Skocz do zawartości
Kolumny

Wilson Raptor 9 Max

Wygląda na to, że historia a dokładnie moja przygoda z kolumnami marki Wilson zatoczyła symboliczne koło, gdyż o ile pierwszy rzut oka i ucha na zaskakująco dojrzałe, jak na debiut, Exclusive Line EL-8 miałem okazję wykonać w stołecznym firmowym salonie Marantza ponad cztery lata temu, to i dzisiejszy odsłuch nieco większych i skierowanych do nieco innego odbiorcy podłogówek wypadł również na ul. Poznańskiej 24. Żeby jednak nie było zbyt oczywiście i prosto, to choć salon nadal znajduje się pod tym samym adresem, w tzw. międzyczasie przeszedł wewnętrzny rebranding i od pewnego czasu figuruje na audiofilskiej mapie warszawy jako jeden z przybytków sieci Audio Forum. Pomijając jednak sam szyld wszystko jest po staremu, za całym zamieszaniem stoi oczywiście Horn Distribution, a w poświąteczne, wtorkowe przedpołudnie czekała na mnie parka wygrzanych Wilsonów Raptor 9 Max.

Wilson_Raptor_9Max-0001.thumb.jpg.f9cc2e8c271117ea1133081c1eb0ca97.jpg Wilson_Raptor_9Max-0003.thumb.jpg.511648ca5760a9130c29c49668e36996.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0004.thumb.jpg.ceb5df29a4ae775f08587dcaa81c6df7.jpg Wilson_Raptor_9Max-0005.thumb.jpg.33249c83f0ead488c539ad6f283efac5.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0006.thumb.jpg.cf034eda7742b45d039a035d25dc0840.jpg Wilson_Raptor_9Max-0007.thumb.jpg.c2568cc16d33385d4da715723f9b3503.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0008.thumb.jpg.702ee8f6926a61821890d6ad19930422.jpg Wilson_Raptor_9Max-0009.thumb.jpg.ab05d54f99ad068a99af0a14b63c5526.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0010.thumb.jpg.cd8006d72edda68edfb81b7f2a9d3ea1.jpg Wilson_Raptor_9Max-0012.thumb.jpg.635397896db76a3264c0bf0f5e715dac.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0013.thumb.jpg.264e5c91bf4ce94067e8a1bfff296525.jpg Wilson_Raptor_9Max-0015.thumb.jpg.5253301afc0e9376c18cd79c22377ed1.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0017.thumb.jpg.b0f109c2b9e6ce7d678fa4ca11a5943f.jpg Wilson_Raptor_9Max-0018.thumb.jpg.b5fef3801f53639c186a685f51a3d689.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0019.thumb.jpg.384c33f25e1039c751df4cccca6013e1.jpg Wilson_Raptor_9Max-0020.thumb.jpg.4306f1888b2c7cbeabb1da57b20232cc.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0021.thumb.jpg.97f09b6e402712bdd8a1661b29185da6.jpg Wilson_Raptor_9Max-0024.thumb.jpg.0a096dd565fdd806baee0bbc164b710c.jpg

Wilson_Raptor_9Max-0026.thumb.jpg.9f90e73bf7e02b0376bcd812a2eb827d.jpg Wilson_Raptor_9Max-0027.thumb.jpg.ffc5b667bd1ce1422c29ac148cf0db0e.jpg

Jak sama nazwa wskazuje mamy do czynienia z nie tylko absorbującymi gabarytowo, lecz również największymi w rodzinie kolumnami podłogowymi. Raptory 9 Max mierzą bowiem 1160 mm a przy wadze ponad 24kg / szt. wydają się zaskakująco solidnie wykonane. I tak też jest w rzeczywistości, gdyż pomijając odlany (?) z czarnego tworzywa front, pokryty winylową okleinę korpus złożono z 18 mm płyt MDF. Do wyboru są dwie opcje kolorystyczne - czarna i biała, więc miłośnicy rustykalnych akcentów muszą przynajmniej na razie obejść się smakiem. Małe co nieco do ciężaru tytułowych konstrukcji dorzucają również pyszniące się na ww. opalizujących czernią frontach przetworniki, których liczebności producent ani myślał reglamentować. Patrząc od góry mamy zatem do dyspozycji 6,5” celulozowego średnio-niskotonowca, calową tekstylną kopułkę wysokotonową i parę 8”, również papierowych basowców wspomaganych przez dmuchający do przodu układ bas refleks o budzącej zaufanie średnicy. Na wyposażeniu znajdują się oczywiście tekstylne maskownice, niestety montowane na kołki a nie magnesy, więc po ich zdjęciu, co przy odsłuchach jest z oczywistych względów zalecane, płyty czołowe nie prezentują się tak elegancko, jak miałoby to miejsce w przypadku ukrytych pod powłoką lakierniczą magnesów. Nie ma jednak, co zbytnio marudzić, bo akurat w tym wypadku ma się liczyć potęga, rozmiar i moc a nie biżuteryjne, łapiące za oko detale. Niejako potwierdzenie tej tezy znajdziemy na ścianie tylnej, gdzie na dosłownie chwilę uwagi zasługuje jedynie niewielka tabliczka znamionowa i zamontowane na klasycznej tworzywowej wytłoczce podwójne, zakręcane terminale głośnikowe. Całość można oczywiście uzbroić w znajdujące się na wyposażeniu kolce z zabezpieczającymi podłoże podkładkami.
 
Z kwestii natury porządkowej, tym razem, wraz ze zmianą lokum - ostatnimi czasy zaglądałem głównie do salonu Audio Forum na Powązkowskiej, nastąpiła również rekonfiguracja systemu testowego i w roli wszystkomającego centrum zawiadywania wszechświatem pojawił się wyposażony w rozbudowaną, opartą na kości Asahi KASEI AKM AK4490 sekcję cyfrową i streamer (moduł HEOS Built-in) wzmacniacz zintegrowany Marantz PM7000N o mocy 2x60W/8Ω. Z kolei okablowanie głośnikowe pochodziło z oferty kojarzonych głównie z produkcją kolumn Duńczyków, a dokładnie wybór padł na Dali Blue Wave. Powyższa propozycja ekipy dystrybutora wydała się o tyle interesująca, iż ze względu na swoje parametry wyjściowe wpisywała się w okolice dolnej granicy zalecanych z kolei przez producenta kolumn wartości, co niejako miało rozwiać wątpliwości ewentualnych nabywców, czy posiadane przez nich wzmacniacze podołają bądź co bądź trójdrożnym i wyposażonym w budzącą zrozumiały respekt baterię przetworników kolumnom. Dlatego też zgodnie z zasadą mówiącą o chwytaniu byka za rogi odsłuchy rozpocząłem od dalekiego od delikatności  „Black Market Enlightenment” Antimatter. Pierwsze takty i … nie jest źle. Ba, wszystko wskazuje na to, że jest wręcz dobrze, tym bardziej, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom bas daleki jest od dominacji nad resztą pasma, choć uczciwie trzeba przyznać, że jeśli ma się odezwać czyni to z nieukrywanym entuzjazmem. Co prawda w kategoriach bezwzględnych krawędzie najniższych składowych mogły by być kreślone nieco ostrzejszą kreską, ale tu z pewnością pomogłaby przesiadka na mocniejszy i bardziej wydajny prądowo piecyk. Warto również zwrócić uwagę, iż kubatura sklepowego wnętrza również daleka była od optymalnej dla tego typu konstrukcji, więc i ona dokładała swoje trzy grosze do finalnego brzmienia systemu. Nie ma jednak co marudzić, gdyż po pierwsze ustawionym bezpośrednio na wykładzinie a nie jak nakazywałaby logika i zdrowy rozsądek na kolcach, Raptorom udało się uniknąć przysłowiowej buły, to w dodatku pomimo swoich nader zauważalnych gabarytów całkiem sugestywnie znikały ze sceny muzycznej. A właśnie, scena. Scena, która kreowana jest przez tytułowe podłogówki zaskakująco elegancko, czyli zamiast podawania wszystkich dźwięków na przysłowiową twarz Raptory z niemalże aptekarską precyzją rozmieszczały poszczególnych muzyków za sobą, dbając przy tym o to, by nikt nikomu nie wchodził na głowę, bądź nie trącał się łokciami. O ile jednak w przypadku Antimatter nie było to takie trudne, to już przy „Resist” Within Temptation, po który pozwoliłem sobie sięgnąć poprzeczka trudności poszybowała ku górze. Jednak i tu 9-ki czuły się jak ryby w wodzie nad wyraz spontanicznie reagując na wszelakiej maści spiętrzenia dźwięków dwojąc się i trojąc, by tylko oddać niszczycielską moc gitarowo-elektronicznej ściany dźwięków.
Bazując na powyższych doświadczeniach jasnym stało się, że i elektroniki im nie odpuszczę, więc niewiele się namyślając czym prędzej na playliście umieściłem  „Ray of Light” wiecznie młodej Madonny. I tu znów spotkała mnie miła niespodzianka, gdyż nie odnotowałem nawet najmniejszych problemów z odwzorowaniem znajdujących się daleko poza bazą rozstrzelonych po pokoju dźwięków. Podobnie sprawy miały się z basem, który w swym syntetycznym majestacie za każdym razem zapuszczał się niemalże do samych bram Hadesu a jednocześnie nie przypominał tępych uderzeń wora z mokrym piachem o wał przeciwpowodziowy. Krótko mówiąc do timingu pomimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie się przyczepić, tym bardziej, że dolne kończyny aż same rwały się do przytupywania, co nader jasno dawało do zrozumienia, że Wilsony pod względem „fun factora” są nad wyraz łakomym kąskiem.
A co z bardziej wyrafinowanym i opartym na naturalnym, niekoniecznie zelektryfikowanym instrumentarium repertuarem? Chciał, nie chciał i po taki trzeba było sięgnąć, więc w tym celu wykorzystałem dwa dyżurne wydawnictwa, czyli „Kristin Lavransdatter” Arilda Andersena i „'Round M: Monteverdi Meets Jazz” Roberty Mameli. Nie wiadomo kiedy minęły trzy kwadranse a ja jakoś nie byłem skory do tego, by nawet nie tyle wyciągać łapę po tablet w poszukiwaniu kolejnego albumu, co cokolwiek w ocenianym systemie zmieniać.  Wspomniany wcześniej umiar w folgowaniu basowcom, plus całkiem naturalna średnica oraz skrzące się i słodkie wysokie tony okazały się na tyle przyjemne w odbiorze, że jakoś niespecjalnie chciałem szukać dziury w całym. Oczywiście górze z pewnością nie zaszkodziłoby więcej wyrafinowania, które na blachach i dęciakach pozwoliłoby nieco dłużej podtrzymać ich dźwięczność i pokazać pełnię bogactwa, jednak proszę pamiętać, iż pastwimy się nad trójdrożnymi podłogowcami za kwotę poniżej 5 kPLN a nie jej wielokrotność. Dlatego nawet zapuszczający się w niebezpieczne rejony i pełen ekspresji wokal Mameli nie ranił uszu, gdyż tuż przed progiem bólu ulegał przyjemnej tonizacji.

Bazując li tylko na firmowej nomenklaturze i walorach wizualnych można byłoby uznać kolumny Wilson Raptor 9 Max za wprost idealnych następców „remizowych” Altusów, których głównym zadaniem było mniej, bądź bardziej rytmiczne dudnienie. Tymczasem „opracowanym i skonstruowanym w Danii” podłogówkom nie sposób odmówić zaskakującej ogłady i kultury przekazu. W dodatku pełnię swych możliwości będą w stanie pokazać ze zdecydowanie droższą od siebie samych elektroniką, co pozwala zbudować z ich udziałem wysokiej klasy system nie tylko klasycznie stereofoniczny, lecz również wielokanałowy. Choć akurat w tym ostatnim przypadku z doborem subwoofera poczekałbym do ostatniej kalibracji, gdyż w większości nawet 25-30 metrowych pokoi basu raczej nie powinno brakować, szczególnie jeśli w roli amplifikacji wykorzystamy któryś z wysokich modeli Marantza, bądź Denona (szczerze polecam AVC-A110).

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Horn
Cena: 4 998PLN / para

Dane techniczne:
Konstrukcja: trójdrożna, wentylowana, podłogowa
Pasmo przenoszenia: 35-20 000 Hz [+/- 3dB]
Czułość [2.83 V/1m]: 92 dB
Impedancja: 4-8 Ω
Maksymalny poziom SPL: 112 dB
Rekomendowana moc wzmacniacza: 50-250 W
Częstotliwość podziału zwrotnicy: 500 Hz / 3 500 Hz
Zastosowane przetworniki: 1" (25 mm) miękka kopułka wysokotonowa; 1 x 6,5" średnio-niskotonowy; 2 x 8" niskotonowe
Terminale: Bi-Wire
Wyposażenie: Kolce z podkładkami; maskownice
Wymiary (S x G x W): 235 x 323 x 1160 [mm]
Waga: 24,20 kg / szt.

Data dodania

Męskie Granie 2024

START SPRZEDAŻY OSTATNIEJ PULI: 24.04.2024, g. 12:00 Już 23.04 o g. 12:00 pojawi się line-up 15-tej edycji trasy festiwalowej Żywiec Męskie Granie! FAQ - najczęściej zadawane pytania dotyczące zakupu biletów znajdziesz TUTAJ. Ważne: płatność za bilety będzie możliwa wyłącznie za pomocą BLIK oraz Vouchera eBilet. Do zatańczenia pod sceną! Bilety na trasę Męskie Granie 2024 Limit biletów: 4 bilety na użytkownika na dany koncert. Wszystkie bilety są personalizowane - o

AudioNews
AudioNews
Newsy

Orange Warsaw Festival 2024

O wydarzeniu OGŁOSZENIE ARTYSTÓW: legendarne The Prodigy zamknie Orange Main Stage 7 czerwca! Co-headlinerem piątku na OWF 2024 będzie Yeat. Orange Warsaw Festival to od kilkunastu lat najważniejsze wydarzenie muzyczne i kulturalne Warszawy oraz idealne rozpoczęcie festiwalowego lata. Każda edycja jest świętem muzyki, skupiającym dziesiątki tysięcy fanów i eklektyczny line-up. Orange Warsaw Festival 2024 line-up W dniach 7-8 czerwca na Torze Wyścigów Konnych Służewiec wystąpi

AudioNews
AudioNews
Newsy 1

Top Hi-Fi & Video Design Grochowska

Aż chciałoby się napisać „Wreszcie!”. Po nie wiadomo ilu latach wreszcie ktoś „na górze” zauważył, że Warszawa, oprócz lewej połówki posiada również połówkę prawą, potocznie zwaną „praską”, której też się coś od życia należy. Np. salon audio i to taki porządny – z prawdziwego zdarzenia i najlepiej z tradycjami. I wyobraźcie sobie, że właśnie, znaczy się dokładnie 22 marca 2024 r,. na ul. Grochowską 87 (lok. U3) przeniosła się działająca od ponad 30-lat przy ul. Nowogrodzkiej 44 placówka Top Hi-F

Fr@ntz
Fr@ntz
Nowości | Testy | Inne

Kobieta wulkan! 30 lat Agnieszki Chylińskiej - Kiedyś do Ciebie wrócę

Ogień !!! Wow, co za energia. Krótka, ale wymowna recenzja aktualnej trasy koncertowej Agnieszki Chylińskiej. Agnieszka Chylińska ciągle w trasie z koncertem „30 lat Agnieszki Chylińskiej – Kiedyś do Ciebie wrócę” z okazji 30 lat swojej aktywności na scenie. O wyjątkowości Agnieszki Chylińskiej może świadczyć jej niegasnąca od wielu lat popularność. Nietuzinkowa osobowość sceniczna z ostrym wygarem. Jej ekspresja jest niczym wybuch czynnego wulkanu, a muzyka wylewa się z niej niczym lawa i pły

AudioNews
AudioNews
Muzyka

Przejmujący przekaz utworu „Zombie” The Cranberries. Ciągle aktualny?

W tym roku mija już 30 lat od wydania drugiego albumu irlandzkiego zespołu rokowego The Cranberries – No Need to Argue. Doskonały album, który sprzedał się w nakładzie 17 milinów egzemplarzy na całym świecie. W latach 90-tych wysoko uplasował się na brytyjskiej liście sprzedaży UK Albums Chart. W Polsce No Need to Argue uzyskał status platynowej płyty, a najpopularniejszy na krążku singel „Zombie” osiągnął ponad 1,5 miliarda wyświetleń na YouTube. Jak się okazuje, poruszający do głębi "Zo

AudioNews
AudioNews
Muzyka 2


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.