Do Kyriada dotarłem późnym sobotnim popołudniem. Krótki spacer z Sobieskiego i łyk świeżego powietrza (o ile takowe w centrum Warszawy występuje) dobrze mi zrobił.
Sonata – Linn Polska. W tym roku tuż przed wystawą Linn starał się podgrzać atmosferę publikując fragment po fragmencie detale odnowionej linii Akurate. Prawdę powiedziawszy, zmiany zewnętrzne można określić co najwyżej mianem kosmetycznych. Z daleka widać, że to Linn i pewnie o to producentowi chodziło. Jeśli zaś chodzi o dźwięk generowany przez „dyżurne” podłogówki Akurate 242, wspomagane firmowym subwooferem, to … spodziewałem się chyba czegoś lepszego. Podobno dopiero w niedzielę szkocki system rozwinął skrzydła (całonocne granie dobrze mu zrobiło), jednak nie dane mi było tego nausznie doświadczyć.
Warto również wspomnieć o „jeżyku” – czyli listwie Powerigel wycenionej w zależności od ilości wejść na 3 - 4,5 tys. zł. Choć produkt dostarczany jest z kompletem sieciówek (o delikatnie mówiąc mało audiofilskim wyglądzie) cena jak na nic nie filtrujące i nic nie poprawiające ustrojstwo wydaje się podyktowana jedynie niekonwencjonalnym wyglądem.
Etiuda – Grobel Audio / HiFi Sound Studio. Jak co roku widok elektroniki Jadis i kolumn Sonus Faber przywraca wiarę w to, że high end może być po prostu piękny. A tym razem oprócz zjawiskowych Stradivari oko i ucho cieszyły również smukłe Ktemy i elektronika Passa. Błogie miny zwiedzających potwierdzały wysoką klasę prezentowanych zestawów.
Rapsodia – Sound Club. Zamiast Hansenów, w których zakochałem się jakiś czas temu, tym razem Panowie ze Skrzetuskiego zaprezentowali niemieckie monstra – Ascendo System MS. Jakże inne a jednocześnie jakże intrygujące. Napędzały je na zmianę dwa nieduże (w porównaniu np. z Tenorem) wzmacniacze – amerykański Convergent Audio Technology i szwajcarski Sotution. Źródłami były dzielona elektronika Accustic Arts (Drive II + Tube-Dac II), gramofon Bergman Audio Sindre i przedwzmacniacz gramofonowy Aesthetix Io Eclipse. Udało mi się trafić na odsłuch gramofonu z lampową amplifikacją i byłem bardzo usatysfakcjonowany tym, co docierało do mych uszu. Niesamowicie czysty i namacalny dźwięk najwyższej próby wypełniał całą salę. O ile Prince (Hanseny) w takiej kubaturze musiały się trochę napracować, o tyle Ascendo czuły się jak ryba w wodzie. Słowem jedna z najlepszych prezentacji tegorocznej wystawy.
Symfonia – Trimex. System muzyczny Steinway Lyngdorf Model D za milion złotych. Jeśli cena miała szokować to ok., ale poza tym żadnych oszałamiających (poza mało akceptowalnymi poziomami głośności) rewelacji nie odnotowałem. Z szacunku dla marki uważam, że Steinway&Sons powinni pozostać przy produkcji fortepianów – zdecydowanie lepiej im to wychodzi.
Aria – TR Studios. Tym razem urocze „cebule” Pana Tomasza Roguli doczekały się odpowiedniego pomieszczenia. Na Audio Show 2009 dusiły się w Sobieskim powodując niekontrolowane rezonanse w okolicznych pokojach. Całe szczęście w Kyriadzie mogły pokazać na co je stać. Oczywiście tak niecodzienne konstrukcje nie pozwalają przejść obojętnie, więc i polaryzacja opinii wśród zwiedzających jak zwykle była nad wyraz zauważalna. Na napędzane monoblokami Bel Canto REF1000 kolumny Zeta Zero słuchacze reagowali wręcz euforycznie, lub opuszczali salę z obłędem w oczach. Zasłyszane tu i ówdzie zastrzeżenia co do poziomu głośności podczas odsłuchów Zet warto od razu sprostować. Zachęcani przez niezwykle serdecznego właściciela słuchacze nie tylko mieli możliwość słuchania własnych płyt ale i decydowali o poziomie głośności. Widocznie, albo społeczeństwo nam po prostu głuchnie, albo z czystej ciekawości sprawdzano możliwości dynamiczne prezentowanych kolumn (a te były naprawdę imponujące).
Opera – This.pl / Rega. Rega od dawna kojarzy się z „ładną inaczej”, ale dobrze grającą elektroniką w rozsądnych przedziałach cenowych. Tym razem jest jednak inaczej. Producent otwarcie mówi, że CD Isis Valve i integra Osiris to high-end. W dodatku zamiast firmowych kolumn dystrybutor zdecydował się zaprezentować wysokoskuteczne (108 dB) Aspara Acoustics HL1. Zestaw okablowano przewodami Neotecha z serii Formosa a całą elektronikę ulokowano na 130 kilogramowym stoliku z klejonego drewna . Znajomi, którzy słuchali ww zestawu rano mieli dość mieszane odczucia, jednak w sobotni wieczór topowa Rega pokazała co potrafi. Było dynamicznie, z drajwem i bez większych problemów z tubowymi naleciałościami, jakich po Asparach można by się spodziewać.
Kantata – Studio HiEnd Pełne Brzmienie. Kolumny Art Deco 15 , wzmacniacze Art Audio Adagio i gramofon Systemdeka z phonostagem Vinyl One przyciągały miłośników lamp i stawiały na zupełnie inny sposób przekazu niż konkurenci. Tutaj nikt nigdzie się nie spieszył, nie starał się niczym i nikogo czymkolwiek oszołomić. Ot idealne miejsce by usiąść i po trudach całego dnia odpocząć przy wybornej muzyce.
Bristol zostawiłem sobie na deser, znaczy się na niedzielny poranek. Wypoczęty, wyspany i pełen werwy pojawiłem się na Krakowskim Przedmieściu sporo przed oficjalnym otwarciem. Całe szczęście wystawcy już uruchomili swoje zabawki, a korzystając z braku zwiedzających można było spokojnie posłuchać i porozmawiać.
Ponieważ od dawien dawna nie udawało mi się trafić w godziny prezentacji w Hi-Fi Clubie swoje pierwsze kroki skierowałem właśnie do sal Chopin I i II. W pierwszej pyszniły się powoli budzące się do życia McIntoshe.
Jednak to nie one budziły moje zainteresowanie. Tuż obok, w zupełnej samotności mogłem delektować się brzmieniem nowych Thieli CS3.7 napędzanych przez 450 Watowe lampowe (!) monobloki VTL MB-450. Przedwzmacniacz, również lampowy, VTL LT-7.5 współpracował z phonostagem TP-6.5 przyjmującym sygnał z gramofonu VPI Aries 3. W ramach rozgrzewki kręcił się czarny krążek z jakimś zupełnie mi nie znanym włoskim szansonistą. Co ważniejsze poziom głośności był jak najbardziej adekwatny do wczesnej pory i miłej klubowej atmosfery panującej w Bristolu. Gdyby tylko nie cierpiące zwłoki obowiązki mógłbym przed Thielami siedzieć do wieczora, chociaż część ze zwiedzających narzekała na zbyt wysoki poziom wzmocnienia podczas późniejszych prezentacji.
Moniuszko – Audiofast. Premierowy występ kolumn Wilson Audio Sophia 3 , elektronika Audio Research (DS450, Ref110, pre Reference 5) i serwer MUSA wspomagany przetwornikiem Audio Research DAC8, oraz dCS Scarlatti. Tutaj również przez pewien czas mogłem posłuchać grającego zestawu jedynie w obecności przedstawiciela dystrybutora. Niestety efekt finalny był mało angażujący i pozbawiony werwy. O ile audiofilskie plumkanie wypadało całkiem znośnie, o tyle nagrania Riverside nie były w stanie pobudzić systemu do życia.
Kiepura – Nautilus Hi-End. Odświeżona oferta austriackiego Ayona to idealny powód do posłuchania integry Crossfire II i CD 5s na zmianę z gramofonem Lumen White. Tym bardziej, że do napędzenia czekały Avantgarde Acoustics Mezzo. Oprócz ww. perełek high-endu dystrybutor zapewnił zwiedzającym jeszcze jedną atrakcję. Półgodzinne prezentacje prowadził sam Gerhard Hirt (właściciel marki Ayon). Ponieważ oficjalne pokazy rozpoczynały się od godziny jedenastej miałem okazję przez prawie 30 minut (przy okazji robienia zdjęć do tej relacji) porozmawiać z Nim, nie tylko o samych produktach, ale i o Jego podejściu do Klienta (tego obecnego, jak i potencjalnego). Opowiadając o każdym z urządzeń, przekazywał pasję tworzenia i czerpał radość z emocji, jakie potrafiły wzbudzić wśród słuchaczy. Widać było, że to prawdziwy pasjonat, który kocha to co robi.
Reymont i Mickiewicz – RCM. W Reymoncie nienarzucającą się elegancją kusiły Isophony Berlina RC7 napędzane wzmacniaczem ASR Emiter II z gramofonem SME Model 30/2. Całość okablowano japońskimi przewodami Furutecha. Dźwięk był gęsty, homogeniczny a przy tym zwiewny i zachęcający do dłuższego odsłuchu.
Za to w Mickiewiczu włoską myśl techniczną reprezentowały zgrabne Zingali z serii Twenty model 2.08 zasilane z lampowego wzmacniacza Mastersound Compact 845 z gramofonem Kuzma Stabi Reference z 12 calowym ramieniem Stogi Reference 313 VTA . Jeśli nie miałbym wcześniej okazji słuchać prezentowanej pary kolumn z amplifikacją ASRa, to po tegorocznej wystawie raczej nie pałałbym do nich miłością. Miałem jednak możliwość uczestniczenia w przedwystawowym odsłuchu i to co słyszałem wtedy nijak miało się do tego, jak Zingali grały w Bristolu. Na Audio Show było nie dość, że zdecydowanie za głośno, to na dodatek krzykliwie i napastliwie. Coś złego musiało się przytrafić podczas konfiguracji tego zestawu i raczej nie o to chodziło dystrybutorowi.
Curie – Ancient Audio. SDMusA, SDMusA a podczas odsłuchu jakoś ani tej muzyki, ani muzykalności znanej z wcześniejszych prezentacji Ancienta nie odnotowałem. Generalnie jedno z większych rozczarowań tegorocznej wystawy.
Kossak – ESA. Nowości w postaci kolumn Neo 3 i Neo 3SE napędzała elektroniką McIntosha. Konstruktor tradycyjnie prezentował swoje kolumny na tak ustawionym poziomie głośności, że jedynie najbardziej ortodoksyjni wyznawcy marki byli w stanie wysiedzieć dłużej niż kilka minut. Miałem wątpliwą przyjemność trafić na utwór muzyczny(?) o nazwie bodajże „Gun battle” i już po chwili, z troski o własny słuch, opuszczałem w pośpiechu salę.
Podsumowując tegoroczną wystawę patrzę w przyszłość z optymizmem. Rynek audio powoli normalnieje. Zachwyt i euforia wielokanałowymi instalacjami kina domowego już dawno przeminęła (raptem dwie, czy trzy prezentacje na kilkadziesiąt sal). Przez wystawę przestały się przetaczać tabuny przypadkowych zwiedzających, a docierają na nią jedynie osoby naprawdę zainteresowane tematem. Co prawda część wystawców nie ustrzegła się od podstawowych błędów i prezentowała systemy nie wygrzane, dopiero co wyjęte z kartonów na kilka godzin przed "godziną zero". Jednak w większości przypadków nie wynikało to z ich złej woli, czy braku wiedzy a problemów logistycznych z dostarczeniem na czas zamówionych wcześniej nowości.
Warto zwrócić również uwagę na bardzo mocną ekipę krajowych producentów, którzy bez najmniejszych kompleksów walczyli z zagraniczną konkurencją o własny kawałek tortu.
Do zobaczenia za rok.
zobacz hotele
tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski