Skocz do zawartości
Słuchawki

Test słuchawek Lindy 20425

O marce Lindy pierwszy raz usłyszałem w momencie otrzymania propozycji recenzowania tytułowych słuchawek. Szybki research po googlu przyniósł rezultat w postaci sporego zdziwienia. Jak mogłem nic nie słyszeć o Lindy, przecież to europejska (? - na pudełku jest "Made in China") firma z tradycjami (powstała w 1932r. w Niemczech), która swoją pierwotną działalność skupiała na produkcji, hmm, lamp naftowych. Oczywiście przejaskrawiam fakty, bo oprócz lamp produkowała również radioodbiorniki, a im już zdecydowanie bliżej do Hi-Fi. W chwili obecnej jest to koncern posiadający oddziały na całym świecie i produkujący masę kabli, przełączników i akcesoriów, niezbędnych w dzisiejszych czasach do przesyłu i dystrybucji analogowych oraz cyfrowych sygnałów audio i video.

 

Jak podaje na swojej stronie Dystrybutor "innowacyjny system redukcji szumów z otoczenia (. ..) w uproszczeniu polega na generowaniu fali akustycznej, będącej przesunięciem w fazie o 180 stopni (odwróconej) fali pochodzącej z otoczenia. Pozwala to na prawie kompletne wyeliminowanie zewnętrznych odgłosów. Jednocześnie sygnał pochodzący z odtwarzacza jest reprodukowany bez żadnych zniekształceń." To tyle teorii, jaką możemy znaleźć na większości materiałów reklamowych. A jak to się ma do rzeczywistości? O dziwo, ma się całkiem dobrze. Tzn. słuchawki w trybie pasywnym grają na tyle na ile zostały wycenione, ale po włączeniu aktywnego tłumienia wychodzi z nich, nie, nie bestia, tylko to, co najlepsze. Po pierwsze, system tłumienia działa i to zadziwiająco dobrze, a po drugie, do pracy wystarczy mu "paluszek" AAA umieszczony pod osłoną jednej z muszli. Poziom głośności ustawiony w zaciszu domowego ogniska spokojnie może być utrzymany, czy to w rozklekotanym autobusie komunikacji miejskiej, wyjącym i gwiżdżącym metrze, czy na środku ruchliwego skrzyżowania w godzinach szczytu. Oczywiście tłumienie nie jest na 100%, ale wydarzenia wokół nas schodzą na dalszy plan. Na początku jest dziwne wrażenie, jakbyśmy wsadzili głowę do wielkiego słoja, lub znaleźli się w komorze bezechowej, ale w momencie dostarczenia sygnału muzycznego uczucie mija.

 

post-1-100006597 1271973971_thumb.jpg post-1-100006596 1271973971_thumb.jpg

 

post-1-100006595 1271973971_thumb.jpg post-1-100006594 1271973971_thumb.jpg

Już przy pierwszych taktach zaczynamy zdawać sobie sprawę, że te słuchawki nie są tym, do czego noszenia stereotypowy audiofil chciałby się przyznać, bo ani nie generują hektarów przestrzeni, ani instrumenty nie są kreślone supercienką linią. Jednak jest w tym graniu coś, co może się podobać. Jest to spokój. Słuchawki te nie starają się słuchacza napaść, zaskoczyć, oszołomić i zbombardować natłokiem informacji. Zmierzają raczej w kierunku otulenia dźwiękiem, dania chwili wytchnienia, relaksu. Nie są wybredne, zarówno jeśli chodzi o repertuar, jak i jakość materiału. Skoro sam producent poleca je jako idealne wyposażenie "małego podróżnika", to nawet w dobie śmiesznie tanich pamięci w końcu okazuje się, że każdy przenośny player ma za mało miejsca, żeby zmieścić wszystkie ulubione kawałki w "losslessach". Chcąc nie chcąc, część z nich zgrywamy do empetrójek. Dzięki wymienionej cesze słuchawek wreszcie mogłem przestać grymasić i zacząć karmić swoje uszy marszowymi kawałkami chłopaków z Sabatona, czy bujającymi rytmami ze ścieżki dźwiękowej "Tokyo Drift". Przy większych składach (dotyczy to szczególnie klasyki), ze względu na tworzenie sceny "wewnątrz" głowy słuchacza, mamy do czynienia z dość wyraźnie zauważalnym tłokiem, jednak słuchawki sprytnie kierują uwagę słuchacza na główną linię melodyczną, nie tracąc czasu na zabawę pt. "gdzie się podział drugi klarnecista".

 

Oprócz testów w środkach masowego transportu, oraz zatłoczonych ulicach używałem słuhawek również w warunkach biurowych. Praca w tzw. „openspejsie” nie należy ani do najprzyjemniejszych, ani najcichszych. Szczególnie jeśli całe piętro to jedno wielkie „Call Center”. W ciągłym harmidrze niezwykle trudno zebrać (i usłyszeć) własne myśli, o chwili ciszy nawet nie wspominając. W takich okoliczności przyrody dane mi było pierwszy raz założyć na uszy Lindy 20425. Dość hard core'owy początek testów, ale skoro kurier był na tyle łaskawy, że dostarczył mi przesyłkę do biura ,nie mogłem oprzeć się ciekawości. Pomimo szyderczych komentarzy współpracowników, że uciekłem z "Wielkiej gry", wpiąłem wtyk w gniazdo słuchawkowe w komputerze, ustawiłem przełącznik na "On" i ... nie powiem, żebym znalazł się w świecie ciszy, ale jakaś litościwa duszyczka odgrodziła mnie od otaczającego jazgotu grubą szybą. Dostępne na "majspejsie" sample ulubionych wykonawców nie raniły uszu, a przy odpowiednim poziomie głośności (obok przełącznika jest do dyspozycji pokrętło głośności) bez problemu mogłem usłyszeć dzwoniący na biurku telefon. Dodatkowo, słuchawki nie przepuszczają praktycznie nic na zewnątrz, więc nie uprzykrzamy życia innym. W mocno zaludnionych pomieszczeniach biurowych sprawdzają się świetnie.

 

Kiedy pojawiłem się z przedmiotem recenzji w domu, zostałem natychmiast ograbiony - najpierw przez pierworodnego (klon płci męskiej, lat 7), który z zadowoleniem katował je podpięte pod PSP, a następnie trafił (przedmiot recenzji, nie Klon) w ręce Małżonki. Moje Kochanie po chwili dopasowywania uznało, że teraz to sobie mogę nawet i Lutosławskiego posłuchać, bo z Lindy wpiętymi do "netbooka" Jej to lotto.

 

Sezon grzewczy można uznać za zakończony, temperatura w mieszkaniach oscyluje w okolicach 20 stopni Celsjusza, więc w ww. warunkach sprawdziłem, jak długo można w 20425 wysiedzieć. Okazuje się, że ok. dwugodzinne nasiadówki mijają niemalże niezauważenie i bezboleśnie (chyba, że w międzyczasie któryś z domowników coś do nas mówi, i po którymś z kolei powtórzeniu przy braku reakcji puszczają mu nerwy). Oczywiście po zdjęciu słuchawek uszy łapią "głęboki oddech", ale dzięki niższemu niż zazwyczaj poziomowi głośności nie znęcamy się nad naszym słuchem aż tak bardzo.

 

W sumie, jeśli przestaniemy doszukiwać się w tych konstrukcjach zalet słuchawek studyjnych, bądź standardowych "nauszników" do odsłuchu domowego segmentu Hi-Fi (nieopatrznie użyłem do porównania Sennheiserów HD600 i zabolało), to odkryjemy ich prawdziwą naturę. Są to słuchawki typowo "wyjściowe", do zastosowań specjalnych, posiadające bardzo pożyteczną i świetnie działającą funkcję, za którą u renomowanej konkurencji trzeba zapłacić więcej (o 100 zł za Sennheisery PXC 150), lub całkiem sporo więcej (o 1000 zł za Bose QuietComfort15). Oceniając wykonanie w relacji do ceny nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Wymienny kabel, złocone przejściówki, praktyczny worek chroniący podczas podróży przed zabrudzeniem to tylko miłe dodatki do solidnie wykonanych, wygodnych i poręcznych słuchawek.

 

Miałem wspomnieć o wrażeniach nausznych przy odsłuchu z wyłączonym systemem redukcji hałasu. No to wspominam: jeśli życie zmusi Was do tego, bo w żadnym kiosku w promieniu 10 km nie znajdziecie paluszków AAA, to słuchajcie. Jednak to, co wydobywa się z Lindy 20425 (kto zapamięta ten numer) w trybie "unplugged" jest tylko marną kalką i popłuczynami po dźwięku, jaki zdolne są z siebie wydać w "trybie aktywnym" te zadziwiająco tanie słuchawki.

 

Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski

 

 

System testowy:

- Laberg Visio

- Laptop Lenovo 3000 N200

- Netbook Samsung NC10

- desktop Dell z serii Optiplex

 

Dystrybucja: Rafko (www.rafko.com)

Cena detaliczna: 239,00 zł

 

Specyfikacja:

wymiary s x w (złożonych): 135+-10 x 115+-5mm

waga: 224g

aktywna redukcja szumów: 16dB@100-200Hz

zakres tłumienia 40 - 1K Hz

przetworniki: dynamiczne, zamknięte

pasmo przenoszenia: 20-20.000Hz

impedancja: 70 Ohm+- 20%(przy włączonym zasilaniu), 40 Ohm+- 20% (przy wyłączonym zasilaniu)

SPL (Sound pressure level): 104 dB (przy włączonym zasilaniu), 100 dB (przy wyłączonym zasilaniu)

Typ: przewodowe, nauszne

długość przewodu: 1,2m

wtyk: jack stereo 3,5mm

W zestawie przejściówka jack 6,3mm, przejściówka do samolotu , ochronny futerał, bateria AAA

Data dodania

Męskie Granie 2024

START SPRZEDAŻY OSTATNIEJ PULI: 24.04.2024, g. 12:00 Już 23.04 o g. 12:00 pojawi się line-up 15-tej edycji trasy festiwalowej Żywiec Męskie Granie! FAQ - najczęściej zadawane pytania dotyczące zakupu biletów znajdziesz TUTAJ. Ważne: płatność za bilety będzie możliwa wyłącznie za pomocą BLIK oraz Vouchera eBilet. Do zatańczenia pod sceną! Bilety na trasę Męskie Granie 2024 Limit biletów: 4 bilety na użytkownika na dany koncert. Wszystkie bilety są personalizowane - o

AudioNews
AudioNews
Newsy

Orange Warsaw Festival 2024

O wydarzeniu OGŁOSZENIE ARTYSTÓW: legendarne The Prodigy zamknie Orange Main Stage 7 czerwca! Co-headlinerem piątku na OWF 2024 będzie Yeat. Orange Warsaw Festival to od kilkunastu lat najważniejsze wydarzenie muzyczne i kulturalne Warszawy oraz idealne rozpoczęcie festiwalowego lata. Każda edycja jest świętem muzyki, skupiającym dziesiątki tysięcy fanów i eklektyczny line-up. Orange Warsaw Festival 2024 line-up W dniach 7-8 czerwca na Torze Wyścigów Konnych Służewiec wystąpi

AudioNews
AudioNews
Newsy

Top Hi-Fi & Video Design Grochowska

Aż chciałoby się napisać „Wreszcie!”. Po nie wiadomo ilu latach wreszcie ktoś „na górze” zauważył, że Warszawa, oprócz lewej połówki posiada również połówkę prawą, potocznie zwaną „praską”, której też się coś od życia należy. Np. salon audio i to taki porządny – z prawdziwego zdarzenia i najlepiej z tradycjami. I wyobraźcie sobie, że właśnie, znaczy się dokładnie 22 marca 2024 r,. na ul. Grochowską 87 (lok. U3) przeniosła się działająca od ponad 30-lat przy ul. Nowogrodzkiej 44 placówka Top Hi-F

Fr@ntz
Fr@ntz
Nowości | Testy | Inne

Kobieta wulkan! 30 lat Agnieszki Chylińskiej - Kiedyś do Ciebie wrócę

Ogień !!! Wow, co za energia. Krótka, ale wymowna recenzja aktualnej trasy koncertowej Agnieszki Chylińskiej. Agnieszka Chylińska ciągle w trasie z koncertem „30 lat Agnieszki Chylińskiej – Kiedyś do Ciebie wrócę” z okazji 30 lat swojej aktywności na scenie. O wyjątkowości Agnieszki Chylińskiej może świadczyć jej niegasnąca od wielu lat popularność. Nietuzinkowa osobowość sceniczna z ostrym wygarem. Jej ekspresja jest niczym wybuch czynnego wulkanu, a muzyka wylewa się z niej niczym lawa i pły

AudioNews
AudioNews
Muzyka

Przejmujący przekaz utworu „Zombie” The Cranberries. Ciągle aktualny?

W tym roku mija już 30 lat od wydania drugiego albumu irlandzkiego zespołu rokowego The Cranberries – No Need to Argue. Doskonały album, który sprzedał się w nakładzie 17 milinów egzemplarzy na całym świecie. W latach 90-tych wysoko uplasował się na brytyjskiej liście sprzedaży UK Albums Chart. W Polsce No Need to Argue uzyskał status platynowej płyty, a najpopularniejszy na krążku singel „Zombie” osiągnął ponad 1,5 miliarda wyświetleń na YouTube. Jak się okazuje, poruszający do głębi "Zo

AudioNews
AudioNews
Muzyka 2


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.