Skocz do zawartości
Żródła

Cyrus Stream Xa

Zakładam, że dla większości z Was temat wszechobecnej unifikacji staje się nie tyle nudny, co wręcz oczywisty. O ile jednak czasy, gdy nie tylko każda z marek, co wręcz poszczególne modele jednego producenta miały dedykowane i dziwnym zbiegiem okoliczności zupełnie niekompatybilne z resztą ładowarki odeszły szczęśliwie do lamusa, to już uderzające podobieństwo tak samochodów, jak i większości przedmiotów nas otaczających może wydawać się nieco nużące. Powoli bowiem dochodzimy do granicy, za którą na pytanie o wybór lodówki, pralki, czy ograniczając się li tylko do naszego – audiofilskiego podwórka, kolumn lub wzmacniacza odpowiedzią będzie doprecyzowanie … koloru. Utopia? Nie byłbym taki pewien, gdyż patrząc na wszelakiej maści konsorcja, holdingi i grupy kapitałowe zrzeszające w swych portfoliach po kilkadziesiąt pozornie niezależnych producentów, starające się optymalizować koszty własne a tym samym, właśnie na drodze unifikacji zapewniać, oczywiście sobie, możliwie najmniejszy poziom skomplikowania, a co za tym idzie różnorodności. Śmiem wręcz twierdzić, że sennym marzeniem większości działów R&D i księgowości byłaby znana z pewnych duńskich klocków pełna zgodność i prowadząca do daleko posuniętej modułowości. Zanim jednak owa estetyczno – technologiczna apokalipsa nastąpi warto cieszyć się chwilą i rozkoszować faktem istnienia marek uparcie mających własne zdanie w powyższych kwestiach. O czym mowa? W telegraficznym skrócie o możliwie dalece posuniętej unifikacji, lecz wyłącznie w obrębie własnych wyrobów i to osiągającej poziom, przy którym konkretne urządzenia tak stylistycznie, jak i po części funkcjonalnie, współgrają praktycznie wyłącznie ze swoim rodzeństwem. Znacie takie przypadki? Zakładam, że tak, bo jeśli tylko choćby śladowo interesujecie się tematyką Hi-Fi to nie ma najmniejszej szansy, żebyście nie słyszeli, a pewnie i nie słuchali elektroniki Naima,  natomiast nieco bardziej zainfekowani audiophilią nervosą osobnicy np. MBL-a. Ot, moim zdaniem  to całkiem sensowne przykłady egzystujących na rynku audio marek, które najlepiej prezentują się w dość hermetycznych, własnych „ekosystemach”. Jest jednak jeszcze co najmniej kilku innych, posiadających całkiem pokaźne grono akolitów, graczy i to właśnie jednym z nich przyjdzie nam się dzisiaj zająć. Mowa o istniejącej od 1983 r. angielskiej marce Cyrus i jej przeuroczych, niewątpliwie charakterystycznych i od lat niezmiennych, przynajmniej jeśli nie mówimy o serii One, pieszczotliwie określanych mianem „pudełek po butach” urządzeń. Skoro jednaj na jesieni ubiegłego koku na tapecie mieliśmy brytyjską amplifikację pod postacią kompaktowej integry One HD, to tym razem nasza uwaga skupiła się na źródle, czyli streamerze o wszystko mówiącej nazwie Stream Xa.

Cyrus_StreamXA-0001.thumb.jpg.c3a5ae179b4050f8e03559317da8ab09.jpgCyrus_StreamXA-0002.thumb.jpg.25ef0714bdc1112b88d26cdcc6822971.jpgCyrus_StreamXA-0003.thumb.jpg.e8d7f30a02022acb338891dd5c212ed9.jpg

 

Cyrus_StreamXA-0004.thumb.jpg.6ace77900df0b78c31a9d05f4934600e.jpgCyrus_StreamXA-0005.thumb.jpg.f270f2ed8c0e77ad1ca83d8a9025aaa0.jpgCyrus_StreamXA-0007.thumb.jpg.40a0550b1f886f92d2b345191e722b67.jpg

 

Cyrus_StreamXA-0008.thumb.jpg.693505145003d006b23c08271fb59e36.jpgCyrus_StreamXA-0009.thumb.jpg.d2d94544162f60e1be7717a0e833f881.jpgCyrus_StreamXA-0010.thumb.jpg.b0ca1c89602575ca29e1e0f975881fbd.jpg

 

Cyrus_StreamXA-0011.thumb.jpg.56da77a51bb63a48e93a557fff4d3b27.jpgCyrus_StreamXA-0012.thumb.jpg.3ba8f7ea0dd4785807ff8e8363c7bbdc.jpgCyrus_StreamXA-0013.thumb.jpg.3979b6cab52cf28c3ffecc6ec2111f60.jpg

 

Cyrus_StreamXA-0018.thumb.jpg.e42e550ad3562cf94f79cb0015d6071b.jpgCyrus_StreamXA-0019.thumb.jpg.98841a7f10a04c2687f44db636afa006.jpgCyrus_StreamXA-0024.thumb.jpg.f70bede07f171629c72d54f09978a9e2.jpg

 

Wbrew obowiązującym, pozornie sprzecznym, trendom minimalizacji kosztów, oraz jednoczesnej iście szaleńczej pogoni za technologicznymi nowinkami Cyrus nie dość, że nadal swoją siedzibę (i produkcję) ma w Huntingdon w hrabstwie Cambridge to, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nad wyraz mocno okopał się w dość „oldschoolowych” możliwościach swoich cyfrowych produktów. Jednak po kolei. O wyglądzie Cyrusa można powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jest na tyle unikalny, iż nawet jednorazowy z nim kontakt na dobre zapada nam w pamięć. Kwestię rozpoznawalności mamy z głowy. Warto podkreślić również fakt, iż pomimo upływu czasu projekt plastyczny, na jaki postawili ponad dwadzieścia pięć lat temu (na początku lat 90-ych „look” Cyrusów przybrał aktualną do dziś formę – vide FM7) Anglicy, praktycznie wcale się nie zestarzał i nie opatrzył. Oczywiście w erze dostępności wysokiej rozdzielczości wyświetlaczy OLED zielono-czarny display Xa nieco trąci myszką, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę odmienianą przez wszystkie przypadki unifikację w obrębie marki, to sprawa prezentuje się w zdecydowanie innym, niewątpliwie dla niej korzystnym, świetle. Mając bowiem system Cyrusa nawet z początku lat 90-ych i dokupując do niego tytułowy streamer nadal mamy pełną spójność  tak pod kątem stylistycznym, gabarytowym, jak i właśnie kolorystycznym począwszy od oznaczeń na przyciskach i właśnie kolorze wyświetlacza skończywszy. To się nazywa żelazna konsekwencja. Nawet kultowe w pewnych kręgach Nokie z serii 63XX w pewnym momencie przeszły z zielonych na lekko błękitne ekrany a tu proszę – constans.
Patrząc na charakterystyczny, schodzący się w firmowy „przodozgryz” front z pewnością docenimy nie tylko solidność jego wykonania, co coraz częściej pomijalną ergonomię. Przechodząc do porządku dziennego nad niejako atawistycznym anachronizmem wyświetlacza ustępującym pola pod względem czytelności nowszej generacji ekranom, to warto podkreślić, iż cała klawiszologia jest dopracowana do perfekcji. Do wszystkich nastaw i pozycji menu dostaniemy się i obsłużymy je z pomocą nie tylko usytuowanych w równym rządku siedmiu przycisków, lecz i multifunkcyjnemu pokrętłu po prawej stronie displaya. Włącznik główny i czujnik IR znalazły się po lewej stronie wyświetlacza i towarzyszą im dwa kolejne guziki opisane jako wyciszenie (Mute) i aktywator wyjścia słuchawkowego (Phones), których obecność wydawać by się mogła całkowicie zasadna, gdyby nie fakt ich niedziałania z dość prozaicznej racji … braku zaimplementowania owych funkcjonalności w ww. urządzeniu. Czyżby w tym miejscu unifikacja poszła o jeden krok za daleko i projektanci wzięli z półki dwa rodzaje przycisków, których akurat mieli najwięcej? A może, co jednak bardziej prawdopodobne, sytuacja ma się tak, jak z przyozdobioną solidnymi i akurat w streamerze całkowicie zbędnymi radiatorami wkomponowanymi w wysokociśnieniowy aluminiowy odlew obudowy. Ot mamy takie na stanie, takie robimy i już. Nijakich niespodzianek za to nie ma na ścianie tylnej, która oferuje dwie pary wyjść liniowych RCA, magistralę MC-BUS do komunikacji z pozostałymi komponentami marki i istną baterię interfejsów cyfrowych  - wejście USB, dwa optyczne Toslink, trzy coaxialne, jedno wyjście SPDIF i port Ethernet. Ponadto oprócz gniazda zasilającego IEC znajdziemy jeszcze wielopinowy terminal dedykowany zewnętrznemu zasilaczowi PSX-R a na przeciwległym rogu umieszczono nagwintowany trzpień do przykręcenia anteny Wi-Fi. W komplecie jest również systemowy i reagujący na ruch, przydatnym podczas wieczorno-nocnych odsłuchów podświetleniem, pilot. Miłym akcentem jest dołączany do streamera ferrytowy zacisk do założenia na przewód … Ethernet.
Jeśli zaś chodzi o funkcjonalność, to mamy tutaj wielce intrygującą miksturę nowoczesności i pewnej … wiktoriańskiej(?) zachowawczości. Bez najmniejszego problemu skorzystamy bowiem z poziomu firmowej aplikacji Cadence (wsparcie dla Androida i iOSa) z dobrodziejstw serwisów stremingowych Tidal i Qobuz (jeszcze oficjalnie w Polsce niedostępnego), czy bezliku internetowych rozgłośni radiowych, lecz już sama obsługa plików kończy się na … 24 bit/192kHz. Niby dla 99% odbiorców to i tak aż nadto, ale nie muszę chyba nikogo uświadamiać, że technologia „nieco” poszła w tzw. międzyczasie do przodu a konkurencja nie śpi i obsługą plików wysokiej rozdzielczości, DSD i DXD kusi już na zdecydowanie niższych poziomach cenowych. Ową nieco wstydliwą przypadłość Cyrus rekompensuje wspomnianą aplikacją. Jest szalenie intuicyjna, stabilna i przede wszystkim szybka – nie namyśla się przy każdej operacji, nie zadaje setek pytań i nie prosi o kolejne setki potwierdzeń wcześniej klikniętych poleceń. Po prostu działa i robi swoje. A teraz mały bonus dla wytrwałych czytelników. Otóż o ile z poziomu smartfonu / tabletu najwygodniej Stream XA obsługiwać z poziomu ww. appki, to siedząc z notebookiem, bądź przy komputerze aż korci, by też mieć coś do obsługi Cyrusa. I coś takiego jest – nazywa się Kinsky, jest darmowe i dostępne na stronie Linn-a. Co prawda nie oferuje dostępu do serwisów streamingowych, ale z zasobów lokalnych pozwala korzystać bez większych komplikacji. Jak to mówią potrzeba matka wynalazków ?

Metaforycznie rzecz ujmując dźwięk oferowany przez Stream Xa idealnie harmonizuje z jego ortodoksyjnym przywiązaniem do tradycyjnego - firmowego designu. Jako słowa - klucz użyłbym synonimu kultowego w pewnych kręgach „brzmienia kości przetwornika TDA 1541”.  Włączamy bowiem wydawałoby się znane na pamięć nagrania i to, co dobiega naszych uszu wydaje się cokolwiek inne w porównaniu do tego, co z reguły jesteśmy w stanie z nich wycisnąć. Chodzi bowiem o ponadprzeciętną homogeniczność, koherentność i … kompletność. A właściwie to kompletność powinna być na pierwszym miejscu, gdyż streamer Cyrusa tak właśnie gra – kompletnym, skończonym dźwiękiem. Dźwiękiem, w którym nic nie wyrywa się przed szereg, nie ma parcia na szkło i nie chce za wszelką cenę przykuć naszej uwagi ordynarnie „łapiąc za ucho”. Tutaj celem nadrzędnym jest ogół, a wszystkie składowe na ów cel w pocie czoła pracują. W rezultacie otrzymujemy kwintesencję analogowej estetyki z jakby nie patrzeć cyfrowego źródła. Co ciekawe sygnatura Cyrusa jest dokładnie taka sama na wyjściach analogowych, jak i cyfrowym, co w sposób oczywisty determinuje brzmienie systemu, w jakim owo urządzenie finalnie się znajdzie. Pierwsze skrzypce gra tutaj średnica, której jedwabistość i wysycenie porównać można do tembru głosu Nat King Cole’a. Jest zjawiskowo. Niezależnie od tego, czy mikrofon dzierżą przedstawicielki płci pięknej, czy też osobnicy płci przeciwnej, eufonia jest na trudnym do zignorowania poziomie. Bynajmniej efekt ten nie został osiągnięty poprzez sztuczne wypchnięcie, rozmiękczenie i przesadzenie z saturacją, lecz właśnie poprzez zespolenie poszczególnych elementów w monolityczną całość. Kiedyś dość popularny, a dzisiaj nieco zapomniany, był stereotyp „brytyjskiego brzmienia” opartego właśnie na średnicy i poniekąd Cyrus swoim streamerem je ekshumuje. Wystarczy bowiem włączyć czy to „Aventine” Agnes Obel, czy „Beautiful Goodbye” Richarda Marxa, by zauważyć, iż równowaga tonalna jest jak najbardziej w porządku i nikt przy niej nie majstrował a owa wspominana różnica wynika jedynie z klasy i naturalności przekazu. Posługując się jakimś w miarę czytelnym dla ogółu porównaniem można byłoby powiedzieć, że z Cyrusem w torze słyszymy naszych ulubionych artystów śpiewających nie do budżetowych i mocno sfatygowanych „shurów” a robionych specjalnie dla nich cudeniek Nordic Audio Labs.
Skraje pasma są na swoim miejscu, jednak ich udział w kreowaniu spektaklu muzycznego określił bym mianem oczywistego, acz nieabsorbującego. Nie znaczy to jednak, że zostały cofnięte, bądź z premedytacją – asekuracyjnie zaokrąglone, bo nic takiego nie miało miejsca. Zarówno gitarowe riffy na „The Verdict” Queensrÿche cięły powietrze jak należy, jak i iście subsoniczne pomruki zapisane na „Khmer” Nilsa Pettera Molværa potrafiły wywołać drżenie rodowych skorup w kredensie … sąsiada. Chodzi jednak o to, iż dochodziły one do głosu wtedy, gdy było to konieczne a nie cały czas zgłaszały swoja gotowość do działania wzorem uroczo irytującego, gadającego osła ze „Shreka”.

Jak sami widzicie próżno szukać w brzmieniu Cyrusa Stream Xa nawet śladowych znamion cyfrowych artefaktów, zbytniej analityczności, czy osuszenia. To gęste, śmiem twierdzić, że niemal „winylowe” – analogowe granie a że z plików, to już zupełnie inna para kaloszy. Liczy się w końcu przyjemność odsłuchu a ta z niepozornym streamerem Cyrusa jest niewątpliwa.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201/ Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasiilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3

Dystrybucja: EIC / Cyrus
Cena: 6199 PLN

Dane techniczne
• Wyjścia: SPDIF coaxial, Stereo RCA analogue - para fixed, PSX-R (dla opcjonalnego zasilacza), MC-BUS (do komunikacja z pozostałymi komponentami Cyrus)
• Wejścia: 2 x Optical SPDIF, 3 x Coaxial SPDIF, USB A, Ethernet
• Wspierane formaty plików: WAV, FLAC, ALAC, AAC, MP3, WMA, AIFF
• Zgodność częstotliwość próbkowania: do 24 bit/192kHz
• Wymiary (W x S x G): 73 x 215 x 360 mm
• Waga: 4,7 kg

Data dodania

Nowe kolumny Buchardt E50 – Duńska precyzja i dźwięk na najwyższym poziomie

Nowe kolumny Buchardt E50 – Duńska precyzja i dźwięk na najwyższym poziomie Buchardt Audio, renomowany duński producent kolumn głośnikowych, wprowadza na rynek swój najnowszy model – E50. To przełomowe rozwiązanie, które łączy w sobie najwyższą jakość dźwięku, wyjątkowe wzornictwo oraz ekologiczną produkcję, ustanawia nowe standardy w kategorii kompaktowych kolumn podstawkowych. Doskonale dopracowane komponenty Kolumny E50 zostały stworzone z myślą o najbardziej wymagających użytk

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne 3

Indiana Line Tesi 2

O ile dobrze sobie przypominam w historii audiostereo jeszcze nie mieliśmy podobnego przypadku, ale wszystko wskazuje na to, że jeśli chodzi o portfolio Indiana Line, to lada moment będziemy mieli przetestowane wszystkie modele. Wystarczy bowiem, nawet niezobowiązująco rzucić okiem do „portalowego magazynu” (bynajmniej nie chodzi o składzik z szortami), by zauważyć zaskakującą regularność z jaką pojawiają się na jego łamach kolumny ww. producenta. Nie chcąc jednak przynudzać i zarazem sztucznie

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

Bowers & Wilkins Pi6

Po drugiej generacji niemalże flagowych (w końcu są jeszcze Pi8) Pi7 S2 i niewiele im ustępujących Pi5 S2 przyszła pora na ofertę środka, czyli jeszcze pachnącą fabryką nowalijkę - zupełnie nowy projekt tak plastyczny, jak i uchylając nieco rąbka tajemnicy, również brzmieniowy. Projekt ochrzczony jako Pi6 i dumnie noszący barwy Bowers & Wilkins. Jeśli zatem zastanawiacie się cóż tym razem reprezentują brytyjskie pchełki, które dotarły do nas na testy dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Czy okap podszafkowy musi być podłączony do wentylacji?

Czy okap podszafkowy musi być podłączony do wentylacji? Okap podszafkowy nie zawsze musi być podłączony do wentylacji. Wybór odpowiedniego trybu pracy okapu zależy od kilku czynników, takich jak dostępność wentylacji, oczekiwana wydajność i koszty eksploatacji. Poniżej przedstawiamy porównanie dwóch trybów: wyciągu i pochłaniacza. #dwa_boxy_lewo_prawo_main{ display: flex; justify-content: space-around; align-items: c

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony 6

Historia dysków HDD i SSD. Tak się zmieniały

Historia dysków HDD i SSD. Tak się zmieniały Współczesne technologie pamięci masowej przeszły długą drogę od pierwszych dysków twardych HDD (Hard Disk Drive) do najnowszych rozwiązań, takich jak dyski SSD (Solid State Drive). Te urządzenia nie tylko zrewolucjonizowały sposób przechowywania danych, ale także miały ogromny wpływ na wydajność komputerów, laptopów oraz innych urządzeń elektronicznych. Początki dysków HDD Zanim ud

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.