iFi iPhono – czyli mały może więcej
Dawno nie pokusiłem się o recenzję żadnego nowego sprzętu. Po części wynika to z tego, że dni nie są z gumy i wiecznie brakuje mi czasu, ale po części również z tego, że ostatnio nie trafiałem na urządzenia, które wywoływałyby u mnie większe zainteresowanie. Ale, jak to zwykle w życiu bywa, znalazło się w końcu coś, co to zainteresowanie wywołało.
Po raz pierwszy usłyszałem o iFi jakieś pół roku temu. Zaczęły krążyć plotki, że firma Abbingdon Music Research, w skrócie AMR, planuje wypuszczenie na rynek serii małych i tanich urządzeń, które mają grać na wysokim poziomie, czerpiąc pełnymi garściami z doświadczenia i wiedzy inżynierów firmy. Szybko plotki się potwierdziły, a na rynku zaczęły pojawiać się pudełeczka oznakowane logo iFi. Oczywiście najwięcej uwagi media branżowe poświęciły produktom przeznaczonym do współpracy z komputerem, bo to jest teraz „na topie”, czyli przetwornikowi, konwerterowi USB-SPDIF czy zasilaczowi USB. Intrygujący mnie produkt pozostał nieco w cieniu tych doniesień, choć opis na stronie producenta jest, a właściwie powinien być, czynnikiem wyzwalającym zainteresowanie. No bo jak przejść obojętnie, wobec urządzenia, oferującego tyle różnych nastaw, współpracującego z wkładkami z ruchomym magnesem i ruchomą cewką?
Ja nie mogłem. Jak tylko pierwsze egzemplarze pojawiły się w Polsce, zacząłem molestować dystrybutora o umożliwienie mi odsłuchu. Co prawda dysponuję całkiem przyzwoitym preampem gramofonowym, ale czytając w prasie zagranicznej bardzo entuzjastyczne recenzje, musiałem sam posłuchać, w jakim stopniu odzwierciedlają rzeczywistość. Dlatego niezmiernie ucieszył mnie telefon od dystrybutora, że umieścił mnie w kolejce do odsłuchu. Na dość odległej pozycji, ale zawsze. No i jakiś czas temu, kurier, w postaci redaktora jednego z czasopism audio, przywiózł mi bohatera niniejszego testu.
Pudełeczko niewielkie, ale z ładnymi obrazkami zapakowanego wewnątrz urządzenia na niemal wszystkich ściankach, okazało się zawierać sam przedwzmacniacz, zasilacz wtyczkowy, kabelek uziemienia oraz instrukcję ustawiania przełączników konfiguracyjnych. Samo urządzenie jest małe, wielkości mniej więcej dwóch paczek papierosów (ale nie slimów). Wykonanie jak za tę cenę bardzo dobre. Obudowa jest z aluminium, wszystkie napisy wykonane bardzo starannie. Podłączenia umieszczone są na obu ściankach obudowy, przedniej i tylnej, choć w przypadku tego urządzenia, ustalenie która z nich jest tą przednią, a która tylną, jest raczej kwestią umowy. Na jednej ściance mamy gniazdo zasilania, przełącznik krzywych korekcji oraz wyjście analogowe na gniazdach RCA. Na drugiej ściance mamy dwa wejścia RCA, jedno dla wkładek MM, drugie MC, oraz bolec uziemienia. Na górnej ściance przedwzmacniacza znajdują się trzy zielone diody wskazujące gotowość do pracy (po załączeniu zasilania dwie świecą się natychmiast, trzecia zapala się po kilku sekundach potrzebnych do stabilizacji układów wzmacniacza). Na spodniej ściance znajdziemy zaś trzy bloki przełączników typu DIP do ustawiania parametrów urządzenia (obciążenie wkładki MM i MC, wzmocnienia oraz część wyboru krzywej korekcji).
iPhono oferuje wiele możliwości ustawień. Dla wkładki MM można ustawić pojemność, dla wkładki MC rezystancję obciążenia. Ponadto jest możliwość wyboru krzywej korekcji – oferowana jest krzywa RIAA, eRIAA (specjalna, zmodyfikowana wersja RIAA dla nowo wydawanych płyt), Columbia, Decca oraz IEC. Można więc dobrać ustawienia zarówno do posiadanej wkładki jak i słuchanych płyt. Do moich wkładek i płyt najlepsze okazało się ustawienie 47kΩ obciążenia oraz krzywa korekcji eRIAA. I na takich nastawach przeprowadziłem odsłuchy.
iFi iPhono mnie zaskoczył. Spodziewałem się, że będzie nieźle, zapowiadały to czytane przeze mnie recenzje, ale jakość brzmienia tego maleństwa była wręcz szokująco dobra. Słuchanie rozpocząłem od płyt jazzowych – The Dave Brubeck Quartet Time Out oraz Cannonball Adderley Somethin’ Else. W obu przypadkach brzmienie instrumentów było bardzo prawdziwe i namacalne. Wyraźnie było słychać, że saksofon to instrument drewniany, że trąbka jest ostra tak jak trzeba, że bas ma brzmienie adekwatne do rozmiaru. Pod tym względem przewyższył trzykrotnie droższego Bluenote Phono 2, którego dotąd używałem. Ze słyszanych przeze mnie preampów chyba dopiero RCM Sensor jest w stanie go pokonać. Także lokalizacja instrumentów na scenie była wzorowa. Odpowiednie były też ilość powietrza wokół muzyków i rozmiar samej sceny.
Klasyki słucham mało, ale dla potrzeb testu wrzuciłem na talerz mojego Michella kilka płyt z muzyką barokową. Niewielkie składy i większe orkiestry potwierdziły wszystkie wspomniane wcześniej zalety iPhono, czyli bardzo naturalną barwę oraz doskonałe oddanie lokalizacji instrumentów i akustyki pomieszczenia nagraniowego. Moim zdaniem świadczy to o ponadprzeciętnej rozdzielczości tego urządzenia.
Po przerywniku klasycznym powróciłem do repertuaru, który znam na wyrywki. Igła gramofonu przejechała rowki wszystkich trzech płyt Pink Floyd z re-edycji jubileuszowej (czyli Dark Side of the Moon, The Wall i Wish You Were Here), płytę So Petera Gabriela, również z jubileuszowego boxu, potem jeszcze Steve Hackett, Marillion, the Eagles i Eric Clapton. Dlaczego aż tyle płyt? Ponieważ nie mogłem się oderwać od słuchania. Doskonały PRAT, świetnie odwzorowane wokale – czego więcej potrzeba do pełnej przyjemności ze słuchania? Może trochę więcej wypełnienia basu – tego nie było słychać w muzyce z instrumentarium akustycznym, ale przy wspomaganiu elektrycznym okazało się, że bas jest nieco zbyt konturowy. Kontrola nad nim jest dzięki temu bardzo dobra, ale czasem brakuje nieco masy. Ale efekt końcowy pewnie będzie zależał od reszty systemu i preferencji słuchacza – ja akurat lubię łupnięcie, nawet kosztem precyzji tego podzakresu.
Żeby do końca przekonać się, jak to wygląda z najmniej naturalnym repertuarem, postanowiłem pomęczyć iFi elektroniką. Zacząłem delikatnie, od Jarre’a i Vangelisa, ale potem przeszedłem do Kraftwerków z płyty The Mix oraz Depeche Mode Violator i Dead Can Dance Anastasis (jeśli te dwie ostatnie płyty nie zostaną uznane za czystą elektronikę, nie będę płakał). Jeśli chodzi o Dead Can Dance’ów to bardziej konturowe potraktowanie basu bardzo tej płycie pomogło (bas jest na niej mocno przeszarżowany, przynajmniej moim zdaniem), ilość basu zbliżyła się do tego co jest na płycie CD, a w tym przypadku to komplement. Natomiast pozostałe płyty, szczególnie Jarre i Vangelis, zabrzmiały zjawiskowo. Stare analogowe syntezatory z Oxygene i Spirali zyskały właśnie taki „analogowy” blask. Elektronika brzmiąca analogowo – może brzmi to dziwnie, ale właśnie tak było. Również Depeche zagrali fantastycznie. Violatora znam praktycznie na pamięć, każdy dźwięk, każdy wokal, a tu zostałem zaskoczony – tak fajnie zagrało, że przesłuchałem ją dwa razy z rzędu. Zaskoczyła mnie właśnie wspomniana wcześniej „analogowość” brzmienia. Wokal Dave’a Gahana również brzmiał niesamowicie głęboko i wciągająco.
Inżynierom z AMRa udało się zrobić coś niesamowitego. W małym srebrnym pudełeczku zamknęli ducha prawdziwego analogu. Podłączenie iFi iPhono nawet do wiele droższego setupu nie będzie żadnym mezaliansem. W moim systemie, gdzie był ewidentnie najtańszym elementem, pokazał, że nie odstaje od reszty toru. Pod pewnymi względami zagrał nawet lepiej niż mój dotychczasowy przedwzmacniacz. Czy to oznacza, że nie można już lepiej? Nie oznacza – można lepiej, ale trzeba za to sporo więcej bezahlen. Dlatego polecam każdemu miłośnikowi czarnej płyty zapoznanie się z tym maleństwem. Może się okazać, że nie trzeba będzie szukać dalej. A jeśli ma stanowić początek drogi do coraz lepszego zestawu, to będzie na pewno godnym początkiem.
Krzysztof Kalinkowski
Dane techniczne:
Dynamika (MM) >96dB
Dynamika (MC) >90dB
Stosunek sygnał-szum (SNR) (MM) >76dB
Stosunek sygnał-szum (SNR) (MC) >82dB
Przesłuch <-70dB(1KHz)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD) <0.01%
Pasmo przenoszenia 10Hz - 100KHz ±0.5dB
Impedancja wyjściowa (Z out) <110Ω
Napięcie zasilania AC 100 - 240V, 50/60Hz
Pobór mocy < 4W
Wymiary 158(l)x68(w)x28(h)mm
Waga 198g(0.44lbs)
Cena: 1 750,00 PLN
System wykorzystany w czasie testu:
Gramofon (deck) – Michell Gyro SE
Ramię – Jelco 750D
Wkładka – Dynavector DV-20X2 L
Przedwzmacniacz gramofonowy – Phonoclone Ahaja, Goldenote Phono 2 + PSU
CD/DVD/SACD – Linn Unidisk 1.1
DAC – Hegel HD20
Konwerter USB-SPDIF – Stello U3
Komputer (odtwarzacz plików) – HP Thin Client PC, Foobar2000
Przedwzmacniacz – Manley Shrimp
Końcówka mocy – Linn Akurate A2200
Kolumny – B&W 804S
Interkonekty – Linn Silver, Linn Black, Mogami Pure Resolution, Canare (gramofonowy)
Kable głośnikowe – Harmonix CS-120
Kable zasilające – Gigawatt LC-1 mk-2, Gigawatt LC-2, Gigawatt LC-2 mk-2, Audionova Starpower mk-2
Listwy – Gigawatt PF-1, Gigawatt PF-2
Interkonekt cyfrowy – Monster Cable 250DCX