ART Loudspeakers to niewielka firma produkująca zestawy głośnikowe, której siedziba mieści się w Troon, w Szkocji. Produkcja zestawów głośnikowych to dziedzina, w której nie wiadomo dlaczego uważa się, że najłatwiej zrobić karierę. Stąd ciągły dopływ nowych producentów kolumn, z których niektóre nawet nadają się do użytku. ART Loudspeakers to jednak coś innego, niż nowa sezonowa wytwórnia ze źródłem zaopatrzenia w Chinach. Nie jest to też garażowy wytwórca, gdzie jeden człowiek z rozwianą brodą i obłędem w oku kleci w pakamerze coś według swego tajnego projektu, zrozumiałego tylko dla niego samego i ewentualnie paru wiernych fanów. Powstała w 1998 roku szkocka firma ma bardzo przyzwoite korzenie i, jak mogłem się już wcześniej przekonać, równie dobre liście i owoce.
Właścicielami i konstruktorami ARTa są bracia Ramsay i Derek Dunlop. To nazwisko wielbicielom dobrego dźwięku powinno kojarzyć się z czymś więcej, niż tylko oponami samochodowymi. Ojciec właścicieli firmy, niedawno zmarły Peter Dunlop, był osobą stojącą za brytyjskim producentem gramofonów Dunlop, potem zaś przez wiele lat prowadził słynnego Systemdeka. Przez 30 lat pomagali mu synowie. To dobra rekomendacja, nie tylko dla koneserów analogu. Można liczyć, ze tacy ludzie nie wypuszczą wyrobu niedopracowanego, tylko po to, aby na nim zarobić. Tradycja rodzinna bowiem zobowiązuje.
ART to typowy specjalista nastawiony na jakość, nie zaś na zapełnienie katalogu. W ofercie jest siedem podstawowych modeli kolumn, pogrupowanych w cztery linie. Droższe z nich dostępne są dodatkowo w trzech wersjach: Standard, Signature i Silver Signature, różniących się elementami konstrukcyjnymi – najdroższy wariant ma wewnątrz wszystko ze srebra Kondo. Szczyt oferty to modułowy zestaw Impression, potem jest seria Emotion, następnie mniejsze monitory o tej samej linii wzorniczej (tutaj mieści się testowany Emotion Monitor), potem jest kolumna Expresion V6, katalog od dołu zamyka zaś seria Stiletto, do której należą zestawy zarówno podłogowe, jak i podstawkowe.
Emotion Monitor to stosunkowo duże kolumny podstawkowe ze zintegrowanym standem. Jest to kolumna dwudrożna zbudowana na przetwornikach Seas. Większość średnicy i dół pasma przetwarza 18 cm głośnik z powlekanego papieru, u góry zaś widnieje flagowy wysokotonowiec Norwegów, Seas Crescendo, występujący również w najdroższych zestawach ART. Ta 29-milimetrowa kopułka charakteryzuje się miedzy innymi stosunkowo niską częstotliwością odcięcia, co czyni z niej bardzo dobry przetwornik do kolumn dwudrożnych, zwłaszcza z większym głośnikiem średnio- niskotonowym. Obudowa jest wentylowana w dół, pomiędzy nogi zintegrowanego standu. Obudowę wykonano ze sklejki pokrytej okleiną, zaś krawędzie zaokrąglono, co mimo podobnych proporcji obudowy, zmniejsza podobieństwo tych zestawów do dawnych konstrukcji Snella. Z tyłu widnieją zaciski WBT Platinum, prawdziwa rzadkość nawet w bardzo drogich zestawach. Osobiście widziałem je po raz pierwszy właśnie w zestawach ART. W zwrotnicy wykorzystano nawijane ręcznie cewki powietrzne, kondensatory Clarity cap oraz okablowanie OFC. Należy zaznaczyć, że Emotion Monitor to najniższy z trzech modeli (czy raczej wariantów) swojej linii, wyżej są Monitor Signature i Silver Signature.
Odsłuch zestawów Emotion Monitor początkowo zamierzałem podzielić na dwa etapy, jednak od razu uprzedzam, że postanowienia nie dotrzymałem i pojawił się etap trzeci. Nie uprzedzajmy jednak wypadków. W pierwszym podejściu zestawy grały z moim standardowym SA Jazz, w drugim zaś dostały zalecany przez producenta wzmacniacz SET na 300B. Był to nadspodziewanie udany wzmacniacz nieznanej mi wcześniej serbskiej firmy Trafomatic Audio, o którym chciałbym napisać więcej w przyszłości. Źródła to gramofony VPI Aries 3 (maksymalny upgrade) z wkładką Lyra Skala, Transrotor Tourbillon z wkładką Transrotora oraz odtwarzacz CS BAT VK-D5SE. Okablowanie srebrne Argentum.
Zasilane z mocnej hybrydy lampowo-tranzystorowej zestawy zagrały w sposób znany mi z większego modelu Emotion Signature, choć bez tamtego oddechu i wyjątkowego basu. O ile dużo droższy i większy model zrobił na mnie wrażenie basem wyjątkowej klasy, o tyle tutaj był on mniejszy odpowiednio do mniejszych rozmiarów obudowy. Poza zmniejszeniem potęgi brzmienia i niskości zejścia, basowi nic szczególnie nie dolegało. Jak na zestawy monitorowe przeznaczone do pomieszczeń mniejszych niż 20 m2, niskie tony były przyzwoite, a na płytach odpowiednio zrealizowanych (Stockfish Records) było ich wręcz dużo. Nie zauważyłem problemów ze zróżnicowaniem barw czy z kontrolą , bas był też całkiem szybki, choć nie tak, jak w droższym modelu. Niskie tony to obszar krytyczny dla małych zestawów głośnikowych, dlatego postanowiłem opisać je w pierwszej kolejności. Jeśli przejdziemy przez to, reszta będzie drobiazgiem, tak sobie powiedziałem. Przeszliśmy – bas był w porządku.
Spoglądając wyżej można stwierdzić, że podobieństwa do większego brata stają się wyraźniejsze. Średnie tony okazały się przyjemnie słodkie i nasycone. Monitory świetnie radzą sobie z wokalami, co jest zawsze dobrym testem na jakość tego zakresu. Zestaw kobiecych głosów: Ella, Kiri Te Kanawa, Renee Fleming, a także bardziej audiofilskie Rebecca Pidgeon i Sara K., pokazał prawdziwą wartość tych zestawów. Monitory pozwalają usłyszeć wiele, nie dokonując jednocześnie autopsji gardeł śpiewaków. Wokale brzmiały gładko i dojrzale, słuchanie mogło wciągnąć. Nie było pokusy zmiany płyt i ścieżek. Test brzmienia fortepianu również pokazał naturalność brzmienia. Momentami miałem wrażenie pewnego złagodzenia w wyższych tonach, ale ten efekt zmieniał się z płyty na płytę i końcu nie byłem pewien swego wcześniejszego spostrzeżenia. Najlepsza kopułka Seasa to nie byle co, jakość tego drogiego przetwornika potwierdzało każde szarpnięcie struny, szorowanie szczoteczek czy głos trąbki. Podobnie jak średnica, wysokie nie są agresywne, mimo to jednak zachowują dźwięczność i szczegółowość. Wiele znowu zależało od nagrania, zaś system, chociaż nie bezlitosny i nieprzesadnie analityczny, różnicował nagrania jednoznacznie. Jeśli na płycie były mocne wysokie i wybitna stereofonia, to były, zaś jeśli ich brakowało, to system z kolumnami na czele zaraz to pokazywał. Ogólnie, wysokie tony Monitorów trzeba określić jako przejrzyste, ale nie nadmiernie analityczne. Wydały mi się też mniej obfite, niż w większych Emotion.
Jaki wpływ na brzmienie miała zmiana amplifikacji? Nadspodziewanie duży. Pamiętałem dobrze, że większy model ART świetnie się czuł z moim standardowym wzmacniaczem SoundArt Jazz, i trochę mimo uszu puszczałem deklaracje dystrybutora, że dopiero trioda wydobywa z nich wszystko, co najlepsze. W przypadku Monitorów musiałem jednak ulec. Po całkiem satysfakcjonującym graniu z Jazzem, małe ARTy podłączone do SET zaśpiewały jak skowronki. To bardzo dobra nowina. Nie ma w sprzedaży zbyt wielu małych, wysokiej jakości zestawów, które łatwo napędzić pojedynczą parą 300B. Na myśl przychodzą mi w tej chwili Jean-Marie Reynaud i Audio Note. ARTy należą do tego rzadkiego klanu. Pojedyncza trioda wysterowuje je z łatwością i efekt wart jest włożonego wysiłku i pieniędzy. Pojawiła się większa lekkość, więcej owego słynnego audiofilskiego powietrza, poprawiła się barwa. Synergia? Najwidoczniej. Wygląda na to, że system zbudowany wokół Monitorów i dobrej jakości wzmacniacza SET to oczywisty wybór dla wymagającego i (niestety) raczej zamożnego melomana, rozporządzającego pokojem odsłuchowym o powierzchni poniżej 20 m2. Wdzięk, lekkość, miękkość i ciepło bez ociężałości – oto główne cechy tych niepospolitych zestawów.
I wszystko wydawało się jasne, gdy niespodziewanie otrzymałem do testu parę (pre-power) wzmacniaczy Accuphase. Japońska parka o skromnej mocy 30 W oddawanej w klasie A pokazała mi, czym jest naprawdę synergia. Wszystkie pozytywne cechy zaobserwowane z lampą pozostały, a poprawiła się dynamika, rytm i przestrzeń. Doszło odrobinę więcej wysokich tonów. Monitory dostały ostatecznego szlifu i muszę powiedzieć, że taka konfiguracja, ze źródłem analogowym (zwłaszcza z wkładką Lyra Skala) wydała mi się tego wieczoru, w tym pomieszczeniu, w tych warunkach atmosferycznych i nastroju, źródłem muzyki zbliżonym do idealnego.
Małe ARTy to ciekawe i ze znawstwem zbudowane kolumny, zapełniające słabo w ostatnich latach zaludnioną niszę rynkową . Każdy, kto myśli o małych kolumnach łatwych do wysterowania, powinien w swoich poszukiwaniach dźwięku idealnego brać pod uwagę Monitory. Trzeba tylko pamiętać, że te kolumny są wybredne. Jednak możliwy do uzyskania rezultat rekompensuje wysiłek włożony w poszukiwanie wzmacniacza idealnego.
Alek Rachwald
Szczegółowe dane:
Dystrybutor Hi-End Studio Piotr Bednarski
Cena 20 000 zł
Pasmo przenoszenia 34 Hz - 25 kHz (+/- 2dB)
Skuteczność 89 dB (1W/1m)
Impedancja 8 ohm
Masa 32 kg
Wymiary WxSxG: 96x26,5x27 cm