Skocz do zawartości

1056 opinie płyty

Dire Straits - Communique

Płyta dla fanów mięciutkiego przesteru Marka K. Jedna z niewielu płyt DS której do niedawna brakowało w mojej płytotece. W zasadzie zaraz po On Every Street stała się moją ulubioną. Wole posłuchać jej niż Brother in arms która posiadam w xrcd.

Deep Purple - Skladanka the best of

Ozzy nigdy nie spiewał z DEE PURPLE

Diana Krall - The Girl In The Other Room

Zgadzam się z tym co napisał Sooso ;)

Sting - All This Time

znamy znamy...swietny koncert stinga w jego domu w hiszpanii gdzie zaprosil garstke znajomych i nagral chyba swoj najlepszy koncert. ale to tylko moja opinia

Beastie Boys - The in sound from way out!

Muzyka faktycznie zupełnie odmienna od tej znanej z MTV czy radia. Tutaj pełny instrumental. Boysi w dosyć dynamicznym, nietuzinkowym i zróżnicowanym wydaniu.Bardzo polecam ten tytuł. Można słuchać od dechy do dechy. Każdy utwór jest inny, podobnie jak starsze tytuły Dire Straits.Instrumenty użyte budują fantastyczna scenę. Emocje gwarantowane. Zwłaszcza jak posłucha sie nieco głośniej. Ale też bez przesady.

Dire Straits - Communique

Opinia broy'a w duzej mierze oddaje moje wrazenia na temat muzycznej (za)wartosci tej plyty. Powielanie pomysow z debiutanckiego, wspanialego krazka jest bardzo czytelne.... i przez to odbieram ta plyte troche mniej entuzjastycznie. Nadal jednak poziom jest wysoki. Zagrane z pelnym luzem, ale juz troche bez tej emocji, szczerosci... Moze po prostu po pierwszym sukcesie panowie okrzepli, tak, to slychac. Konczacy plyte, instrumentalny Follow Me Home, z szumem oceanu w tle, jest rownie "zwisowy", co niebanalny. Mimo pewnych zarzutow jest to bardzo dobra plyta. konczaca jednak pewien etap. Nastepna "Making Movies" to juz w sporej czesci zupelnien inne granie, ktore mialo dac nam genialna, wspaniala "Love Over Gold".... ale o tym juz bylo.....

Dire Straits - Communique

Druga i ostatnia płyta w klasycznym, pierwszym składzie DS (Mark, David, John, Pick). Chłopcy tym razem odetchnęli od londyńskiego smogu i na miejsce nagrań wybrali dalekie wysypy Bahama. Tematy utworów mniej angielskie: płyta traktuje o braku zrozumienia i miłości w związku dwojga. Muzycznie płyta kontynuuje debiutancki krążek, ale tego poziomu już nie osiąga: większość utworów to pozycje już klasyczne w dorobku DS. Dalej jest to oparty na bluesie gitarowy popis Marka i pozbawione przejaskrawienia, proste i czytelne kompozycje. Proste, sugestywne i co najważniejsze komunikatywne granie. Jak w tytule. Do tego ładna okładka i dobry miks nagrań. Pozycja klasyczna

Dire Straits - Communique

Moim zdaniem płyta bardzo dobra. Pierwszy album ustawił poprzeczkę bardzo wysoko i o ile "Communique" nie jest ani odkrywcza ani rewolucyjna ale napewno oryginalna i przemyślana. Zawarte na niej utwory stanowią zwartą rytmicznie całość, której słucha się przyjemnie i bez znużenia. To chyba jedyny tak równy album Dire Straits, gdzie znajdziemy 9 średniej wielkości "perełek" ale bez jakiegoś wielkiego "okazu", który zdecydownie przyćmił by inne.

Dire Straits - Communique

Plyta dosc slabiutka jezeli wezmie sie pod uwage firmowanie przez DS. Juz na debiucie widac bylo, ze niektore piosenki to wypelniacze a urozmaicanie za pomoca troche na sile robionych odstepstw od mainstreamu kladzie kolesiow moze nie na deski ale... 'Communigue' jest mniej efektowna od debiutu bo mniej chwytliwa, rozped z 'Dire Straits' przybiera forme duzej strony B. Dla mnie plyta, ktorej nie trzeba miec o ile nie ma sie pasji kolekcjonerskiej - znaczek za 40 groszy wprawdzie od serii ale ani to wiele warte ani to specjalnie piekne.

Aga Zaryan - A Book of Luminous Things

Jest bardzo nastrojowa, wciągająca, subtelna.

Sting - The Journey & The Labirynt

Sting lubi atmosfere supermana (czy tam spermana) wokol siebie i stad pretensjonalny tytul dzielka i dosc staranna edycja (zakupilem ’special edition’). Wytwornia plytowa takze dosc oryginalna jak na muzyka rockowego. Co w srodku? Well. W srodku mamy material muzyczny o dosc ubogiej instrumentacji (lutnia wspiera glos). Koledzy z forum zachwycali sie lutnista ale niestety, jest on mimo wszelkich staran tylko akompaniatorem i trudno delektowac sie nim jako wirtuozem. Glos Stinga to nie glos rasowego tenora a glos Stinga czyli Zadla. Well. Co wyszlo z tego jezeli dodamy renesansowa stylistyke? Ano cos dziwnego! Po pierwsze glos jest wysoce amatorski co przy tej stylistyce wymaga akceptacji (o co nie latwo, uprzedzam). Za to przy odrobinie wyobrazni mozna zalozyc, ze w czasach bujnego rozkwitu Renesansu ’szkoleni’ spiewacy niewiele przewyzszali Stinga a moze w pewnym procencie nawet mu nie dorastali do piet. Mamy zatem element naturszczykowski i to mozna polubic. Ta plyta jak malo ktora zawieszona jest na tekstach i bez ich zrozumienia pewnie jest naprawde trudna do przetrzymania. Do tego oklaski po kazdym numerze i XXI-wieczna precyzja nagrania. Wciaz jest dziwacznie i nieswojo. Zatam jaki wniosek? Well. A jakby powiedzial John Lennon nawet ’well, well, well’. Jest to plyta ciekawa, uspokajajaca jak krople walerianowe i z zalozenia pewnie niedoskonala. Za to otwiera pewne nowe obszary dla rocka. Rock renesansowy. No i na tym polu Sting sie spisal. Podobno jest takze liderem na polu wielogodzinnych stosunkow seksualnych co potwierdzila jego zona – raz tak z nia mial, ze nim sie skonczylo minely ze cztery godziny i biedna kobieta walczyla z sennoscia w ramionach mistrza. Tym razem jest lepiej – mistrz zamknal sie w niecalych 2 godzinach, sennosc raczej nie grozi a ze orgazmu nie ma..? no trudno, nie zawsze jest raj na ziemi.

Patricia Barber - Cafe Blue

raczej lekka odmiana jazzu, swietna muzyka na wieczór, po powrocie z pracy. W większości akustyczne instrumenty. Niepowtarzalny nastrój i klimat. głoś Patricii jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, hipmotyczny. Oszczędne, przemyślane aranżacje.

Dire Straits - Communique

"Communique" to płyta podobna do wielkiego debiutu. Mamy tu tą samą mięciutką gitarę, tą samą - nieco nonszalancką - manierę wokalną, tą samą oszczędną lecz świetnie zgraną sekcję rytmiczną. Tu jednak podobieństwa się nie kończą - możnaby nawet pokusić się o porównanie utworów na obu płytach i dojdziemy do wniosku, że materiał z "Communique" to jakby odpowiedniki utworów z "jedynki" Absolutnie nie zgodzę się jednak, że to płyta od debiutanckiej gorsza lub wtórna, wręcz przeciwnie. Uważam, że nie ujmując nic "jedynce", "Communique" to jej udoskonalona wersja. Ta płyta nie ma w zasadzie słabych punktów, zaś finałowy „Follow Me Home” to jak dla mnie najbardziej nastrojowy i intymny utwór zespołu.

Bob Marley - Exodus

Świetny album Króla reggae

Carmen Gomes - Sings the Blues

Fantastyczna płyta, na której Carmen zmierzyła się z piosenkami Harrego Belafonte. Muzyka z pogranicza bluesa, folku. Carmen dysponuje ciekawą barwą, osadzoną w niskich rejestrach. Pierwszoligowi muzycy, moją uwagę szczególnie zwrócił gitarzysta - Folker Tettero, który gra "smacznie", doskonale operując techniką, brzmieniem w minimalistycznej manierze.

Metallica - ...And Justice For All

Ostatnia płyta prawdziwej Metalliki, troszke słychać "napływ gotówki" ale zachowuje klimat lat 80-tych w metalu i zespół ma już wyrobiony absolutnie niepowtarzalny styl. Płyte trzeba słuchać w całości wtedy zrozumiemy ciekawy układ sekcji i basu, który lekko wkreca się w perkusję. Ta płyta to popis Ulricha. Utwory mało wpadające w ucho (na szczęście) po całym odsłuchu można powiedzieć że metal to młodość i energia (pomimo ponurych przemyśleń w tekstach). Oczywiście One rzuca sie w uszy ale takich perełek Metallica już nie stworzy. Polecam Harvester of Sorrow, ... and Justice for All - własciwie to wszystko polecam!

Einsturzende Neubauten - Silence Is Sexy

Pionierzy industrialnego hałasu, którzy na swoich klasycznych już dla tego gatunku płytach z lat 80. wykorzystywali takie "instrumenty" jak piły, młoty, wiertarki, silniki spalinowe i inne grające konstrukcje własnego pomysłu robione ze wszystkiego co wpadnie w ręce, na stare lata stwierdzają, że cisza jest sexy. Dla ortodoksyjnych fanów tej niemieckiej formacji brzmi to pewnie prawie jak bluźnierstwo :) Czyżby ich kultowi "jeźdzcy hałasu" aż tak zdziadzieli ? Ano niekoniecznie. Płyta "Silence is sexy" jest w stosunku do ich wcześniejszych produkcji zdecydowanie bardziej wyciszona, spokojna, momentami wręcz kontemplacyjna. Co prawda zespół w większym stopniu niż kiedyś używa tradycyjnych instrumentów (zarówno tych rockowych jak i bardziej klasycznych, głównie smyczkowych), wciąż jednak wykorzystuje też te same "narzędzia hałasu" z przepastnej szuflady industrialnych brzmień, do których przyzwyczajał nas przez lata. Z tą jednak róznicą, że wszystkie te środki są używane przez znakomitych i doświadczonych muzyków, a nie młodych załogantów, którzy z braku umiejętności grania na instrumentach (czy też braku samych instrumentów:) wzięli się za hałasowanie czym popadnie (muzycy EN sami teraz przewrotnie stwierdzają, że ich pierwsze próby zmagania się z muzyką były takie a nie inne bardziej z tego typu przyczyn niż ze świadomego wyboru. Co nie zmienia faktu, że ich debiutancki album "Kollaps" przeszedł do historii muzyki :) Wróćmy jednak do ich ostatniej jak dotąd studyjnej płyty "Silence is sexy" wydanej w 2000 roku. Album zawiera po prostu piękne piosenki (tak tak!) tylko stworzone za pomocą nietypowych środków. Kompozycje sa dojrzałe i znakomicie zaaranżowane. To elektro-akustyczna muzyka znakomicie oddająca "berliński spleen" przełomu wieków. Mamy tu piękne ballady, jak otwierający płytę świetny minimalistyczny utwór "Sabrina" czy też "Heaven is of honey". W tych kompozycjach dźwięki są bardzo starannie (i skąpo) dawkowane, momenty ciszy są ich istotną częścią, a wokal oprócz przekazywania treści sprawia wrażenie jednego z instrumentów. (BTW - głównym wokalistą i w ogóle "trzonem" EN jest Blixa Bargeld, zapewne szerzej znany jako gitarzysta w Cave'owskich Bad Seeds). Oprócz wymienionych wyżej utworów zrobionych wg recepty minimum środków - maksimum ekspresji, mamy na tej płycie również kompozycje bardziej żywe, rytmiczne i zaaranżowane z większym rozmachem, w których wykorzystano nietypowe brzmienia jak i masę różnorodnych inspiracji - od muzyki konkretnej, poprzez etniczną na techno skończywszy. Jest nawet tango :) Tych inspiracji jest dużo więcej, ale posłuchajcie sami, co wam będę wszystko zdradzał. Muzyczni erudyci z EN czerpiąc garściami z historii muzyki tworzą zupełnie nową jakość - frapujacą postmodernistyczną układankę :) Ta płyta raczej nie zostanie uznana za najbardziej doniosłą i znaczącą w ich karierze, jednak moim zdaniem jest to ich najlepsze, najdojrzalsze dzieło. A utwór "Sonnenbarke" ze znakomicie stopniowanym napięciem jest jednym z najgenialniejszych jakie w życiu słyszałem. Polecam tą płytę wszystkim, powinna spodobać się również fanom 4AD czy Pink Floyd, którzy nie wiedzieć czemu "rządzą" na tym forum :))) Hartkorowcom lubiącym sporty ekstremalne poleciałbym raczej ich debiutancką rzeźnicką płytę "Kollaps". Dla audiofila najlepszym i jedynym sposobem na wejście w temat Einstuerzende Neubauten jest "Silence is sexy". I w jednym i w drugim przypadku w Waszym muzycznym świecie nic już nie będzie jak wcześniej :) Kontakt z EN zarówno po bożemu jak i od tyłu (czyt. od pierwszej jak i od ostatniej płyty :) zmieni Wasz sposób postrzegania muzyki. Może przesadzam, ale nie tak bardzo ...

Gordon Haskell - Shadows on the wall

Zaczyna sie tak sobie - nagranie plaskie, piosenki typowe. Kiedy juz chce sie zegnac z plyta przychodzi nagle kawalek numer 4 i jest lekko podniesiona poprzeczka, przynajmniej robota w studiu jakos sie kleila. Niestety, kolega Grecki Filozof ma racje, poziom ponadkotletowy jest z rzadka reprezentowany. W sumie jednak nie jest zle. O dziwo, najbardziej mi przeszkadza na tej plycie sama barwa glosu seniora Gordona. Cos w niej jest chlodnego, bezosobowego. Szkoda, bo nie jest to calkowita kleska. Mysle, ze lepiej bym ocenil ta plyte gdyby nie pewne ale - mam w podobnym tonie utrzymane dzielko firmy 'Prefab Sprout' pt. 'The Gunman and Other Stories'. No Ci starsi panowie 'seniores' daja taki popis, ze wykladaja wszystko w podbnym stylu na lopatki. Jedna gwiazdke dodatkowo dodaje z powodow osobistych - plyta ma dla mnie wartosc sentymentalna :-)

The Rolling Stones - STILL LIFE (American Concert 1981)

To chyba najbardziej zmasakrowana przez krytyków płyta grupy. Powstała w okresie, kiedy zespół był w konflikcie personalnym (agresja słowna i czynna między Jaggerem, Richardsem i Wattsem), zaś spożycie narkotyków przez muzyków i ich ekipę osiągnęło wówczas apogeum (podczas koncertów działki z kokainą i heroiną leżały na głośnikach , żeby artyści mogli się na bieżąco "wspomagać"). W takiej atmosferze odbyła się gigantyczna amerykańska trasa zespołu w 1981, którą obejrzało 3 mln widzów. 10 wykonań live z tej trasy to właśnie płyta "Still Life". Zarzuty krytykantów wobec tego wydawnictwa są wręcz zabawne: a to, że muzyka z tej płyty jest "sterylna" (bo dobrze zagrana?), a to "brak w niej życia" (ja pierdole, chyba jej nie słyszeli !) i wpada w "formułę show biznesu" a muzycy okazali się "estradowcami" (a kim mieli sie okazać - dentystami?). Irytujące, bo to jedna z moich ulubionych płyt, a na Allmusic ma 1 gwiazdkę ... Oczywiście, moja irytacja i ocena jest subiektywna, więc zachęcam Was do zapoznania się z tym abumem i wystawienia swoich opinii - bo może to ja się mylę ??? Album otwiera porywająca, oparta na perfekcyjnym gitarowym dialogu wersja "Under My Thumb". Następnie zespół wkręca się na wyższe obroty i przez nerwowe "Shattered" i szybkie rockabilly ("Twenty Flight Rock") dochodzą do kulminacji w "Goin To A Go Go", gdzie zespół zmienia się w jeden pulsujący rytmem mechanizm. Właśnie wielkim atutem tej płytem są wykonania utworów mniej znanych i zapożyczonych, dzięki czemu całość zyskuje na spontaniczności. Napięcie lekko słabnie przy trochę chaotycznym "Let Me Go", ale już brawurowe wykonanie nostalgicznego "Time Is On My Side" ponownie wprowadza słuchacza w błogostan. W relaksującym "Just My Imagination" śmielej do głosu dochodzą dęciaki, tradycyjnie u Stonesów przeplatając się z partiami gitarowymi. Następnie dynamiczna, premierowa wersja Start Me Up (trudno w to jakoś uwierzyć, ale tego utworu przed 1981 rokiem ...NIE BYŁO! ;D). Na zakończenie podkręcona rytmicznie Satisfaction. Cała płyta wręcz kipi energią i przy zachowaniu wykonawczej precyzji oddaje klimat szalonych koncertów, które odbyły się w 1981, w USA (wizualizacja znalazła się na filmie Hala Ashby "Let's Spend the Night Together").

Roger Waters - Amused to Death

najbardziej znana płyta Rogera. Bardzo osobiste, refleksyjne teksty. Muzycznie płyta stanowi całość, jeden utwór płynnie przechodzi w drugi. Najlepiej posłuchac całości od początku do końca. Klimat muzyki przystaje do tekstów -refleksyknie, momentami wręcz smutno... lepeij nie słuchac tego w stanie depresji

Tiamat - Wildhoney

Nie chcialbym dokonywac takich wyborow, ale coz... przez wiele lat Wildhoney stanowil dla mnie plyte, ktora nie miala sobie rownych. Coz, po pewnym czasie oczywiscie musi nadejsc znudzenie, co nie zmienia faktu, iz jest to swietna plyta... niepowtarzalny klimat, przepiekna muzyka... niosla natchnienie przy wielu okazjach :) Plyta stanowi muzycznie jedna, spojna calosc... chyba najbardziej przemyslana w dorobku tiamatu. I niestety (badz stety, bo to juz inna historia) na niej tiamat moim zdaniem zakonczyl pewien etap swojego istnienia. Pozniejsza muzyka to juz calkiem inne brzmienia (takze swietne kawalki, jednak juz zupelnie inne klimaty) i chyba nie nalezy sie nimi sugerowac przy odsluchach wildhoneya. Szczerze polecam.

Norah Jones - ... Featuring

Niestety moja opinia nie będzie obiektywna, gdyż jestem wprost zachwycony tą płytą. Jest to moim zdaniem jeden z najlepszych albumów z kobiecym głosem w roli głównej, jaki do tej pory słyszałem. Płyta nosi tytuł "...featuring" i jest to bardzo ciekawy zabieg, gdyż momentalnie zdradza jaki pomysł na tą płytę mieli jej autorzy. Mianowicie, na krążku zamiesczonych jest 18 piosenek, przy czym każda z nich wykonywana jest przez innego artystę, a jedynym wspólnym mianownikiem jest wspaniały, głęboki głos młodej wokalistki. Każdy z utworów prezentuje zupełnie inne spojrzenie na muzykę, która ewidentnie oscyluje wokół Jazzu. Norah Jones zaprosiła do współpracy nad tą płytą naprawdę znakomitych artystów. W pierwszej chwili, wyczytując z okładki znane nazwy, takie jak Foo Fighters, Outkast, Q-Tip, Talib Kweli, Ray Charles, czy Herbie Hancock, naprawdę trudno było mi ukryć ciekawość, jak brzmią te utwory.Jednak, po włożeniu jej do odtwarzacza już od pierwszych dźwięków wiedziałem że jest to naprawdę rewelacyjna produkcja. Pierwsze nuty które wybrzmiewają z głośników to przyjemna przygrywka na fortepianie, która niczym nie zdradza, że to co za chwile usłyszymy, to bardzo ciepła i zmysłowa blues'owa ballada w której wspaniałemu głosowi głównej wokalistki akompaniuje doskonała sekcja rytmiczna, elektryczna gitara, fortepian oraz grupa The Little Willies. To dopiero sam początek, a z każdą chwilą jest coraz lepiej, ponieważ na następny utwór czekałem z ogromną niecierpliwością. Zatytułowany jest Virginia Moon a do współpracy nad nim Norah Jones zaprosiła Foo Fighters. Nie muszę chyba opisywać, jak bardzo intrygowało mnie, w jaki sposób podejdą do jazzu wokaliści znani do tej pory z bardzo ekspresyjnej, krzykliwej wręcz czasami twórczości rockowej. I to między innymi ten utwór pokazał jak ogromną wartość artystyczną przedstawia ten album, ponieważ wokaliści z Foo Fighters zaśpiewali swoimi charakterystycznymi głosami, w towarzystwie Nory bardzo przyjemną balladę w delikatnie kołyszącym klimacie Bossa Novy.Na płycie znalazły się też dwa utwory z udziałem znanych amerykańskich raperów. Life is Better to bardzo przyjemny, lekki, funkowy wręcz rytm, na którym swoje bezapelacyjne zdolności wokalne prezentuje Nora w towarzystwie rapera Q-Tip. Drugi natomiast to, mój ulubiony na tej płycie, Soon The New Day, na którym swój rewelacyjny styl melodeklamacji wersów prezentuje Talib Kweli przy akompaniamencie bardzo klimatycznego, zmysłowego podkładu muzycznego. Całość dopełnia doskonale nagrana linia basu, która zręcznie prześlizguje się przez cały utwór ciągle przypominając o sobie, natomiast doskonale zaśpiewane refreny dodatkowo upiększają tą kompozycję. Podsumowując, można napisać że ten album jest kwintesencją dobrego, gatunkowego jazzu. Słuchając tej płyty wieczorem, przy przyciemnionym świetle, przy lampce ulubionego trunku, ma się nieodparte wrażenie, że cały pokój wypełniony jest klimatem Nowego Jorku i zadymionych knajpek w których na małych scenach w weekendowy wieczór prezentują swoje utwory starzy jazzmani w towarzystwie młodej ślicznej piosenkarki, której talent wokalny zatyka dech w piersiach.Gorąco polecam tą płytę na długie zimowe wieczory !

Rush - A Show of Hands

Jeżeli zaczynać od Rush to polecam tę pozycję. Mimo że jest to zmiksowany koncert ich kilku występów z końca lat 80- tych, słucha się "od deski do deski". Początek Intro przemienia się w The Big Money i ta przemiana jest idealna. Zaczynają ścianą dźwieków, które i tak poukładane są w przestrzeni jak zwykle inteligentnie i z umiarem. Ale to nic, bo dalej jest Subdivisions, które w tej wersji jest boskie! Słuchałem jej tysiące chyba już razy, a w Pradze zabrzmiało podobnie! Kolejne utwory pochodzą z płyt Hold Your Fire i Power Windows, powiem szczerze że nie lubie tych płyt ale na tym koncercie brzmią świetnie. To na co zawsze czekamy - solo na perkusji Peart'a The Rhythm Method - najlepsze jakie słyszałem a ostanie z Rio jest Panie Peart za długie i w końcu nudne! (ocena koleżanki):-) Jest też troszkie elektronicznej perkusji ale takiej sympatycznej nawet, nie potrafie jednak wyobrażić sobie Red Sector A na tradycyjnej. Płytę kończy Closer to the Heart; Geddy na A Show of Hands miał chyba najbardziej ciekawy i czysty głos. Mankamenty - może przydałoby się coś z Moving Pictures albo może La Villa Strangiato - ale to już było na Exit Stage Left (też rewelacja)! No i na Video A Show of Hands nie ma ukochanego Subdivisions:-( Ocena ogólna: Jedna z najlepszych plyt rockowych.

Jacintha - Jacintha Is Her Name (dedicated to Julie London)

najpierw trochę danych o płycie: Jacintha - Vocals Ron Eschete - Guitar, Guitar (7 String Acoustic) Harry Allen - Sax (Tenor) Larry Bunker - Conga, Vibraphone Bill Cunliffe - Piano, Arranger Holly Hofmann - Flute Larance Marable - Drums Darek Oleszkiewicz - Bass 1. Willow Weep for Me (Ronell) - 5:32 2. The Thrill Is Gone (Brown/Henderson) - 5:20 3. Something Cool (Barnes) - 6:07 4. Don`t Smoke in Bed (Robison) - 4:06 5. Light My Fire (Densmoore/Krieger/Manzarek/Morrison) - 4:03 6. I`m in the Mood for Love (Fields/McHugh) - 4:14 7. God Bless the Child (Herzog/Holiday) - 5:42 8. Round Midnight (Monk/Williams) - 6:14 9. I`ll Never Smile Again (Lowe) - 4:05 10. Gone With the Wind (Magidson/Wrubel) - 3:17 11. Cry Me a River (Hamilton) - 4:40 Groove Note Records, GRV 1014 Dzięki uprzejmości jednego z Kolegów z Forum, poznałem muzykę Jacinthy za sprawą płyty "Heres To Ben". Tak mi się spodobało, że najnowszą płytę kupiłem kompletnie w ciemno (rzadko zdarza mi się takie zaufanie do artysty, ze poniżej pewnego poziomu nie zejdzie, a chyba takich przypadków, że nabrałem takiego przekonania po jednej płycie, miałem chyba 2, może 3 razy) I nie zawiodłem się - bo "Heres To Ben" podobała mi się, a muzycznie obie płyty są do siebie bardzo podobne. Tutaj jest jeszcze spokojniej, praktycznie wszystkie utwory są utrzymane w bardzo spokojnym, delikatnym, nastrojowym klimacie. Trudno wyróżnić mi tutaj jakiś konkretny utwór - może kolejna, ciekawa interpretacja "Light My Fire" , czy kołyszący "Cry Me a River ".... cała płyta jest muzycznie bardzo jednolita i równa. Bardzo mi się podoba. Ciepły, miły głos wokalistki, oszczędne aranżacje. Idealna płyta na zimowy wieczór, aby odpocząć i wyciszyć się po ciężkim w dniu w pracy, przygaszone światła, w ręku .... filiżanka dobrej herbarty ;-). Jedyne czego mi troszę brakuje to jednego-dwóch ciut żywszych aranżacji.... chociaż może wtedy płyta nie miałaby tyle uroku?




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.