Skocz do zawartości

GigaWatt LS-1(MK2)

Fr@ntz

To chyba pierwszy przypadek w historii audiostereo, kiedy dostaliśmy do przetestowania produkt, o którym sam producent twierdzi, że powstał bez zwracania uwagi na koszty jego wytworzenia. Powyższą zasadę znaną powszechnie, jako „cost no object” spotkać można najczęściej w ultra High Endzie, gdzie sześciocyfrowe kwoty z przekreśloną „eSką” nie robią wrażenia już chyba tylko na szejkach i właścicielach kopalni diamentów. Polskie realia rządzą się jednak własnymi prawami i state of the art., crème de la crème, przynajmniej jeśli chodzi o kable zasilające w wydaniu zgierskiego GigaWatta ma całkiem ludzkie oblicze. W końcu niecałe sześć i pół tysiąca PLN za topowy model uznanego nie tylko u nas, ale i zdobywającego coraz większa renomę za granicą producenta już niedługo może okazać się nie lada okazją. Mówię tu oczywiście o okazji, nie jako takiej, lecz w pojęciu czysto audiofilskim, czyli dla osób, dla których wydatek na rzędu kilku/nastu/dziesięciu (niepotrzebne skreślić) tysięcy na dowolny element toru audio jest zupełnie normalnym posunięciem. Dla pozostałej części populacji, dla której nie jest, GigaWatt ma przewód instalacyjny LC-Y za 65 PLN/mb.

 

Wracając jednak do przedmiotu niniejszej recenzji od razu uprzedzę domorosłych detektywów i poszukiwaczy sensacji oraz rebrandingu, iż do produkcji LS-1 Mk2 użyto jedynie zaprojektowanych i wykonanych we własnym zakresie, lub na zlecenie i zgodnie z dostarczoną przez GigaWatta specyfikacją komponentów. Sam montaż odbywa się ręcznie i jest niezwykle czasochłonny. Otoczone wielowarstwowym materiałem tłumiącym żyły robocze składają się z siedmiu izolowanych teflonem drutów z posrebrzanej miedzi beztlenowej. Zastosowana geometria splotu równoległego pozwoliła ograniczyć do minimum rezystancję i indukcyjność przy jednoczesnej, stosunkowo wysokiej pojemności własnej. Pełną ochronę przed szumami EMI i RFI zapewnia pokrywający 100% powierzchni kabla miedziany ekran. Dodatkowo. W celu ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi i gromadzeniu ładunków elektrostatycznych użyto oplotu z tworzywa sztucznego i siatki elektrostatycznej. Pora na wyjawienie powodu obecności na przewodzie tajemniczego, masywnego aluminiowego bulleta. Oprócz niewątpliwych walorów estetycznych kryje w sobie bezstratny, pasywny filtr ze stopów nanokrystalicznych a jego lokalizacja jest ściśle określona ze względu na niwelowanie szumów, oraz oscylacji na wyjściu. Zadbano również o odpowiednią jakość firmowych wtyków, których styki wykonano z litego mosiądzu poddanego obróbce kriogenicznej i procesowi demagnetyzacji. Przewodniki połączono bez udziału cyny a do wtyków, w celu zminimalizowania impedancji połączenia, przykręcono.

 

 

ccs-2651-0-59227900-1357633219_thumb.jpg ccs-2651-0-55216600-1357633226_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-79129600-1357633232_thumb.jpg ccs-2651-0-03314900-1357633239_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-71702800-1357633245_thumb.jpg ccs-2651-0-19509400-1357633253_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-21717200-1357633268_thumb.jpg ccs-2651-0-06959600-1357633289_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-69226100-1357633407_thumb.jpg ccs-2651-0-23751400-1357633421_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-60160200-1357633435_thumb.jpg ccs-2651-0-79645400-1357633447_thumb.jpg

 

To tyle, jeśli chodzi o zagadnienia alchemiczno – metalurgiczne. Przeciętnego nabywcę zainteresuje zapewne bardziej to, że przewód zasilający dotrze do niego w zgrabnej, drewnianej skrzyneczce wyściełanej miękką szarą gąbką a zarówno wtyki, jak i przykuwający wzrok aluminiowy cylinder w wygrawerowaną nazwą modelu będą miały naciągnięte stylowe siateczki chroniące je przed ewentualnymi zadrapaniami podczas transportu. LS-1 nie można zakwalifikować, jako sieciówki należącej do miana wiotkich, ani łatwych do aplikacji w ciasnych szafkach, jednak widać wyraźny postęp w porównaniu do modelu LC-3 i uczciwie musze przyznać, że komfort podczas montażu wyraźnie wzrósł. Dzięki temu nie powinno być powodów do zmartwień przy podłączaniu nawet niezbyt ciężkich urządzeń.

 

Zanim jednak przejdę do opisu zaobserwowanych wrażeń „nausznych” powtórzę po raz kolejny, że Hi-Fi to hobby, forma rekreacji i sposób na spędzanie wolnego czasu a wszelkie przejawy aktywności z tym związane, jak uczestnictwo w odsłuchach, wystawach, lektura specjalistycznych pism, portali i blogów o jakichkolwiek zakupach nawet nie wspominając, mają charakter całkowicie dobrowolny i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jednak jak to zwykle przy opisach kabli sieciowych, tych droższych w szczególności, bywa kilka minut po publikacji do klawiatur ruszą spece-teoretycy maści wszelakiej, podniesie się larum a kiedy kurz opadnie z kilkudziesięciu komentarzy na miano merytorycznych i pisanych przez osoby mające naprawdę coś sensownego do powiedzenia zasłuży raptem kilka. Cóż jednak począć, skoro najgłośniej krzyczą zawsze ci, którzy nie dość, że testowanego kabla na oczy nie widzieli, w rękach nie trzymali a o wpinaniu w posiadany tor audio nawet nie pomyśleli. O ile jednak posiadaczy elektroniki z zamontowanymi na stałe przewodami jeszcze rozumiem, bo gdzieś musi znaleźć ujście frustracja wynikająca z niejako automatycznego wykluczenia z targetu, to już tych, co odpowiednią możliwość mają, ale najzwyczajniej na świecie im się nie chce przekonać na własne uszy, zrozumieć nie sposób. Tak też będzie pewnie i tym razem, jednak po cichu liczę, że może kiedyś polska społeczność internetowa osiągnie poziom choćby zbliżony do tego, jaki można obserwować na zagranicznych portalach tematycznych.

 

Są przewody takie jak np. LessLoss DFPC Signature, które starają się po wpięciu w tor znikać, zdematerializować sonicznie i pozostać widocznymi jedynie na zewnątrz, jako z pozoru zwykła namacalna rzecz, ale nie mająca absolutnie żadnego wpływu na to, co dzieje się wewnątrz organizmu jakim jest system Hi-Fi. Są też i takie, które niejako na dzień dobry oznajmiają „oto ja!”. Do ich grona z pewnością mogę zaliczyć Organic Audio, który uzdrawia wrodzoną muzykalnością, Harmonixa X-DC350M2R Improved-Version kojącego nerwy delikatnym faworyzowaniem średnicy, przy jednoczesnym zachowaniu świetnej czytelności najwyższych składowych, czy Oyaide Tunami GPX-Re z wtykami P/C-004 „Aspirin Snow White będącego wybawieniem dla osób chcących odsunąć scenę dźwiękową bez konieczności zmiany lokum. I właśnie do tej grupy, bez cienia wątpliwości, można zakwalifikować GigaWatta. LS-1 (MK2) działa jak żaden z powyżej przytoczonych przykładów, jest jak wybuchowa mieszanka testosteronu, adrenaliny i małego defibrylatora, która potrafiłaby postawić na nogi całą Terakotową Armię chińskiego cesarza Qin Shi. Niezależnie od tego, czy zostanie wpięty między listwę/kondycjoner, czy dowolne urządzenie „pracujące” na sygnale audio jego wpływ będzie doskonale zauważalny i słyszalny, a jedynie od oczekiwań szczęśliwego nabywcy będzie zależało, gdzie znajdzie swoje docelowe miejsce. Oczywiście pełnią szczęścia byłoby okablowanie całego systemu LS-kami, jednak na tego typu atrakcje podczas niniejszego testu niestety pozwolić sobie nie mogłem. Dysponując jedynie jednym przewodem trochę musiałem się trochę nagimnastykować sprawdzając to tu, to tam i skrzętnie notując zaobserwowane zmiany.

Po kilkunastu dniach zabawy doszedłem do wniosku, że co prawda wpięty w kondycjoner przekazywał swoja pozytywną energię całemu systemowi, jednak dary były dzielone pomiędzy poszczególne urządzenia i efekt finalny gdzieś po drodze ulegał zauważalnemu osłabieniu, rozmyciu. W związku z powyższym należało wytypować docelowe miejsce, gdzie przez resztę testów mógłby sobie spokojnie pracować. Mojemu odtwarzaczowi ani werwy, ani kontroli nie brakowało, za to zarówno ECI5, jak i równolegle z GigaWattem testowanemu ModWrightowi KWI200 przydało się trochę wojskowego drygu i spec-ops’owej zwinności. I właśnie w tym momencie dochodzimy do sedna. Polska sieciówka nie powodowała sztucznego, nienaturalnego napompowania dźwięku, jak mięśni kulturysty po dwóch wiaderkach „eNeRDowskich witamin” i serii zastrzyków z końskich sterydów, lecz prowadziła raczej do uwolnienia drzemiącego w podpiętym do niej urządzeniu potencjału energetycznego. To tak, jakby na skutek jakiegoś błyskawicznego treningu dla oddziałów specjalnych w okamgnieniu gromadzący się tu i ówdzie tłuszczyk został spalony na mięsnie a cała muskulatura doczekała się wreszcie odpowiedniej rzeźby.

Na „Ticks & Leeches” (Tool „Lateralus”) pierwsze kilkadziesiąt sekund to duet perkusji (gary i stopa) z gitarą basową, dopiero potem wchodzi gitara elektryczna i wokal. Może i nie jest to najbardziej audiofilski utwór, ale właśnie na tego typu muzyce słychać było fenomenalną robotę, jaką w systemie robił GigaWatt. Wszystko było klarowne, konturowe, nic się nie zlewało i nie dudniło a pomiędzy precyzyjnymi konturami była żywa, krwista tkanka. Tak samo było na Give It To Me (Timbaland “Shock Value”), gdzie syntetyczny bas masował trzewia bez oznak jakichkolwiek śladów kompresji, czy zmulenia. Jednak panowanie i bezwzględna kontrola dotyczyła nie tylko najniższych składowych, ale obejmowała całe pasmo. Szczególnie wyraźnie słychać to było przy jednym z albumów, o których staram się z reguły nie pamiętać. Mowa tu o „Dark Hope” Renée Fleming, na którym bardzo boleśnie można się przekonać, że próba wpasowania operowego wokalu w ramy „zwykłych”, Popowo -Rockowych utworów wychodzi mocno karykaturalnie. Nawet na „Hallelujah” amerykańska sopranistka brzmiała tak, jakby cierpiała na … nazwijmy to ciężkie problemy natury gastrycznej, bądź ktoś ubrał ją w koszulę z jakieś 2-3 numery za małym kołnierzykiem. Jednak pomijając katusze związane z groteskową partią wokalną na albumie tym bardzo wyraźnie słychać różnice w brzmieniu, namacalności i tworzeniu brył przez instrumenty realne i te wykreowane na konsoli. Z GigaWattem poszczególne warstwy, choć egzystowały wspólnie były niejako obok siebie. Jakby realizator, najlepiej jak potrafił, skleił dwa, odrębne światy, pozostawiając jednak po całym procesie widoczny/słyszalny ślad, spoinę.

Jednego, czego obawiałem się przy tym kablu, to tego, że jego zamordyzm i apodyktyczność może wpłynąć, bądź nawet całkowicie odebrać sex appeal bardziej nastrojowym nagraniom. Całe szczęście Queen Latifah na „I Put A Spell On You” i „Simply Beautiful “ („The Dana Owens Album”) czarowała aksamitnym, niskim głosem o karmelowo-czekoladowej barwie nie tracąc nic ze swojego uroku a polska sieciówka wyciągnęła tylko smaczki z tła. Podobnie było na „A Song for You" (Herbie Hancock „Possibilities”), gdzie wirtuozowi fortepianu towarzyszyła Christina Aguilera a w tle lśniły blachy delikatnie trącane przezTeddy’ego Campbella. Każdy dźwięk miał swoje miejsce i czas, scena była stabilna, poszczególne plany czytelne a głos drobnej (jak nagrywano płytę taka naprawdę była) platynowej blondynki był kryształowo czysty i silny, niczym wartki górski strumień.

 

Na koniec niestety muszę zmartwić tych, którzy zastanawiali się, czy GigaWatt LS-1(MK2) jest idealnym i uniwersalnym kablem zasilającym. Otóż nie jest ani jednym, ani drugim. Po pierwsze niczego nie zamaskuje, żadnego systemu, który sam z siebie brzmi źle nie uzdrowi a jedynie wskaże gdzie tli się ognisko choroby. Dodatkowo nie polecałbym go do systemów zbyt analitycznych, którym może i doda jeszcze dynamiki i werwy, ale zamiast „latających żyletek” nieszczęsny posiadacz takowego zestawu będzie musiał się zmierzyć z latającymi toporami i zasuwającą po pokoju odsłuchowym wściekłą gilotyną. Jeśli natomiast komuś będzie zależało na ustabilizowaniu lekko rozchwianej sceny, dodaniu zastrzyku adrenaliny do podtatusiałego dźwięku i zdyscyplinowanie ospałego basu to mówię po trzykroć TAK.

 

 

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

 

Producent: Gigawatt

Cena: 6 350 PLN

 

Dane techniczne (wg, producenta):

- Dostępne wersje kabla: EU (Schuko) lub US (Nema)

- Znamionowy zakres pracy: 110 - 240 VAC 50/60 Hz

- Obciążalność (ciągła): 16 A

- Waga brutto: 1,90 kg

- Dostępne długości: 1,5 m

 

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 07s

DAC & konwerter USB/Coax: Hegel HD2

Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177

Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center

Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; ModWright KWI200

Kolumny: A.R.T. Moderne 6 ustawione na Soundcare Superspikes

IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Audiomago AS

IC XLR: LessLoss Anchorwave; Siltech Classic Anniversary 550i

IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200

Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Siltech Explorer 90L

Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; ReAr Power 71; Harmonix X-DC350M2R Improved-Version; Gigawatt LC-3

Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2

Kondycjoner: Gigawatt PC-3 SE EVO + LC-3

Stolik: Missoni Audio Carpet Stradivari

Przewody ethernet: Neyton CAT7+

Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Gregitek Aerius, Aerius Graf & RG1

ccs-2651-0-59227900-1357633219_thumb.jpg

ccs-2651-0-55216600-1357633226_thumb.jpg

ccs-2651-0-79129600-1357633232_thumb.jpg

ccs-2651-0-03314900-1357633239_thumb.jpg

ccs-2651-0-71702800-1357633245_thumb.jpg

ccs-2651-0-19509400-1357633253_thumb.jpg

ccs-2651-0-21717200-1357633268_thumb.jpg

ccs-2651-0-06959600-1357633289_thumb.jpg

ccs-2651-0-69226100-1357633407_thumb.jpg

ccs-2651-0-23751400-1357633421_thumb.jpg

ccs-2651-0-60160200-1357633435_thumb.jpg

ccs-2651-0-79645400-1357633447_thumb.jpg




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 33

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.