Całkiem obiektywnie patrząc na prawdziwy renesans analogu i przeżywającą drugą młodość czarną płytę trzeba jednocześnie zauważyć, że o ile w górnych sferach Hi-Fi, oraz coraz bardziej niedostępnym dla przeciętnego audiofila/melomana High-Endzie dzieje się naprawdę sporo, to w tzw. segmencie entry-level już tak różowo nie jest. Nie chodzi mi bynajmniej o brak propozycji, bo wybór jest całkiem spory, ale prawdziwych nowości niebędących odgrzewanymi kotletami, o przepraszam, starszymi modelami po faceliftingu jest jak na lekarstwo. Oczywiście jest jeszcze prężnie działające środowisko DIY, tylko konia z rzędem temu, kto przekona osobę dopiero wkraczającą w świat winyli, bądź nawet pragnącą do niego powrócić nieraz po kilkudziesięciu latach abstynencji do inwestycji w całkowicie nieznaną a przy tym praktycznie nieodsprzedawalną garażową „wydumkę”. Nie chcę w tym momencie nikogo obrażać, ale realia są takie a nie inne i 99,9% konsumentów po prostu zwraca uwagę na takie, ponoć drugorzędne dla domorosłych mistrzów lutownicy, aspekty jak estetyka, powtarzalność i przede wszystkim gwarancja bezpieczeństwa. Oczywiście można wychodzić z założenia, że co nas nie zabije to nas wzmocni, ale zaskakująco dużej części naszej populacji słuchanie muzyki wcale nie kojarzy się ze sportami ekstremalnymi i podczas eksploatacji posiadanego zestawu audio nikt z nas nawet nie dopuszcza myśli o jakimkolwiek uszczerbku na zdrowi z tym związanym, i wcale nie chodzi mi tu o stopniową utratę słuchu. Dlatego też z radością donoszę o fakcie pojawienia się na rynku przedwzmacniacza gramofonowego nie dość, że pochodzącego od renomowanego producenta to w dodatku wycenionego na tyle rozsądnie, że spokojnie może być brany pod uwagę nawet przez początkujących miłośników czarnej płyty. Panie i Panowie oto najnowsze dziecko Audio Video Manufaktur, czyli przedwzmacniacz gramofonowy AVM P 1.2
AVM P 1.2 należy do linii Inspiration i w pewien sposób analogowo cywilizuje pozostałych członków rodziny reprezentujący czysty cyfrowy mainstream w postaci wszystkomających jednostek zintegrowanych w stylu CD-amplitunera C 2.2, dostępnego również z zaimplementowaną sekcja streamera (CS 2.2), czy też w wersji „light” – bez wzmocnienia (CD 2.2). Pomimo dość niepozornych gabarytów najnowsze niemieckie phono wcale nie sprawia wrażenia tzw. zapchajdziury i próby zarobienia kilku euro przez producenta korzystającego z obecnej na rynku koniunktury. Wręcz przeciwnie. P 1.2 to ucieleśnienie minimalizmu i solidności idących w parze z elegancja, oraz perfekcyjnym wykonaniem. Proszę tylko spojrzeć. Solidna, ba rzekłbym, że nawet pancerna obudowa wykonana ze szczotkowanego aluminium ewidentnie wskazuje na półkę premium o to przecież tylko pełnokrwista budżetówka. Masywny płat czołowy zdobi jedynie centralnie umieszczona błękitna dioda i precyzyjnie wycięty logotyp AVM. Ściana tylna prezentuje się równie elegancko a biorąc pod uwagę funkcję przydzielona urządzeniu wręcz zaskakująco skromnie. Jednak po kolei.
Patrząc od lewej mamy zacisk uziemienia i przycisk wyboru MM/MC a następnie trzy pary gniazd RCA, z czego pierwsza przeznaczona jest do wpięcia dołączonych w komplecie adapterów ustalających impedancję wejściową (10Ω, 100Ω i 1kΩ), drugą dedykowano wkładkom MC a trzecią MM. Sekcję wyjściowa ograniczono do pojedynczych terminali RCA a całości dopełniają gniazdo na zewnętrzny zasilacz wtyczkowy i włącznik główny. Koniec, finito, Zero dodatkowych przełączników, hebelków i innych wodotrysków wprowadzających większość nieobeznanych z tematem melomanów w co najmniej lekką konsternację. Ergonomia i tzw. przyjazność użytkownikowi na pięć, choć można pójść jeszcze krok dalej i nie dać użytkownikowi szans na dokonanie absolutnie żadnych ustawień co jest norma np. w phonostage’ach Phasemation, ale to jakby nie patrzeć „trochę inna” półka. Urządzonko stoi na czterech, przyklejonych do podstawy gumowych nóżkach nader skutecznie zapobiegających jego przesuwaniu, co z resztą empirycznie sprawdziłem używając podczas testów uzbrojonych w masywne mufy interkonektów Siltech Classic Anniversary 770i.
Jedynym, co warto rozważyć w kategoriach poprawy przy zamiarze dłuższego użytkowania jest wtyczkowy, przypominający ładowarkę do telefonu 24V zasilacz wtyczkowy. Nie twierdzę, że jest zły, gdyż nawet na nim tytułowy maluch nie miał powodów do wstydu, ale zastąpienie go pełnowymiarowym modułem zasilającym z szerokiej oferty specjalistów w tej dziedzinie powinno przynieść znacząca poprawę.
Przejdźmy do walorów sonicznych najmłodszego AVMa, który gra nie dość, że po prostu rzetelnie to jeszcze z całkiem niezłym polotem i finezją. Dodatkowo Niemcy zamiast próbować na siłę „zrobić” dźwięk na swoją, bądź jakąkolwiek inną modłę postawili na liniowość. To wielce pożądany na tych pułapach cenowych zabieg, bo tak naprawdę konstruktorzy nie mieli, bo i skąd, bladego pojęcia, w jakich warunkach i z jakim sprzętem towarzyszącym przyjdzie ich najnowszej konstrukcji zagrać. Prawdę powiedziawszy tor, w jaki P 1.2 został wpięty u mnie dość drastycznie przekraczał dedykowane systemy spodziewanej grupy docelowej, więc niejako mimochodem miałem okazję wycisnąć z niego wszystko, bądź prawie wszystko co było do wyciśnięcia a w 99,9% a w większości przypadków jego nabywcy powinni mieć świadomość sporego zapasu drzemiącego w nim „potencjału”. Chodzi bowiem o to, że próba podkolorowania, bądź podkręcenia któregoś z podzakresów z pewnością przyniosłaby więcej szkód niż pożytku. Dlatego też, zgodnie z zasadą „primum non nocere” charakterystykę niemieckiego phono można uznać za całkiem liniową i neutralną, co z jednej strony na pewno nie pogrąży naszego systemu, lecz z drugiej również nie będzie próbowało na siłę ciągnąć go za uszy w górę.
Na ostatnim remasterze „Amused to Death” Rogera Watersa dźwięk może nie miał takiego wolumenu i uderzenia, co trzykrotnie (Abyss) i więcej (Sensor2) droższe konstrukcje, ale praktycznie po kilku minutach przestawało się na to zwracać uwagę. Nic nie irytowało, nic nie próbowało za wszelką cenę przykuć naszej uwagi a wspomniana wcześniej liniowość urasta do rangi niezaprzeczalnej zalety. To takie solidne, rzetelne granie zdolne pokazać zarówno kunszt realizatorski ww. albumu, co litościwie obejść się ze zdecydowanie mniej dopieszczonymi pozycjami naszej płytoteki. Za przykład niech posłuży bodajże jeden z bardziej popularnych popowych albumów minionej epoki „Wonderful World” Blacka, czy też pierwsze cztery albumy Bon Jovi. Może i miłośnicy stereotypowo „analogowego” grania będą kręcić nosem na brak sztucznego, a czasem wręcz karykaturalnego wypchnięcia średnicy i lepkiej gęstości, ale dzięki temu zyskujemy zdecydowanie lepszą selektywność i wgląd w głąb nagrania.
Proszę się jednak nie obawiać beznamiętności, czy bezdusznej analityczności, gdyż po prostu AVM nie wyczarowuje jej tam, gdzie nigdy jej nie było. Wystarczy jednak sięgnąć po takie pozycje jak „Rattle That Lock” Davida Gilmoura by nad głową usłyszeć świergot ptaków a przed naszymi oczami została wykreowana szeroka i całkiem sugestywna na głębokość scena muzyczna. Rozpoczynające „Faces of Stone” frazy fortepianu potrafią pięknie wybrzmieć a delikatnie pulsujące tło wcale nie jest takie jednowymiarowe, jak można byłoby się spodziewać po tak niedrogim urządzeniu. Bas jest dobrze zróżnicowany i nie popada w monotonię nawet na tak syntetycznych nagraniach, jak „Ray of Light” Madonny a i góra potrafi pięknie zalśnić nie raniąc przy tym uszu zbytnią ofensywnością.
Przedwzmacniacz gramofonowy AVM Inspiration P1.2 nad wyraz dobitnie pokazuje, czego należy oczekiwać od tego typu urządzeń nawet na początku swojej przygody z analogiem. Za naprawdę przystępną cenę otrzymujemy bowiem phonostage’a nie tylko świetnie wykonanego i wręcz dziecinnie prostego w obsłudze, co po prostu dobrze grającego i mającego spore szanse na przeżycie wielu roszad w naszym systemie. Nie zawracając sobie głowy zawiłościami technicznymi całą konfigurację ograniczamy do wpięcia pary wtyczek i włączenia zasilania a zaoszczędzony na klawiszologii czas z powodzeniem możemy wykorzystać na eksplorację własnej płytoteki przy wielce miłych uszom dźwiękach. I jeszcze jedno. Nie dajcie sobie Państwo wmówić, że za 2 -2,5 kPLN nie da się wyprodukować seryjnego, dobrze grającego i jeszcze lepiej wyglądającego phono, bo się da a tytułowy AVM jest tego najlepszym dowodem. Nie wierzycie. Posłuchajcie sami.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: AVM Polska
Cena: 2 300 PLN
Dane techniczne:
Czułość wejściowa: 1,5mV (MM); 180 µV (MC)
Wzmocnienie przy 1kHz: 40dB (MM); 60dB (MC)
Impedancja wejściowa: 47pF (MM); 1nF (MC)
Impedancja wejściowa: 47 kΩ + 220pF (MM); 47 kΩ + 1 nF ustawiana dołączonymi adapterami (MC)
Czułość wejściowa: 3,29 mVrms przy -10 dBV wyjście (316mVrms) (MM); 0,325 mVrms przy -10 dBV wyjście (316mVrms) (MC)
THD+N: <0,013% (MM); <0,055% (MC)
Przesłuch: > 40dB
SNR: >86dB / 89dB (A) (MM); 72 dB / 75dB (A) (MC)
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20 kHz / +/- 0,3dB
Max. napięcie wyjściowe: 482 mVrms @ 5mVrms wejściu (1 kHz)
Impedancja wyjściowa: 47 Ω
Zasilanie: 24 V DC
Pobór mocy: 3,4 W/15 mA
Wymiary S x W x G: 150 x 52 x 107,5 mm
Waga z zasilaczem: ok. 0,6 kg
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
- Gramofon: Transrotor Dark Star Silver Shadow + S.M.E M2 + Phasemation P-3G
- Phonostage: Abyssound ASV-1000, RCM Sensor2
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5, Pass INT-250
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Siltech Classic Anniversary 770i
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Ardento Power
- Listwa: GigaWatt PF-2 + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF®;
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; HighEndNovum PMR Premium; Albat Revolution Loudspeaker Chips