Typ sprzętu: Odtwarzacze CD
Producent: Accuphase
Model: DP-430
(4/5 na podstawie 1 opinii)
Data dodania: 09 styczeń 2018
Data dodania: 09 styczeń 2018
Jak długo posiadasz oceniany sprzęt?: krócej niż 1 miesiąc
Gdzie kupiłeś/aś oceniany sprzęt?: Odtwarzacz wypożyczony do testów.
Ile zapłaciłeś/aś?: Odtwarzacz wypożyczony do testów. Cena detaliczna na dzień testu: 23.900,00 PLN
Dlaczego wybrałeś/aś ten sprzęt?: Odtwarzacz wybrany do testu, z uwagi, iż jest nowością 2017 roku.
Z czym porównywałeś/aś przed decyzją o zakupie?: Odtwarzacz wypożyczony do testów
Podaj zestaw w jakim używany jest oceniany sprzęt:
CD: Accuphase DP-550,
Przedwzmacniacz: Pass Labs XP-10,
Wzmacniacz: Pass Labs X-150.8,
Głośniki: Sonus Faber Cremona M,
Przewody połączeniowe: XLR, Absolute Silver Acoustic Zen,
Przewód głośnikowy: Harmonix HS-101SLC.
Zasilanie: Gargantua II Acoustic Zen. Wtyki: Furutech FI-50 Carbon.
Test 4 odtwarzaczy CD: Accuphase DP-430, Accuphase DP-550, Ayon CD-10, Marantz SA-10
Witam wszystkich serdecznie i pozwalam sobie przedstawić własną ocenę brzmienia czterech odtwarzaczy, jakie miałem okazję przetestować w ostatnich tygodniach. A mianowicie: Accuphase DP-430, Accuphase DP-550, Ayon CD-10 oraz Marantz SA-10. Wszystkie powyżej wymienione urządzenia testowałem wpinając we własny tor audio, - zatem znamy mi i osłuchany. Informacja ta jest o tyle ważna, ponieważ wnioski płynące z odsłuchu w zestawieniu z inną elektroniką czy przewodami, w niektórych aspektach brzmienia mogą dawać odczuwalną różnicę, jednak w większości przypadków, wnioski te powinny pokrywać się z tym, co ja zaobserwowałem.
Przechodząc jednak do testu. Rozpocząłem go od odsłuchu odtwarzaczy Accuphase z tym, że DP-430 poszedł na pierwszy ogień. Tego modelu byłem najbardziej ciekawy, z uwagi na jego obecną premierę w naszym kraju. Cóż można powiedzieć. Godziny mijały, a mi bardzo dobrze słuchało się muzyki z tego odtwarzacza. Nic nie zawiodło, nic nie uwierało. Reprodukowany przekaz jest gęsty, aksamitny. Wysokie tony są wyraźnie obecne, ale daleko im do natarczywości. Bas, mimo, iż jest mocny, z niektórymi utworami nieco podkreślony, nie rozlewa się. Tym rożni się od poprzedniej wersji - DP-410. Jest dobrze kontrolowany. Żaden z podzakresów nie wybijał się na pierwszy plan.
Fenomenalnie zabrzmiały utwory „What Is Love” czy „Who Are They”, śpiewane przez Ayo. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że nawet takie płyty jak składanka – The Very Best Of Chrisa Rea, która pozostawia wiele do życzenia odnośnie jakości nagrania – w moim odczuciu jest mocno skompresowana, brzmiała całkiem strawie i słuchało się jej z dużym zaangażowaniem. Dźwięk odtwarzacza jest naturalny, a raczej naturalnie ciepły, tzn, pozbawiony nadmiernego dopalenia, – choć w porównaniu z Ayonem CD-10 jest „cieplej”, ale tylko odrobinę. Na Accuphase głos ludzki brzmi przyjemnie i bardzo naturalnie, bez różnicy, czy słuchamy męski czy kobiecy wokal. Dobrze ukazały to utwory z płyt Diany Krall - Quiet Nights, oraz Chrystiana Willsonha – Hold On – (płyta dwuwarstwowa SACD).
Z tej drugiej płyty, wyśmienicie oddana została barwa fortepianu i saksofonu. Również doskonale była rozłożona holografia instrumentów na scenie. Gdy grał saksofon, zawsze wychodził na pierwszy plan, wibrował, a fortepian, mimo, iż lekko cofnięty w tył, – co było słychać wyraźnie, stawał się jego doskonałym uzupełnieniem, obejmując swym dźwiękiem całe pomieszczenie. Do tego niekiedy przebijała się perkusja, informując, iż osadzona jest z tyłu, głęboko na scenie. W tym kontekście Ayon CD-10 grając ten sam utwór, przesuwał punkt ciężkości minimalnie wyżej, w kierunku wyższej średnicy. Dając odrobinę więcej powietrza. Zakres ten pokazując odważniej, głośniej, co w moim systemie delikatnie zostało zaznaczone, lecz nie wpływało negatywnie na średnicę i najwyższe rejestry oraz ogólny odbiór słuchanej muzyki. Góry wcale nie było więcej niż w DP-430, była za to inna. Ayon stawiał na skupienie dzwięku. A w Accuphase była gładsza, spokojniejsza. W pozostałych względach odtwarzana muzyka niczym się nie różniła. Obydwa odtwarzacze oferują podobny poziom szczgółowośći, barwy, nasycenia, szybkości i kontroli basu oraz jego masy.
Wracając jednak do Accuphase. Dźwięk odtwarzacza DP-430 oceniam wyżej niż poprzedniej wersji. Zachęcony odczuwalnym wzrostem jakości, postanowiłem jego dźwięk skonfrontować z dźwiękiem odtwarzacza tańszego, ale potrafiącego odtworzyć nagranie w SACD. Tak, aby porównać granie między tymi dwoma standardami. Idealnie do tego zadania nadawał się Marantza 11s3 oraz, tylko i wyłącznie dobrze zrealizowane płyty SACD, - takie, które nie są wyzbyte w czasie realizacji z mnogości barw i wybrzmień. Wnioski? Zaobserwowałem dwie różnice na niekorzyść DP-430, w porównaniu, z tym samym materiałem, odsłuchiwanym z tej samej płyty, ale odtwarzanej w standardzie SACD.
Różnice te przedstawię opierając się o odsłuch utworu „Keith Dont Go” Nilsa Lofgrena, z płyty Acoustic Love – (dwuwarstwowa SACD). Utwór ten pokazał różnicę, jaka jest miedzy warstwą SACD, a warstwą PCM. W tym przypadku DP-430 ustępował SA11s3. Wybrzmienia strun nie miały tego samego „body” tak jak przy „gęstszej warstwie” – jednak, podkreślam, różnica w tym zakresie była dosłownie minimalna. Odwracając powyższe. Każdy, kto słucha hybrydowe płyty SACD z SA-11s3 może uzyskać prawie tą samą jakość z warstwy PCM, ale słuchanej za pomocą DP-430 – i to niech wszystkim uświadomi jak dobrze gra Accuphase. Drugim zaobserwowanym wnioskiem, była różnica wybrzmień, szarpnięcia strun. W wersji PCM owszem niosły emocje, ale były wyraźniej ostre na krawędziach, co w pewien sposób zaburzało czystość przekazu w porównaniu z warstwą DSD. Należy jednak pamiętać, iż mówimy o wersji PCM z dwuwarstwowej, dobrze zrealizowanej płyty SACD. Porównanie Marantza SA-11s3 odtwarzającego standardowe krążki CD z Accuphase DP-430 nie ma sensu. Jakość przy tym pierwszym drastycznie spadała, dając obraz mniej barwny, mniej nasycony, po prostu płaski, bardziej wyblakły z prezentowanej palety barw droższego konkurenta. Jedynie płyty nagrywane przez niemiecką wytwórnię StosckFisch-Records jakoś się jeszcze broniły, nie deklasując tak znacznie obydwu odtwarzaczy między sobą.
Po przełożeniu opisywanej powyżej płyty do Ayona CD-10 i automatycznym wyborze SACD, dźwięk znów nabierał plastyczności i stawał się odrobinę gładszy. Mimo tej subtelnej różnicy, to był ten sam rodzaj przekazu, jak chwilę wcześniej z DP-430. Po zmianie płyty i powrocie do krążka Diany Krall - Quiet Nights (zwykłą płyta PCM), oraz przełączeniu Ayona w tryb pracy DSD 256, nie odczuwałem, żadnej wyrażanej różnicy względem reprodukcji tej płyty za pomocą DP-410. Niczego nie ubyło ani nie przybyło, a wyższa średnica nie zmieniała swego charakteru względem nagrań PCM odtwarzanych przez DP-410, jak i samego Ayona tyle, że bez usmaplingu.
Ayon ogólnie ma kilka wariantów pracy z krążków CD. Pomijając odczyt PCM i SADC, każda z tych warstw/płyt może być potraktowana usamplingiem do wartości DSD 128 lub DSD 256. Jednak to nie wszystko. Można również skorzystać z opcji filtr 1 oraz filtr 2, które wybiera się niezależnie od powyższego. Jeśli chodzi o zabawę między DSD 128 lub DSD 256 oraz filt1 i filt 2, nie słyszałem jakiejś istotnej różnicy. Może tak być, że nie wiedziałem, czego szukać, a może ustawienia te swoją przewagę pokazują na „jakiś” specyficznie nagranych płytach, nie wiem. Innym czynnikiem determinującym dźwięk, jest wygrzanie odtwarzacza. Dokonując własnego odsłuchu należy pamiętać, iż Ayon potrzebuje około 15-20 minut, aby przejść w optymalne warunki pracy.
Na tle powyższej dwójki Accuphase DP-550 zaprezentował się w sposób znacznie bardziej wysublimowany. Nadal względem DP-430 dostajemy to samo spójne brzmienie, a źródła pozorne mają duży wolumen. Oczywiście wpływ na to ma prowadzenie sekcji basowej, która jest duża i dobrze wypełniona. Jest dobrze scalona z średnicą i wyższymi rejestrami, które i w tym modelu, tak jak i w DP-430 odnotowują pewną miękkość, dając dźwięk naturalny i przyjemny, umożliwiający wielogodzinne słuchanie. Mimo tych podobieństw dźwięk jest jeszcze bardziej namacalny, prawdziwszy, z odczuwalnie niższymi zniekształceniami i większym spokojem. Spokój wynika z czystości przekazu i przejrzystości pozbawionej choćby śladu wyostrzeń. To dźwięk o wiele bardziej wyrafinowany od tańszych rywali i słychać to od pierwszej chwili.
Gdy puściłem utwory takie jak „Mercy Stret” czy „Biko” oraz „Signal To Noise” z płyty Live Blond, w wykonaniu Petera Gabriela i z udziałem orkiestry symfonicznej, urzekła mnie cisza tła, a w niej wybrzmienia wprowadzające w aurę koncertu. Odtwarzacz ten w porównaniu z tańszymi modelami o wiele sugestywniej oddaje spiętrzenie dźwięku, mikroinformacje czy dramaturgię. To, że jest to odtwarzacz z wysokiej pułki słychać przy każdym nagraniu. Accuphase DP-550 swoją największą siłę pokazał w muzyce, w której ciągle mi czegoś brakowało. Chodzi o odtwarzanie dużych składów orkiestrowych, chórów, muzyki symfonicznej lub popularnej, ale wykorzystującej tak zacne grono instrumentalne. Spokój, z jakim budowane są plany był bardzo wyczekiwany prze zemnie. Zapewne droższe odtwarzacze robią to jeszcze lepiej, ale w tym odtwarzaczu poszczególne dźwięki odklejały się od siebie by ukazać muzykę bardziej namacalną, bliższą temu jak chcemy ją odbierać i jak kojarzymy z dźwiękiem granym na żywo. Melodie utworu „La Fortuna” z dzieła symfonicznego Carmina Burana, kompozytora Carla Offa wbijał w fotel i nie pozwalał nawet na chwilę przerwy w przeżywaniu emocji, jakie zaszyte są w tym dziele. Podobne emocje przeżywałem słuchając Jana Kantego Pawluśkiewicza z kompozycjami takimi jak: „Ach, moje lasy”, „Ile biedy i Głodów”, „Błogosławmy Panu” czy „Góry Baszanu”.
Zaznaczę jeszcze jedno, Ayon CD-10 mimo, iż posiada skalowanie do DSD 256, nie osiągał powyższego poziomu reprodukcji. Accuphase DP-550 ten rodzaj muzyki i każdy inny, mimo pewnej kremowości, odtwarzał naturalniej.
Ostatnim odsłuchiwanym urządzeniem był Marant SA-10. Razem z Accuphase DP-550 to najdroższy odtwarzacz testu. Granie obydwu playerów porównywałem miedzy sobą przez kilka dni tak, aby mieć 100% pewność, co do różnic w dźwięku, a nawet klasy jakościowej. Muszę stwierdzić, że Marantz grał na tym samym poziomie jakościowym, co Accuphase DP-550. W wielu aspektach odtwarzacze te oferowały ten sam rodzaj przekazu, występowały tez różnice. SA-10 w porównaniu do DP-550, to urządzenie niewiele, ale bardziej rozdzielcze. Proszę, pamiętać, że są to różnice minimalne, a nie na zasadzie „znacznie gorzej”, „znacznie lepiej”. Dobrze uchwyciły to utwory, których realizacja odbywała się w miejscach z publicznością. Tak jak, np. Nieszpory Ludzmierskie zarejestrowane w Kościele Św. Katarzyny w Krakowie. Pogłos kościoła był bardziej wyczuwalny, a z nim każde kaszlnięcie, przytup czy chrząknięcie muzyków z orkiestry. Przy odtwarzaniu innego rodzaju muzyki też można było to zaobserwować. Utwory takie jak „Unrevealed” czy „Reveal” z płyty The Made History zespołu Bliss. Miały wyraźniej zaznaczone mikroinformacje w przestrzeni.
Oczywiście Accuphase również ukazywał powyższe, ale nieznaczne wycofanie wyższej średnicy i góry wpływało na mniejszą wyrazistość niż ta, w jakiej osadzone było granie Marantz. I nie mogę powiedzieć, że owa rozdzielczość Marantza osiągana byłą przez, np. przesunięcie środka ciężkości w górę. Nie ma również mowy o pogorszeniu wypełnienia i gęstości dźwięków. To nawet była cecha wspólna. Obydwa urządzenia posiadały ten sama poziom nasycenia oraz barwy dźwięku. Przejrzystość faktur, bogactwo barw, przestrzeń oraz głębia stanowią podstawę do prawidłowego budowania sceny. Dzięki zaobserwowanym różnicą, doskonale było słychach jak budowana jest scena przez te dwa odtwarzacze. DP-550 budował obraz sceny w tył, od linii głośników, Marantz natomiast pozostawał na tej linii, niekiedy wychodząc przed nią. DP-550 pokazuje szczegóły w sposób subtelny, przyciąga pewnego rodzaju miękkością i brakiem wyostrzeń. SA-10 szczegóły przedstawia w bardziej efektowny, dźwięczny sposób.
Jeśli miałbym posłużyć się skalą zdjętą z linijki szkolnej, do porównania tego zjawiska i określić prostopadłą linię na linijce, gdzie linia ta będzie punktem neutralnym i określającym kierunki, co do dźwięku, z brakiem wyostrzenia, oraz po przekroczeniu jej, kierunek z dźwiękiem akcentującym sybilanty, a idąc dalej dźwiękiem wyostrzonym. To Accuphase grał po lewej stronie i na milimetr przed tą „linią”, niekiedy (przy niektórych nagraniach), wchodząc na ta linie. Marantz grał cały czas na tej „linii” i często wychodził w prawo na jeden milimetr od tej „lini”. To informacja bardzo ważna dla wszystkich tych, którzy mają swój „tor odsłuchowy” dość neutralny lub lekko rozjaśniony. Wtedy przy Marantzu będzie się musiało trochę pogimnastykować w odszukaniu „złotego środka”.
Bas. Jeśli chodzi szczegółowość, obydwa odtwarzacze wyznaczają ten sam poziom rozdzielczości na niniejszym zakresie dźwięku. Budowany obraz jest plastyczny, pełny i równie energetyczny jak środek pasma. SA- 10, mimo, iż ma to samo zabarwienie, co DP-550, ma jednak przewagę w większej mięsistości, połączonej ze sprężystością. Jest również bardziej zwarty, co daje większe złudzenie pulsowania rytmu. Natomiast Accuphase daje bas bardziej zaokrąglony.
Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe.
Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.
Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.
Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.