Skocz do zawartości

LessLoss Anchorwave + DFPC Signature

Fr@ntz

W przypadku nowych graczy pojawiających się na naszym rynku standardem jest choćby skrótowe przybliżenie ich "ideologii" i założeń konstrukcyjnych, którym podporządkowują własne wyroby. Tak było przynajmniej do tej pory. Jednak od pewnego czasu, szczególnie w przypadku kontrowersyjnych i odbiegających od politycznej poprawności tez, pojawiają się słowa krytyki. Jeśli krytyka jest merytoryczna i prowadzona z zachowaniem szacunku dla dyskutantów wszystko jest O.K. Schody zaczynają się w momencie, gdy zamiast argumentów pojawiają się epitety, a zamiast dyskusji jest wzajemne obrzucanie ….mniejsza z tym czym. Jeśli ktoś ma ochotę zgłębiać te anomalie behawioralne sugeruję najpierw sprawdzić, co robią szympansy jeśli są zdenerwowane, bądź chcą zwrócić na siebie uwagę. Czemu o tym piszę? Otóż wystarczy zobaczyć, co dzieje się, głownie na forach internetowych, nie tylko naszym, choć takiej agresji jak na polskich stronach próżno szukać na zagranicznych portalach tematycznych. Wśród kilkunastu, a czasem kilkudziesięciu wpisów pod recenzjami tych związanych z tematem jest jak na lekarstwo, bądź nie ma wcale. Zamiast tego pierwsze skrzypce grają wszelakiej maści frustraci, którzy wszystko wiedzą lepiej. Po co więc słuchać? Najwięksi mistrzowie potrafią ocenić recenzowane urządzenie jedynie na podstawie zdjęć, kraju pochodzenia, bądź dystrybutora. W związku z powyższym, chcąc oszczędzić litewskiemu producentowi nerwów ograniczę się jedynie do kilku suchych faktów a osoby zainteresowane tematem odeślę na jego stronę (http://www.lessloss.com).

 

Jednym z następstw postępu jest odczuwalne zmniejszenie, skurczenie świata. Może to i bardzo ogólny skrót myśliwy, ale dla przeciętnego obywatela "błękitnej planety" odległości powoli tracą na znaczeniu. Globalna wioska stała się faktem. Co prawda nadal istnieją miejsca, gdzie czas się zatrzymał i podróż samochodem, bądź pociągiem trwa dłużej niż dwadzieścia, czy nawet trzydzieści lat temu ( trasa Warszawa - Wrocław), ale są to wyjątki potwierdzające regułę. Skoro ilość kilometrów między wytwórcą a klientem przestaje mieć znaczenie a i sytuacja polityczna nie przeszkadza (Litwa należy do UE) warto od czasu do czasu wyściubić nos zza krajowego podwórka i sprawdzić co piszczy w trawie u sąsiadów.

 

Założycielami i głównymi konstruktorami LessLoss są panowie Louis Motek (Liudas Motekaitis) i Vilmantas “Vil” Duda a sama firma mieści się w Kownie na Litwie. W linii prostej z Warszawy to raptem 353 km a samochodem 404 km, czyli kawałek dalej niż np. do wspomnianego Wrocławia.

Z materiałów informacyjnych wynika, iż w kablach LessLoss efekt naskórkowy został przesunięty w obszar izolacji, która skutecznie chroni przewodniki zarówno przed zakłóceniami wysokoczęstotliwościowymi, jak i mikrodrganiami pochodzącymi z otoczenia, dzięki czemu nie przenoszą zniekształceń do połączonych nimi urządzeń. Pochodną braku zniekształceń jest bardziej naturalny i mniej męczący dźwięk pozbawiony tzw. szumu tła. Jako materiał przewodników wykorzystywana jest jedynie miedź. Świadomą decyzje o stosowaniu do produkcji przewodów jedynie tego surowca mogę porównać do np. wyboru whisky. Są mające szerokie grono zwolenników i wysoko oceniane blendy, oraz single malty. O ile pierwsze są skomplikowanymi kompozycjami kilkudziesięciu gatunków i roczników o tyle single, szczególnie single cask, to ucieleśnienie szlachetnej prostoty. Zamiast kompilować zalety, a wg. niektórych maskować wady, różnych metali można skupić się na pokazaniu pełni możliwości jednego materiału. I właśnie tą drogą podąża Louis Motek.

Przysłowiową wisienkę na torcie pozostawiłem jednak na koniec. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej słucha się późno w nocy i w jakieś ogólnokrajowe święta, gdy otoczenie śpi głębokim snem, a dobiegający zza okien szum miasta jest praktycznie niezauważalny. Jednak na komfort takich nocnych odsłuchów mogą pozwolić sobie jedynie szczęśliwcy, którzy mają możliwość wyekspediowania domowników (np., na weekend), bądź posiadacze odpowiednio odizolowanych od reszty „posiadłości” sal odsłuchowych. Pozostała część audiofilskiej populacji powinna natomiast zainteresować się produktami Louisa Motka, który twierdzi, że „sprzedaje brzmienie z godz.3ej nad ranem”. Tyle teorii.

 

 

Do testów trafił do mnie już wygrzany (po testach u zaprzyjaźnionego recenzenta) komplet litewskiego okablowania – po parze interkonektów RCA i zbalansowanych, para kabli głośnikowych z serii Anchorwave, oraz dwie topowe sieciówki DFPC (Dynamic Filtering Power Cable) Signature.

Pomimo cen oscylujących w wyższych stanach średnich przewody zapakowane były jedynie w duże koperty bąbelkowe i torebki strunowe a wtyki dodatkowo chronione małymi torebkami „złapanymi” gumkami recepturkami. Zero misternie zdobionych i ociekających drogocennym pozłotkiem pudełek, jedwabnych saszetek, czy wyściełanych aksamitem puzderek. Klient płaci za kable i kable otrzymuje, reszta jest stratą pieniędzy i surowców naturalnych. Za to same kable wyglądają nader porządnie.

 

ccs-2651-0-18533800-1324161122_thumb.jpg ccs-2651-0-94157800-1324161129_thumb.jpg ccs-2651-0-46228700-1324161138_thumb.jpg ccs-2651-0-29023900-1324161156_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-63441400-1324161228_thumb.jpg ccs-2651-0-48881000-1324161242_thumb.jpg ccs-2651-0-75507800-1324161259_thumb.jpg ccs-2651-0-18146300-1324161274_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-78836600-1324161328_thumb.jpg ccs-2651-0-74839400-1324161345_thumb.jpg ccs-2651-0-11270500-1324161421_thumb.jpgccs-2651-0-10139800-1324161456_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-99013800-1324161512_thumb.jpg ccs-2651-0-03835400-1324161558_thumb.jpg ccs-2651-0-36158400-1324161591_thumb.jpg ccs-2651-0-97694600-1324161627_thumb.jpg

 

Sieciówki DFPC Signature zakończone są wtyczkami Oyaide i zbudowane z czterech żył o łącznym przekroju 12 mm^2: dwie żyły na fazie, jedna neutralna i jedna ochronna. Zarówno w interkonektach jak i kablach głośnikowych użyto przewodów wykonanych ze 196 żył z miedzi monokrystalicznej. O ile interkonektów zbalansowanych i kabli sieciowych nie da się podłączyć źle, o tyle kierunkowość przewodów RCA i głośnikowych określają niewielkie strzałki umieszczone na estetycznych skórzanych emblematach / szerokich szlufkach z nazwą modelu i producenta umieszczonych na przewodach. Czarne jedwabiście połyskujące peszelki, oraz solidne wtyki/widły Furutecha budzą zaufanie. Największe wrażenie robią jednak estetycznie zaplecione warkocze sieciówek i … ciężar kabli głośnikowych, które pomimo swojej wiotkości wcale nie są takie łatwe w aplikacji. Grubość ich zakończeń zwiększa ich sztywność i sprężystość, w związku z powyższym przykręcenie ich w gniazdach wzmacniacza nie jest najłatwiejsze. Dodatkowo kilogramy miedzi, które poszły na ich wytworzenie robią swoje i jeśli widły nie zostaną naprawdę mocno „złapane” kable maja tendencję do wysuwania się z terminali. Panaceum na tą niedogodność jest ustawienie wzmacniacza na najniższej półce, bądź jedynie na jakiejś niskiej platformie na podłodze. Powyższe uwagi nie dotyczą posiadaczy Krelli FBI, czy Mark Levinson’ów, których motylkowe nakrętki utrzymają najbardziej wredne druty.

 

 

Zastąpienie mojego dyżurnego okablowania LessLoss’ami nie wywołało w pierwszej chwili żadnej gwałtownej reakcji. Nie było fajerwerków, spektakularnych okrzyków i opadu szczęki. Jednak już pierwszego dnia, a raczej nocy, bo kable dotarły do mnie późnym wieczorem, ich wpływ na mój system stawał się zauważalny. Ze względu na dość późna porę i nie chcąc budzić reszty domowników słuchałem dość cicho. Ot tak, dla zwykłej przyjemności, jako tło do książki (iPad w takich sytuacjach okazuje się niezastąpiony). Otóż pomimo niskich poziomów głośności czytelność nagrań wcale nie uległa upośledzeniu. Zarówno scena, jak i lokalizacja poszczególnych muzyków nie nosiła śladów spłaszczenia, czy rozmycia. Tom Waits („Closing Time”) snuł swoją niespieszną opowieść. Na „I Hope That I Don't Fall In Love With You” towarzyszące wokaliście gitary zagrały blisko, namacalnie. Zdecydowanie bardziej „połamany” melodycznie „Vattensaga” Tingvall Trio również niewiele stracił ze swojego klimatu przy nocnym odsłuchu. Oczywiście uderzenia basu, bądź perkusji były jedynie zaznaczone i nie miały fizycznej możliwości pomasować trzewi, ale bardzo zgrabnie tworzyły rytmiczne podwaliny do fortepianowych pasaży Martina Tingvalla. Następnego dnia powróciłem do tego albumu, już o bardziej cywilizowanej porze i przy zdecydowanie wyższych poziomach głośności. Pierwsze moją uwagę przykuły blachy. Z pozoru gładsze, ciemniejsze przekazywały dawno niesłyszaną ilość informacji a przy tym nie nużyły. Nawet przez myśl nie przeszło mi określenie ich mianem „cykającących”. One skrzyły się i lśniły grając na 100% swoich możliwości. Ich wybrzmienia były pełne, niosły się w absolutnie czarne tło i tam wygasały. Podobnie sprawy się miały z fortepianem. Dzięki LossLess’om brzmiał jeszcze dostojniej, a czerń jego lakieru wydawała się jeszcze głębsza.

Wspomniana czerń otaczająca muzyków, choć nieprzenikniona, nie budziła lęku, wrażenia ściśnięcia, klaustrofobicznie małej przestrzeni. Wręcz przeciwnie. To właśnie dzięki niej przestrzeń sceny dźwiękowej zyskiwała na naturalności, dźwięki miały gdzie się nieść, niezależnie od kubatury pomieszczenia odsłuchowego. Na dobrze zrealizowanych nagraniach można było poczuć się jak w wielkiej sali koncertowej o rewelacyjnej akustyce, gdzie po zgaszeniu świateł, siedząc w pierwszych rzędach mamy praktycznie wzrokowy kontakt z muzykami a otaczające nas dźwięki są jak najbardziej oczywiste i naturalne. Trzypłytowe wydanie „Montezumy” Vivaldiego (Archiv; Alan Curtis, Il Complesso Barocco, Vito Priante, Marijana Mijanovic, Roberta Invernizzi) przykuło mnie do fotela na tyle skutecznie, że czas może nie tyle stanął, co stał się zupełnie nieistotnym elementem odsuniętym na margines rozgrywającego się przede mną spektaklu. Jednak to była jedynie przygrywka do prawdziwej, pełnej rozmachu symfoniki. „Messiah” Hendel’a od pierwszych taktów dał do zrozumienia jak szeroka może byś scena. Wystarczyło, żeby chór na tle orkiestry zaśpiewał „And The Glory of the Lord Shall be Revealed", aby stało się jasne, że nawet w takim natłoku informacji może panować ład I porządek. LessLoss’y nie tylko nie próbowały upraszczać przekazu poprzez delikatne zmniejszanie głębi ostrości na dalszych rzędach, lecz z wrodzoną swobodą pozwalały śledzić poczynania poszczególnych muzyków.

 

Czas jednak sięgnąć po zdecydowanie mniej wyszukany repertuar. India Arie „Acoustic Soul” to wbrew pozorom album przesycony pulsującym rytmem opartym na potężnym i bez ogródek mówiąc przewalonym basie. LessLoss’om nie udało się całkowicie niesubordynację najniższych składowych utemperować, jednak nikt, a przynajmniej ja takich cudów od nich nie oczekiwałem. Otrzymałem za to lekkie, w sensie gatunkowym, łatwe i przyjemnie bujające tło do codziennych obowiązków i spotkań ze znajomymi przy kawie. Miękkie, ale sprężyste basisko na „Brown Skin” masowało trzewia słuchaczy przyjemnie rozleniwiając.

Aby się jednak nie pospać włączyłem szorstki jak dwudniowy zarost i kopiący lepiej niż Chuck Norris „Crude Alabama Storytellers” Beitthemeans. Teoretycznie można przypiąć chłopakom etykietkę bluesmanów, jednak wystarczy włączyć odpowiednio głośno np. „Mr. Devil and the Black Widow Woman”, by uświadomić sobie, że jest to ta mroczniejsza i mniej miła dla ucha strona bluesa, która otwiera drzwi z półobrotu i bierze bez pytania to co chce. Na wiejską potańcówkę, czy rodzinny piknik to raczej średnio pasujący repertuar, ale za to wymarzony, jako jedna z dyżurnych płyt w samochodzie. Przy takiej muzyce nikt posiadający, choć resztki słuchu usnąć nie zdoła. Brudne, szarpiące nerwy gitarowe łojenie, zawodzenie wokalisty i rytmiczny … łomot perkusji zostały przekazane z odpowiednią dozą nadpobudliwości.

 

Im dłużej słuchałem swojego systemu okablowanego LessLoss’ami tym bardziej byłem przeświadczony, że to co słyszę nie jest pochodną sygnatury przewodów. Nie jest, bo być nie może. Bo i jak, skoro tych kabli praktycznie nie słychać. Oprócz tego nie słychać również tego całego, za przeproszeniem, syfu nas otaczającego. Wszelkiego rodzaju radiowych śmieci pochodzących z nadajników Wi-Fi, telefonii komórkowej, siejących żarówek energooszczędnych i innych tzw. zdobyczy cywilizacji. Do słuchacza dociera jedynie czysty, pozbawiony obecnego do tej pory brudu sygnał. Muzyka w najbardziej naturalnej i najlepiej przyswajalnej formie. Powrót do „konwencjonalnego” okablowania, po wypięciu LessLoss’ów, można porównać do powrotu z wakacji spędzonych w wysokogórskim odludziu do samego centrum którejś z aglomeracji. Niby wszystko jest OK., jest po staremu, więc nic nie powinno nam przeszkadzać, jednak jakoś dziwnie się oddycha, człowiek szybciej się męczy, a po powrocie ze sklepu znajdującego się tuz pod blokiem najchętniej znów wszedłby pod prysznic.

 

Jeśli ktoś dobrnął do tego miejsca to pewnie ze zniecierpliwieniem oczekuje choćby wzmianki o tym, który z testowanych przewodów „działa” najlepiej. Otóż najbliżej prawdy będę pisząc, że najlepszy efekt można usłyszeć okablowując posiadany zestaw od „a” do „z” litewskimi kablami. Jednak nie chcąc nikogo zawieść podam więc swój własny, do bólu subiektywny, bo jaki mógłby by być, skoro to ja słuchałem tych kabli we własnym systemie, ranking. Na pierwszym miejscu plasują się sieciówki, których wpięcie naprawdę „robi dobrze” zasilanej przez nie elektronice. Drugie miejsce zajęły XLRy, ale akurat mój system faworyzuje połączenia zbalansowane, więc tutaj akurat się nie dziwię, a trzecie miejsce ex aequo przypadło interkonektom RCA i kablom głośnikowym. Z moim werdyktem można się nie zgadzać. Ba, najlepiej by było, jakby chcąc przekonać się na własne uszy skorzystał z prawa zwrotu zakupionego towaru w ciągu 30 dni i wypożyczył kable od producenta w celu przetestowania. Z resztą do tego typu praktyk zachęca sam LessLoss. Ja należę do szczęśliwców, którzy usłyszeli i uwierzyli. Niestety kable już odesłałem a ostatni utwór, jaki dane mi było na nich słyszeć nucę do dziś.

“Hey! Mr. Tambourine Man, play a song for me

I’m not sleepy and there is no place I’m going to”

 

Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski

 

 

Producent / dystrybutor: LessLoss

Ceny:

IC RCA LessLoss Anchorwave – 784 $ - 1,2m

IC XLR LessLoss Anchorwave – 843 $ - 1,2 m

Głośnikowe LessLoss Anchorwave – 1588 $ - 1,8 m; 1799 $ - 2,4m

Kable zasilające LessLoss DFPC Signature – 1149 $

 

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 07s

Odtwarzacze plików: laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center 17; netbook Samsung NC10 + JRiver Media Jukebox 14

Wzmacniacz: Hegel H-100

Kolumny: A.R.T. Moderne 6; Xavian XN Piccola

IC RCA: Antipodes Audio Katipo

XLR: Sevenrods ROD2; Albedo Geo

IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye

Kable USB: Wireworld Ultraviolet; Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

Kable głośnikowe: Harmonix CS-120

Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2

Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2

ccs-2651-0-18533800-1324161122_thumb.jpg

ccs-2651-0-94157800-1324161129_thumb.jpg

ccs-2651-0-46228700-1324161138_thumb.jpg

ccs-2651-0-29023900-1324161156_thumb.jpg

ccs-2651-0-63441400-1324161228_thumb.jpg

ccs-2651-0-48881000-1324161242_thumb.jpg

ccs-2651-0-75507800-1324161259_thumb.jpg

ccs-2651-0-18146300-1324161274_thumb.jpg

ccs-2651-0-78836600-1324161328_thumb.jpg

ccs-2651-0-74839400-1324161345_thumb.jpg

ccs-2651-0-11270500-1324161421_thumb.jpg

ccs-2651-0-10139800-1324161456_thumb.jpg

ccs-2651-0-99013800-1324161512_thumb.jpg

ccs-2651-0-03835400-1324161558_thumb.jpg

ccs-2651-0-36158400-1324161591_thumb.jpg

ccs-2651-0-97694600-1324161627_thumb.jpg




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 33

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.