Polski rynek kolumn głośnikowych cały czas się rozwija. Można nawet mówić o pewnej stabilizacji i nasyceniu, choć co rusz okazuje się, że nowi gracze potrafią wygospodarować dla siebie odpowiednią niszę. W dodatku zróżnicowanie oferty jest na tyle duże, że rzadko kiedy ktoś komuś wchodzi w drogę. Oczywiście poszczególne marki zyskują grono własnych, wiernych fanów i o ile producenci potrafią ze sobą całkiem spokojnie rozmawiać, to już „kibice” od czasu do czasu lubią sobie „prawić komplementy”. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dla nabywców produktów poszczególnych manufaktur (produkcja wielkoseryjna umarła śmiercią tragiczną wraz z wrześnieńskim Tonsilem), to co własne staje się niejako z automatu namojsze i najlepsze, ale czasem warto wykrzesać u siebie resztki empatii i zrozumieć drugą osobę, która może mieć trochę inną, bądź nawet całkowicie odmienną wizję dźwięku idealnego.
Pomysł na dźwięk części polskich konstruktorów udało mi się poznać zarówno podczas odsłuchów jak i mniej, lub bardziej oficjalnych spotkań. Traf chciał, że z Grzegorzem Rogalą ze Studia 16 Hertz ostatni raz miałem okazję spokojnie porozmawiać podczas warszawskiej prezentacji jego kolumn, ale było to tak dawno temu, że trudno byłoby na tej podstawie wyciągnąć jakieś sensowne wnioski. Skoro nadarzyła się okazja odświeżenia znajomości nie omieszkałem z niej skorzystać i parka „mahoniowych” Ariesów pojawiła się w moim systemie.
Już przy wypakowywaniu było widać, że producent zna polskie realia i pakuje swoje wyroby tak pancernie jak tylko się da. Podwójne kartony, piankowe profile i styropianowe „ekrany boczne” dają nadzieję, że nawet najbardziej bezmyślny spedytor nie zdewastuje ich podczas transportu. Również same kolumny prezentowały się „na żywo” zdecydowanie lepiej niż na poglądowych zdjęciach.
Prawie metrowej wysokości, solidne skrzynie o pochylonych frontach wykonano z 25mm MDFu. Dla zapewnienia odpowiedniej sztywności konstrukcje wzmocniono trzema wieńcami, oraz przegrodą dzielącą wnętrze w ¼ wysokości. Całość powierzchni wykończono naturalną okleiną mahoniową pokrytą czterema warstwami półmatowego lakieru. Warto podkreślić, że fronty pozbawione są maskownic, dzięki czemu nie zostały oszpecone żadnymi otworami montażowymi, które z reguły straszą podczas odsłuchów, gdy w tym samym czasie zdjęte maskownice korzą się gdzieś w kącie.
Zastosowane przetworniki to celulozowy 18 cm ScanSpeak Iluminator 18WU 4741 z membraną „ozdobioną” charakterystyczną trójramienną koniczynką , oraz 28 mm jedwabna, chłodzona ferrofluidem kopułka Morela CAT 308. Zwrotnica o nachyleniu zbocza 12 dB/oktawę dzieląca pasmo przy 2,8 kHz została oparta na markowych komponentach (cewki powietrzne i metalizowane rezystory) m.in. Intertechniki i Mundorfa. Kolumny okablowano przewodami z miedzi beztlenowej o przekroju 1,5mm, wszystkie połączenia są lutowane a do wytłumienia komory czynnej użyto gąbki gładkiej, profilowanej i wełny mineralnej. Otwór bass reflex o średnicy 6cm zlokalizowano mniej więcej w ¼ wysokości ściany przedniej (tuż nad wspomnianą przegrodą).
Jakość wykonania i solidność konstrukcji nie dawały żadnych powodów do nawet najmniejszej krytyki. Pytanie jak odrobione na piątkę zagadnienia konstruktorsko - warsztatowe przełożyły się na brzmienie.
Zanim przejdę do meritum pozwolę sobie nadmienić, iż Ariesy okazały się zespołami głośnikowymi o dużej wrażliwości na ustawienie. Chodzi głownie o to, na czym się je stawia. Przykładowo w moim pokoju najlepszy efekt uzyskałem wykorzystując dedykowane kolce z podkładkami ustawionymi bezpośrednio na parkiecie, oraz z Soundcare Superspikes. Ustawianie kolumn uzbrojonych w kolce na granitowych płytach wprowadzało zbytnią nerwowość do dźwięku a posadowienie ich bez kolców na ww. płytach, bądź gołej podłodze sprawiało, że siadała selektywność a bas stawał się matowy i dudniący. Również odpowiednie dogięcie kolumn tak, aby osie ich wysokotonowców krzyżowały się mniej więcej na wysokości głowy słuchacza pozwalało uzyskać bardzo precyzyjną i detaliczną scenę bez oznak napastliwości mogącej powodować zmęczenie przy dłuższych odsłuchach.
Jeśli zaś chodzi o bas to strojenie Ariesów przypominało mi trochę to, co oferowały Quasarusy Audio Solution. Chodzi o to, że pomimo zdecydowania się na układ bass reflex nie słychać ordynarnego podbicia tego skraju pasma. Z jednej strony jest to zaleta tych kolumn, gdyż spokojnie można próbować ustawić je nawet w niedużych pomieszczeniach, lecz osoby liczące na to, że tych sporych podłogówek uzyskają potężny i sięgający jądra ziemi bas mogą czuć się nieco zawiedzione. Bas oczywiście jest, jednak odzywa się tylko wtedy, kiedy powinien. Ponadto charakteryzuje się wolumenem adekwatnym do źródeł dźwięku, jakie ma reprodukować i trudno wymagać, aby odgłos zapalanej zapałki trząsł posadami naszego lokum. Od tego typu atrakcji są kinodomowe subwoofery i kolumny z kilkudziesięciocentymetrowymi basowcami.
Oczywiście efekt finalny w dużej mierze zależy od pozostałych elementów toru, przy czym dobierając dedykowaną amplifikację odsłuchy proponowałbym rozpocząć od muzykalnych a przy tym mocnych konstrukcji. O tym, czy będą to urządzenia tranzystorowe, czy też lampowe nie ma już takiego znaczenia, gdyż akurat przy Ariesach liczy się głównie „jakość Watów” a nie ich pochodzenie. I tu dochodzimy do sedna. Otóż śląskie kolumny dość bezwzględnie obnażały zarówno słabości reszty toru jak i ewentualną mizerię materiału źródłowego. O ile „audiofilskie” wydania XRCD (Dadawa „Sister Drum”, Karajan „Adagio), czy nawet zwykłe - komercyjne, ale zrealizowane z należytą dbałością (Stanisław Soyka „W hołdzie mistrzowi”, Eva & Manu „Eva & Manu”), ba nawet radia internetowe (Linn Radio) brzmiały wprost wybornie, to już polskie „rozgłośnie” internetowe skąpiące transferu i hardrockowe koszmarki (Lita Ford „Living Like A Runaway”, Devil's Train „Devil's Train”) powodowały krwawienie z uszu i dokuczliwa migrenę. W dodatku dźwięk zaczynał lepić się do kolumn a scena robiła się płaska jak anorektyczna modelka. Nie chodzi w tym momencie bynajmniej o jakieś repertuarowe uprzedzenia testowanych kolumn, gdyż na porządnie zrealizowanych, bądź zremasterowanych płytach (Megadeth „Countdown To Extinction” [MFSL UDCD 765]) pomimo dość kakofonicznego repertuaru w generowanej ścianie dźwięku każda gorejąca żywym ogniem thrashowa cegiełka była wyraźna i zaprezentowana z odpowiednią bezpośredniością i brutalnością, lecz bez najmniejszych oznak spłaszczenia, czy kompresji.
Warto również wspomnieć o tym, że Ariesy całkiem sensownie grały nawet na niewielkich poziomach głośności. Tam gdzie część konkurencyjnych konstrukcji potrafi zgubić „to i owo” polskie podłogówki starały się przekazać jak najwięcej informacji zapisanych na srebrnych krążkach i plikach. Spora w tym zasługa idealnie „zszytego” z wooferem wysokotonowca Morela, który mimo swojej zauważalnej bezpośredniości nie wykazywał tendencji do jakiegokolwiek cykania i piaszczenia. Dzięki temu struny gitary na debiutanckim albumie Eva & Manu miały szansę wybrzmieć do końca bez obaw o to, że utoną gdzieś w szumie tła.
Studio 16 Hertz Aries okazały się konstrukcjami charakteryzującymi się niewymuszoną i pozbawioną irytujących podbarwień muzykalnością, jakiej można byłoby się prędzej spodziewać po wyższej klasy monitorach, niż dość okazałej postury podłogówkach. Z mocnym, a raczej wydajnym prądowo, wzmacniaczami potrafiły stworzyć angażujący i czarujący spektakl, bez konieczności uciekania się do typowo marketingowych chwytów oszałamiających przy pierwszym kontakcie, lecz uprzykrzających dłuższe obcowanie. Warto o tym pamiętać, gdyż kolumn nie kupujemy na miesiąc, czy dwa a i sam konstruktor pewnie „co nieco” doradzi przy zakupie połączonym z odsłuchem w docelowym pomieszczeniu klienta. W końcu, jeśli można wykorzystać przywileje idące w parze ze sprzedażą bezpośrednią, to czemu tego nie zrobić? Poza tym sam produkt to jedno, ale ludzie za nim stojący są równie ważni i warci wysłuchania. Zgadzać się z Nimi nie musimy, ale dzięki rozmowie łatwiej nam będzie zrozumieć dla czego dana konstrukcja gra tak a nie inaczej.
Tekst: Marcin Olszewski
Zdjęcia: Studio 16 Hertz (zwrotnica i przetworniki), Marcin Olszewski
Producent / Dystrybutor: Studio 16 Hertz
Cena: 8000 zł brutto/para
Dane techniczne (wg. Producenta):
- Pasmo przenoszenia: 28-26000 Hz (+/-3 dB)
- Moc nominalna/muzyczna: 120/180 W
- Zalecana moc wzmacniacza: 25-250 W
- Impedancja: 4 Ohm
- Efektywność 88 dB
- Wymiary WxSxG 95x21x28 cm / 33 kg
System wykorzystany w teście:
CD/DAC: Ayon 07s
DAC & konwerter USB/Coax: Hegel HD2
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; Mach
Kolumny: A.R.T. Moderne 6 ustawione na Soundcare Superspikes
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Audiomago AS
IC XLR: LessLoss Anchorwave;
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
Kable USB: Wireworld Ultraviolet, Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Digital Box USB Premium Link
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; ReAr Power
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2
Stolik: Missoni Audio Carpet Stradivari
Przewody ethernet: Neyton CAT7+
Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring