Skocz do zawartości

Dynaudio Confidence C2 Signature

pal55

Wiele recenzji zaczyna się od przybliżenia, lub przynajmniej odświeżenia informacji o producencie testowanego produktu. Ale są takie marki, w przypadku których byłby to niemal... nietakt. Tak jest w przypadku producenta kolumn, które trafiły do mnie do testu – Dynaudio Confidence C2 w wersji Signature. Rozpoznawalność marki Dynaudio można by chyba porównać do Coca-coli, biorąc pod uwagę oczywiście potencjalną grupę nabywców – w tym pierwszym przypadku to audiofile, w drugim... wszyscy (no może poza fanami Pepsi). Nie będę więc pisał o firmie, wszyscy ją przecież znają. Moje własne doświadczenia z jej kolumnami nie są aż tak szerokie, jak by mogły być, ale to właśnie Special 25, jubileuszowe monitory tej marki, znajdują się w mojej prywatnej galerii sław. Tak mam taką, Państwo nie? To produkty, które przewinęły się przez mój system, czy będąc jego częścią, czy też w ramach odsłuchów, bądź recenzji i zrobiły na mnie horrendalne wrażenie. Są w niej trzy kolumny podstawkowe – AE 1 ref II, które kiedyś posiadałem (i ciągle żałuję, że ich sobie nie zostawiłem), są specyficzne, ale jakże niezwykłe Rogersy LS3/5A, no i są znakomite Special 25 Dynaudio. Od czasu spotkania z tymi ostatnimi jeśli trafia się szansa poobcowania z innymi modelami tejże marki to nie odmawiam. Muszę jednak przyznać, że gdy dostałem propozycję zrecenzowania Confidence C2 miałem wątpliwości wynikające z ich wielkości. Kilka miesięcy temu miałem okazję testować Focusy 340 i choć to naprawdę niezłe kolumny, to jednak mój pokój okazał się dla nich nieco za mały, przynajmniej w standardowym ustawieniu kolumn (czyli na dłuższej ścianie i przy stosunkowo niedużej odległości, ok 2,4m, między kolumnami a miejscem odsłuchowym). A C2 to już prawdziwe giganty mierzące 155cm wzrostu. Z drugiej strony Focusy to konstrukcja trójdrożna, a C2 „tylko” dwudrożna, tam dwa dedykowane woofery niskotonowe, średniotonowiec i kopułka, tu dwa średnio-niskotonowce i dwie (!) kopułki. Koniec końców uznałem, że z kolumnami bywa różnie (przecież fantastycznie zagrały u mnie np. Hanseny Prince V2, czy Avantgardy Acoustic Duo Omega), więc skoro Dystrybutor, znający moje warunki, chce mi je dać, to chyba wie co robi. Sympatyczni panowie z warszawskiego salonu Nautilusa byli co prawda bliscy wyzionięcia ducha po wtarganiu dwóch sporych skrzyń na moje wysokie, 3cie piętro, ale nawet z trudem łapiąc oddech stwierdzili od razu: „ a może by je ustawić na długość pokoju?”. Cóż, odpowiedź mojego kręgosłupa na taką sugestię nie nadaje się do publikacji, bo on od razu wiedział, że takie ustawienie wymagałoby sporo zachodu, więc dla świętego spokoju zacząłem odsłuchy od „normalnego ustawienia”.

 

ccs-71-0-55410200-1358260939_thumb.jpg

 

 

Zanim jednak zacząłem słuchać, postanowiłem się nieco bliżej przyjrzeć tej, dość oryginalnej, konstrukcji. Jak już wspomniałem to bardzo wysokie kolumny o wzroście 155cm, co przy szerokości (frontu kolumny) wynoszącej niecałe 24cm i głębokości 44,5cm, tylko podkreśla ich szczupłość. Oczywiście by zapewnić odpowiednią stabilność tak wysokich obudów, kolumnę ustawiono na prawie dwa razy szerszej podstawie (42cm). Oryginalności wyglądowi C2 dodaje także dodatkowy panel, w którym zamontowano przetworniki, oraz ich wybór i układ. Jak już wspomniałem, Confidence C2 wyposażono w dwa, niebylejakie, tweetery – to Esotary2 – z magnesem neodymowym i jedwabną membraną, oraz dwa 17cm średnio- niskotonowe woofery z odlewanymi koszami i membranami polipropylenowymi. Istotne jest zarówno umieszczenie wszystkich przetworników w dodatkowym panelu mocowanym na właściwej obudowie, jak i ich symetryczny układ – dwie kopułki w środku, a woofery powyżej i poniżej tweeterów.

 

ccs-71-0-26658800-1358261031_thumb.jpg ccs-71-0-48439100-1358261046_thumb.jpg

 

Sama obudowa jest bardzo tradycyjna – to prostopadłościenna skrzynia wykonana z 20mm MDFu (boczne ścianki są od środka w niektórych miejscach dodatkowo wzmacniane następnymi 10mm MDFu), wykonana, muszę dodać, jak to zwykle w przypadku Dynaudio, absolutnie bez zarzutu. Dopiero wspomniany panel z głośnikami nadaje kolumnom oryginalny wygląd. Po pierwsze jego kształt – w przeciwieństwie do samej skrzyni, wyprofilowany, zwężony na wysokości tweeterów, szerszy, wychodzący dalej poza obrys frontowej ścianki kolumny na górze niż na dole, a po drugie zachodzące na boki kolumn uchwyty/języki (choć wątpię, czy ich faktyczną rolą jest mocowanie panelu, chyba raczej usztywnienie całej konstrukcji). Panel, w którym zainstalowano głośniki nie jest bynajmniej jednorodny – umieszczone blisko siebie tweetery siedzą bowiem w płycie aluminiowej, która zapewne ma je dodatkowo separować od drgań, a ta płyta jest wkomponowana w cały 4cm panel z HDFu. Wszystko to razem nadaje tym kolumnom nowoczesny i jakby nieco drapieżny wygląd. Oczywiście wygląd to zawsze rzecz gustu, ale (pomijając sam fakt, że osobiście preferuję kolumny z dużymi wooferami, a więc i szerokimi frontami) mi to, co zobaczyłem, zdecydowanie przypadło do gustu, tym bardziej, że otrzymałem wersję Signature w pięknym kolorze Mocca, wykończoną błyszczącym lakierem fortepianowym. Trzeba jeszcze wspomnieć, iż C2 to kolumny w obudowach wentylowanych bas refleksem skierowanym do tyłu. Pojedyncze gniazda głośnikowe (WBT) umieszczono bardzo nisko, na klocku łączącym podstawę kolumny z obudową. Podstawę wyposażono w cztery regulowane (kluczem od góry) kolce. Nie mogło także zabraknąć maskownicy, którą do odsłuchu sugeruję jednak zdejmować. Tyle o kolumnach – niewątpliwie to bardzo oryginalna, pięknie wykonana i wykończona konstrukcja. Pozostaje więc sprawdzić, jak grają.

 

Jak już wspomniałem, na początku ustawiłem kolumny w tym samym miejscu co zwykle – na dłuższej ścianie, stosunkowo blisko miejsca odsłuchowego (jakieś 2,2m – nawet bliżej niż zwykle z uwagi na spory b-r skierowany do tyłu). I... zgodnie z przewidywaniami takie ustawienie najlepiej im się nie przysłużyło. Rzecz przede wszystkim w nieco dudniącym basie, a z drugiej strony w nie najlepszej stereofonii. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko zakasać rękawy, zakneblować kręgosłup i zabrać się za przemeblowywanie pokoju (w ograniczonym zakresie, ale jednak). Każda kolumna to circa 40 kg, a musiałem też przestawić wzmacniacz, pre i źródło, plus przestawić kilka mniejszych mebli – ileż poświęceń, żeby dać szansę tym urodziwym Dynkom! I jeden krok bliżej do operacji kręgosłupa, ale w końcu muzyka ważniejsza... (oj przyszło mi za to zapłacić). No dobrze, dość opłakiwania biednego kręgosłupa.

 

Nieco to potrwało, by znaleźć połączenie optymalnego ustawienia kolumn z ustawieniem fotela/miejsca odsłuchowego (bo tu miałem swobodę w osuwanie go nawet poza pokój) – moje doświadczenia w ustawianiu kolumn w tą stronę były do tej pory znikome. W końcu jednak udało mi się znaleźć optimum – ogólnie rzecz biorąc rozstawiłem kolumny tak szeroko jak się w tych warunkach dało, czyli niecały metr szerzej niż przedtem, nieco ponad metr od tylnej ściany, a sam zasiadłem circa 3,5m od kolumn, skręconych nieco do środka. Zanim doszedłem do tego ustawienia miałem zastrzeżenia i do stereofonii i do balansu tonalnego, który był przesunięty w dół. Gdy udało mi się (zmieniając stopniowo ustawienie kolumn, oraz odległość miejsca odsłuchowego) wyeliminować te problemy, zaczęło się granie, jakiego oczekiwałem po, bądźmy szczerzy, drogich kolumnach firmy legendy.

 

 

ccs-71-0-33351100-1358260964_thumb.jpg ccs-71-0-27107700-1358260988_thumb.jpg

 

Pierwsza cecha, którą zauważyłem to imponująca spójność brzmienia – może nie aż taka, jak w przypadku kolumn z pojedynczym driverem, ale lepsza niż w przypadku większości kolumn jakie znam. Najwyraźniej układ i dobór przetworników, oraz dopracowana zwrotnica wywiązują się ze swoich ról znakomicie. Choć po tak smukłych kolumnach wcale się tego nie spodziewałem, to jednak bas jest ich całkiem mocną stroną. Rzecz nie w tym, że dominuje on nad resztą przekazu, ale, gdy tylko muzyka tego wymaga, mocno zaznacza swoją obecność. Nie jest to tak mięsisty, potężny bas, jaki uzyskuje się z dużych driverów (choćby w moich Matterhornach, czy w Ardento Alter), a raczej stawia na szybkość, konturowość i dynamikę. By to zobrazować podam przykład - mocne uderzenie – powiedzmy stopy – skupia się bardziej właśnie na samym mocnym, szybkim walnięciu, a nieco mniej na jego poszczególnych elementach, na tym jak membrana ugina się, odpowiada na uderzenie, drga. Taki sposób prowadzeniu basu sprzyja bardzo dobremu pace&rhythm – słuchanie na Dynaudio rock'n'rolla, czy bliskiego mojemu sercu bluesa, okazało się być uzależniającym doświadczeniem, które sprawiło, że urządziłem sobie własną, prywatną Rawę Blues, na którą zaprosiłem całe mnóstwo największych gwiazd tego gatunku muzyki. Brakowało tylko tłumu równie zwariowanych na punkcie bluesa ludzi w wieku wszelakim, szalejących wokół mnie... . Cóż, nie wszystko można mieć, nawet dzięki kolumnom wysokiej klasy.

Kontrabas w wykonaniu testowanych kolumn był nieco inny, niż do tego przywykłem obcując już od kilku miesięcy z Matterhornami. Tu było znakomite różnicowanie, piękna barwa, odpowiednia szybkość, skala i dynamika, a przypadku Bastanisów był nieco większy udział pudła w dźwięku, ale też i dźwięk nie był aż tak szybki – faza ataku była nieco wolniejsza, a wybrzmienie zawsze nieco dłuższe, nawet jeśli struna była de facto błyskawicznie tłumiona to moim kolumnom zajmowało to minimalnie, ale jednak więcej czasu niż Dynaudio. W skrócie – gdy potrzebne było długie wybrzmienie minimalną przewagę miały Bastanisy, gdy potrzebny był bardzo szybki atak, lub wytłumienie dźwięku sytuacja się odwracała i Dynki zajmowały pozycję lidera. I bądź tu człowieku mądry i wybierz... . Choć dodatkowym argumentem, dość częstym, gdy porównuje się kolumny z dużym wooferem, z takimi, które wyposażono w zdecydowanie mniejsze, może być przynajmniej wrażenie niższego zejścia Matterhornów. To może być kwestia wyłącznie wrażenia a nie faktycznej różnicy, wynikająca z nieco mocniejszego dociążenia najniższych rejestrów, niż w przypadku C2, choć i te schodzą zaskakująco (jak na ich szczuplutki wygląd) nisko.

O dziwo, gdy już udało mi się w miarę optymalnie ustawić testowane kolumny, bas-refleks, który zwykle w kolumnach weń wyposażonych irytuje mnie dość mocno, a właściwie jego „odcisk/sygnatura” na dźwięku reprodukowanym przez kolumny, niemal całkowicie zniknął. To spora sztuka, bo już niejedna „znakomita” kolumna zniechęciła mnie do siebie dudniącą rurą b-r - C2 pod tym względem, na szczęście, nie zachowują się jak większość kolumn.

 

ccs-71-0-49763100-1358261007_thumb.jpgccs-71-0-61953300-1358261039_thumb.jpg

 

Kolumny, które mają na pokładzie tweeter(y) z rodziny Esotarów zazwyczaj czarują górą pasma. Jasne, że nie wszyscy muszą się zgadzać, że jedwabne kopułki należą do najlepszych na świecie, ale jak akurat należę do fanów. No dobrze, może i mam jakieś skrzywienie, ale dla mnie brzmią one naturalniej niż większość „cudownych” metalowych, diamentowych, czy robionych z jakichś kosmicznych materiałów tweeterów. Nie neguję klasy tych ostatnich – pewnie, że jest wśród nich wiele grających według standardów audiofilskich znakomicie – tylko co z tego, skoro mimo ich klasy, na dłuższa metę męczy mnie ich brzmienie. Do tej pory nie trafiłem na aplikację Esotarów, która wywoływałaby ból głowy po kilku godzinach słuchania, a w przypadku innych wysokotonowców to i owszem się zdarzało. Tym razem było nie inaczej – parka Esotarów2 wykonywała swoją pracę wybornie. Po pierwsze zastosowanie dwóch sztuk i sam układ w połączeniu z odpowiednio zaprojektowaną zwrotnicą ma zapewniać minimalizację wpływu odbić od sufitu i podłogi. I to się sprawdza – primo lokalizacja na obszernej scenie jest bardzo precyzyjna (acz, jak już wspominałem trzeba powalczyć o znalezienie optymalnego ustawienia) – wszystko ma swoje, precyzyjnie określone miejsce i rozmiary, odległości między poszczególnymi źródłami dźwięku pokazane są tak, iż wydaje się, że można by je z dużą dokładnością podać. Secundo niezwykła jest też czystość góry pasma, klarowność, przejrzystość, a to wszystko przekłada się na dźwięczność – każde uderzenie w trójkąt, czy dzwoneczek sprawia, że powietrze między kolumną a słuchaczem wręcz wibruje, a dźwięk wydaje się zawieszony w tymże powietrzu niemal w nieskończoność. Kolejne co po prostu „rzuca się w uszy” to niesamowita gładkość wysokich tonów – na żadnym przyzwoitym nagraniu nie udało mi się usłyszeć za grosz rozjaśnień, czy ziarnistości, choć gdy trafiły się nagrania słabe, z zapiaszczoną czy szeleszczącą górą, to było to od razu słychać.

 

Ponieważ zacząłem od stwierdzenia, że to niezwykle spójnie grające kolumny, więc jak łatwo się można domyślić, także i prezentacja średnicy stała na bardzo wysokim poziomie. Tu również akcent położono na przejrzystość, klarowność tej części pasma i na jej bardzo dobre różnicowanie. Na początku wydawało mi się, że odbyło się to kosztem nasycenia, ale im dłużej słuchałem C2 Signature, tym mniej byłem pewny tego pierwszego wrażenia. A może to też nie do końca tak. Konstruktorom udało się bowiem chyba osiągnąć po prostu odpowiedni balans między przejrzystością a gęstością/nasyceniem dźwięku. Znam kolumny, choćby tuby z szerokopasmowcami, które potrafią zagrać gęstszym, mocniej nasyconym dźwiękiem niż te Dynaudio, tyle, że dźwięk nie jest aż tak przejrzysty, czysty, nie da się zajrzeć wgłąb muzyki tak, jak jest to możliwe z C2 w systemie.

Świetne wypadały tu zarówno nagrania wokalne jak i wszelkie akustyczne. Weźmy choćby sybilanty. Owo syczenie w żaden sposób nie było podkreślane, po prostu stanowiło element śpiewu, równie naturalny jak każdy inny. Barwa i faktura głosu, sposób artykulacji, umiejętność przekazania emocji – wszystko podane jak na dłoni, precyzyjnie i przekonująco. Zresztą całość prezentacji tak właśnie wypada – z jednej strony duża precyzja, z drugiej angażowanie słuchacza, wciąganie go w świat muzyki tak by zapomniał, że słucha jedynie reprodukcji. Pewnie, że to nadal nie to samo, co muzyka na żywo, ale C2 Signature potrafią przybliżyć słuchacza do podobnego w klasie, choć oczywiście nadal nie w naturze, doświadczenia. Dlatego właśnie każda przyzwoicie choćby nagrana muzyka akustyczna, czyli ta najbardziej naturalna, tak dobrze brzmi na C2. Wszystko zaczyna się od trójwymiarowej precyzyjnej sceny i także trójwymiarowych obrazów poszczególnych źródeł dźwięku. Na scenie jest mnóstwo powietrza, a scena to nie tylko to co dzieje się na niej, ale także i wokół niej – całe otoczenie akustyczne, którego rola jest tak ważna, a o którym niejedne kolumny „zapominają”. Dalej jest detaliczność – nic nie umyka uwadze słuchacza – każde drobne nawet muśnięcie struny czy otwarcie wentyla/klapy, nabranie oddechu, westchnięcie, mruknięcie jest pokazane – nie w sposób nachalny, nie wypchnięte przed szereg, ale też i nie ukryte, nie zepchnięte do nieistotnej roli szumu tła. No i wreszcie naturalne barwy, nasycenie, różnicowanie, selektywność – to wszystko co sprawia, że gitara Paco de Lucii brzmi inaczej niż Paco Peny, a głos Domingo bez trudu odróżniamy od Carrerasa. Pięknie, po prostu pięknie!

 

Czy można by więc coś tu jeszcze poprawić? Cóż, na pewno Confidence C2 Signature odwdzięczyłyby się jednak za większy pokój (mój ma ok 24 mkw), a i z pokazaniem klasy jeszcze lepszej elektroniki zapewne też nie miałby problemu. Ja osobiście wolę jednak prezentację basu jaką serwują duże, papierowe woofery, ale z dałbym sobie coś odciąć za połączenie takiego basu z średnicą i górą pasma tych kolumn. Tyle, że kolumn idealnych przecież nie ma – taka już nasza (chyba mogę tak napisać?), audiofilów natura, że jak słyszymy jak coś świetnie gra, to chcemy jeszcze więcej i szukamy jakiejś słabości, czegoś do poprawki. Cóż, Confidence C2 to kawał cholernie porządnej kolumny, za pomocą której można czerpać mnóstwo satysfakcji ze słuchania muzyki. Da się lepiej? Na pewno, pytanie brzmi, w dzisiejszym świecie szalonych cen, za ile...?

 

 

 

Tekst: Marek Dyba

Zdjęcia: Piksel Studio

 

Dystrybucja: Eter Audio

Cena: 49.900 PLN

 

Dane techniczne (wg producenta):

Pasmo przenoszenia (+/-3 dB): 28 Hz-25 kHz

Skuteczność (2,83 V/1 m): 87 dB

Impedancja: 4 Ω

Moc (IEC): 300 W

Typ obudowy: 2-drożna, bas-refleks

Podział częstotliwości zwrotnicy: 2200 Hz

Waga: 40 kg

Wymiary (HxWxD): 238/420 x 1550 x 445 mm

 

System wykorzystany w teście:

Przedwzmacniacz: Modwright LS100

Końcówka mocy: Modwright KWA100SE

Przedwzmacniacz gramofonowy: ESE Labs Nibiru

Gramofon: Trans-Fi Salvation, ramię Tomahawk, wkładka Koetsu Black

Odtwarzacz multiformatowy: Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją firmy Modwright

Dedykowany PC z WIN8 64-bit, Jriver i JPlay

DAC: Calyx Femto, Bricasti M1, TeddyDAC

Konwerter USB/Coax: Stello U3, Lampizator

Okablowanie: LessLoss (IC, głośnikowy, PC), kabel USB AudioQuest Carbon

Listwa: Furutech TP-609E, Gigawatt PF-2 mk2

Sieciówki: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3

ccs-71-0-55410200-1358260939_thumb.jpg

ccs-71-0-26658800-1358261031_thumb.jpg

ccs-71-0-48439100-1358261046_thumb.jpg

ccs-71-0-33351100-1358260964_thumb.jpg

ccs-71-0-27107700-1358260988_thumb.jpg

ccs-71-0-49763100-1358261007_thumb.jpg

ccs-71-0-61953300-1358261039_thumb.jpg




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 26

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.