą bezdyskusyjnie posiadają. Jednak jeśli wzmacniacz próbujący je wysterować ewidentnie niedomaga i traci kontrolę nad poszczególnymi przetwornikami to efekt jest jaki jest i kierowanie pretensji w kierunku kolumn jest mało zasadne.
Na koniec zostawiłem równie wymagającą elektronikę. Twórczość Depeche Mode, The Prodigy a nawet suche i zimne beaty wychodzące spod palców Kraftwerk potrafiły zdrowo zatrząść rodowymi „skorupami” a przy tym przyjemnie masować me trzewia. W dodatku nawet przy wysokich (za wysokich?) poziomach głośności nie działo się nic niepokojącego. Dźwięk nadal pozostawał czysty i nieskompresowany a jedynym ograniczeniem pozostawał zdrowy rozsądek i … perspektywa wizyty służb mundurowych na co niespecjalnie miałem ochotę.
DoAcoustics 202 to na chwilę obecną dość mało znane w Polsce konstrukcje od dopiero pracującego w naszym kraju na dobre imię włoskiego producenta. Jeśli jednak spojrzymy chłodnym okiem na to co wyczynia niestety jadąca na coraz częściej dewaluującej się opinii konkurencja wyjdzie na to, że za jakiś czas o dawnych legendach pozostanie jedynie wspomnienie a wyroby Davide Oliveri’ego będą przyciągały wzrok i portfele świadomych nabywców. Warto jednak pamiętać, że okiełznanie 202-ek może okazać wcale nie takie proste i łatwe, więc lepiej do tematu podejść na spokojnie i nawet nieco nadwyrężyć budżet na odpowiednio wydajny wzmacniacz, aniżeli potem pluć sobie w brodę mając świadomość, że cały czas słuchamy na pół gwizdka wykorzystując jedynie część drzemiącego w tych pięknych kolumnach potencjału.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Bariera Dźwięku / sklep
Ceny:
DoA 202: 41 999 PLN
DoA Flat Cable 2x3m: 1 200 PLN
Dane techniczne:
Rekomendowana moc wzmacniacza: 25 – 250 W
Konstrukcja: Trójdrożna, wentylowana - bas refleks
Zwrotnica: 1 i 2 rzędu
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 20 kHz (+/- 3 db)
Skuteczność: 90 dB
Impedancja nominalna: 4 Ω
Wymiary (W x S x G): 108 × 20 × 34 cm
Waga: 35 kg (szt.)
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx
- Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
- Przedwzmacniacz gramofonowy: Abyssound ASV-1000; Audion Premier MM
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5
- Przedwzmacniacz: Chord CPA 3000
- Końcówka mocy: Chord SPM 1200 MKII
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
- Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF
® /FI-50M NCF®
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips