Jak powszechnie wiadomo człowiek uczy się całe życie, a co bystrzejsze jednostki ową naukę wolą opierać na cudzych a nie własnych błędach. Czasem jednak bywa tak, że jak się nie przewrócimy, albo na czymś nie sparzymy, to w kolejce po wielce przydatną w kolejnych działaniach wiedzę odstać będziemy musieli swoje. Dlatego kluczowe staje się nie ślepe parcie do przodu niczym przysłowiowy leming, lecz wyciąganie konstruktywnych wniosków i konsekwentna ewolucja. Powodem powyższych przemyśleń jest przypadek naszego dzisiejszego gościa, który czas jakiś, za sprawą zjawiskowego streamera RS150 wdarł się przebojem na audiofilskie salony, by w kolejnej odsłonie, tym razem w postaci niemalże steampunkowej integry RA180 nieco przesadzić z ornamentyką i tym samym skomplikować tak sobie, jak i łakomym nowości użytkownikom życie. Całe szczęście odebrana wtedy lekcja pozwoliła wytwórcy wrócić na właściwe tory i już bez zbędnych kombinacji skupić się na nadal intrygujących, acz już zgodnych z prawidłami ergonomii rozwiązaniach. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design do naszej redakcji dotarło młodsze rodzeństwo ww.180-ki, czyli wzmacniacz zintegrowany Rose RA280.
Jak mam nadzieję widać na powyższych zdjęciach 280-ka prezentuje się zdecydowanie oszczędniej od swojego protoplasty. Na froncie, zamiast bezliku iście zegarmistrzowskich trybików, przekładni i zębatek tym razem producent postawił na sprawdzone i przywodzące klasykę Hi-Fi (High-End) wzorce. I tak, patrząc od lewej mamy „inspirowany” Nagrą selektor źródeł, następnie dwa bursztynowo podświetlane bulaje z „wycieraczkami” - wskaźnikami VU z hebelkowym wybierakiem intensywności iluminacji, dwa pokrętła odpowiedzialne za regulację niskich i wysokich tonów z możliwością ich dezaktywacji oraz przywodzącą Accuphase’a gałkę wzmocnienia. Włącznik dyskretnie wkomponowano w prawy górny narożnik.
Płytę górną zdobi firmowy pokaźnych rozmiarów logotyp a wzdłuż ścian bocznych poprowadzono kratki wentylacyjne imitujące ukryte wewnątrz obudowy radiatory. Nie mniej udanie rozplanowano układ pleców, gdzie znajdziemy gniazdo sieciowe IEC, przycisk bezpiecznika, zacisk uziemienia, pojedyncze acz solidne i szeroko rozstawione terminale głośnikowe, wyjście subwooferowe, przelotkę triggera, wejścia liniowe XLR oraz komplet czterech par wejść w standardzie RCA, w tym phono dedykowane wkładkom MM ze stosownym zaciskiem uziemienia. W zestawie nie zabrakło poręcznego i zarazem minimalistycznego (4-przyciskowego) pilota zdalnego sterowania umożliwiającego jedynie kontrolę głośności, wyciszenie i włączenie/wyłączenie urządzenia, więc w przypadku chęci zmiany źródła trzeba będzie zwlec się z fotela.
Zapuszczając „wirtualnego żurawia” do trzewi naszego gościa napotkamy nader elegancki widok. Elementy odpowiedzialne za obróbkę sygnału audio umieszczono na zajmującym mniej więcej 2/3 dostępnego miejsca laminacie na którym można wyróżnić dwa autorskie monofoniczne moduły pracującego w klasie … AD stopnia wyjściowego oparte o tranzystory GaN FET o mocy 250W każdy oraz zaskakująco rozbudowaną sekcję phonostage’a. Z kolei zasilanie zamknięto w prostopadłościennym katafalku. Tym razem użyto półprzewodnikowe elementy SiC FET (Silicon Carbide FET) oraz autorski obwód PFC (od ang. Power Factor Correction) o mocy 2,5 kW wraz z kondensatorem dużej pojemności.
A jak Rose RA280 gra? Przewrotnie stwierdzę, że odwrotnie proporcjonalnie do swej, mało imponującej wagi (raptem 9,5 kg) a zarazem zgodnie z deklarowaną przez swego wytwórcę mocą. Krótko mówiąc, gdy nieopatrznie przy pierwszym uruchomieniu nie ustawimy pokrętła głośności w jego dolnym zakresie, to dobiegająca z głośników fala uderzeniowa zwieje nam nie tylko papucie ze stóp i serniczek z talerzyka, lecz również co lżejsze bibeloty zagracające odziedziczoną po przodkach etażerkę. I nie są to jakieś żarty, tylko dobra rada, gdyż Rose nie tylko potrafi ale też lubi grać na niemalże koncertowych poziomach głośności i o ile jeszcze playlistę rozpoczynają delikatne smyczki z „Hey, Man!” z krążka„Whoa, Nelly!” Nelly Furtado to pół biedy. Jednak jeśli niefrasobliwie pierwszy w kolejce jest „Fake Routine” z „Reasons to Leave” Prospective, to wizyta z kwiatami u sąsiadek może okazać się wielce wskazana. Z plusów odpadnie nam za to konieczność odkurzania membran basowych, bo te niemalże wyskakując z koszy niejako z automatu ulegają samooczyszczeniu. Krótko mówiąc pod względem dynamiki i to zarówno w skali mikro, jak i makro śmiało można uznać naszego gościa za przypadek wręcz wybitny i godny naśladowania. Po prostu przy każdej nadarzającej się okazji słychać, że deklarowane 250W nie jest li tylko czczą przechwałką, lecz odzwierciedla realne możliwości „Różyczki”. W kategoriach bezwzględnych i przy bezpośrednim porównaniu ze zdecydowanie droższymi wzmacniaczami co prawda da się zauważyć, iż wraz z ową mocą nie zawsze idzie pełna kontrola i kontur najniższych składowych, ale bądźmy realistami – mowa o integrze za 14 kPLN a nie za 10x tyle, więc jakiekolwiek pretensje i roszczenia co do lekkiego „luzu” infradźwiękowych tąpnięć są zdecydowanie nie na miejscu. Tym bardziej, że lwia część nabywców decydujących się na RA280 bądź nie będzie sięgać po kolumny zdolne owe rejestry odtworzyć, bądź po prostu wspomoże się subwooferem i temat uzna za definitywnie zamknięty.
Całe szczęście nie tylko na reprodukowanym z głośnością przelatującego Republic XF-84H Thunderscreech przysłowiowym łomocie integra Rose potrafi rozwinąć skrzydła, gdyż również podczas wieczorno-nocnych sesji, kiedy to ze zrozumiałych względów dawki decybeli są mocno ograniczone, nie odnotowałem nawet najmniejszego spadku komunikatywności, czy rozdzielczości. I to bynajmniej nie na mainstreamowym i mało wymagającym popie a na zdecydowanie bardziej krytycznej klasyce, w tym fenomenalnym i ażurowo „tkanym” albumie „Bach Trios” dream teamu Yo-Yo Ma, Chris Thile, Edgar Meyer. Każde pociągnięcie smyczka, czy trącenie struny było doskonale słyszalne, zdefiniowane i idealnie wkomponowane w strukturę utworu przy świetnym zespoleniu z głębią i soczystością drewna korpusów wykorzystywanego przez artystów instrumentarium. I tu od razu uwaga natury użytkowej, czyli obecność ww. pokręteł podstawowej equalizacji o których najlepiej zapomnieć i po prostu dezaktywować – wybierając tryb bypass. O ile bowiem tylko reszta systemu, bądź specyficzne warunki lokalowe nie wymuszają korekt poszczególnych podzakresów, to nie ma sensu psuć tego co dobre, a właśnie takie jest brzmienie Rose.
Szalenie cieszy mnie fakt, że poza kruszącym kolejne, wydawać by się mogło ostateczne i nienaruszalne, sklepienia limitów cenowych High Endem na rynek trafiają ogólnodostępne konstrukcje w stylu tytułowej integry Rose RA280. Nie dość bowiem, że przywracają wiarę w klasyczne Hi-Fi, to przede wszystkim pozwalają cieszyć się wysokiej klasy brzmieniem i to bez zbędnych dylematów odnośnie mocy, czy też wydajności prądowej, gdyż z tego co udało mi się doświadczyć w trakcie testów jasno wynika, iż 280-ka z powodzeniem powinna nawet przysłowiowy stół bilardowy nakłonić do grania, więc i z większością dostępnych na rynku kolumn da sobie radę.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 13 995 PLN
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 250 W (4/8Ω)
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 85 kHz
Stosunek sygnał/szum: 109 dB (XLR); 109 dB (RCA); 85 dB (phono MM)
Zniekształcenia THD: 0,007% (@ 125 W)
Czułość wejściowa: 600mV (RCA, XLR), 5mV (Phono)
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
Współczynnik tłumienia: >250
Impedancja wyjściowa: 30mΩ
Pobór mocy: < 0.5 W (standby); max. 600W
Wymiary (S x W x G): 430 x 103 x 355 mm
Waga: 9.5 kg