Skocz do zawartości

Test przetwornika A/C Stello DAC

Fr@ntz

Na dzień dobry chciałbym od razu zaznaczyć, że dziwny ze mnie audiofil a jeszcze dziwniejszy (bądź żaden, ale to czytelnicy ocenią) recenzent. Swój zestaw kompletowałem pod kątem sprawiania przyjemności. Po całym dniu pracy (jaka by ona nie była) ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to męczenie się z hiperdetalicznym i bezdusznie neutralnym zestawem wypluwającym dźwięki bardziej podobne do klimatów prosektoryjnych, niż może i ciutkę dusznego ale miło otulającego słuchacza niedużego jazzowego klubu. Co do ulubionego repertuaru, to mam dość eklektyczne upodobania muzyczne, więc zarówno śp.Pavarotti jak i Lenny (z Motorhead) goszczą u mnie równie często. Mam tylko jedną słabość - kobiety. Tzn., żeby nie było niedomówień (i awantury jak Małżonka to przeczyta) śpiewające przedstawicielki płci pięknej. Lubię sobie zasiąść wieczorem w fotelu z lampką czerwonego wytrawnego wina lub szklaneczką whisky i pozwolić się czarować jakiejś uroczej wokalistce. Staram się oceniać/dobierać sprzęt grający poprzez pryzmat muzyki a nigdy na odwrót. Wolę posłuchać dobrej muzyki na gorszym sprzęcie niż superaudiofilsko nagranego piłowania dębowej dechy, lub zawodzenia kolejnej plastikowej "gwiazdeczki" jednego utworu na high endowym sprzęcie.

 

Jako posiadacz chińskiego (Hong Kong jakby nie było należy do CHRLD) DACa Zhaolu 2.5 (opartego na kości CS4398 z BB OPA 2134 na wyjściu) byłem ciekaw co potrafią jego starsi i lepsi bracia. Mając możliwość kilkukrotnego obcowania z przetwornikami North Star'a, Acoustic Arts,czy z niższych rejonów cenowych Audio Nemesis'em, Xindakiem oraz

paroma innymi chińskimi budżetowcami (w cenach poniżej 200$) zdawałem sobie sprawę o wpływie jaki takie urządzenie może mieć na finalne brzmienie danego zestawu. Kiedy tylko nadarzyła się okazja przetestowania we własnym systemie (i to przez dłuższy czas) koreańskiego DACa Stello DA 100 Signature z radością złapałem nieduże pudło pod pachę i pognałem z obłędem w oczach i niepokojącym uśmiechem na ustach do domu.

 

post-1-100005714 1253121556_thumb.jpg post-1-100005713 1253121556_thumb.jpg post-1-100005712 1253121556_thumb.jpg

 

Pierwsze wrażenie po wypakowaniu DACa było bardzo pozytywne. Już na pierwszy rzut oka widać było około 5-cio krotną różnice w cenie między koreańskim a chińskim kuzynem. Jakość wykonania nie pozostawia nic do życzenia. Na froncie patrząc od lewej mamy przycisk standby (warto trzymać Stello pod prądem), centralnie umieszczony "wybierak" upsamplingu (Bypass, 24/96 i 24/192) i po prawej toczoną gałkę wyboru źródeł, która chodzi z przyjemnym oporem i wyraźnym skokiem. Umieszczone na froncie diody świecą stonowanym i dalekim od natręctwa światłem (czerwonym (power), zielonym (lock) i zielonym lub czerwonym (informująca o wybranym upsamplingu).

 

Również tył przedstawia się nader interesująco - oprócz standardowych wejść typu koaksjalne, optyczne dostajemy niejako "w gratisie" spotykane w napędach wyższej klasy AES/EBU, wciąż dość egzotyczne I2S i ... będące ukłonem w stronę odtwarzaczy z pamięciami masowymi oraz miłośników komputerów jako źródła dźwięku gniazdo USB. Czyli jednym słowem trzeba na prawdę się postarać, żeby nie móc wpiąć Stello w swój system. Wyjścia również dają pełną swobodę - dostępne są zarówno RCA jak i XLR. O takim szczególe jak to, że wszystkie RCA/XLR są złocone wspominam jedynie z reporterskiego obowiązku, bo to raczej oczywista oczywistość. Oprócz gniazd we/wy na tylnej ściance mamy jeszcze włącznik sieciowy i gniazdo IEC (trójbolcowe). Po włączeniu Stello do prądu o pstryczku z tyłu można od razu zapomnieć. Po pierwsze dla tego, że przycisk standby mamy na froncie a po drugie, czas dochodzenia urządzenia do pełni możliwości sonicznych skraca się do kilku-kilkunastu minut. Jak już jesteśmy przy zasilaniu i wygrzewaniu jedna uwaga - Stello oddaje spore ilości ciepła (stopień wyjściowy jest w klasie A) i nawet podczas czuwania jest wyraźnie ciepły. A podczas normalnej pracy .... najlepiej opisał to recenzent na www.computeraudiophile.com co pozwolę sobie nieudolnie przetłumaczyć "Kiedy twoja żona siedzi na piętrze z psem przy kominku masz małe własne źródło ciepła" 😉 Ot taka mała namiastka lampowego wzmacniacza.

 

Po tym lapidarnym opisie szaty wzorniczej i funkcjonalności przejdźmy do clue, czyli do dźwięku, a raczej tego co z nim Stello potrafi zrobić. Mając możliwość zabawy upsamplingiem przetestowałem jego działanie na kilku ulubionych krążkach i doszedłem do wniosku, że najwięcej przestrzeni przy jednoczesnym zachowaniu naturalności zapewnia 24/192. Tryb bypass i 24/96 w moim systemie powodowały efekt ściśnięcia sceny na szerokość kolumn.

 

Tak jak napisałem we wstępie szczególnie upodobałem sobie wokalistki i właśnie od rejonów w jakich one operują chciałbym zacząć. Jest dobrze. Leniwi i patrzący na gwiazdki mogą przejść do następnego akapitu a dociekliwych zapraszam dalej. Pomimo tego, że w porównaniu z Zhaolu góra się otworzyła i kopułki moich Tethysów zaczęły eksplorować nieznane dla nich do tej pory rejony (polecam Fionę MacKenzie "Elevate) to nic nie powodowało nieprzyjemnego kłucia w uszach. Po prostu było słychać więcej i lepiej. Wszystko było gładkie, jedwabiste i krystalicznie czyste. Również próba z dęciakami (Miles Davis "Kind of Blue" Legacy Edition) czarowało iście kremową barwą trąbki Mistrza. Wysokie tony płynnie przechodziły w lekko wypchniętą i dobrze nasyconą średnicę. I właśnie w tym zakresie pasma Stello pokazuje klasę umiejętnie reprodukując (a może jedynie dekodując) ludzki głos. Słuchając śpiewających niższymi głosami Mercedes Sosa, Cassandry Wilson czy Seleny McDay mamy możliwość właściwej oceny ich możliwości wokalnych i ... jakby to delikatnie ująć ... "no po prostu, że głos ma się gdzie narodzić i nabrać odpowiedniej masy". Dokładnie to samo można zaobserwować z tenorami. Słuchając highligtów z Trubadura (DECCA 452 200-2) nie musimy patrzeć na okładkę, żeby mieć pewność iż Pavarotti wielkim, powtarzam wielkim tenorem był i basta. Jak już jesteśmy przy operze a i przy okazji Mercedes Sosa udało mi się wymienić to zrobię małą dygresję i wspomnę o kreowaniu sceny. Dla czego w tym momencie, a dla tego, że zarówno na "Il Trovatore" jak i na""Misa Criola" rola chóru jest bardzo ważna. Na "Il Trovatore" Stello potrafi bezbłędnie oddać dystans dzielący solistów od chóru (czyli zdaje egzamin na głębokość seny i gradację planów z oceną db+) a przy "Misa Criolla" (DECCA 467 095-2) nie daje plamy i buduje scenę nie tylko w głąb, ale również w pionie. Jest tok o tyle istotne, że podczas jednego z odsłuchów ma ww materiale testowym zestaw złożony z najtańszej elektroniki MBLa i kosztujących kilkadziesiąt kzł kolumn Audio Physic wyłożył się jak przedszkolak na lodowisku.

 

Na koniec (pasma, nie recenzji) przyszła pora na bas. Są tacy, dla których główną ideą jest jakże chwytliwe wśród ABSów (Absolutny Brak Szyi) hasło "No bas, no fun" oraz przeciwstawny biegun, dla których liczy się jakość a nie ilość, a jeśli komuś basu brakuje sugerują kopanie w kartonowe pudło. Całe szczęście Stello stara się pogodzić oba obozy. Robi to w niezwykle skuteczny sposób. Tzn. bas jest tylko wtedy kiedy został na srebrnym krążku (nie posiadam gramofonu) zarejestrowany ale reprodukowane jest pełne jego spektrum, do ostatniego zera, czy też jedynki jaką Stello udało się odczytać i przekonwertować na sygnał analogowy. A problem co będzie dalej pozostawia wzmacniaczowi i kolumnom. Bardzo miło z jego strony, nieprawdaż? Korzystając z okazji wyciągnąłem z półki krążek Gjallarhorn "Sjofn" (Northside Records B0000516VE) i zacząłem od pierwszego utworu "Suvetar/Goddess of Spring". Jeśli macie tę płytę to wiecie, że jeśli system nie jest w stanie odpowiednio wyselekcjonować poszczególnych instrumentów i umieścić we właściwych dla nich miejscach na scenie robi się delikatnie mówiąc bajzel. Tym razem bajzlu nie było a każde z perkusjonaliów, czy inny cudaczny instrument dęty pasujący bardziej do aborygeńskiego zespołu dętego niż skandynawskich klimatów z czasów wikingów (choć któż wie, gdzie zapuszczali się ci brodaci kolesie) miał swoje miejsce na scenie i z łatwością można go było wyodrębnić z tła. Czyli bas zna swoje miejsce i nie próbuje zawładnąć pozostałymi zakresami. Oczywiście jeśli tylko realizator za konsoletą zapragnie, żeby krążek dudnił na potęgę to tak będzie i żaden DAC tego nie naprawi. Zadziała złota zasada audiofilii - "Shit in, shit out", czyli w wolnym tłumaczeniu .... "Z próżnego i Salomon nie naleje".

 

Po około tygodniu zabawy ze Stello zaprosiłem znajomego audiofila (i okazjonalnego recenzenta) i coś podkusiło nas porównać Stello z Zhaolu. O ile na fenomenalnym remasterze Pink Floyd "Wish You Were Here" (TOCP-53808) było o drobinę bardziej płasko i matowo i już łudziłem się, ze nie będzie tak źle, że jeszcze Zhaolu powalczy, to na Midnight Blue "Inner City Blues" (Mapleshade 09352) wynik meczu Stello vs Zhaolu był jasny 1 do 0 dla Stello i kończ waść wstydu oszczędź. W skrócie: Selena McDay zaczęła skrzeczeć jak gderliwa "wczasowiczka" w domu spokojnej starości w Californi a u Artie Sherman'a zauważyliśmy nawrót (z bardzo wczesnego dzieciństwa) seplenienia. Co prawda przy Stello na krążku Cassandry Wilson "Thunderbird" (Blue Note/EMI 0946 355876 2 3 Copy Controlled) również wyraźnie słychać, że Cassie problemy z wymową co poniektórych dźwięków ma i sepleni, ale brzmiało to na tyle mało angażująco, że słuchacz momentalnie przechodził nad tym do porządku dziennego. Niestety z Zhaolu tak łatwo nie było i wada wymowy wokalisty stawała się sensacją dnia niczym wpadka któregoś z pseudo celebrytów na łamach tabloidu.

 

Oczywiście Stello nie jest pozbawiony wad i można wytknąć mu tendencję do wygładzania i delikatnego upiększania dźwięków zarejestrowanych na płycie. Efekt ten jest słyszalny na wielu płytach z muzyką uznawaną za mało cywilizowaną jak Delain "April Rain" (RR 7879-5) czy Disturbed "Indestructible ( Warner Music Poland 9362498879) i czasem może brakować słuchaczom tego gitarowego brudu i brutalnej, pierwotnej dynamiki niemalże urywającej głowę. Również po wysłuchaniu "Molto Vivace" z Symphonie No.9 Beethovena (Deutche Grammophon 445 503-2) czułem lekki niedosyt. Znając ten fragment niemalże na pamięć spodziewałem się skoków dynamiki tam, gdzie zazwyczaj się znajdowały a tym razem DAC zafundował mi zamiast szaleństwa na rollercoasterze w wesołym miasteczku przejażdżkę meleksem po ... Wólce. Co dziwne w kolejnym "Adagio molto e cantabile" wszystko wróciło do normy i mimo usilnych chęci do niczego nie mogłem się już przyczepić. O klasie danego komponentu Hi-Fi świadczy według mnie nie to jak wypada na naszym ulubionym repertuarze, ale na płytach do których po jednym, czy dwóch przesłuchaniach nie mamy najmniejszej ochoty wracać. Takim właśnie krążkiem jest album Joanny Lewandowskiej "Najwcześniej później" (Arms Records ZP14077001-2). Niby mamy do czynienia z audiofilskim wydaniem, ale zamiast muzyki są na płycie zarejestrowane stworzone na komputerze cyfrowe cuda-niewida a głos wokalistki egzystuje gdzieś z boku tego czegoś. Po zmianie DACa z Zhaolu na Stello złapałem się na tym, że zamiast zmienić płytę po góra trzecim utworze nadal siedzę w fotelu i jakoś nie che mi się podnieść swoich czterech liter i udać w kierunku odtwarzacza w wiadomym celu. Po krótkiej analizie zastanego stanu rzeczy znalazłem klucz do rozwiązania tej niezwykle intrygującej zagadki. Stello delikatnie wypychając wokalistkę przed inne elementy spektaklu muzycznego

pozwolił mi na skupieniu się na tym co ma ona do powiedzenia a nie na cyfrowych maszkaronach umieszczonych w tle przez opętanego realizatora. Podobne zjawisko zaobserwowałem na "Quelqu'un m'a dit" Carli Bruni, która niewątpliwie piękną kobietą jest i pomimo wielu talentów jakie posiada do śpiewania raczej bym ją nie namawiał. Jednak ktoś do tego karkołomnego przedsięwzięcia Carlę namówił (i to trzykrotnie!) . O dziwo dzięki Stello ten lekko zachrypnięty, matowy, łamiący się głosik potrafił mnie oczarować i dotrwać do końca krążka bez większych problemów.

 

Reasumując. Jeśli tylko możecie przeznaczyć na przetwornik około 1000$ USD to na Waszej liście powinien znaleźć się Stello DA100 Signature.

Marcin Olszewski

 

 

Dystrybutor: Soundclub

Cena: 1000 USD (wg. aktualnego kursu)

Dane techniczne:

Wejścia cyfrowe: 1xAES/EBU, 1xCoaxial, 1xToslink, 1xUSB, 1xI2S

Filtr cyfrowy: 6-rzędu

Wyjścia analogowe: 1xRCA (2,4V), 1xXLR Neutrik (5,2V),

Dynamika: 110 dB

S/N: 120 dB

Zniekształcenia: 0,003%

Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 45 kHz

Próbkowanie: ASRC bypass 192 kHz, digital input receiver: do 96 kHz

Wymiary: SxWxG: 212x55x290 mm

Masa: 3,5 kg

 

 

System testowy:

CD: Pioneer PD-9700

DAC/Head Amp - Zhaolu 2.5 (CS4398, BB OPA 2134)

Amp: Densen DM-10 Mk2

Sp: Audio Academy Tethys II mk2 ( serial no. Fr@ntz )

IC: Neotech NA-12260 UP-OCC (NEI-3001)

IC cyfrowy: Harmonic Technology Cyberlink Copper

sp. cable: Slinkylinks S1

power cable: amp made by Garmin, DAC podpięty poprzez Audionova

Starpower Mk III

listwa sieciowa: Fellowes 99164

post-2651-0-95104100-1309298620_thumb.jpg

post-2651-0-64813000-1309298632_thumb.jpg

post-2651-0-46877500-1309298644_thumb.jpg

post-2651-0-16767500-1309298652_thumb.jpg




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

    Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Słuchawki

    Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

    W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

    audiostereo.pl
    audiostereo.pl
    Muzyka 26

    Marantz Cinema 30

    Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Systemy

    Indiana Line Diva 5

    Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

    Fr@ntz
    Fr@ntz
    Kolumny

    Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

    O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

    AudioNews
    AudioNews
    Newsy
  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.