Skocz do zawartości

Musical Fidelity MX-DAC

Fr@ntz

Patrząc na aktualne portfolio Musical Fidelity ze zdumieniem uświadamiamy sobie, że tytułowy MX-DC to tak naprawdę następca uroczego X-DACa, czyli popularnego „prosiaczka”, którego lata świetności przypadały … niemalże dwie dekady temu. Co prawda i później na rynek trafiały kolejne inkarnacje (przy v8 straciłem rachubę), ale szczerze powiedziawszy to już nie było to. Nie trzeba również dodawać, że obie konstrukcje dzieli nie tylko przepaść wiekowa, co przede wszystkim technologiczna, gdyż trudno przytoczyć bardziej dynamicznie rozwijający się segment audio aniżeli właśnie domena cyfrowa. Żeby było jednak jeszcze ciekawiej warto jeszcze raz rzucić okiem na katalog angielskiego producenta i zagłębić się w meandry jego oferty DACów. Jak na typowo brytyjską zachowawczość i umiłowanie umiarkowania mogło by się wydawać iż najwidoczniej Antony Michaelson uznał, że pójdzie na rekord i w chwili obecnej na stronie marki można znaleźć ni mniej ni więcej a pięć przetworników. Tzn. taki skutek przynosi kliknięcie przy MX-ie przycisku „Pokaż wszystkie przetworniki („View all DACs”). Jednak to tylko pozory i choć listę otwiera topowy M6DAC a po nim idą kolejno M1DAC, M1SDAC, V90-DAC i w końcu „nasz” – będący obiektem testu MX-DAC, który, żeby było śmieszniej jako jedyny z całej zgrai swoich współbraci zdolny jest obsłużyć sygnały powyżej 24 bit / 192 kHz, to tak naprawdę dostępne są jedynie dwa modele. Jakie? Nie, nie, wcale nie z górnej półki, lecz dwa podstawowe - V90-DAC i tytułowy a przy pozostałych wyświetla się lakoniczne „discontinued”, czyli wycofany. Po co zatem to całe zamieszanie? Możliwe, że w czasie, gdy ja tu siedzę i marudzę, to w Musicalu najtęższe umysły działu R&D właśnie opracowują z użyciem iście kosmicznych technologii najnowsze wersje przetworników. Coś jednak musi się dziać za zamkniętymi drzwiami, gdyż przeglądając Archiwum niestety nie znajdziemy tam żadnych informacji ani o wspomnianym „prosiaczku” ani np. o serii Electra, od której tak naprawdę popularność marki między innymi w Polsce się zaczęła. Całe szczęście polityka grubej kreski nie dotknęła działu z instrukcjami i jeśli ktoś ma ochotę na chwilkę wspomnień, to właśnie tam będzie mógł poznać praktycznie całe drzewo genealogiczne Musicala, z jednym małym, choć zastanawiającym wyjątkiem. Jest tam bowiem instrukcja „kultowej” A-1ki, ale niestety w nowej wersji a nie tej, od której wszystko tak na prawdę się zaczęło – zaprojektowanej przez Tima de Paravicini. Nie czas jednak i miejsce na zabawę w audio – archeologów, bo czas goni a tytułowy MX-DAC już dawno zdążył osiągnąć optymalne parametry pracy.

 

ccs-2651-0-55902100-1471327316_thumb.jpg ccs-2651-0-76093500-1471327322_thumb.jpg ccs-2651-0-71127400-1471327340_thumb.jpg

ccs-2651-0-53859100-1471327348_thumb.jpg ccs-2651-0-93073500-1471327354_thumb.jpg ccs-2651-0-17304700-1471327361_thumb.jpg

ccs-2651-0-45220400-1471327368_thumb.jpg ccs-2651-0-95016100-1471327374_thumb.jpg ccs-2651-0-27739700-1471327380_thumb.jpg

ccs-2651-0-69722000-1471327386_thumb.jpg ccs-2651-0-71241600-1471327392_thumb.jpg ccs-2651-0-26486300-1471327400_thumb.jpg

 

 

Zanim jednak zajmiemy się walorami sonicznymi warto przyjrzeć się samemu urządzeniu od strony użytkowo – technicznej. MX-DAC swoimi gabarytami idealnie wpisuje się w coraz popularniejszy nurt rozwiązań desktopowo – systemowych, czyli takich, które i zmieszczą się na komputerowym biurku i dobrze będą wyglądały wśród pełnowymiarowego towarzystwa w głównym systemie. Pozornie, bądź jeśli ktoś woli z pewnej odległości, która w tym momencie zależeć będzie od posiadanej, bądź też (jeszcze?) nie, wady wzroku kilkumilimetrowej grubości aluminiowa płyta czołowa wydaje się całkiem minimalistyczna. Zero masywnych pokręteł, irytujących podczas nocnych odsłuchów jaskrawych wyświetlaczy, ot prawdziwa oaza spokoju. Jednak tak jak wspomniałem przed chwilą to tylko pozory, gdyż przetwornik komunikuje się z otoczeniem za pomocą … piętnastu (!!!) diod z czego czternaście jest błękitnych a jedna zielona. Patrząc zatem od lewej mamy zaskakująco miniaturowy, przez co dla osób o dużych dłoniach (a więc i palcach) niezbyt poręczny hebelkowy włącznik główny z niebieską diodą potwierdzającą uaktywnienie urządzenia i zieloną informującą o doprowadzeniu sygnału. Następnie mamy równiutki rządek ośmiu diod przyporządkowanych poszczególnym częstotliwościom próbkowania a po prawej stronie ulokowano kolejne dwie informujące o uaktywnionym w danym momencie filtrze i pięć dedykowanych kolejnym wejściom. Powyższą wyliczankę zamykają dwa, również miniaturowe przyciski wyboru źródła i filtra.

Ściana tylna prezentuje się już bardziej konwencjonalnie. Sekcję analogową reprezentują dwie pary wyjść – po jednej w standardzie RCA i XLR a cyfrową zdublowane interfejsy koaksjalne i optyczne uzupełnione gniazdem USB typu B. W prawym dolnym rogu przycupnęło gniazdo dedykowane zewnętrznemu zasilaczowi.

Trzewia MX-a przedstawiają się całkiem interesująco, choć zastosowanie dość pośledniej jakości OEM-owego zasilacza wtyczkowego 12 V DC/2A zaowocowało obecnością na szczelnie wypełniającym korpus laminacie SMD dość symbolicznej garstki kondensatorów 100 μF wspieranych dwoma regulatorami napięcia L5973D. Stabilizacja napięć dla sekcji audio zachodzi w niskoszumowym układzie LM317L. Zdecydowanie ciekawiej prezentuje się za to część sygnałowa, w której w roli odbiornika USB użyto kości SMSC USB3318 współpracującej z chipsetem XMOS GT1428L. Obsługę pozostałych, standardowych interfejsów cyfrowych powierzono odbiornikowi / upsamplerowi SRC43921. Potem jest równie elegancko, gdyż producent zastosował dwa odrębne oscylatory kwarcowe a następnie układ XMOS i przetwornik PCM1795 zdolny obsłużyć nie tylko sygnał PCM, ale i natywnie DSD. W stopniu wyjściowym znajdziemy za to wzmacniacze operacyjne OPA2134UA.

 

Od dawien dawna zwykło się uważać urządzenia wychodzące spod ręki Antony’ego Michaelsona za grające po prostu ładnie. Nieco zaokrąglone krawędzie i nieco przyciemnione światło padające na scenę sprawiały, że grono miłośników tego typu estetyki nie tylko nie topniało, co sukcesywnie zwiększało swoją populację. Trudno się z resztą temu dziwić, skoro po całodniowej szarpaninie i wszechobecnemu wyścigowi korporacyjnych szczurów większość z nas wracając do domu pragnęła spokoju i ukojenia skołatanych nerwów. I właśnie taki neurologiczny balsam oferta Musicala zapewniała. Ewidentnie nieudaną i krzykliwą serię A3 pozwolę sobie litościwie przemilczeć. Jednak jakiś czas temu postanowiono nieco podnieść poprzeczkę i oprócz umownej muzykalności przypomniano sobie nie tylko o dynamice, lecz i rozdzielczości. Dzięki temu poprzednio recenzowani przeze nie przedstawiciele nowej generacji wzmocnienia M3si i M5si z niezwykłym wdziękiem i swobodą pokazywały iście rockowy pazur. Jednak amplifikacja to jedno a cyfra to zupełnie inna bajka. Dlatego też z nieukrywanym zainteresowaniem pochyliłem się nad dzisiejszym gościem, który choć oscylując ceną w niemalże przedsionku brytyjskiego wytwórcy dość znacznie wyprzedza pod względem technologicznym swoich współbraci, o poprzednikach nawet nie wspominając.

Na dory początek i przełamanie pierwszych lodów poczęstowałem MX-a dość ulepkowatym i gęstym jak domowy budyń czekoladowy albumem „Tenderly” Stacey Kent i już na nim czuć było swoisty powiew świeżości. Ewidentnie zagęszczona i przesłodzona w procesie post produkcji średnica zyskała na witalności i blasku a snujące się leniwie najniższe tony dostały energetycznego kopa i wreszcie zostały wzięte w ryzy. Poprawa czytelności w dole pasma stała się po prostu faktem a przez to i motoryka nagrań wróciła z pawulonowego spowolnienia na właściwe tory. Jednak nie chodzi o zabieg odchudzenia, bądź zbytniego wykonturowania, lecz o nadanie całości jakiś określonej żywiołowości i czegoś co możemy na potrzeby tego testu nazwać timingiem. Wbrew pozorom również przy tego typu repertuarze timing jest szalenie istotny, gdyż albo relaksując się podążamy za biegiem wydarzeń, albo w połowie drugiego utworu smacznie zasypiamy ukołysani sączącą się z głośników narkozą. Co do rozciągnięcia pasma, to spokojnie możemy uznać je za satysfakcjonujące, choć biorąc ten aspekt pod lupę uczciwie trzeba przyznać, że nieco więcej dzieje się na górnych, aniżeli dolnych skrajach. Mamy zatem z otwartą, choć nie przeeksponowaną górą dzięki czemu w nagraniach pojawia się tak lubiane przez audiofilów powietrze i magiczna aura otaczająca poszczególne instrumenty. Szczególnie wyraźnie słychać to na niewielkich jazzowych składach w stylu „Blues and Ballads” Brada Mehldau, gdzie lwią część nastroju budują blachy i inne perkusjonalia akompaniujące fortepianowi. Propagacja dźwięków jest nad wyraz naturalna a oddanie pogłosu i czasu wygasania poszczególnych fraz nie pozostawia niedosytu. Ot wszystko układa się w nie dość, że logiczną, to jeszcze wielce atrakcyjną pod względem percepcji całość.

Jednak pomimo swojej wrodzonej i wyssanej z mlekiem matki muzykalności Musical wcale nie jest aż tak wyrozumiały dla jakości dostarczanego mu materiału jakby mogłoby się na pierwszy rzut ucha wydawać. Ewidentnie garażowy album „The Last Call” formacji Anti-Pasti wydał się równie płaski, co anorektyczna modelka na wybiegu któregoś z francuskim projektantów Haute couture a „The End Of Life” Unsun równie jazgotliwe i irytujące jak worek sztućców zrzucony z betonowych schodów. Jeśli zatem szukacie panaceum na całe zło muzycznych koszmarków zgromadzonych w przepastnych odmętach własnych pliko i płytotek, to musze Was rozczarować. Do tego MX się ewidentnie nie nadaje, chociaż angielski punk wypadł i tak bardziej przekonująco – więcej w nim było spontaniczności i autentyczności, więc lepiej nie wylewać dziecka z kąpielą i zanim skreślicie Musicala z listy do ewentualnych pretendentów do Waszego portfela wepniecie go nawet z czystej ciekawości w Wasz system.

A jak z gęstymi plikami? Cóż, prawdę powiedziawszy zdolność MX-a do odtwarzania praktycznie każdego dostępnego na rynku materiału rozleniwia na tyle, że po kilku tygodniach przestajemy zwracać uwagę na takie drobiazgi, czy w danym momencie wybraliśmy zwykły, zgodny z wytycznymi „Czerwonej książki” plik PCM (CDDA), czy przekroczyliśmy już magiczną barierę 192 kHz i waśnie słuchamy DSD. Zauważalne zmiany dotyczą głównie aspektów czystości i rozdzielczości, choć bez możliwości bezpośredniego porównania konkretnego nagrania w kilku wersjach konia z rzędem temu, który nie wpatrując się w połyskujące błękitem frontowe diody zgadnie z jakim materiałem mamy do czynienia. Może to dziwnie zabrzmi, ale Musical jest kolejnym urządzeniem, które dalekie jest od zachłystywania się ilością kHz, czy bitów, które tak naprawdę ani nie tworzą muzyki, ani na nowo jej nie odkrywają. Są jedynie narzędziem, sposobem na jak najwierniejszą reprodukcję zapisanego kiedyś materiału a nie celem samym w sobie. Warto o tym pamiętać i zamiast ekscytować się numerologią lepiej zagłębić się w meandry muzyki.

 

MX-DAC wydaje się być zwiastunem zachodzących, bądź dopiero nadchodzących Musical Fidelity zmian. Jego pojawienie się na rynku świadczy bowiem o tym, że głównodowodzący koncernem Antony Michaelson wreszcie przestał kurczowo trzymać się dotychczasowych rozwiązań i wreszcie otworzył się na coraz powszechniejszy segment PC-Audio i idące za tym dotychczas nieobsługiwane przez urządzenia MF pliki wysokiej gęstości/rozdzielczości. Szalenie cieszy również fakt, że owo otwarcie nastąpiło na tak przystępnym pułapie cenowym, gdyż właśnie poprzez tego typu decyzje marka ma spore szanse na zdobycie popularności wśród najmłodszego pokolenia konsumentów.

 

 

Marcin Olszewski

 

 

Dystrybucja: Rafko

Cena: 3 995 PLN

 

Dane techniczne:

Filtry cyfrowe: FIR-3 / FIR-1

Procesor sygnału: SRC4392

Przetwornik DAC: Burr-Brown TI PCM1795

Stosunek sygnał/szum: 116dB

Zniekształcenia THD: 0,00025%

Pasmo przenoszenia: 2 - 90.000 Hz

Separacja kanałów: 110 dB

Wejścia cyfrowe: 2 x Coax SPDiF (do 24 bit/192 kHz), 2 x Optical SPDiF (do 24 bit/96 kHz), USB (do DSD DOP64/128)

Wyjścia liniowe: para RCA, para XLR

Poziom wyjściowy: 2 V RCA / 4 V XLR

Zasilacz: 5V/2A DC

Zużycie prądu: 1 W

Wymiary (W x S x G): 53 x 220 x 215 mm

Waga: 1,9 kg

 

System wykorzystany podczas testu:

- CD/DAC: Ayon CD-1sx

- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177

- Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201

- Przedwzmacniacz gramofonowy: Abyssound ASV-1000

- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Audionet DNA I

- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders

- IC RCA: Antipodes Audio Katipo

- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica

- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200

- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra

- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; 3 szt. Verictum Demiurg

- Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®

- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®

- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform

- Przewody ethernet: Neyton CAT7+

- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 33

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.