Miniona pandemia na tyle zmieniła realia naszej egzystencji, że nie wiedzieć kiedy to, co zazwyczaj przeznaczone było do zabawy nagle znalazło również zastosowanie w pracy i nauce. Kto tylko mógł sobie pozwolić zwiększał przepustowość łącza internetowego, wreszcie ogarniał pokrycie i stabilność Wi-Fi w obrębie własnego lokum a w ruch poszły / do łask wróciły czasem i kilka lat kurzące się uzbrojone w mikrofon słuchawki. Jak jednak wiadomo czas niekoniecznie łagodnie obchodzi się z „ekologicznymi” tworzywami sztucznymi i nawet jeśli ustrojstwo wykonane z takowych materiałów karnie przeleżało kilka/naście/dziesiąt miesięcy w kartonie wcale nie oznacza jego dalszej przydatności do użycia. Dlatego też, żyjąc w mniej więcej zdefiniowanej, również pod kątem prawnym „zdalnej” rzeczywistości warto mieć takowe akcesorium na podorędziu a tym samym wybrać coś, co z jednej strony nie zrujnuje domowego budżetu a z drugiej zapewni doznania nauszne na odpowiednio wysokim poziomie. I w tym momencie na scenę wkraczają one – całe na biało, przynajmniej jeśli chodzi o kartonowe pudełko w jakim są oferowane, klasyczne słuchawki Audio-Technica ATH-G1, które trafiły w nasze skromne progi dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design.
Jak widać na powyższych zdjęciach, choć od testu bezprzewodowego rodzeństwa (ATH-G1WL) minęło blisko dwa i pół roku temat akcesoriów, a w tym przypadku słuchawek gamingowych, niespecjalnie uległ jakimś drastycznym zmianom. Nadal, przynajmniej na pewnym poziomie, priorytetowo traktowane są komfort użytkowania i solidność wykonania, bo jak wiadomo w ferworze walki emocje sięgają zenitu i zbyt delikatne konstrukcje mogą nawet nie dotrwać do końca wirtualnych pojedynków. Dlatego też sprzęt gamingowy śmiało możemy traktować na równi z linią odpornych na wszystko zegarków popularnego japońskiego producenta. Jednak zamiast iście pancernych skorup Audio-Technica postawiła na elastyczność i lekkość konstrukcji. Ba, w porównaniu z bezprzewodowymi ATH-G1WL nasz dzisiejszy obiekt zainteresowania przebył kurację odchudzająca, przez co z 297g zbił wagę do 257g (obie wartości dotyczą słuchawek z podpiętym mikrofonem), więc na głowie po prostu ich zupełnie nie czuć, tym bardziej, że 45 mm przetworniki okalają miękkie, zdejmowane pady w większości przypadków mogące uchodzić za wokółuszne. Równie miła w dotyku wyściółka znajduje się od wewnątrz pasa nagłownego chroniącego metalowy pałąk, więc kwestie ergonomii możemy uznać za zrealizowane na wysoce satysfakcjonującym poziomie. Znajdujący się w zestawie pojemnościowy mikrofon o hiperkardioidalnej charakterystyce umieszczono na giętkim pałąku i gdy nie widzimy konieczności jego użytkowania możemy wyłączyć go z poziomu zamontowanego na 2 m przewodzie sygnałowym pilota, bądź po prostu wypiąć z lewej muszli i odłożyć na bok. Z czego oczywiście podczas odsłuchów muzycznych i sesji filmowych skwapliwie korzystałem, gdyż czarny bąbel gąbki chroniącej jego końcówkę w polu widzenia niepotrzebnie przykuwał uwagę. Z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze, że ATH-G1 są w pełni kompatybilne z komputerami stacjonarnymi, notebookami, smartfonami, oraz konsolami PlayStation 4 i Xbox One a w zestawie znajduje się stosowna przejściówka Y z wydzielonymi wtykami mikrofonowym i słuchawkowym. I jeszcze jedno – mając do wyboru konsolę i PC-ta sugerowałbym opcję nr. dwa, bowiem G1-ki załapały się (wraz z ATH-G1WL, ATH-AG1x, ATH-ADG1x, ATH-PG1, ATH-PDG1) do puli konstrukcji wspieranych przez oprogramowanie Immerse, gdzie po dwutygodniowym okresie próbnym za dość symboliczną opłatą (14,99$/rok, 39,99$/5 lat) można cieszyć się zarówno gotowymi presetami, jak i samodzielnie skalibrować słuchawki pod nasze indywidualne wymagania. O zaletach tej opcji pisałem już przy okazji recenzji modelu bezprzewodowego, więc tym razem nie będę się nad nią rozwodził, gdyż są one w pełni zgodne z moimi wcześniejszymi obserwacjami. Po prostu działają na tyle dobrze, że wystarczy raz zasmakować ich możliwości, by nie było powrotu do stanu sprzed kalibracji.
Przystępując do odsłuchów gdzieś tam w zakamarkach podświadomości kołatało mi się, że różnica w cenie pomiędzy wersją G1 a G1WL była/jest natury niemalże kosmetycznej i … po kilkudniowym użytkowaniu wyszedłem z założenia, że o ile brzmieniowo obie konstrukcje są niemalże tożsame, to dopłacamy jedynie za wygodę – uwolnienie się od plątaniny kabli i dłuższej, bądź krótszej smyczy. Tymczasem okazało się, że o ile kosztujące wtenczas 1 299 PLN WL-ki nadal „wiszą” na stronie producenta za 249$, to tytułowe słuchawki staniały z 899 PLN na … 449 PLN i to diametralnie zmienia całą optykę. Mamy bowiem brzmienie z pułapu pi razy drzwi tysiąca PLN-ów za mniej niż połowę ww. kwoty. Co to znaczy? Ano to, że bas jest świetnie rozciągnięty a jednocześnie wzorowo kontrolowany, średnica organiczna, acz nieprzesaturowana, a góra rozdzielcza, lecz jednocześnie daleka od klinicznej szklistości. Nie da się jednak nie zauważyć, że G1-ki charakteryzuje delikatnie obniżona równowaga tonalna, przez co niejako z automatu zyskują wszelakiej maści „chrupkie” i zazwyczaj nieco zbyt eteryczne nagrania w stylu „Alice in Hell” Annihilatora, choć wypada również nadmienić, że jednocześnie nie ma problemu przesytu i zbytniego folgowania najniższym składowym w repertuarze nad wyraz suto basem podlanym, jak daleko nie szukając „Anastasis” Dead Can Dance. Po prostu akcent ustawiony jest na pozytywnie rozumianą muzykalność i dociążenie przekazu bez popadania w zbytnią przesadę czy to pod względem dosaturowania, czy nadmiernej analityczności. Dzięki temu niekoniecznie najwyższych lotów realizacje zyskują na słuchalności i komunikatywności a te dobre, bądź wręcz referencyjne cieszą ucho jeszcze intensywniej.
Scena budowana jest dość szeroko przed słuchaczem, choć już w grach z pomocą Immerse możemy ją sobie praktycznie dowolnie ustawić pod własne widzimisię i prawdę powiedziawszy właśnie w kategoriach gamingowych można byłoby uznać Audio-Technici za spełnienie marzeń początkujących i średnio zaawansowanych graczy. Nie jest to bynajmniej próba ich deprecjonowania a jedynie swoiste, możliwe obiektywne ich pozycjonowanie na rynku, bo to, że da się lepiej pokazują m.in. przeznaczone komputerowemu szaleństwu Audeze Penrose i Mobius, czy nawet niekoniecznie kojarzące się z wyrobami Hi-Fi wysokie modele Asusa (vide ROG Theta 7.1). Niemniej jednak we wszelkiego rodzaju strzelankach, wyścigach i grach, gdzie czasem nawałnica dźwięków wydaje się przytłaczać ATH-G1 odnajdują się z zaskakującą swobodą i naturalnością precyzyjnie definiując tak kierunki „wirtualnych” źródeł, jak i odległości jaka nas od nich dzieli, co znacząco poprawia skuteczność użytkownika.
Już podczas recenzowania ATH-G1WL niemalże szedłem w zaparte, że w swojej cenie są wręcz wybitne. ATH-G1 udowadniają jednak, że jeśli tylko przeprosimy się z kablem, to schodząc poniżej 450 PLN można obecnie mieć praktycznie to samo brzmienie. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko gorąco je zarekomendować, bo w czasach gdy wszystko drożeje takiej okazji po prostu nie można zignorować, tym bardziej, że Audio-Technica ATH-G1 to konstrukcje na tyle uniwersalne i świetnie wykonane, że posłużą nam długie lata a z racji wymiennych padów jest cień szansy, że i nasza progenitura będzie miała z nich pożytek.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 449 PLN
Dane techniczne:
Konstrukcja: zamknięte, dynamiczne
Średnica przetworników: 45 mm
Pasmo przenoszenia: 5 – 40,000 Hz
Max. moc wejściowa: 1,300 mW
Skuteczność: 101 dB/mW
Impedancja: 45 Ω
Waga: 250 g (bez przewodu); 257 g (z odłączanym mikrofonem)
Długość przewodu: 2.0 m
Wtyk: 3.5 mm TRRS (1/8", 4 pole)
Czułość mikrofonu: -43 dB (1V/Pa, at 1 kHz)
Pasmo przenoszenia mikrofonu: 30 – 20,000 Hz