Tak się jakoś porobiło, że ostatnio mam okazję zapoznać się z „gorącymi” źródłami pojawiającymi się na rynku. To chyba znak czasów, że producenci zaczęli zalewać rynek ciekawymi produktami przeznaczonymi do odtwarzania muzyki z plików audio. I to na bardzo różnym pułapie cenowym. Ciekawe jest w tym wszystkim to, że mimo kwalifikacji do różnych półek cenowych większość słyszanych przeze mnie urządzeń jest bardzo dobra, lub wręcz wybitna, nie tylko w kontekście ich ceny, ale także patrząc bez rozdzielania na poszczególne półki. Może to świadczyć o tym, że naprawdę dokonał się olbrzymi postęp jakościowy w dziedzinie źródeł audio i potencjalny nabywca może kupić urządzenie grające co najmniej poprawnie, niezależnie od posiadanych przez siebie środków na jego zakup.
Patrząc z perspektywy słuchanych przeze mnie urządzeń (nie tylko tych przetestowanych i opisanych) mam wrażenie, że obecnie są trzy główne „pola walki” dla DACów i streamerów: urządzenia zintegrowane (czyli we wspólnej obudowie DAC/streamer ze wzmacniaczem), urządzenia przystosowane do pracy z komputerami nabiurkowymi i urządzeniami przenośnymi (niewielkich gabarytów, często z wyjściem słuchawkowym czy zasilane akumulatorowo) oraz wolnostojące „klocki”. W tych ostatnich producenci najczęściej zamykają cały swój dorobek i wiedzę na temat konstrukcji takich urządzeń i stosują najbardziej „wypasione” rozwiązania, dlatego też z tych urządzeń można spodziewać się najlepszych rezultatów brzmieniowych.
Nie inaczej jest z przetwornikiem cyfrowo-analogowym kanadyjskiej firmy Resonessence Labs, założonej przez jednego z byłych dyrektorów firmy ESS, znanej ze swojego świetnego układu Sabre. Firma powstała żeby wykorzystać wiedzę właśnie o tym układzie do stworzenia jak najlepszego DACa. Resonessence Mirus, a właściwie Resonessence Invicta Mirus, to najnowszy i najbardziej zaawansowany produkt tej firmy. W niewielkich rozmiarach obudowie, szerokości mniej więcej połowy standardowego „klocka” mieści się zarówno sam przetwornik, jak i jego zasilanie. Na przedniej ściance po lewej stronie znajdziemy logo firmy (podświetlane na czerwono w trybie standby oraz na niebiesko w czasie pracy), centralnie umieszczony wyświetlacz punktowy, świecący na niebiesko, z czterema przyciskami poniżej służącymi do obsługi menu urządzenia, oraz po prawej stronie dwa szeregi niebieskich diod LED wskazujących częstotliwość próbkowania w odtwarzanym materiale oraz pokrętło wielofunkcyjne, za pomocą którego uruchomimy wszystkie funkcje DACa. Ciekawostką jest znajdujący się też tam slot na karty SD – można użyć Mirusa jako odtwarzacza plików audio z takiej karty, obsługa tej funkcjonalności jest bardzo intuicyjna i działa bez zastrzeżeń. Jedynym minusem jest pojemność takich kart, zazwyczaj mogą pomieścić niewiele muzyki, szczególnie, jeśli stosujemy pliki wysokiej rozdzielczości.
Tylna ścianka urządzenia jest równie gęsto upakowana jak front. Została podzielona na trzy sekcje – po lewej mamy wyjścia analogowe, zarówno RCA jak i XLR, po środku wejścia cyfrowe – 3x BNC (z czego dwa są wykorzystane jako SPDIF, jedno nieużywane, ale przy pomocy upgrade oprogramowania mogą zostać przerobione na wejścia zegarowe i danych), AES/EBU, USB, optyczne TOSLINK. Są tam też dwa wyjścia – HDMI do podłączenia monitora, oraz wyjście cyfrowe optyczne TOSLINK. Port HDMI może również zostać przeprogramowany i służyć jako wejście sygnału, ale z informacji wyczytanych na stronach producenta, jest to raczej przyszłe, niż obecne zastosowanie. Ostatnia sekcja, po prawej stronie, zawiera standardowe gniazdo zasilania IEC ze zintegrowanym wyłącznikiem i bezpiecznikiem topikowym. W komplecie do urządzenia producent dostarcza również pilota firmy Apple (Apple Remote), którym można sterować większość funkcji DACa. Warto jednak zapoznać się wcześniej z instrukcją obsługi, ponieważ niektóre funkcje wywołuje się w nie do końca oczywisty sposób. Nie wspomniałem jeszcze o samej obudowie – jest to metalowe, lakierowane na czarno pudełko, które nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród konkurencji. Mi bardziej podobał się Auralic Vega, ale oczywiście wszystko jest kwestią gustu.
Wnętrze kanadyjskiego przetwornika jest co najmniej równie ciekawe jak funkcjonalność. Obudowa została podzielona na dwie części, z czego ¾ pojemności zajmuje zasilanie, ze sporym transformatorem toroidalnym oraz rozbudowaną sekcją stabilizacyjną w połączeniu z częścią cyfrową DACa. Część, nazwijmy to analogowa, bo tak naprawdę zamieniająca cyfrę na analog, umieszczona przy analogowych gniazdach wyjściowych, oddzielona jest ekranem. Sercem tej części są dwa ośmiokanałowe układy ESS Sabre (ES9018), których kanały działają w trybie różnicowym, pozwalając znacząco obniżyć szumy i zniekształcenia. Tak więc aż osiem kanałów układów Sabre składa sygnał na jeden kanał stereo na wyjściu Mirusa. Dzięki temu urządzenie osiąga wartości THD <-114 dB i dynamikę na poziomie 130 dB. To naprawdę znakomite wyniki.
Przechodząc już do najważniejszej części, czyli odsłuchów, należy wspomnieć, iż Mirus, zgodnie z obowiązującą aktualnie modą, obsługuje pliki PCM do 24 bitów 384 kHz oraz pliki DSD 64 i 128. Oczywiście obsługa DSD jest gwarantowana jedynie z portu USB oraz karty SD, ale jak wiadomo nie wynika to z ograniczeń samego urządzenia, a ze specyfikacji formatu, zabraniającego przesyłu po interfejsie SPDIF. W każdym razie urządzenie odtworzyło bez zająknięcia wszystkie pliki jakimi go nakarmiłem, łącznie z posiadanymi przeze mnie DFFami.
Po włączeniu Resonessence Mirusa do mojego systemu i nakarmieniu go pierwszymi plikami miałem wielkie wrażenie deja vu. Zagrał on bowiem bliźniaczo w stosunku do słuchanego dosłownie tuż wcześniej Auralica Vega. Nie wiem czy wynika to z zastosowanych scalonych przetworników ESS Sabre, czy też po prostu obydwaj producenci mają zbliżony pomysł na dźwięk, ale efekt, przynajmniej w moim systemie, był właśnie taki. Dźwięk był tak samo świetnie poukładany, tonalnie neutralny i niedodający niczego od siebie. Po dłuższych odsłuchach dochodzę do wniosku, że chyba właśnie tak powinno grać każde źródło. Przekazywać esencję tego co zostało nagrane do pliku bez dodawania czegokolwiek od siebie. Mirus właśnie taki jest.
Brzmienie testowanego DACa jest bardzo spójne, czyste i poukładane. Ma także bardzo dużą rozdzielczość, którą czuć nie jako wartość samą w sobie, ale w postaci bardzo organicznego i naturalnego przekazu muzycznego. Bas jest zwarty, sprężysty i szybki, co przekładało się na doskonałą definicję kontrabasu i bębnów perkusji. Faktury tych instrumentów były świetnie zdefiniowane i pozwalały na śledzenie każdego szarpnięcia struny i wybrzmień pudła kontrabasu, co było szczególnie istotne gdy ten instrument był wiodącym, jak na płytach Larsa Danielssona. Z kolei perkusja była czytelna nawet w najbardziej gęstych kawałkach hardrockowych, których słuchałem. Pozostałe części dorównują jakością niskim oktawom. Wysokie częstotliwości są czyste, bez śladów zapiaszczenia, dźwięczne. Średnica wypełniona i raczej ciepła, ale ciepłem wynikającym z wysokiej rozdzielczości, a nie ze sztucznego ocieplenia. Wszystko to razem powoduje, że instrumenty akustyczne i głosy brzmią świetnie. Jeśli słuchamy gitar akustycznych to mają właściwych rozmiarów pudło, i wybrzmiewają zarówno strunami jak i właśnie pudłem. Oczywiście zależy to też od sposobu ich nagrania, ale na referencyjnych dla mnie utworach granych przez Antonio Forcione nie ma się do czego przyczepić. Także głosy, męskie i żeńskie są bardzo dobrze odtwarzane. Bez sybilantów, jeśli nie ma ich w nagraniu, z oddechem „z przepony” można się po prostu zasłuchiwać. Nawet jeśli są wykorzystywane w niezbyt oczywisty sposób – mam tutaj na myśli płyty zespołu AudioFeels, gdzie głosami naśladowane są przeróżne instrumenty. Całość brzmiała po prostu fenomenalnie. Także instrumenty wzmacniane, przesterowane i elektroniczne są wiernie reprodukowane, co dla mnie, miłośnika muzyki rockowej (szczególnie progresywnej) ma duże znaczenie. Dość powiedzieć, że nie miałem ochoty wyłączać żadnej płyty, którą włączyłem w programie odtwarzającym.
Wspomniałem wcześniej, że trudno byłoby mi odróżnić testowanego DACa od Auralica Vegi. I chyba nadal nie zdał bym testu rozróżnienia ich na słuch. Choć starałem się znaleźć różnice dzielące te dwa urządzenia. I w zasadzie jedyna rzecz, która zwróciła moją uwagę, to scena dźwiękowa. Kanadyjski przetwornik prezentuje ją szerzej, łatwiej wychodzi na boki, poza kolumny. Mam też wrażenie, że jest głębsza. Ale prezentacja muzyków na scenie, ich trójwymiarowość, kontury czy powietrze między nimi jest na bardzo zbliżonym poziomie do konkurenta z Dalekiego Wschodu.
Podsumowując jest to kolejny świetny DAC, jaki dane mi było słuchać. Czyste, naturalne brzmienie, z ciepłem pochodzącym z wysokiej rozdzielczości tego urządzenia, to niemal ideał. Niemal – bo nie ma urządzeń idealnych – zawsze można znaleźć coś, co można zrobić lepiej, choć w przypadku tego przetwornika, trzeba się trochę namęczyć, żeby znaleźć dziurę w całym. Może po prostu lepiej nie szukać i poddać się słuchanej przy jego pomocy muzyce. Moim zdaniem przyniesie to zdecydowanie więcej pożytku.
Krzysztof Kalinkowski
PS. Nie wspomniałem podczas testu o różnicach między różnymi wejściami cyfrowymi i kartą SD. Nie dlatego że zapomniałem, tylko dlatego że nie ma o co kruszyć kopii. Dźwięk na moje uszy był niemal identyczny niezależnie od wejścia (do zasilenia wejść SPDIF skorzystałem z konwertera USB/SPDIF Stello U3 oraz wyjścia w moim odtwarzaczu Linn Unidisk 1.1). Także różnice w „gęstości” plików były wtórne do jakości masterów – dobrze nagrana płyta nawet 44.1/16 potrafiła zabrzmieć fenomenalnie.
Cena: 17000 zł.
Dystybucja w Polsce:
CRAZY CRANK
tel. 502 650 534
Dane techniczne (wg producenta):
Wejścia cyfrowe: AES/EBU, BNC (x3) z czego 2 skonfigurowane jako SPDIF, USB, Toslink
Wyjścia analogowe: RCA, XLR,
Wyjścia cyfrowe: HDMI, Toslink
THD: 0,0002%
Zakres dynamiki RCA/XLR: 125/130 dB
Napięcie wyjściowe RCA/XLR: 2,3/4,6 V
Obsługa plików o rozdzielczości: PCM od 44 do 384 kHz/ 32 bity; DSD 64 i 128
Wyposażenie dodatkowe: czytnik kart SD
Format plików odtwarzanych z SD: WAV, AIFF, FLAC, DSF, DFF
Wymiary: 220x50x282 mm
Waga: 2,9 kg
System wykorzystany w czasie testu:
Gramofon (deck) – Michell Gyro SE
Ramię – Jelco 750D
Wkładka – Dynavector DV-20X2 L
Przedwzmacniacz gramofonowy – Phonoclone Ahaja,
CD/DVD/SACD – Linn Unidisk 1.1
DAC – Hegel HD20
Konwerter USB-SPDIF – Stello U3
Komputer (odtwarzacz plików) – HP Thin Client PC, Foobar2000
Przedwzmacniacz – Manley Shrimp
Końcówka mocy – Linn Akurate A2200
Kolumny – B&W 804S
Interkonekty – Linn Silver, Linn Black, Mogami Pure Resolution, Canare (gramofonowy)
Kable głośnikowe – Vovox Vocalis
Kable zasilające – Gigawatt LC-1 mk-2, Gigawatt LC-2, Gigawatt LC-2 mk-2, Audionova Starpower mk-2
Listwy – Gigawatt PF-1, Gigawatt PF-2
Interkonekt cyfrowy – Monster Cable 250DCX