Skocz do zawartości
Słuchawki

Meze 99 Neo

Po zamieszaniu wywołanym prawdziwą ofensywą jaką kilka lat temu przypuściła na rynek słuchawkowy rumuńska manufaktura Meze Audio i pozycji jaką zdobyła oczywistym wydawało się, że jej kolejnym krokiem będzie atak na wyższą półkę. Mając bowiem w ofercie prawdziwy bestseller w postaci 99 Classics można spokojnie skupić się na bardziej ambitnych projektach. Tak przynajmniej postąpiłaby przytłaczająca większość producentów. Tymczasem rezydująca w malowniczym miasteczku Baia Mare ekipa pod wodzą Antonio Meze wpadła na zupełnie inny pomysł. Skoro Classicsy zaskakiwały zarówno ponadprzeciętną jakością wykonania i równie wysublimowanymi walorami sonicznymi za rozsądne pieniądze, to może warto zaoferować praktycznie to samo, ale … w niższej cenie. Szaleństwo? Być może. Podcinanie gałęzi na której się siedzi? Niekoniecznie, a dlaczego już wyjaśniam. Otóż o ile ww. klasyczne 99-ki świetnie sprawdzały się w domowym zaciszu, to już ich niezaprzeczalnie rustykalny design nieco komplikował outdoorowe zastosowanie. Dlatego też wychodząc naprzeciw oczekiwaniom odbiorców a zarazem mając chrapkę na kolejny kawałek słuchawkowego tortu Meze wprowadziła model 99 Neo, który dziwnym zbiegiem okoliczności i dzięki uprzejmości odpowiedzialnego za marketing i PR tytułowej marki Loranda Czibere jest bohaterem niniejszej recenzji.

 

 

ccs-2651-0-49803400-1504887817_thumb.jpg ccs-2651-0-13681600-1504887818_thumb.jpg ccs-2651-0-80324900-1504887818_thumb.jpg

ccs-2651-0-53623600-1504887819_thumb.jpg ccs-2651-0-38680100-1504887820_thumb.jpg ccs-2651-0-12745500-1504887821_thumb.jpg

ccs-2651-0-81167500-1504887821_thumb.jpg ccs-2651-0-55938200-1504887822_thumb.jpg ccs-2651-0-16428000-1504887823_thumb.jpg

ccs-2651-0-68038200-1504887823_thumb.jpg ccs-2651-0-57829800-1504887824_thumb.jpg ccs-2651-0-07950600-1504887825_thumb.jpg

 

 

Mogłoby się wydawać, że wynosząca 60 € obniżka pociągnie za sobą dość poważne oszczędności w stosunku do modelu bazowego. Tymczasem zarówno na pierwszy, jak i kolejny rzut oka wszystko wygląda po staremu. Oczywiście nie da się ukryć, że dotychczasowe wykwintne orzechowe muszle zastąpiono zdecydowanie bardziej wytrzymałym na warunki pogodowe i zarazem mniej rzucającym się w oczy chropawym kruczoczarnym ABS-em, lecz sama konstrukcja mechaniczna i jakość wykorzystanych materiałów pozostały niezmienne. W dodatku roszada na poziomie budulca muszli sprawiła, że słuchawki schudły o 30g. Porównując stary i nowy model zaskakuje również nieco większy rozmiar padów, przez co słuchawki z nausznych awansowały do grupy wokół usznych a to jakby nie patrzeć dobra wiadomość, gdyż oznacza poprawę już i tak utrzymywanego na wysokim poziomie komfortu. Co nieco musiało też zostać zmienione w naciągu pasa nagłownego, który w Neo wydaje się „chodzić” lżej aniżeli w Classicsach. Oczywiście z detali logistyczno - estetycznych nie mogło zabraknąć stylowego, zapinanego na suwak sztywnego etui, odłączanego, wyposażonego w prosty pilot, mikrofon 1,2 m przewodu sygnałowego i przejściówek – lotniczej, oraz na 6,3 mm. I jeszcze niuans natury elektrycznej – impedancję znamionową słuchawek obniżono z 32 na 26 Ω.

 

Ponieważ od momentu otrzymania testowej pary do chwili publikacji i finalnej korekty niniejszej epistoły minęło ładnych parę tygodni, czyli ponad … dwa miesiące zarówno efekt oczywistej ekscytacji nowością, jak i ewentualne zmiany natury akomodacyjnej spokojnie możemy uznać nie tylko za przeszłe, co wręcz niebyłe. Do tematu zatem podszedłem na całkowitym luzie i jasno sprecyzowanymi refleksjami. Pierwszą i dość oczywistą, gdyż wynikającą ze zmiany gabarytów padów cechą jest lepsza izolacja akustyczna a co za tym idzie możliwość prowadzenia odsłuchów na nieco niższych niż poprzednio poziomach głośności. Oczywiście zdaję sobie sprawę iż miłośników iście stadionowo - koncertowych dawek decybeli taka informacja ani ziębi ani grzeje, jednak dla osób ceniących sobie i dbających o własny narząd słuchu taki pozorny drobiazg ma niebagatelne znaczenie. Drugą rzeczą, która z kolei całkiem naturalnie koresponduje ze zmianą designu, jest podkręcenie drajwu i motoryki przekazu będące z kolei ukłonem w kierunku nieco bardziej urockowionych odbiorców. Dlatego też zamiast przełamującego pierwsze lody niezobowiązującego pitu-pitu w pierwszej kolejności sięgnąłem, po ciężki, mroczny i przepełniony niepokojącymi industrialno-metalowymi dźwiękami album „Black Nova” pochodzącej ze słonecznej Marsylii formacji Dagoba. Od razu uprzedzam, że to nie jest idealny podkład na spacer po zatłoczonym nadmorskim bulwarze w słoneczne letnie popołudnie, gdyż zdecydowanie bliżej mu do ścieżki dźwiękowej obrazującej zniszczenia jakie wyrządził aktualnie szalejący huragan Irma. Krótkie chwile wytchnienia przynoszą jedynie nieliczne wstawki normalnego wokalu kontrastujące z wszechobecnym growlem i potępieńczo wyrykiwanymi przez Pierre’a "Shawter" Maille’a frazami. Cała reszta to bezkompromisowe muzyczne ekstrema stawiające bardzo wysoko poprzeczkę zarówno dla systemu odtwarzającego, jak i samego słuchacza. Na szczęście rumuńskim nausznikom ta pozorna kakofonia nie tylko była niestraszna, co wręcz wyraźnie przypadła do gustu. Nad wyraz sugestywnie potrafiły wydobyć drzemiącą w nagraniu melodykę i to właśnie na niej budować poszczególne partie. Pozornie ogłuszająca perkusja mogła się na ten przykład pochwalić zarówno oczywista potęgą, ale też i świetną selektywnością i zróżnicowaniem wybrzmień, co z jednej strony dobrze świadczy o samych słuchawkach i prowadzeniu najniższych składowych, jak i samej realizacji, miksie i masteringu wydawnictwa, za które tym razem odpowiadał Jacob Hansen. Z premedytacją wspomniałem o perkusji, gdyż przy tego typu repertuarze bardzo łatwo postawić wszystko na masę i potęgę zapominając o uwidocznieniu struktury i złożoności tego zakresu fundując tym samym odbiorcom dość ciężkostrawną i monotonną papkę. A tym razem było piekielnie ciężko, lecz ze wzorową wręcz kontrolą i czytelnością. Skoro jednak poruszyłem temat ciężaru i monotonności, to oczywistym jest iż w tym momencie nie sposób byłoby nie wspomnieć i przede wszystkim nie sięgnąć po najnowszy krążek „Medusa” weteranów z Paradise Lost. Zdecydowanie wolniejsze tempa, jeszcze niżej usytuowany środek ciężkości i zamiast jazdy bez trzymanki speed-metalowym rollercoasterem przesiadamy się do piekielnego walca kierowanego przez samego Księcia Ciemności. Jednak i tutaj próżno szukać nudy, czy monotonii, gdyż pod warstwą pozornego spowolnienia energia aż kipi a płynny metal buzuje w żyłach. Na powyższych przykładach też jak na dłoni widać umiejętność tytułowych słuchawek do oddania właściwej każdemu z nagrań indywidualnej i niepodrabialnej sceny. W dodatku, choć może zabrzmi to jak bluźnierstwo, ekipa z Marsylii miała zdecydowanie więcej do powiedzenia w tej materii aniżeli bardzie utytułowani weterani z Halifax. Dagoba jest po prostu nagrana lepiej od Paradise Lost i na Meze trudno z tym faktem dyskutować.

 

Proszę się jednak niepotrzebnie na zapas nie martwić i po lekturze moich wcześniejszych wynurzeń dochodzić do zbyt pochopnych wniosków iż 99-ki Neo sprawdzają się tylko w obszarach muzycznych zapomnianych jeśli nie przez ludzi to na pewno przez Boga. Nic z tych rzeczy. Wystarczy bowiem zamiast zionących siarką metalowych akolitów wybrać zdecydowanie bardziej wyrafinowane barokowe trele. Weźmy na ten przykład referencyjne wydawnictwo „TARTINI secondo natura” Sigurda Imsena, Tormoda Dalena i Hansa Knuta Sveena. Purystyczne nagranie, wierne kopie instrumentów z epoki i … jak za dotknięciem czarodziejskiej wróżki przenosimy się do niewielkiego Jar Church w Norwegii. Ze słuchawek sączy się uzależniający od pierwszych tonów spokój, absolutna cisza tła i niezwykle precyzyjnie wykreowani muzycy grający tylko i wyłącznie dla nas.

Również jazzowe, niespieszne "Rathkes gate 12:21:58" tria Paolo Vinaccia, Jacob Young, Bendik Hofseth sprawiło, że w tzw. okamgnieniu można było zapomnieć o codziennej gonitwie i otaczającym nas zgiełku. Oszczędna forma sprowadzona jedynie do saksofonu tenorowego, perkusji i gitary to niby żadne wyzwanie na tym pułapie cenowym, jednak co innego jedynie odegrać zapisane w materiale źródłowym nuty a co innego pokazać muzyczną więź łączącą muzyków i stworzyć prawdziwy, intymny spektakl a właśnie ta sztuka Meze 99 Neo się udała.

 

Dokonując podsumowania z pewnym zdziwieniem można dojść do wniosku, iż jeśli tylko operujemy w szeroko rozumianej muzyce rockowej i innych gatunkach wymagających od słuchawek umiejętności oddania potęgi i dynamiki przekazu, to Meze 99 Neo wydają się ewidentnie lepszą i bardziej uniwersalną propozycją od swoich rustykalnych poprzedników. Grają nieco równiej – już tak nie faworyzują średnicy, lecz starają się by również skraje pasma miały swoje pięć minut.

 

 

 

Marcin Olszewski

 

 

Słuchawki do testu dostarczył producent: Meze Audio

Dystrybucja: Audiomagic

Cena: 249 €

 

Dane techniczne:

– Średnica przetworników: 40 mm

– Pasmo przenoszenia 15 Hz – 25 kHz

– Skuteczność: 103dB @ 1KHz, 1mW

– Impedancja: 26 Ω

– Moc wejściowa: 30 mW

– Maksymalna moc wejściowa: 50 mW

– Przewód: Odłączny, OFC w koszulce z Kevlaru

– Wtyczka: 3.5 mm pozłacana

– Waga: 260 g

– Muszle: Tworzywo ABS

 

System wykorzystany podczas testu:

– CD/DAC: Ayon CD-35

– Odtwarzacz plików: Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; LENOVO TAB2 A7-10; Astell&Kern AK380; Astell&Kern A&ultima SP1000

– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177

– DAC/Wzmacniacz słuchawkowy: Ifi Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini; Copland DAC 215

– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold; q-JAYS; Audioquest NightOwl; Final Sonorus X

– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201

– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp

– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5

– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders

– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond

– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica

– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200

– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra

– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II

– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF( R ) /FI-50M NCF( R )

– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS( R )

– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform

– Przewody ethernet: Neyton CAT7+

– Stolik: Rogoz Audio 4SM3

– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Data dodania

Audio Pro C20

Jeszcze do niedawna, pomimo coraz bardziej zaawansowanej integracji „domowej inteligencji” większość nieskażonych audiophilią nervosą użytkowników żyła w przekonaniu, że TV najrozsądniej wzbogacić o soundbar, bądź podpiąć pod posiadany zestaw MCh/stereo a mniej bądź bardziej bezprzewodowe ekosystemy składające się z większych i mniejszych jednostek są może i wygodne, jednak zazwyczaj pełniły rolę niezobowiązujących umilaczy codziennej krzątaniny w kuchni, relaksu w sypialni, czy też na balkonie.

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

Porównanie JBL Go 4 z poprzednimi modelami - co się zmieniło?

Porównanie nowego modelu głośnika JBL Go 4 z jego poprzednimi wersjami to temat, który z pewnością zainteresuje wielu miłośników muzyki i technologii audio. Marka JBL słynie z innowacyjnych rozwiązań dźwiękowych, które nie tylko zachwycają jakością brzmienia, ale także ewoluują wraz z postępem technologicznym. Dlatego też warto przyjrzeć się bliżej, jakie zmiany i ulepszenia zostały wprowadzone w najnowszym modelu JBL Go 4 w porównaniu z jego poprzednikami. #dwa_boxy_lewo_prawo_

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Recenzje

Sonus Faber | Wywiad z Projektantem | Film

Cześć! Dzisiaj mamy dla Was wywiad z Livio Cucuzza, który jest głównym projektantem dla włoskiego Sonusa Fabera. Zadam mu kilka pytań, między innymi o jego ulubiony model, plany na przyszłość oraz o to, jakie polskie jedzenie mu najbardziej zasmakowało 😉 Zapraszamy do oglądania!   Chcielibyście zobaczyć więcej takich filmów? Dajcie znać w komentarzach pod filmem!

Q21
Q21
Wywiady

Męskie Granie 2024

START SPRZEDAŻY OSTATNIEJ PULI: 24.04.2024, g. 12:00 Już 23.04 o g. 12:00 pojawi się line-up 15-tej edycji trasy festiwalowej Żywiec Męskie Granie! FAQ - najczęściej zadawane pytania dotyczące zakupu biletów znajdziesz TUTAJ. Ważne: płatność za bilety będzie możliwa wyłącznie za pomocą BLIK oraz Vouchera eBilet. Do zatańczenia pod sceną! Bilety na trasę Męskie Granie 2024 Limit biletów: 4 bilety na użytkownika na dany koncert. Wszystkie bilety są personalizowane - o

AudioNews
AudioNews
Newsy

Orange Warsaw Festival 2024

O wydarzeniu OGŁOSZENIE ARTYSTÓW: legendarne The Prodigy zamknie Orange Main Stage 7 czerwca! Co-headlinerem piątku na OWF 2024 będzie Yeat. Orange Warsaw Festival to od kilkunastu lat najważniejsze wydarzenie muzyczne i kulturalne Warszawy oraz idealne rozpoczęcie festiwalowego lata. Każda edycja jest świętem muzyki, skupiającym dziesiątki tysięcy fanów i eklektyczny line-up. Orange Warsaw Festival 2024 line-up W dniach 7-8 czerwca na Torze Wyścigów Konnych Służewiec wystąpi

AudioNews
AudioNews
Newsy 1


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.