DAC-100 należy do głównej linii urządzeń tego francuskiego producenta. Urządzenia z tej półki nie kosztują u Atolla zbyt wiele, mimo że reprezentują wysoki poziom brzmienia. Dowodem tego może być przeprowadzony przez nas wcześniej test wzmacniacza tego producenta. Testowany przetwornik cechuje typowa dla Atoli solidna obudowa z pogrubioną przednią płytą. Na froncie znajduje się tylko rząd czterech przycisków. Oprócz tego znajduje się tam tylko logo i kilka diod wskazujących na aktywne wejście i status. Tylna ścianka jest szczelnie wypełniona, mieszcząc oprócz standardowego gniazda IEC i pary wyjść analogowych szereg wejść cyfrowych S/PDIF (3 RCA i 3 TOSLINK), jedno wejście USB typ B oraz jedno wyjście cyfrowe.
Wnętrze jest wypełnione szczelnie płytką drukowaną, na której znajduje się wszystko łącznie z dwoma transformatorami, z których jeden obsługuje zgodnie z regułami sztuki stopień wyjściowy. Nie jest to sprzęt butikowy, ale w torze analogowym użyto cenionych kondensatorów MKP. Kość przetwornika to Burr-Brown PCM 1796. Wejścia cyfrowe Toslink i S/PDIF przyjmują sygnały 16-24 bity o częstotliwościach 44.1kHz, 48kHz, 96kHz i 192kHz, podczas gdy USB 16 bitów przy 32kHz, 44.1kHz i 48kHz.
Niewielki przetwornik Atolla to urządzenia uniwersalne i audiofilskie w jednym. Pomimo wymiarów odbiegających od typowych 43 cm jest to maszyna starannie wykończona i elegancko zaprojektowana. Znaczna liczba cyfrowych wejść (w tym USB) pozwala na wykorzystanie tego urządzenia w post-hiendowym systemie z komputerem i serwerem plików. Oczywiście mnie interesowało głownie, jak sprawdzi się w roli typowego DAC-a, ale poddałem go również próbie komputera, zdając sobie sprawę, że wielu słuchaczy plików poszukuje stosunkowo niedrogiego przetwornika, który pozwoli na skuteczny upgrade skromnych układów ich laptopów.
Po dwóch tygodniach spędzonych z tym sympatycznym urządzeniem przyznam chętnie, że niepozorny daczek Atolla sprawdził się na pewno dobrze. Po odpowiednim wygrzaniu setka popisała się przejrzystością i energicznym dźwiękiem, ani za jasnym ani za ciemnym, z dużą ilością soczku i całkiem solidnym tzw. mięsem.
Początkowo słuchane nagrania akustyczne wypadły szczególnie dobrze. Zarówno jazz jak i klasyka, również tam, gdzie występował ludzki głos, brzmiały w sposób bardzo zrównoważony, bez widocznej przewagi któregoś skraju pasma, Jednocześnie dźwięk był nasycony i całkiem naturalny, bez wrażenie „elektroniczności” (przypomniałem sobie, ze w latach 80. źródłom cyfrowym zarzucano właśnie, że brzmią elektronicznie). W porównaniu z moim Advance Acoustic brzmienie Atolla w prostej muzyce akustycznej było nieco bardziej energiczne, a jednocześnie wcale nie mniej naturalne.
Ponieważ większość płyt tzw. audiofilskich (czyli tych, które mają jak najlepiej wypadać na drogim sprzęcie) zawiera właśnie muzykę akustyczną ze skromnym instrumentarium (słynna Sara K.), znaczna część testu upłynęła pod znakiem dobrego brzmienia, któremu właściwie trudno było coś zarzucić. Tym bardziej, że i stereofonia reprodukowana przez ten niepozorny gadżet stoi na wysokim poziomie – dobra średnia albo nieco powyżej. Szerokość jest, głębokość a nawet wyodrębnione plany dają się zauważyć. Dopiero przejście na cięższe paliwo ujawniło pewne braki świetnego pod innymi względami przetwornika. Gdy przychodziło do przekazania dużej masy dźwięku, zwłaszcza z zejściem w najniższe rejestry, DAC Atolla nieco się wstrzymywał. Duże składy orkiestrowe brzmiały z tego względu lżej, niż to było w systemie odniesienia. Pozostawała dobra rozdzielczość, natomiast masa dźwięku była nieco mniejsza. Barwa również nie pozostawiała nic do życzenia, mimo że brzmienie było raczej konkretne niż poetycznie miękkie.
Przeprowadzona następnie próba z komputerem wypadała dość spektakularnie. DAC Atoll użyty zamiast własnych układów mojego notebooka, połączony za pośrednictwem gniazda USB, poprawił dźwięk bardzo wyraźnie właściwie we wszystkich aspektach. Zwłaszcza detaliczność i subiektywnie odczuwana przejrzystość brzmienia bardzo zyskały na tej zamianie. Tak brzmiący system można spokojnie postawić w salonie.
DAC francuskiej firmy zrobił na mnie dobre wrażenie. Biorąc pod uwagę jego stosunkowo skromną cenę, jest wart każdej złotówki. Jego jakość wykonania, uniwersalność i dźwięk, jaki reprodukuje, każą brać go pod uwagę każdemu, kto chciałby poprawić brzmienie systemu opartego na komputerze jako źródle dźwięku, ale również tym, którzy chcieliby poprawić dźwięk niedrogiego odtwarzacza CD lub odtwarzacza uniwersalnego, wciąż nie płacąc za to dużych pieniędzy.
Tekst i zdjęcia Alek Rachwald
Szczegółowe dane:
Dystrybutor: Audio Forte
Cena detaliczna: 2 190 pln
Pasmo przenoszenia: 20Hz - 20kHz
THD: (1kHz, 0dBF, 24-bit)
S/N: 123dB,
max output: 2.5V RMS,
Wymiary (GxSxW): 31 x 21 x 6 cm
Masa: 2kg.
System wykorzystany w teście:
Kolumny: Avcon ARM
Napęd CD: Advance Acoustic MCD-403
Wzmacniacz: SoundArt Jazz
Kabel cyfrowy: Stereovox HDXV 75 ohm
Kable zasilające: Ansae Muluc Supreme
Filtr sieciowy: Ansae Power Tower Supreme