Kolejna nowość i kolejny stereotyp rozsypuje się niczym zamek z piasku. O co chodzi? O nieodłączne i zarazem podświadome kojarzenie pochodzących z Półwyspu Apenińskiego produktów z rustykalnym drewnem, skórą i generalnie nieco oldschoolowym, acz niezaprzeczalnie ponadczasowym, atrakcyjnym designem. Mówimy Włochy a oczyma duszy brać audiofilska widzi Sonus faber, Chario, Diapason, Pathos, Gold Note czy Rosso Fiorentino. Nic na to nie poradzimy. Tacy jesteśmy. Tymczasem bohater dzisiejszej recenzji – manufaktura DoAcoustics stawia w znacznej części swojego portfolio na industrialną stylistykę skierowaną głównie do przedstawicieli slim-fitowego i-pokolenia. Z czym zatem przyszło mi się zmierzyć? Ze smukłymi, a na standardy Hi-Fi wręcz anorektycznymi konstrukcjami podłogowymi o szumnej nazwie Armonia Mundi Impact.
Pomimo nader nikczemnej postury Impactów wertując katalog produktów z niemałym zdziwieniem odkryłem iż są one najlepiej wyposażonymi modelami z serii MicroDesign. Oczko niżej plasują się bliźniacze pod względem gabarytów, lecz pozbawione połowy drajwerów „zwykłe” Armonie Mundi a potem zaczyna się równie urocza podstawkowo – regałowa drobnica z głośnikiem centralnym i jednoprzetwornikowym Microcosmo włącznie.
Sam pomysł maksymalnego odchudzenia przedniej ścianki i związanego z tym faktem rekompensowania braku jednego/dwóch większych przetworników zdecydowanie większą liczbą mniejszych drajwerów wbrew pozorom wcale nie jest nowy. Przecież od wielu (ponad 30-tu) lat tego typu rozwiązania lansuje duński System Audio, który w swoich modelach Mantra 70 i Aura 70 może pochwalić się aż sześcioma mid-wooferami na frontach. Czyżby zatem rozmiar można było kompensować ilością? Teoretycznie, a przede wszystkim marketingowo, w pewnym sensie tak, lecz już empiryczne doświadczenia nie zawsze z ww. teorią idą w parze.
A jak będzie tym razem? Któż mógłby to wiedzieć? Że ja? Aaa no tak, racja. W końcu ich słuchałem. Na początek zatem kilka słów o samych tytułowych konstrukcjach, bo po pierwsze spod zamontowanych na stałe maskownic (szarpać nie próbowałem a zejść pomimo moich kategorycznych próśb same nie chciały) niewiele widać a po drugie DoAcoustics wcale takie normalne, jak z pozoru mogłoby się wydawać nie są. Front zdobią zatem cztery tekstylne oczka za którymi kryją się pochodzące z Tajwanu, lecz modyfikowane zgodnie ze specyfikacją Davide’a Oliveri (właściciela i głównego konstruktora Do) dwa 3” szerokopasmowce W3-2141 marki Tang Band i kolejna para 3”, tym razem odpowiedzialnych za najniższe składowe wooferków Founteka. O parametrach umieszczonego na górze tylnej ścianki tweetera niestety nie udało mi się niczego konkretnego dowiedzieć oprócz tego, że pochodzi od Seasa. Za to kolejną i to w dodatku miłą niespodzianka okazuje się podejście do nie raz i nie dwa po macoszemu traktowanej, nawet na tych pułapach cenowych stolarki. Otóż obudowy wykonano z kombinacji 16 mm płyt MDF, oraz sandwichy 5 mm warstwy bambusa i 12 mm MDFu.
Do kolumienek, w celu oczywistej poprawy ich stabilności przymocowano na stałe, również wykonane z MDFu cokoły umożliwiające wkręcenie kolców.
Terminale głośnikowe są pojedyncze, ale solidne i umieszczone na eleganckiej kruczoczarnej płytce znamionowej, nad którą skromnie przycupnął adekwatnej do średnicy użytych przetworników wylot kanału bas refleks.
Choć na testy otrzymaliśmy satynowo białą (podobno najmodniejszą) wersję kolorystyczną do wyboru są również niezbyt często pojawiające się w konkurencyjnych katalogach powłoki lakiernicze jak purpurowy, zielony, czy okleina bambusowa. Oczywiście jest również bezpieczna czerń, ale w wersji matowej, co prawdę powiedziawszy nieco kłuci się z moją wizją włoskiego podejścia do kanonów piękna. Mniejsza jednak z tym. Wybór jest, więc jeśli tylko chcemy zaszaleć, to mamy taką możliwość a jeśli stawiamy na iście skandynawski minimalizm, bądź jesteśmy żarliwymi akolitami marki z nadgryzioną „psiarą” w herbie to bierzemy białe i jesteśmy bardziej niż tylko szczęśliwi, bo równie szczęśliwa jest też nasza Małżowinka, że wreszcie nie zagracamy jej przestrzeni życiowej jakimiś zwalistymi skrzyniami.
Część poświęconą walorom sonicznym Do rozpocznę od zagadnień natury lokalowej. Choć producent zarzeka się, że tytułowe maluchy są w stanie zagrać dużym dźwiękiem, to osobiście nie zalecałbym wstawiania ich do pomieszczeń przekraczających swoim metrażem 18-20 metrów kwadratowych. W moich 20-tu metrach Impact-y niby sobie radziły, ale w celu uzyskania w miarę satysfakcjonującej równowagi tonalnej odległość od ściany tylnej nie przekraczała 40 cm a i tak nie zawsze włoskie słupki były w stanie sprostać serwowanemu im repertuarowi. Proszę się jednak od razu nie zniechęcać, gdyż jak to mam w zwyczaju zamiast konwencjonalnego i ogólnie przyjętego za akceptowalny materiału pozwoliłem sobie na początek „przedmuchać” recenzowane kolumienki tak miłymi mym uszom dźwiękami, jak „The Last Stand” Sabaton, czy „A Map of All Our Failures” My Dying Bride. Nie ukrywam, że nawet jeśli DoA były jeszcze wtedy nie do końca wygrzane, to po takiej kuracji na 1000% osiągnęły maksimum swoich możliwości. Co ciekawe początkowa, obecne tuż po dostarczeniu, dość matowa maniera i brak rozdzielczości minęły jak ręką odjął a moje początkowe obawy związane z brakiem na froncie takiego z prawdziwego zdarzenia wysokotonowca okazały się całkowicie bezpodstawne. Zarówno rozciągnięcie pasma, jak i klasa z jaką były reprodukowane wysokie tony nie zasługiwały na zbytnią krytykę. Oczywiście różnica pomiędzy nimi a poziomem do jakiego przyzwyczaiły mnie moje wyposażone w AMT Gaudery była znacząca, ale i cena nie pozostawiała złudzeń, że inaczej raczej być nie powinno. Całe szczęście nic monotonnie nie cykało, lecz jeśli tylko była ku temu sposobność prezentowane było możliwie szerokie spektrum niuansów i mikro wybrzmień, przy czym swoje trzy grosze w kwestii przestrzenności i głębokości sceny dorzucały umieszczone na plecach kolumienek tweetery. Miłą niespodzianka okazały się za to skala, wolumen i dynamika dźwięku, jakie były w stanie z siebie wykrzesać włoskie podłogówki i choć uczciwie rzecz biorąc efekt finalny zbliżał się do poziomu opartych na 14-15 cm mid-wooferach podstawkowców, to szczerze przyznam, że po pierwszym rzucie oka nawet takiego status quo się nie spodziewałem. A przypomnę tylko, że poruszamy się cały czas po dość ekstremalnych obszarach muzycznych.
Na zdecydowanie bardziej cywilizowanym repertuarze Impacty mogły wreszcie nieco się rozluźnić i robić swoje bez obaw związanych z pogubieniem własnych przetworników. Dźwięk nie dość, że się otworzył, to nabrał swoistej swobody i usadowił się w bezpiecznym obszarze przełomu średnicy i wysokich tonów od czasu do czasu dziarsko pomrukując. Syntetyczny, zarejestrowany na albumie „Switch” Nilsa Pettera Molværa bas charakteryzował się niezłą sprężystością i zróżnicowaniem a towarzyszącym mu dęciakom wcale nie brakowało blasku. Podobnie sprawy się miały na jeszcze bardziej zagmatwanym a momentami wręcz szalonym „Hallucination Engine” dowodzonej przez Billa Laswella formacji Material. Orientalna estetyka wymieszana z dubowo-transowym sosem z elementami jazzu pomimo całej swojej gęstości zabrzmiała wielce komunikatywnie.
Przy okazji odsłuchów wyszła na jaw jeszcze jedna, dość istotna cecha tytułowych konstrukcji. Otóż pomimo swoich dość mało absorbujących gabarytów i jak się miało okazać czysto pozornej „niepoważności” DoA z radością przyjmowały każdy Wat i Amper jaki z amplifikacji do nich został dostarczony. Przykładowo bardzo przypadła im do gustu dzielona amplifikacja Chorda (CPA 3000 Pre + SPM 1200 Mk II Power) a za to integra Wells Audio Majestic podziałała na nie niczym wampir energetyczny wysysając z nich całą witalność. Tak więc lepiej nie oceniać ich li tylko po wyglądzie, ale potraktować równie poważnie jak pełnowymiarowe konstrukcje i profilaktycznie, przed decyzją o zakupie na spokojnie ich posłuchać we własnym systemie i pomieszczeniu.
DoAcoustics Armonia Mundi Impact to konstrukcje idealnie wpisujące się zarówno w najnowsze trendy „dekoracji wnętrz”, jak i rasowe – audiofilskie kolumienki, które świetnie sprawdzą się wszędzie tam, gdzie każdy centymetr kwadratowy jest na wagę złota a większość „normalnych” kolumn nie miałaby szans zagrać. Choć są po prostu małe i niepozorne, to w sprzyjających warunkach - z odpowiednio wydajną amplifikacją potrafią zagrać na prawdę dynamicznym i wciągającym dźwiękiem. Jeśli zatem przypadną Wam do gustu to sprawa będzie przesądzona, bo w ciągu blisko trzytygodniowych testów nie spotkałem kobiety, której by się nie spodobały od strony czysto wizualnej, więc sprzeciwu ze strony płci pięknej raczej bym się nie spodziewał.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Bariera Dźwięku
Cena: 10 999 PLN
Dane techniczne:
Konstrukcja: trójdrożna z linią transmisyjną i obudową bass reflex
Wykorzystane przetworniki: 2 x 3" głośniki pełnopasmowe, 2 x 3" niskotonowe, 1 x 25-mm głośnik wysokotonowy na tylnej ściance
Skuteczność: 88 db
Pasmo przenoszenia: 35 Hz – 20 kHz 1 W/m +/- 3 db
Impedancja: 6 Ω
Rekomendowana moc wzmacniacza: 20 – 150 W
Dostępne wersje kolorystyczne: biały mat, czarny mat, purpurowy mat, zielony mat, Bambusowe (na zamówienie)
Wymiary (W x S x G): 86,5 × 10 × 17 cm
Waga: 8 kg
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx
- Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
- Przedwzmacniacz gramofonowy: Abyssound ASV-1000; Audion Premier MM
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Wells Audio Majestic
- Przedwzmacniacz: Chord CPA 3000
- Końcówka mocy: Chord SPM 1200 Mk II
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders; Gradient Revolution MK IV; DoAcoustics 202 ALUM
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
- Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips