Skocz do zawartości

Sonus Faber - Cremona Auditor

Typ sprzętu: Kolumny Podstawkowe

Producent: Sonus Faber

Model: Cremona Auditor


100% Jakość/Cena 100% Ocena ogólna

Rewalacyjny

(5/5)


(5/5 na podstawie 1 opinii)

rBrodaty

Data dodania: 08 grudzień 2024

rBrodaty

Data dodania: 08 grudzień 2024

Jakość/cena
Ocena ogólna
Jakość/cena
Ocena ogólna
  • Lokalizowanie dźwięku, perkusja, instrumenty akustyczne, ludzki głos, naturalność brzmienia, siła i sugestywność prezentacji. Jakość wykonania. Kontrola basu. Z marginalnych drobiazków: nietypowe, ale praktyczne maskownice.
  • Muzealny wygląd, gryzący się z większością współczesnych wnętrz, 4 ohm impedancja - ograniczająca wybór wzmacniacza, szczególnie jeśli idzie o lampy. To raczej nie jest sprzęt do muzyki w tle. Gitara elektryczna i inne instrumenty elektroniczne często nie brzmią na nich tak spektakularnie, jak akustyczne. Męczą moją żonę.

Jak długo posiadasz oceniany sprzęt?: od 1 miesiąca do roku

Ile zapłaciłeś/aś?: 8k zł (używane)

Dlaczego wybrałeś/aś ten sprzęt?: Bo reprodukowana przez nie muzyka zrobiła na mnie ogromne wrażenie.

Z czym porównywałeś/aś przed decyzją o zakupie?: Z niczym. Tylko z moimi poprzednimi kolumnami ze znacznie niższej półki. No dobrze, w sklepie sprzedawca próbował przekonać mnie do jakichś innych, podobno nawet lepszych brytyjskich kolumn - bodaj Herbathów. Ale od tamtych dźwięk nie potrafił oderwać się tak swobodnie, jak od Sonusów.

Opinia:

Może krótko, jak trafiły pod mój dach... Poszedłem do salonu hifi kupić streamer i przyniosłem używane kolumny kilkukrotnie przekraczające planowany budżet streamera. Dlaczego? Bo, kiedy były podłączone do rozważanego urządzenia muzyka znajdowała się w pomieszczeniu, a nie wydobywała z głośników. Kiedyś usłyszałem podobny efekt z innych Sonusów, bodaj Minima Amator i Cremony przypomniały mi, że tak się da. Słucham tej muzyki z ich pomocą od roku i nasłuchać się nie mogę, ale mogę już trochę więcej powiedzieć o ich wadach i zaletach, wiec pisanie recenzji zaczyna mieć sens.

Nie znam się na akustyce i nie mam słuchu absolutnego, a synestetyczne określenia do mnie nie trafiają, więc nie będę pisał o brzmieniu, tylko o muzyce. Szczególne wrażenie robi jej wersja akustyczna: jazz w małych składach, spokojniejsze kawałki rockowe, koncerty unpluged. Spektakularnie prezentują się duże pudła rezonansowe, jak kontrabasy, wiolonczele, czy gitary akustyczne, ale ulubiony instrument tych kolumn to perkusja. Każde uderzenie czy to w naciągniętą membranę, czy w luźną blachę brzmi tak realistycznie, że pałeczka, pędzelek lub nawet ręka bębniarza albo pluszowy pompon materializują się w konkretnej lokalizacji z realizmem często wywołującym odruch orientacyjny. Koncert Crimsonów w Wiedniu jest dla mnie mistycznym przeżyciem, ile razy bym go nie włączał. Sugestywność bębnienia zadziwia i jakby kontrastuje z tym klasycznym, staroświeckim i jak dla mnie nadmiernie egzaltowanym designem. Ogólnie wygląd, skoro już przy nim jestem, nie wpasowuje się w mój gust. Rozumiem wielkie podłogówki zaoblone na podobieństwo barokowych instrumentów i w sposób charakterystyczny dla tego okresu wypolerowane i obite skórą. Choć wersja uszlachetniona z porożem jelenia byłaby już pewną przesadą. Dwudrożne Auditory na czarnych metalowych standach, bo niestety nie mam oryginalnych podstawek, przywodzą na myśl potop szwedzki. Na metalowym słupku kolumna wygląda, jak odpiłowany kawałek misternego rękodzieła zrabowany ze szlacheckiego pałacu. Dość podobnie jest z brzmieniem. O ile podłączony do nich Arcam SA30 nie gryzie się specjalnie z zabałaganionym otoczeniem, rzetelnie dostarczając do nich prąd wygenerowany na podstawie zer i jedynek doprowadzonych brzydkim kablem z jeszcze brzydszego internetu, Auditory kreują z niego urojenie żywej muzyki zupełnie nie przystające do rozrzuconych po meblach dokumentów, przykurzonych bibelotów, pudełek, książek i tego całego chaosu wypełniającego normalne życie rodzinne. Te kolumny potrzebują własnego pokoju z perskim dywanem, ustrojami akustycznymi na ścianach, a także barkiem wypełnionym sezonowaną whisky.  Nawet nie musiałbym jej pić, ale świadomość posiadania szlachetnego trunku zdecydowanie konweniowałaby z doświadczaniem muzyki produkowanej przez Sonusy. Taki pokój dobrze wpłynąłby też na jakość mojego małżeństwa. Kolumny produkują tak sugestywny dźwięk, że nawet przy mocno stłumionej głośności, żona z mniejszą lub większą irytacją wyłącza wzmacniacz, po kilku minutach przebywania w pomieszczeniu. Przyznam, że ja też nie bardzo potrafię skoncentrować się na pracy z Cremonami włączonymi w tle. Z takiego tła nawet chórki uporczywie wybijają się na pierwszy plan. Trochę prozaicznym ale znaczącym zjawiskiem związanym z słuchaniem muzyki na tych kolumnach jest rozumienie tekstów. Na Cremonach, podobnie jak na słuchawkach Lyrics Display stał się niemal zupełnie bezużyteczny. Apogeum audiofilstwa wymaga odsunięcia kolumn od ściany najlepiej z metr i zdjęcia maskownic. Efekt jest odczuwalny nawet, gdy Arcam strumieniuje Tidala w jakości płyt kompaktowych. 

Żeby opis był użyteczny, podaję utwory lub wykonawców, z jakimi moje Auditorki szczególnie się polubiły oraz te, z którymi mam wrażenie, że lepiej dogadują się moje słuchawki. Najpierw udane związki. Oprócz wspomnianego King Crimson, należy do nich większość klasyków solidnej realizacji: Men in Long Black Coat - Dylana, Dire Straits, Tool, remasterowani Beatlesi, Chris Jones, Geof Castellucci, Miles Davis, Charlie Hayden, Pat Metheny, Chick Corea, Diana Krall, a w szczególności Patricia Barber. Z muzyki, z którą bardziej się identyfikuję: Eric Clapton, Stivie Rey Voughen, choć gitara elektryczna to dość gżązki teren, bo wiele pieców gryzie się niestety z lutnią Franco Serblina. Z elektroniki bardzo pasuje mi Mike Oldfield i z zaskoczeniem stwierdzam, że Billie Eilish. Pozytywnie zaskoczyli mnie też Eminem oraz Łona i Weber, co zapewne ma związek z tekstem stanowiącym ważny element ich muzyki. Do Led Zeppelin Cremony niespodziewanie nie wniosły mi nic nowego, ale uznaję, że to akurat tak wybitna muzyka, że sprzęt jej nie robi różnicy. Ambiwalentne uczucia wzbudza we mnie Nils Lofgren. Na Acustic Live - uznawanej przez wielu za jedną z najbardziej audifilskich płyt ever, koleś siedzi z tą gitarą tak blisko mnie, że czuję się jak pod Chrystusem ze Świebodzina. Nie wiem, jak bardzo musiałbym go ściszyć, żeby pozbyć się tego wrażenia. Trudno mi zakwalifikować to odczucie w kategoriach plusów bądź minusów. Jest dziwne. W zasadzie poza ewidentnie źle zrealizowanymi nagraniami, jak Shape of My Heart w wykonaniu Dominica Millera, gdzie dzwonek ryje skronie, niczym modem wdzwianiający się do internetu, nie ma muzyki która brzmiała by mi na tych kolumnach źle. No dobrze, saksofon, czy trąbka czasem brzmią, jakby darły membranę, to chyba też wina specyficznego nagrania, ale jest nieprzyjemne. Są jednak utwory, a raczej gatunki, które większe wrażenie robią na moich Meze Classics 99. Wymienię te, w których mam wrażenie, że istotą różnicy jest zestrojenie przetworników, choć znaczenie może mieć też fakt, że na słuchawkach mogę słuchać Tidala w najwyższej jakości, a na kolumnach od pewnego czasu, już nie. Ale do rzeczy... Słuchawki lepiej od kolumien lubią się z: Floydami, ...także po rozczłonkowaniu, Yello, Sabathami, All Them Witches, Colour Haze i im podobnymi rekomendacjami z Tidala, które bardzo przypadły mi do gustu i jak się okazało etykietowane są mianem stoner rock. Za pomocą słuchawek wolę też słuchać AC/DC, Iron Maiden, starszego Fleetwood Mac, gdy grali bluesa, choć Rumours na Sonusach wchodzi mi, jak świeża bułka z nutellą. Co do Bonamassy, nie mogę się do końca zdecydować, są płyty, które pięknie brzmią w Cremonowym wydaniu, ale prawdziwą miłością do tego kolesia zapałałem nawet nie z Meze Audio na uszach, tylko w bezprzewodowych dousznych AKG powszechnie znanych jako Galaxy Buds Pro. I tego żarliwego uczucia nie doświadczyłem ponownie odtwarzając chłopa na głos w pokoju, ale czasem na odbiór muzyki duży wpływ mają okoliczności i samo brzmienie trochę mniej się liczy.

Kurczę, widzę, że się podjarałem i rozpisałem bardziej stoswnie do eseju, niż recenzji. Ale cóż, te kolumny chyba właśnie do jarania zostały stworzone. Przyznam, że choć używam ich zaledwie od roku (i nie non stop, bo jak wspomniałem limitują mnie względy międzyludzkie), przynajmniej kilkukrotnie były źródłem uniesień porównywalnych z efektami inhalacji różnych ziołowych substancji.




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.