Wprawdzie nie lubię kalek z języka angielskiego, ale na widok nowych Excite’ów aż chciałoby się zakrzyknąć: „Wyglądają jak milion dolarów!”. A może raczej koron duńskich? Bezpretensjonalna uroda tych kolumn jest dobitnym przykładem na to, że konstruktorzy w Skanderborgu nie spoczywają na laurach i stawiają sobie coraz wyższe wymagania.
Przyznam, że nie słuchałem modeli z poprzedniej linii Excite i nie wykluczam, że brzmiały doskonale, tym niemniej sam projekt plastyczny nie powalał na kolana. W smutne, szare przednie ścianki wkręcone były głośniki o wklęsłych membranach, w których próżno było szukać wielkich, wystających cewek – znaku firmowego Dynaudio. Nowa seria (nazywana czasem dla odróżnienia New Excite) to powrót do najchlubniejszych tradycji duńskiej marki, i to powrót w wielkim stylu! Nie będę sie rozwodził o zegarmistrzowskiej precyzji przy pasowaniu ścianek obudowy i idealnie położonym lakierze, bo w przypadku Dynaudio są to rzeczy oczywiste. Warto natomiast odnotować kilka drobnych zmian, dzięki którym odświeżono wygląd kolumn nie zrywając przy tym z wieloletnią tradycją.
Przede wszystkim kolumny stały się mniej kanciaste, a to dzięki delikatnemu sfazowaniu bocznych krawędzi ścianek od frontu. Nie tylko polepszyło to propagację fal (mniej odbić od kanciastej obudowy), ale sprawiło też, że sylwetki stosunkowo dużych kolumn stały się optycznie smuklejsze i zgrabniejsze. Dynaudio było wielokrotnie krytykowane za stosowanie maskownic na ciężkich i grubych ramach, które zaburzały charakterystyki kierunkowe głośników. Za to maskownica w trzydziestkach ósemkach – zasłaniająca cały przód kolumny i mocowana na magnesy – jest tak cienka i delikatna, że należy wręcz uważać, żeby jej nie uszkodzić. Nie trzeba się za to martwić, że słuchanie z maskownicą wpłynie w negatywny sposób na odbiór wrażeń muzycznych. Nie widziałem wprawdzie wyników badań laboratoryjnych, ale idę o zakład, że tym razem rozpięta na cieniutkich ramkach siateczka jest całkowicie przezroczysta akustycznie. Pytanie, czy warto ją stosować, skoro widok „nagich” głośników z pewnością sprawi, że każdemu audiofilowi mocniej zabije serce.
Excite 38 to konstrukcja trójdrożna, ze zdublowanymi głośnikami niskotonowymi. Są nimi całkowicie na nowo opracowane, osiemnastocentymetrowe przetworniki, które bazują na sprawdzonych już rozwiązaniach: membrana wykonana jest z opatentowanego przez Dynaudio rodzaju polimeru (MSP), kosze są odlewane, ciężkie i solidne, a nawinięte drutem aluminiowym cewki olbrzymie – mają aż 75 mm średnicy, co widać po samej wielkości nakładki. Średniotonowiec to także sztywna i lekka membrana z MSP, a za tony najwyższe odpowiada 35 milimetrowa jedwabna kopułka. Głośniki nisko- i średniotonowe są obustronnie wentylowane, a nie ma zatem możliwości, że je przesterujemy lub spalimy. Prędzej pękną nam bębenki w uszach lub – co bardziej prawdopodobne – odmówi współpracy wzmacniacz. Jednak o niedostatek mocy nie należy się martwić. O ile impedancja to nadal 4 ohmy (jednak o łatwym dla wzmacniacza przebiegu), o tyle efektywność podniesiono aż do 88 dB, dzięki czemu nowe Excite’y mogą być łączone ze wzmacniaczami o relatywnie niewielkiej mocy, zarówno tranzystorowymi, jak i lampowymi.
Jest to zdecydowanie ukłon w stronę szerszego audytorium. Do wcześniejszych modeli duńskich kolumn raczej nie należało podchodzić bez mocnej integry, bądź końcówki mocy, co już na wstępie eliminowało osoby dysponujące budżetową elektroniką o niewielkiej wydajności prądowej.
Kolejną nowością są specjalne, aluminiowe nóżki wkręcane do spodu obudowy, które stabilizują kolumnę. Można je oprzeć na gumowych podkładkach lub na regulowanych, wysuwanych za pomocą klucza imbusowego kolców. Nóżki pokrywane są tym samym lakierem co kosze głośników, dzięki czemu doskonale harmonizują z resztą kolumny. W niewielkim, wyprofilowanym zagłębieniu na tylnej ściance odnajdziemy solidne gniazda głośnikowe umieszczone pod kątem. Tuż za nimi znajduje się stosunkowo prosta zwrotnica. Nachylenie gniazd pomaga przy podłączeniu grubych bądź sztywnych kabli, a średnica wylotu bas refleksu każe przypuszczać, że na brak niskich tonów nie będziemy narzekać.
Kolumny pokryte są w całości naturalnym fornirem, który dostępny jest w czterech kolorach. To niby niewiele w porównaniu z tym, co oferuje konkurencja, jednak liczba dostępnych oklein nie zawsze przekłada się na ich jakość i wygląd. W przypadku Dynaudio – chapeaux bas.
Brzmienie
Dynaudio znam jak zły szeląg, a dawnych Contourów używam na co dzień, doskonale więc zdawałem sobie sprawę, że nowe kolumny prosto z pudła muszą zostać solidnie wygrzane, zanim odezwą się pełnią brzmienia. Ponieważ nic tak nie rozgrzewa jak muzyka rockowa, nastawiłem Kings of Leon. I tu pierwsze zaskoczenie. Bas zupełnie nie przypominał tego, co znałem z innych, nawet wysokich modeli, Dynaudio. Był nie tylko mocny i nisko rozciągnięty, ale również niesamowicie zwarty, punktualny i krótki. Te ostatnie cechy były jak dotąd „źle obecne” w wyrobach firmy ze Skandeborga. Przykładem są choćby moje Contoury, których bas jest barwny i ma piękne wypełnienie, ale jest jednocześnie odrobinę przeciągnięty i „misiowaty”, przez co źle się słucha dynamicznej muzyki z prądem. Nowe Excite’y zostały całkowicie uleczone z tej przypadłości – do tego stopnia, że kapitalne niskie tony będą prawdopodobnie pierwszą cechą, na jaką zwróci uwagę potencjalny kupujący w czasie odsłuchu.
Bas jest zwinny, pięknie wypełniony i jest go dużo. Czasami miałem wręcz wrażenie, że aż za dużo i konstruktorzy nieco przesadzili. Niewykluczone, że część winy ponosiło tu moje pomieszczenie, średnio wytłumione, w którym przy dużych poziomach głośności może dochodzić do niekorzystnych odbić w zakresie niskich tonów. Od czego są jednak zatyczki do bas refleksów? Duńczycy zawsze dołączają do standardowego wyposażenia specjalne gąbeczki, które często się przydają. Tak było i tym razem. Po włożeniu zatyczek linia basu nadal byłą punktualna i świetnie prowadzona, ale nieco mniej obfita. Na tyle, że nie dochodziło do zachwiania proporcji i „przykrywania” pozostałych części pasma. O zatyczkach warto pamiętać, jeśli będziemy testować trzydziestki ósemki w mniejszych lub słabo wytłumionych pomieszczeniach.
Dynamiczny i punktualny dół Excite’ów sprawdzi się nie tylko w rocku, ale także w muzyce symfonicznej, gdzie potężne tutti i wejścia kontrabasów bądź kotłów nie zlewają w pulpę, ale są bardzo dobrze rozseparowane. Excite radzi sobie świetnie z tego rodzaju muzyką również ze względu na drugą, wybitną cechę, a mianowicie dynamikę. Narastanie i wygaszanie impulsów – nieważne, czy w muzyce AC/DC czy Witolda Lutosławskiego – odbywa się tu w ułamku sekundy. Nic się nie wlecze, ani nie zwalnia. Jeśli ma być łupnięcie, jest łupnięcie, i to jeszcze z przytupem. To bardzo istotna cecha, ponieważ sprawia, że każda muzyka słuchana za pośrednictwem Excite’ów zabrzmi świeżo i energetycznie. Możemy wrzucać kolejne płyty z jazzem, klasyką czy rockiem, a niezależnie od repertuaru dźwięk z duńskich kolumn pozostanie niezwykle komunikatywny i żywiołowy. Nie ma mowy o nudnym brzdąkaniu w tle, o którym zapomina się po pięciu minutach.
Bardzo dobrze wypadła – najważniejsza chyba – próba głosu ludzkiego. Średnica jest delikatnie wypchnięta przez linię bazy i wyseparowana z tła, dzięki czemu pozostaje zawsze czytelna i bezpośrednia. Głosy sopranistek (Nuria Real, Cecilia Bartoli) zabrzmiały dźwięcznie, plastycznie i miały odpowiednie wypełnienie. Miałem natomiast nieco zastrzeżeń do niższych rejestrów oraz nagrań chóralnych. Słychać było bowiem, że obfity bas lubi sobie czasem wejść w zakres niższej średnicy, co prowadzi do lekkiego pogrubienia tego zakresu i zmniejszenia czytelności przy gęstej fakturze. To, czy będzie nam to przeszkadzać, w dużej mierze zależy od słuchanej muzyki i preferencji: w nagraniach jazzowych takie delikatne pogrubienie może mieć swój urok i przydawać brzmieniu odrobinę monumentalności. W nagraniach archiwalnych, często brzmiących za jasno i za ostro, pogrubiona średnica może przywracać odpowiednie proporcje tonalne i zwiększać przyjemność ze słuchania. Kłopot może być jedynie z muzyką klasyczną, gdzie priorytetem jest neutralność brzmienia i idealne zrównoważenie wszystkich zakresów. Należy też pamiętać, że dużo będzie zależeć od sprzętu towarzyszącego, który też może zamaskować, bądź uwypuklić ewentualne niedoskonałości.
Dużo dobrego można powiedzieć o przestrzeni, która przenosi wiele ważnych informacji tak o samej muzyce, jak i o akustyce pomieszczenia. Spodobało mi się, że Excite’y nie faworyzują ani nie pomijają żadnego z trzech wymiarów sceny: jest ona zarówno szeroko rozciągnięta na boki, jak i ładnie pociągnięta w głąb, a także wysunięta do przodu, w stronę słuchacza. Można wręcz powiedzieć, że kolumny otulone są obszerną chmurą dźwięku, która wychodzi daleko poza granice wyznaczone przez ścianki kolumn. Lokalizacja źródeł pozornych jest ostra jak żyletka – poszczególnych muzyków lub grupy instrumentów w orkiestrze można wskazywać palcem. Wielkie wrażenie zrobiła też na mnie głębia ostrości, zwłaszcza w nagraniach orkiestrowych Telemanna i Heinichena, gdzie instrumenty dęte ustawione w dalekim tle odzywały się niemal zza ściany.
Ostatnia rzecz – wysokie tony. Tutaj, przyznaję, jestem trochę w kropce. Gdyby chodziło o kolumny od innego producenta, napisałbym bez wahania, że góra ma kapitalną rozdzielczość, jest dźwięczna i energetyczna. I obiektywnie rzecz biorąc jest to prawda, ale… wydaje się, że Dynaudio padło tu trochę ofiara własnego sukcesu. Brzmienie dawnych Esoteców, a obecnie Esotarów to szczyt możliwości tego, co można „wycisnąć” z jedwabnych kopułek. Kto raz słyszał, już tego dźwięku nie zapomni i dlatego zejście piętro niżej zawsze będzie bolesne. Wysokotonówki Excite’ów są naprawdę doskonałe, ale ich dźwiękowi brakuje tego ostatecznego szlifu, który przesądza o różnicy między dobrym hi-fi a hi-endem. Jest zatem rozdzielczość i napowietrzność, ale brak jedwabisto-kremowej barwy i odrobiny słodyczy, jaka cechuje Esotary. Te ostatnie potrafią być superprzejrzyste i barwne, głośniki Excite’a są „tylko” superprzejrzyste. Choć daj Boże wielu innym firmom takie wysokotonówki…
Wśród angielskojęzycznych recenzentów audio popularny jest termin „all-rounders”, którym określa się kolumny na tyle wszechstronne, że sprawdzą się w każdym repertuarze. Tak jest i w tym przypadku. Podczas długich tygodni spędzonych w towarzystwie Excite’ów przesłuchałem niemal każdy rodzaj muzyki i mogę z ręką na sercu polecić je zarówno miłośnikom heavy-metalu, jak i muzyki klasycznej, jazzu czy bluesa. Trzydziestki ósemki posiadają w zasadzie wszystkie zalety kojarzone powszechnie z Dynaudio, są natomiast pozbawione ich wad (bas). W sytuacji gdy zapragniemy dźwięku jeszcze bardziej wyrafinowanego, jeszcze bogatszego w barwy i bardziej zniuansowanego, sięgniemy zapewne po Focusy lub nawet Contoury, których brzmienie jest logicznym rozwinięciem cech Excite’ów. Bez trudu mogę sobie jednak wyobrazić audiofilów, którzy na Excite’ach poprzestaną ponieważ – co tu dużo mówić – to po prostu kolumny świetne pod każdym względem.
Bartosz Luboń
Skuteczność: 88 dB (2,83 V/1 m)
Moc maksymalna (IEC): >250 W
Impedancja: 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 34 Hz – 23 kHz (± 3 dB)
Waga: 23 kg
Wymiary (W x H x D): 205 x 1049 x 310 mm
Wymiary (z kolcami; W x H x D): 235 x 1079 x 330 mm
Cena: 12490 zł / para
Dystrybucja w Polsce: Eter Audio