Skocz do zawartości

AYON Triton III

pal55

Ayonowych przygód ciąg dalszy...

 

Już przy okazji poprzedniej recenzji, Mercurego II, pisałem, że zaczynam czuć się jak ekspert od wzmacniaczy austriackiego Ayona. Ekspert to duże słowo, ale faktem jest, że testowałem ich sporo (chyba już nawet mogę powiedzieć, że większość), acz do tej pory ograniczałem się przede wszystkim do grupy, zwanej przez producenta „52B/62B series”. Lampy mocy, na których te wzmacniacze są oparte to może i dalekie, ale jednak kuzynki mojej ulubionej 300B. Do tej pory jedynym wyjątkiem był Spark Delta, oparty o popularnie „diabełki”, czyli lampy 6C33, jak ognia natomiast unikałem urządzeń z grupy KT88 Series. Dlaczego? Mówiąc szczerze – po prostu tej lampy nie lubię. Jedyną niezłą aplikacją tych baniek, jaką było mi dane słyszeć do tej pory, był wzmacniacz wrocławskiej Delty Studio – grało to nieźle, tyle, że nie nazwałbym tego moim dźwiękiem/brzmieniem. We wszystkich innych przypadkach szybko odpuszczałem słuchanie, bo za każdym razem, brzmienie odbierałem jako „udawany tranzystor”, kiepski tranzystor spieszę dodać, żeby miłośnikom solid-state nie skoczyło ciśnienie. I choć oczywiście w przypadku urządzeń lampowych kluczowe znaczenie ma konkretna aplikacja baniek próżniowych, to jednak widocznie tą lampę wyjątkowo trudno jest dobrze zaaplikować (tak, wiem że wiele osób się z tym nie zgadza – to jest piękno audiofilskiej zabawy). Wydaje mi się bowiem, że zwykle potrafię docenić obiektywnie dobry dźwięk, nawet jeśli nie wybrałbym go dla siebie, a w przypadku tej lampy zawsze było najwyżej jako tako, a nigdy nie byłem pod wrażeniem, nigdy nie przyszło mi do głowy, by urządzenie oparte o KT88 kupić. Co ciekawe, znam świetne wzmacniacze na KT66, KT120, czy 6550, a więc bliższych i dalszych krewniakach KT88.

Unikałem więc nawet wzmacniaczy Ayona, firmy którą wysoce sobie cenię, opartych na tej lampie, żeby się po prostu po raz kolejny nie rozczarować. Przyszedł jednak moment, kiedy dostałem propozycję z gatunku nie do odrzucenia, a w moim pokoju wylądował Triton III – kolejna wersja wzmacniacza zintegrowanego, w którym grają KT88, po cztery na kanał. Mówiąc zupełnie szczerze, to zgodziłem się wziąć ten wzmacniacz do recenzji przez nieporozumienie – przez telefon usłyszałem, że ta wersja jest lepsza od poprzednich (to oczywiste, inaczej po co byłoby robić nową wersję?) a oparto ją na innych lampach. Nie wiedzieć czemu ubzdurałem sobie, że owe inne lampy zastąpiły w stopniu wyjściowym KT88, co (z mojego punktu widzenia) dawało szansę, że to faktycznie będzie grać. Nieporozumienie było oczywiście wynikiem mojej bujnej imaginacji, odbiegającej nieco od faktów, o czym przekonałem się, gdy dwóch sympatycznych panów z warszawskiego salonu Nautilusa wtargało w pocie czoła tego potwora (45kg) na moje 3cie piętro. Było już trochę za późno, by powiedzieć, że recenzji nie robię... .

 

Wcześniejszych wersji Tritona nie słuchałem – po sprawdzeniu informacji dostępnych w sieci, mogę stwierdzić, że na pierwszy rzut oka wygląda na to, że i owszem nastąpiła zmiana w zastosowanym zestawie lamp, tyle, że nie w stopniu wyjściowym, ale w wejściowym. W wersji oznaczonej numerem 2 pracowały tam 4 lampy 12AU7, których w nowej wersji zostały dwie, natomiast pojawiły się obok nich cztery sztuki pentody 6SJ7 i to właśnie te lampy „robią różnicę” według Gerharda Hirta, choć oczywiście zmian wewnątrz wzmacniacza zrobiono więcej, przeprojektowując m.in. stopnie wzmocnienia.

 

Właściwie wszystkie urządzenia wychodzące spod ręki Gerharda można rozpoznać już na pierwszy rzut oka, a to za sprawą charakterystycznej, bardzo solidnej obudowy w kolorze czarnym, z zaokrąglonymi rogami, trafami w chromowanych puszkach i podświetlonym na czerwono logiem na froncie. Tritona III, jak już wspomniałem, oparto o lampy mocy KT88, po 4 na kanał, z których „wyciśnięto” 100W w trybie pentodowym, a 60W w trybie triodowym – oczywiście użytkownik może korzystać z jednego z tych dwóch trybów. Do dyspozycji dostajemy odczepy głośnikowe na 4 i 8Ω, 3 wejścia liniowe RCA, oraz jedno XLR, plus dwie dodatkowe pary gniazd RCA – pre-out (wyjście ze stopnia przedwzmacniacza) i direct in (wejście na końcówkę mocy z pominięciem pre). Oczywiście, jak to zwykle w Ayonie, wzmacniacz wyposażono w pilota zdalnego sterowania. Założenie konstrukcyjne chyba we wszystkich wzmacniaczach tej marki są takie same, a przynajmniej duża ich część, jak choćby – brak sprzężenia zwrotnego, jak najkrótsza ścieżka sygnału, żadnych elementów półprzewodnikowych w ścieżce sygnału, komponenty wysokiej klasy, soft start przedłużający życie lamp – moim zdaniem sprawdza się to znakomicie, przynajmniej sądząc po klasie brzmienia wszystkich wzmacniaczy pana Hirta, jakich miałem okazje słuchać. Dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej? Tylko dlatego, że lampy mocy to KT88? Hmm... zobaczymy.

 

Nastawiony siłą rzeczy niezbyt pozytywnie (tak, tak, wiem – recenzent nie powinien się jakkolwiek nastawiać przed odsłuchem) podłączyłem wzmacniacz do testowanych wówczas przeze mnie fantastycznych kolumn Ardento Alter. Tym, którzy kolumn nie znają wyjaśnię tylko krótko, że to polski produkt – otwarta odgroda z 15 calowym basowcem, szerokopasmowcem na średnicy i wstęgą na górze. Kolumny w założeniu konstruktora miały być partnerami dla SETa na lampie 300B, ale jednak te 8W w praktyce okazało się, moim zdaniem oczywiście, niewystarczające, by wydobyć z Alterów wszystko, co mają do zaoferowania. W czasie swojego testu słuchałem więc ich głównie na swoim zestawie Modwright'a (LS100+KWA100SE), ale uznałem, że skoro już mam Tritona III (i jego „wypasione” 60W w trybie triodowym, a w zapasie 100W w trybie pentody), to grzech byłoby go nie podłączyć – w końcu to jednak lampa i to spod ręki Gerharda Hirta, który do tej pory nigdy mnie nie rozczarował. No dobrze – nie będę budował tu suspensu, bo już w kilku innych recenzjach wspominałem, że w końcu trafiłem na wzmacniacz na KT88, którego brzmienie mi odpowiadało, więc nie jest wielką tajemnicą, że Triton przypał mi do gustu. Dlaczego? Dlatego, że gra inaczej niż wszystkie inne urządzenia na tej lampie jakich dane mi było do tej pory posłuchać. Moc, potęga, czystość brzmienia – jak najbardziej, ale też i nasycenie, barwa, otwartość, przestrzenność dźwięku, elementy, których innym wzmacniaczom na tej lampie brakowało, a które są obowiązkowe w dobrym, triodowym graniu. To nie jest dźwięk udający tranzystor, tylko lampa w bardzo dobrym wydaniu. Akcenty są nieco inaczej rozłożone niż w przypadku np. 300B – tam najważniejsza jest średnica, a skraje pasma, choć w dobrych aplikacjach bardzo dobre, są jednak nieco wycofane, a przynajmniej zaokrąglone, nasycone, ale nie aż tak przejrzyste. Tu to właśnie skraje pasma robią największe wrażenie, przynajmniej na początku. W jakiś stopniu przypominało mi to mojego faworyta – Crossfire'a, zwłaszcza w wersji II. Wzmacniacz potrafił w pełni wykorzystać 15 calowe, papierowe woofery, doskonale je kontrolując, robiąc z nimi swobodnie wszystko, czego wymagały różnorodne nagrania. Był więc odpowiedni „wykop” w nagraniach choćby AC/DC i Metallici, świetny rytm, bardzo dobry timing w bluesowych kawałkach Johna Lee Hookera, czy Buddy Guya, bas miał także imponującą masę i potrafił zejść naprawdę nisko, grzmieć wręcz choćby na ścieżce dźwiękowej z ostatniego Batmana. Był też pięknie różnicowany – bardzo udanie wypadały nagrania mojego ukochanego kontrabasu, czy to rękach Raya Browna, czy Isao Suzuki. Ten wielki instrument miał odpowiednią wielkość, masę, barwę, fakturę, w dźwięku było dużo „drewna”, była szybkość ataku i długie, głębokie wybrzmienia. No i wspomniane bardzo dobre różnicowanie niskich tonów – z tego instrumentu można wydobyć tak wiele, tak różnorodnych dźwięków, że trudno go nie kochać, jeśli tylko sprzęt potrafi to oczywiście odtworzyć, a Triton III radził sobie z tym bez zarzutu.

 

Także na górze pasma dzieje się wiele. Po pierwsze jest tam mnóstwo powietrza, dźwięk jest otwarty, dźwięczny, ale jest to mocno nasycona dźwięczność, dzięki której np. blachy w świetnym nagraniu Tria Krzysztofa Herdzina, lśniły pełnym blaskiem, mając jednocześnie swoją masę. Mimo, że to wzmacniacz lampowy to trudno było się doszukać zaokrąglenia samej góry, które jest, no może niekoniecznie oczywiste, ale przynajmniej wyraźniejsze, w SETach na 300B. Na ile pamiętam odsłuch Crossfire, to tam też góra była czysta, dźwięczna i wycofania czy zaokrąglenia nie obserwowałem (a tam grają kuzynki 300B, lampy 62B). Triton III może nieco gorzej radził sobie z oddawaniem otoczenia akustycznego nagrań niż wspomniany Crossfire. Odsłuchując ten ostatni wzmacniacz zachwycałem się „Siedmioma ostatnimi słowami Chrystusa na krzyżu” Josepha Haydna w wykonaniu Le Concert Des Nations pod Jordi Savallem. Nagrania dokonano w kościele w Kadyksie i doskonale na nim słychać ogrom tego wnętrza, dźwięk wędrujący po ścianach, odbicia oddalające się coraz bardziej od źródeł dźwięku, etc, etc. Triton pokazywał to co prawda także dobrze, ale nie robiło to aż tak niesamowitego wrażenia, jak w przypadku Crossfire, tak jakby teraz wnętrze tego kościoła nie było aż tak ogromne. Przy „mniejszych” nagraniach koncertowych, jak choćby „Jazz at the Pawnshop”, czy koncercie Raya Browna „Summer wind”, gdzie i owszem akustykę także uchwycono bardzo dobrze i także gra ona dużą rolę, ale kluby, w których dokonano tych nagrań były zdecydowanie mniejsze (o mniejszej ilości instrumentów nie wspominam), nie miałem już wrażenia ograniczenia przestrzeni, w której działa się muzyka. Tu wszystko było po prostu na swoim miejscu w trójwymiarowej przestrzeni, a każdy instrument miał ładnie zaznaczony kontur i prawidłowa wielkość.

 

Co ciekawe wzmacniacz bez problemu radził sobie z dużą klasyką – o ile fakt, iż symfonie Mozarta miały rozmach, dynamikę i charakterystyczną dla Wolfganga Amadeusza porywająca lekkość nie dziwił, o tyle kwestia bardzo dobrego oddania wszystkich wydarzeń rozgrywających się na całkiem sporej scenie, na której odgrywano Carmen Bizeta, mógł nieco zaskakiwać w kontekście pewnych ograniczeń, wychwyconych wcześniej na Haydnie. Dlatego trudno jest mi z pełnym przekonaniem twierdzić, że Triton III nie potrafi pokazać przestrzeni tak dobrze jak Crossfire – wygląda na to, że w większości nagrań radzi sobie równie dobrze.

 

Jest natomiast jeden element, w którym wyższość Crossfire była dla mnie oczywista. Crossfire (zwłaszcza wersja 2) oferował znakomity bas, górę, dynamikę, przejrzystość, detaliczność, ale jednocześnie barwną, kolorową, gładką i nasyconą średnicę, ustępującą znakomitym SETom na 300B zaledwie o włos. W przypadku Tritona III średnicy trudno coś zarzucić, ale z mojego punktu widzenia nie było tu aż takiej namacalności dźwięku, takiego nasycenia, jak z, było nie było, droższego bodaj o circa 10 tys PLN Crossfire'a II. Przez to nie było to, dla mnie oczywiście, takie klasyczne triodowe granie. Przełączenie wzmacniacza w tryb pentodowy jeszcze nieco pogłębia ten stan – na mocy, kontroli, szybkości i wadze zyskuje jeszcze bas, góra nieco się „rozświetla”, ale średnica ulega niewielkiemu, ale jednak odchudzeniu. Dla mnie wybór między trybami był prosty. Po pierwsze już 60W w trybie triodowym było aż nadto do napędzenia i Ardento i Bastanisów, a po drugie raczej szukałbym sposobów na dociążenie średnicy, a nie na jej odchudzenie. I choć różnice, które wskazuję nie były duże, to jednak słyszalne, a co za tym idzie albo się je akceptowało albo nie – ja wolałem wrócić do trybu triodowego.

Zwykle wybierając jeden wzmacniacz kosztem drugiego dokonujemy wyboru opierając się o konkretny zestaw zalet, który lepiej spełnia nasze oczekiwania, pasując do preferencji brzmieniowych i muzycznych. Ale nawet na wysokiej półce cenowej oznacza to jakieś kompromisy. Osoby, takie jak ja, zbzikowane na punkcie średnicy, cudownie namacalnych, pełnych emocji wokali, barwnych, nasyconych instrumentów akustycznych wybiorą raczej SETa na 300B, albo nieco uniwersalniejszego Crossfire'a, który bardzo niewiele tracąc na średnicy, da pełniejsze, mocniejsze skraje pasma. Inni, którzy potrzebują dużej mocy do napędzenia swoich kolumn, którzy cenią muzykę z mocnym, rytmicznym basem, i dużą ilością rzeczy dziejących się w górze pasma, zdecydują się być może właśnie na Tritona. Ja, choć dla siebie wybrałbym Crossfire'a, mógłbym spokojnie żyć z testowanym wzmacniaczem na co dzień, bo i tak bliżej mu do moich preferencji brzmieniowych, niż większości wzmacniaczy jakich miałem okazje słuchać. Sądzę, że obcując z tym wzmacniaczem częściej sięgałbym po nagrania rockowe, duża symfonikę, a pewnie i po rytmiczny blues i czerpałbym z takich odsłuchów ogromną przyjemność. To po prostu kolejny bardzo dobry wzmacniacz spod ręki Gerharda Hirta, który najwyraźniej nawet lampie KT88 nie pozwoli popsuć jego reputacji twórcy świetnie grających wzmacniaczy lampowych.

 

Tekst: Marek Dyba

Zdjęcia: Eter Audio

 

Dystrybutor: Eter Audio

 

Cena: 29.000 PLN

 

Dane techniczne (wg, producenta):

Moc wyjściowa: 2x60W w trybie triodowym, 2x100W w trybie pentodowym

Lampy mocy: 4xKT88 na kanał

Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 60 kHz

Odczepy głośnikowe: 4 i 8Ω

Impedancja wejściowa (1 kHz): 100kΩ

Czułość wejściowa: 1V

Wejścia: 3 x wejścia liniowe RCA, 1 x XLR, 1 x Direct IN (wejście na końcówkę mocy)

Wyjście: 1 x pre out (wyjście z przedwzmacniacza)

Wymiary: 51x42x25 cm

Waga: 45kg

 

 

System wykorzystany w teście:

Kolumny: Ardento Alter, Bastanis Matterhorn

Przedwzmacniacz gramofonowy: ESE Labs Nibiru

Gramofon: Trans-Fi Salvation, ramię Tomahawk, wkładka Koetsu Black

Odtwarzacz multiformatowy: Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją firmy Modwright

DAC: Hegel HD11, TeddyDAC

Konwerter USB/Coax: Stello U3, Lampizator

Okablowanie: LessLoss (IC, głośnikowy, PC), kabel USB AudioQuest Carbon

Listwa: Furutech TP-609E, Gigawatt PF-2 mk2




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 12

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.