Leben CS 1000 to lampowa, stereofoniczna końcówka mocy. W stopniu wejściowym i odwracaczu fazy znajdują się po dwie lampy ECC88 oraz kolejna para 6CG7. Lampy mocy to tetrody pośrednio żarzone KT120.
Wzmacniacz jest zbudowany w układzie Push Pull, jest to mniej purystyczny układ niż lampa Single Ended, ale główną zaletą takiego rozwiązania jest znacznie lepsza efektywność układu, a co za tym idzie – uzyskiwana moc końcowa. Mocy, mało nie jest, to aż 100W na kanał z lampy, pracującej w klasie AB. W połączeniu z dużą wydajnością prądową, jaką ogólnie cechuje się amplifikacja lampowa oraz transformatorami głośnikowymi posiadającymi odczepy z możliwością regulacji od dwóch do szesnastu ohm (z pozycjami pośrednimi przy czterech i ośmiu ohm). Daje nam to wzmacniacz, może niedający radę napędzić każdych dostępnych na rynku kolumn, ale bez wielkiej przesady można przyjąć, że bez problemu poradzi sobie z 90% dostępnymi kolumnami głośnikowymi. Tylko najbardziej prądożerne konstrukcje i pomieszczenia powyżej 50 metrów mogą okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla tego urządzenia. Natomiast w typowych warunkach domowych po prostu poradzi sobie z wszystkim.
Wzmacniacz wizualnie kojarzy mi się bardziej ze sprzętem estradowym, niż stricte audiofilskim – można by rzec, że to przeciwieństwo przerostu formy nad treścią - Leben to sama treść w bardzo oszczędnej formie. Jednakże od razu należy przyznać, że forma choć oszczędna, to bardzo wysublimowana i z dbałością o każdy detal. Gałki, przełączniki, złote ozdobne pierścienie wokół lamp mocy – wszystko jest zrobione z taką dokładnością i precyzją, że pierwsze kilkadziesiąt minut po rozpakowaniu sprzętu, prawdopodobnie spędzimy na oglądaniu go i bawieniu się przełącznikami – które pracują jak marzenie. Sama ta dokładność i schludność wykonania, dodaje temu wzmacniaczowi majestatu.
Prosta, szara, metalowa obudowa, malutka gałka potencjometru nastawnego sygnału wejściowego (opartego na skokowym potencjometrze ALPS). Na chassis urządzenia znajdziemy lampy sterujące oraz mocy, czarny, zaimpregnowany transformator zasilania, a pod metalową puszką, schowane transformatory głośnikowe oraz dławik. Prostowanie napięcia odbywa się przy pomocy mostka prostowniczego opartego o półprzewodniki, więc nie ma potrzeby stosowania lamp prostowniczych.
Regulacja pracy lamp i ustawienia prądu spoczynkowego jest ręczna – czyli nie ma to układu auto-bias. Moim zdaniem to bardzo duży plus – nie ma co ukrywać, ten sprzęt trafi w ręce doświadczonego audiofila i ustawienie prądu pracy lamp, nie będzie dla użytkownika wyzwaniem. A dzięki temu unikamy strat mocy, jakie wiążą się z wykorzystaniem układu autobias – czasem jest to aż kilkanaście procent mocy wytracanej w ciepło… Poza tym sam proces regulacji prądów - jak każda operacja przy Lebenie - jest przyjemnością. W chassis wbudowany jest analogowy amperomierz, mały selektor mierzonej lampy i cztery potencjometry nastawne, którymi operujemy przy pomocy małego śrubokręta. Ustawienie trwa kilka sekund, nie potrzeba rozbierać sprzętu, podpinać mierników ani żadnych innych większych operacji wykonywać. Podczas pracy wzmacniacza mamy na bieżąco podgląd do prądu płynącego przez lampę, więc jakiekolwiek zmiany pracy lamp, wyłapiemy od razu. Pod delikatnie podświetlonym na żółto okienku z amperomierzem znajduje się jeszcze malutki, podświetlony na biało slogan „a motion sound”. Ostaniem elementem wizualnym są drewniane boczki (drewno naturalne) dodające nieco życia, surowemu designowi tej końcówki mocy.
Oczywiście ocena wyglądu to rzecz względna, ale moim zdaniem, ze smakiem wypośrodkowano elementy nowoczesności (podświetlane motto) elementy ekskluzywności (naturalne drewno, pozłacane elementy ozdobne) z ogólnym surowym i technicznym czy wręcz estradowym wyglądem końcówki mocy.
Dużo więcej za to dzieje się z tyłu urządzenia, bo oprócz odczepów głośnikowych dostarczanych przez WBT, solidnych gniazd RCA od Canare, znajdziemy jeszcze przełącznik dopasowania traf głośnikowych do impedancji kolumn. Porządne gniazdo IEC, gniazdo bezpiecznika oraz potężny hebelkowy przełącznik pracy trioda / pentoda wzmacniacza. Wzmacniacz wyposażony jest w kratkę ochronną na lampy, co chroni zarówno lampy jak i użytkownika przed oparzeniem – choć wzmacniacz z założoną osłoną, wizualnie nieco traci według mnie, to dobrze, że producent zadbał o ten aspekt bezpieczeństwa.
Sprzęt stoi na nadzwyczajnie dużych i masywnych, aluminiowych nóżkach. Te kilka centymetrów podniesienia urządzenia pomaga zwiększyć cyrkulację powietrza i oddać spore pokłady ciepła do atmosfery.
W środku montaż przestrzenny – point to point, do którego Leben zdążył już przyzwyczaić swoich fanów, topowe rezystory, elementy elektroniczne z tolerancjami rzędu 1%, chociaż nie uświadczymy tam audiofilskiej biżuterii – postawiono na przemyślany dobór elementów zamiast montażu drogich, audiofilskich kondensatorów. Ja osobiście wolałbym mieć jedno i drugie, ale też nic nie stoi na przeszkodzie by nie zlecić montażu jakiś audiofilskich kondensatorów dealerowi, nie tracąc przy tym gwarancji.
Problem z kondensatorami „audiofilskimi”, a w zasadzie ich cechą jest to, że grają w specyficzny dla siebie sposób. I podobnie jak przyprawy, każdy dobiera je pod siebie i pod swój gust. Stąd też, porządne podzespoły elektroniczne jakie użył Leben, dają bardziej bezpieczny i przewidywalny dźwięk – to moim zdaniem główna przyczyna takiej decyzji.
Wewnątrz urządzenia, po odkręceniu pokrywy ukazuje się nam niesamowita schludność i porządek w projekcie i montażu – ale pisanie o tym w przypadku Lebena to tylko formalność – ta firma z tego słynie. Po uruchomieniu sprzętu, transformator zasilający jest kompletnie cichy, z głośników również nie uświadczymy brumienia (pod warunkiem, że nie doda go preamp czy inny element toru).
Odsłuch CS1000P to spora dawka mieszaniny energii i mocy z muzykalnością oraz łagodnością dźwięku. Nie jestem w stanie określić czy to ciepło grający sprzęt – raczej nie. Ale z pewnością nie jest to sprzęt grający chłodno. On po prostu gra. Gra tak, że płynie muzyka, gra tak, że czujemy rytm, gra tak, że kolumny – zasilane tak dużą dawką mocy - się nie gubią. Ciężko zdefiniować neutralnie grający sprzęt, ale jeśli ta kategoria faktycznie isntnieje to Leben CS1000 z pewnością do niej należy.
Może inaczej. Jeśli mamy system grający jasno i ostro, to po wpięciu CS1000, system dalej tak będzie grał. Jeśli mamy system, przygaszony, zmulony to po wpięciu Lebena, dalej system będzie tak grał. No chyba, że problem był w mocy – wtedy Leben może być lekarstwem, ale poza tym przypadkiem, liczyć się trzeba z tym, że system musi być dobrze przemyślany, bo jakiś spektakularnych zmian równowagi tonalnej, tak neutralnie grającym sprzętem nie osiągniemy. Oceniając końcówkę mocy, taka cecha jest zaletą, brzmienie będziemy modelować preampem i źródłem, a przejrzysta końcówka mocy nie będzie komplikować składania systemu.
Bardziej wnikliwy opis brzmienia znajdą Państwo w opublikowanej u nas recenzji, dedykowanego preampa Leben RS-28CX – gdyż analiza grania tej końcówki mocy bez preampa mija się z celem. Z każdym preampem gra inaczej, ale finalnie, po przetestowaniu kilku urządzeń, definitywnie jestem przekonany, iż najlepszym kompanem tej końcówki mocy jest dedykowany preamp ze stajni Lebena. Nie żeby było to jakieś zaskoczenie, przecież wiadomo, że oba sprzęty były pod siebie strojone, stąd taka synergia jest oczywista.
Na koniec jedna uwaga, teoretycznie końcówkę można by podłączyć bezpośrednio do źródła – przecież na wejściu jest potencjometr i w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie by uruchomić to urządzenie bez preampa. Przestrzegam jednak przed tym, ponieważ testy przeprowadzone z kilkoma źródłami, uświadomiły mi, że bez preampa nie ma co podchodzić do tego sprzętu. Dźwięk robi się nerwowy, traci łagodność i szlachetność, a jednocześnie traci na dynamice, szybkości i ataku. Wokale robią się suche i metaliczne. Oczywiście nadal jest to całkiem dobry dźwięk, ale dopiero z dedykowanym preampem widzimy jak wiele więcej to urządzenie ma do zaoferowania.
Lampy wyjściowe: KT120
Specyfikacja techniczna:
- Lampy: 4 x KT-120, 6922/6DJ8(ECC88) x 2, 6CG7/6FQ7 x 2
- Moc wyjściowa: (stereo) 100 W x 2 (pentoda) 70W x 2 (trioda)
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 150 kHz
- Czułość wejściowa: 0.4 V przy 50 W
- THD: 0,4%
- Impedancja wejściowa: 100 kΩ
- Impedancja wyjściowa: 4/6/8/16 Ω
- Wymiary: 455 x 200 x 335 mm
- Waga: 23.5 kg
Cena: 37900 zł
Za dostarczenie do testów dziękujemy: Sklep Nautilius www.nautilus.net.pl