Powiem szczerze, że kiedy ekipa Sieci Salonów Top HiFi & Video Design zwróciła się do mnie z pytaniem, czy przypadkiem nie miałbym ochoty rzucić okiem i uchem na flagowe słuchawki Bowers & Wilkins podsyłając odpowiedniego linka, byłem święcie przekonany, że przecież dopiero co skończyłem ich test. Jak się jednak okazało po pierwsze pomimo uderzającego podobieństwa ów test dotyczył modelu Px7 S2 a tym razem na redakcyjny tapet trafić miały Px8 a po drugie miał on miejsce … w lipcu, więc niemalże pół roku temu. Z powyższej, pierwotnie błędnej oceny wynikają jednak pewne pozytywy. Otóż jest nimi niezbity dowód na to, że Bowers do perfekcji opanował unifikację swojego portfolio, oraz same nauszniki na tyle dobrze zapadają w pamięć, iż czas się ich praktycznie nie ima. Jeśli zastanawiacie się czym, oprócz zauważalnie wyższej ceny, 8-ki różnią się od niżej urodzonego rodzeństwa, to nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do dalszej lektury.
Jak sami widzicie unifikację pełnowymiarowych modeli w swoim katalogu Bowers & Wilkins doprowadził do perfekcji, gdyż poza oczywistymi zmianami numeracji zarówno śnieżnobiałe, kartonowe pudełko, jak i sztywny, obszyte czarną dzianiną etui wydają się identyczne. Podobne wrażenie déjà vu można odnieść biorąc Px8 do ręki, gdyż nie mając możliwości bezpośredniego porównania z Px7 S2 śmiało można iść w zaparte, że ktoś próbuje po raz wtóry sprzedać coś, co już nie tylko było, lecz nadal jest i jak mniemam ma się świetnie, za znacznie wyższą kwotę. Jak się jednak okazuje to jedynie pozory i wynikające z niedoskonałości ludzkiej pamięci uproszczenia, gdyż nasze dzisiejsze bohaterki firmowe cechy bezsprzecznie posiadają, lecz z racji m.in. wykorzystania do ich budowy bardziej szlachetnych materiałów nieco im się przytyło. Nie oznacza to bynajmniej, że ich waga jakoś drastycznie wzrosła, gdyż z 307g skoczyła do 320g, ale coś jest na rzeczy. Różnice czuć również w szlachetności otulającej pałąk i pady skóry i co najważniejsze wypełniającej je gąbki. Jak z pewnością pamiętacie 7-kom trzeba było dać nieco czasu, by się „ułożyły” a w przypadku 8-ek nawet chwilę po dostarczeniu (proszę zwrócić uwagę na dość dramatyczne różnice temperatur pomiędzy lipcem a druga połową listopada) wyjęte prosto z pudełka i założone na czerep nawet przez moment nie wykazywały zbytniego oporu przed dopasowaniem się do głowy nosiciela. Zaimplementowane w nich 40 mm przetworniki posiadają carbonowe membrany, co stanowi niejako spuściznę i wyraźną inspirację drajwerami obecnymi w kolumnach głośnikowych z serii 700, czyli daleko nie szukając bardzo miło przeze mnie wspominanych 705 S3. Jakby tego było mało swe flagowe słuchawki B&W raczyło było wyposażyć w 24-bitowe DSP, które czy to po kablu, czy bezprzewodowo (via Bluetooth 5.2 z aptX™ Adaptive) zapewnia dekodowanie gęstych formatów.
Wracając na chwilę do detali widocznych gołym okiem na rancie lewej uszli znajdziemy przycisk szybkiego wyboru odpowiedzialny za załączanie i zarządzanie hybrydową, aktywną redukcją szumów (Hybrid Noise Cancellation). Z kolei na prawej wygospodarowano miejsce dla włącznika głównego pełniącego również rolę aktywatora Bluetooth, dwuprzyciskowej regulacji głośności rozdzielonej multi-funkcyjnym guzikiem którego kilkukrotne dłuższe i krótsze wduszenia umożliwiają nawigację po playlistach i obsługę połączeń. Listę zamyka gniazdo USB-C do komunikacji (via przewód USB-C / 3.5 mm jack, lub USB-C / USB-C) i ładowania zapewniających 7h pracy akumulatorów. Miłym dodatkiem jest system sprawujący piecze nad oszczędzaniem energii, dzięki któremu każdorazowe zdjęcie powoduje nie tylko pauzę odtwarzanego materiału, lecz również przejście samych słuchawek w stan nisko energożernego trybu stand-by.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu, po standardowym okresie wygrzewania i akomodacyjnych katuszy mających na celu rozruszanie drajwerów (ze względu na czujnik noszenia niezwykle pomocne okazały się zdobiące moje lokum pełnowymiarowe czaszki) z niekłamaną ciekawością przystąpiłem do krytycznych odsłuchów i … I otrzymałem dźwięk w nader bezpardonowy sposób dający do zrozumienia, iż wyrasta z tych samych źródeł co 7-ki, lecz wszystko to, czym niżej urodzone rodzeństwo czarowało i łapało za ucho ósemki są w stanie pokazać i zagrać jeszcze lepiej, z wyższą rozdzielczością i większą dynamiką. Niemożliwe? Cóż, usłyszeć znaczy uwierzyć, ale śmiało można uznać, że Px8 idą nie o krok, a co najmniej dwa wyżej w intensywności doznań. Nie oznacza to bynajmniej ordynarnego „przewalenia” i próby znokautowania słuchacza bezpardonowym atakiem, lecz dramatyczny wzrost realizmu i namacalności. Nawet na niezwykle eterycznym i szalenie trudnym do reprodukcji polifonicznym „Cantate Domino - La Cappella Sistina e la musica dei Papi” Sistine Chapel Choir oddanie właściwej aury pogłosowej okazało się dla flagowców Bowersa dziecinnie prostym zadaniem. Ponadto wokale poszczególnych chórzystów były definiowane z taką precyzją, że z dokładnością do ułamka milimetra byliśmy w stanie wskazać ich umiejscowienie na scenie budowanej nie tylko w orientacji poziomej, czyli na szerokość i głębokość, lecz również pionowej. Co ciekawe pomimo wspominanej intensyfikacji namacalności ani pierwszy, ani dalsze plany w tym nagraniu nie zostały przybliżone, przez co zachowany został właściwy dystans i perspektywa zapewniająca w pełni komfortowa obserwację całości spektaklu.
Pozostając wiernym wykorzystywanej podczas testów 7-ek playliście nie omieszkałem sięgnąć również po ścieżkę dźwiękową z „Blade Runner 2049” autorstwa Hansa Zimmera i Benjamina Wallfischa, by na własne uszy przekonać się, że potęga blokckbusterowego soundtracku w poprzedniej słuchawkowej odsłonie została jedynie zasygnalizowana i dopiero 8-ki oddały pełnię skali czy to jeśli chodzi o impet uderzenia, czy też zejście najniższych składowych. Co istotne ogrom wolumenu nie spychał na dalszy plan mikro-dynamiki i najdrobniejszych niuansów, audiofilskiego planktonu świetnie doświetlonego i wszechobecnego w tej produkcji. W dodatku sam bas cechowała niezwykła kontrola i różnorodność, przez co to, co zazwyczaj brzmiało zazwyczaj jako pojedyncze łupnięcie na Px8 okazywało się skomplikowanymi i co najważniejsze doskonale czytelnymi strukturami.
Jeśli w tzw. międzyczasie mieliście okazję rzucić okiem i uchem na Px7 S2 i najdelikatniej rzecz ujmując przypadły Wam do gustu, lecz gdzieś tam z tyłu głowy zastanawialiście się czy można lepiej, to Bowers & Wilkins Px8 powinny w okamgnieniu rozwiać owe wątpliwości. Odpowiedź bowiem brzmi tak a skala poprawy jest na tyle duża, że w pełni tłumaczy różnicę w cenie pomiędzy ww. modelami.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 3 349 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: wokółuszne, zamknięte, bezprzewodowe
Zastosowane przetworniki: 40mm szerokopasmowe karbonowe
Mikrofony: 4x dla ANC, 2 x do prowadzenia rozmów
Impedancja wejściowa: 33 Ω
Zniekształcenia THD: <0.1% (1 kHz/10mW)
Komunikacja: USB-C; Bluetooth 5.2
Obsługiwane kodeki: aptX™ Adaptive, aptX™ HD, aptX™, AAC, SBC
Obsługiwane profile: A2DP, AVRCP, HFP, HSP, BLE GATT (Generic Attribute Profile)
Czas pracy: ok. 30 h odtwarzania
Czas ładowania: 15 min/7h działania
Waga: 320 g
Wymiary etui (S x G x W): 89 x 63 x 233 mm