Skocz do zawartości

944 płyty

Elton John - SONGS FROM THE WEST COAST

Płyta Songs from the West Coast została wydana w 2001. roku i jest jak narazie przedostatnią płytą brytyjskiego artysty. Album składa się z dwunastu piosenek utrzymanych w "typowym" dla Eltona popowo-rockowym stylu z elementami bluesa (Wasteland). Już po pierwszym odsłuchaniu płyty ma się świadomość, że jest to album na pewno bartdzo udany, a po kolejnych przesłuchaniach wiadomo, że najlepszy w całymk dorobku Eltona Johna. Na płycie znalazło się niebezpiecznie dużo utworów bardzo dobrych - można jej słuchac od początku do końca bez omijania niektórych tracków, w zasadzie ciężko znaleźć najlepszą i najsłabszą pionsenkę. Mnie najmniej podoba się "I want love", choć zdaniem ekspertów jest to jedna z dwóch najlepszych na tej płycie, więc pewnie się nie znam. Która podoba mi się najbardziej - nie wiem: bardzo lubię chyba "American Triangle", "Original Sin" czy "This Train Don't Stop There Anymore", ale wszystko zależy od humoru (jak zwykle przy słuchaniu muzyki). Zaletą wszystkich tych piosenek jest jak zwykle wspaniała muzyka i aranżacja, charakterystyczny wokal Anglika i, oczywiście teksty, które jak zwykle w przypadku tego artysty są nieco bardziej ambitne niż te znane z większości obecnie tworzonych utworów składające się z dwóch zdań powtarzanych w kółko w rytm disco. To zresztą od zawsze składało się na niepowtarzalność i "magię" Eltona Johna, które dały mu rzesze fanów na całym świecie. Nie bedę się tu bawił w opisywanie poszczególnych utworów, bo nie umiem :), radzę samemu posłuchać. Ta płyta to absolutnie obowiązkowa pozycja dla fana Eltona Johna. poleczm także każdemu, kto, lubi po prostu dobrą muzykę z gatunku pop, sądze, ze nie będzie zawiedziony - płyta jest fantastyczna.

Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn

Zdecydowanie najlepsza płyta Pink Floyd. Jeden z najmocniejszych debiutów w historii muzyki. Album naprawdę kreatywny, nowatorski, a przy tym magiczny i powalający "poschizowanym" klimatem. Szkoda, że później zespół zaprzepaścił swój potencjał. PF bez Syda Barretta podryfował w rejony patetycznej i nudnej muzycznej papki, którą karmią się szerokie rzesze flojdfanów, jako że Gilmour i s-ka wykreowali się na twórców ambitnych dla ambitnych słuchaczy. W rzeczywistości jednak Floydzi stali się najbardziej megalomańskim produktem przemysłu muzycznego.

Marek Grechuta - box Świecie nasz

Muzykę chyba wszyscy znamy, więc nie ma się co rozpisywać , klasyka jakich mało.Pudełko zawiera wszystkie oficjalne płyty Marka plus bardzo dobrze drukniętą książeczke autorstwa Daniela Wyszogrodzkiego.W środku do każdej płyty, dokładna lista płac w rozbiciu na poszczególne utwory,mnóstwo dat i wiadomości.Wszystkie płyty remasterowane , początek to oficjalna płyta , i kilkanaście utworów bonusowych, nie liczyłem ale każdy dysk to ponad godzina muzyki.Bardzo gorąco polecam wszystkim którzy lubią te klimaty.

Queen - Flash Gordon

Dziwaczna plyta, ktorej nigdy nie chcialem kupic ale skuszony cena i faktem, ze tylko ona brakuje do calosci... Nawet biorac pod uwage rok powstania 1980 niewiele jest dobrego do napisania. Kilkanascie krotkich na szczescie utworow instrumentalnych z dialogami z filmu daje wyobrazenie o klonie 'Gwiezdnych Wojen'. Jako muzyka do filmu pewnie sie broni ale jako plyta do sluchania nie. Kilka ciekawych tematow, 2 odspiewane piosenki i to wszystko. Wylacznie dla bardzo zagorzalych fanow tak Queen jak i filmu.

Vangelis - Voices

Co tu duzo pisać poprostu genialna muzyka. Moim zdaniem zdecydowanie najlepsza płyta Vangelisa i najważniejsza płyta w muzyce elktronicznej. Słuchając tej płyty przeżywa się tą muzyke. Najlepszy utwór to "Ask The Moutains". Polecam tą płytę kazdemu kto ceni sobie dobrą muzykę.

Dave Grusin - Fabulous Baker Boys

Dzisiaj mam dzień na komplementy więc tej płycie się też dostanie. To moim zdaniem najlepsza płyta Grusina. Mimo, że jest to ścieżka z filmu nie jest to typowy nudny soundtrack. Można tu znaleźć prawie wszystko - od starych aranżacji orkiestrowychz lat 20-tych (nagranych z charakterystycznym szumem straej zniszczonej płyty winylowej) poprzez mainstream, aż do melodyjnych utworów w stylu Grusina. Dwa pięknie zaspiewane przez....... Michelle Pfeiffer standardy . Cud i Miód. Do tej płyty po prostu się czesto wraca...

Jacintha - Jacintha Is Her Name (dedicated to Julie London)

najpierw trochę danych o płycie: Jacintha - Vocals Ron Eschete - Guitar, Guitar (7 String Acoustic) Harry Allen - Sax (Tenor) Larry Bunker - Conga, Vibraphone Bill Cunliffe - Piano, Arranger Holly Hofmann - Flute Larance Marable - Drums Darek Oleszkiewicz - Bass 1. Willow Weep for Me (Ronell) - 5:32 2. The Thrill Is Gone (Brown/Henderson) - 5:20 3. Something Cool (Barnes) - 6:07 4. Don`t Smoke in Bed (Robison) - 4:06 5. Light My Fire (Densmoore/Krieger/Manzarek/Morrison) - 4:03 6. I`m in the Mood for Love (Fields/McHugh) - 4:14 7. God Bless the Child (Herzog/Holiday) - 5:42 8. Round Midnight (Monk/Williams) - 6:14 9. I`ll Never Smile Again (Lowe) - 4:05 10. Gone With the Wind (Magidson/Wrubel) - 3:17 11. Cry Me a River (Hamilton) - 4:40 Groove Note Records, GRV 1014 Dzięki uprzejmości jednego z Kolegów z Forum, poznałem muzykę Jacinthy za sprawą płyty "Heres To Ben". Tak mi się spodobało, że najnowszą płytę kupiłem kompletnie w ciemno (rzadko zdarza mi się takie zaufanie do artysty, ze poniżej pewnego poziomu nie zejdzie, a chyba takich przypadków, że nabrałem takiego przekonania po jednej płycie, miałem chyba 2, może 3 razy) I nie zawiodłem się - bo "Heres To Ben" podobała mi się, a muzycznie obie płyty są do siebie bardzo podobne. Tutaj jest jeszcze spokojniej, praktycznie wszystkie utwory są utrzymane w bardzo spokojnym, delikatnym, nastrojowym klimacie. Trudno wyróżnić mi tutaj jakiś konkretny utwór - może kolejna, ciekawa interpretacja "Light My Fire" , czy kołyszący "Cry Me a River ".... cała płyta jest muzycznie bardzo jednolita i równa. Bardzo mi się podoba. Ciepły, miły głos wokalistki, oszczędne aranżacje. Idealna płyta na zimowy wieczór, aby odpocząć i wyciszyć się po ciężkim w dniu w pracy, przygaszone światła, w ręku .... filiżanka dobrej herbarty ;-). Jedyne czego mi troszę brakuje to jednego-dwóch ciut żywszych aranżacji.... chociaż może wtedy płyta nie miałaby tyle uroku?

Diana Krall - Quiet nights

Smętna muzyka utrzymana w stylu ostatniej jej płyty,do poduszki i dobrego zasypiania.Nie ma sie nad czym rozwodzić.

Third Eye Foundation - You Guys Kill Me

"You Guys Kill Me" to płyta poprzedzająca opisywaną już przeze mnie świetną "Little Lost Soul". W zasadzie Matt Elliott prezentuje tutaj podobny pomysł na muzykę - przetwarza na swój sposób rożne estetyki - drum'n'bass, trip-hop, mroki 4 AD, post-industrial. "You Guys Kill Me" wydaje się jednak płytą mniej dopracowaną, nie tak dopieszczoną jak jej o 2 lata starsza siostra ;-) I niekoniecznie można uznawać to za wadę - znajdą się zapewne tacy, których bardziej będzie przekonywać surowość, szorstkość i nieprzystępność YGKM. Ale... no właśnie - o ile "Little Lost Soul" z pełnym przekonaniem mogę polecić WSZYSTKIM, to "You Guys..." już nie za bardzo. Muzyka jaką serwuje tu TEF jest bez porównania bardziej mroczna, dzika, poschizowana, momentami wręcz przerażająca. Zdecydowanie "bad trip". Niepokojące jęki, wycia itp. odgłosy co chwila wyłaniają się z elektronicznego zgiełku przyprawionego ciężkim bitem. Budzące przerażenie, ale zarazem podziw pieśni umierających cywilizacji. Naprawdę przechodzą czasem ciary. Brrr... Wystarczy zresztą spojrzeć na same tytuły utworów - "There's A Fight At The End Of The Tunnel", "An Even Harder Shade Of Dark" czy "I'm Sick And Tired Of Being Sick And Tired" (genialny kawałek). Słowem - nie ma lekko. Chyba bardziej niż 4 AD słychać tu jednak spuściznę tworców post-industrialnych (chociażby Coil). "You Guys Kill Me" to bardzo dobra płyta, ale z gatunku tych, ktore mocno dają po głowie.

Tool - Lateralus

Po wcześniejszych dokonaniach Tool'a nic nie zostało. Płyta jest nudna jak diabli. Próbowałem się wkręcać w nią kilka razy ale nici. Brzmienie próbuje być kopią starego - w zasadzie zrzynanie ze swojej własnej twórczości. Czyli typowy przypadek grupy, która się wyczerpała (no, może trochę bezlitosne określenie) i po kilku latach próbuje jeszcze coś odciąć. Zapętlone, do bólu perfekcyjne nagranie perkusji, brzmienie sztuczne. Do tego wokalista stracił i ciężko tego słuchać (chociaż nie jest aż tak źle, jak na Amused To Death Watersa). Samo brzmienie może jeszcze się komuś spodobać, ale płyte nie niesie z sobą kompletnie niczego. A może za mało słuchałem.

Placebo - Sleeping with ghosts

fajne rockowe granie tylko tyle i aż tyle ta płytka jak najbardziej zasłużyłaby na mocne 3 gwiazdki, ale się jej dostanie za co innego: nie kupujcie badziewia, którego sobie nawet nie można skopiować do samochodu te zabezpieczenia przed kopiowaniem to jakaś paranoja każda nowa mejnstrimowa płyta ma to gówno olać ich, jest tyle ciekawej muzyki na świecie!

Queen - Live Killers

Jest to zbiór wykonywanych na żywo przez Queen piosenek z trasy "Live Magic". Sposób wykonania większości z nich jest co najmniej poprawny, aczkolwiek słychać, że zespół w najlepszej formie nie był. Płyta ma tylko jeden mankament, który wg mnie czyni ją nie wartą uwagi. Trzy czwarte utworów jest skrócona przez producentów tej płyty, tzn. piosenki są studyjnie pocięte i słyszymy ich niepełne wykonania. Jest to jedyna płyta Queen, której zakup odradzam.

Zero 7 - Simple Things

Płytka w sam raz dla fanów Air i innych podobnych elektronicznych brzmień Bardzo dobrze skomponowana miło brzmi dla ucha bogactwo instrumentów powoduje że można długo się wsłuchiwać w pojedyncze utworki.Wszystko doskonale współgra tworząc piękną harmoniczną całość

Eurythmics - Revenge

Annie i Dave byli para nie tylko po linii zawodowej ale i prywatnie. Plyta ‘Revenge’ powstala w chwili (1985), kiedy ich drogi juz sie rozeszly, rozeszly wyraznie bo Annie Lennox popadla w chory zwiazek z przypadkowym partnerem a Dave Stewart dla odmiany zajal sie poszukiwaniem stabilizacji. Trudno dociekac czy owe zmiany spowodowaly niezbyt staranne podejscie do nowego projektu czy po prostu zespol pokazal juz caly swoj potencjal na poprzednich plytach. Co by nie mowic plyta Revange w jakims sensie ma cechy wspolne ze ‘Sweet Dreams’: dosc nierowny zestaw utworow, niezbyt skomplikowane brzmienie ograniczone dosc wyraznie do elektronicznych instrumentow i chlodny wokal. Plyta zawiera jak to u Eurythmics koszace konkurencje przeboje, w tym nagrodzona jaka najlepsza piosenka roku ‘Missionary Man’ oraz rownie chwytliwe ‘When Tommorow Comes’ i ‘Thorn in My Side’. Niestety im dalej tym gorzej. ‘Take Your Pain Away’ czy ‘Let’s Go’ wymagaja juz odrobiny dobrej woli by lyknac je bez skrzywienia twarzy. No ale w sumie plyta sie broni i sprzedala sie dobrze nie tylko sila rozpedu pozyczona z poprzedniego sukcesu ale i dlatego, ze zawiera udane fragmenty. Warto wspomniec o tekstach, ktore sa bardziej osobiste niz poprzednio i w pewnym sensie przygotowuja grunt pod solowa kariere Annie.

Madeleine Peyroux - Careless Love

Pieprzyc znawcow i 'znawcow'! Biedna Amerykanka o francuskich koneksjach regularnie zbiera baty od krytki choc jednoczesnie jest wciaz wymieniana w pierwszym szeregu dumnie wypietych piersi wielkich div jazzu. O co chodzi?!?!?!?!?!?! Podstawowe zarzuty powtarzaja sie: 1. Spiewa zbyt podobnie do Billy Holliday 2. Nie spiewa jazzu a powinna skoro to diva jazzowa. W odpowidzi na zarzut pierwszy powiem, ze nie mam bladego pojecia, czy owa stylizacja jest stylizacja czy po prostu glos pani Peyroux 'tak ma'. Zgodnie zatem z teoria domniemanej niewinnosci zakladam, ze ona 'tak ma'. Druga sprawa - repertuar. No tu nie ma juz jednoznaczej odpowiedzi. Madeleine ma w otoczeniu muzykow grajacych jazzowo - to fakt. Spiewa ujazzowione wersje piosenek folkowych czy generalnie z innego chlewika plus dla doprowadzenia do rozpaczy krytykow standardy jazzowe. A fuj! No i jak taka pania rozliczyc z roboty? Osobiscie slucham jej plyt z tak zwana nieklamana przyjemnoscia i owa przyjemnosc stanowi o moim uwielbieniu dla tej artystki o silnie przecietnej urodzie. Z zalet wymienie - kobieta nie nateza sie, jest soba. Zmieniajac wydzwiek standardow nie sili sie na oryginalnosc a raczej idzie w kierunku uproszczenia co zreszta nie zawsze wypada sensownie - patrz przerobka Cohena, ktora otwiera plyte. Takze po dobrej stronie ksiezyca postawie jej naturalna barwe glosu, nie naduzywanie mozliwosci strun glosowych, wrazenie rozmarzenia, nieobecnosci, kafejkowej zaslony dymnej z marihuany + opary alkoholu. Nie to, ze Madeleine wydaje sie byc uzalezniona jak Billy Holliday. Raczej znajduje sie w takim otoczeniu jako obserwator, turystka, panienka z dobrego domu, ktora wpadla w przelocie i na dodatek delikatnie cos zaspiewala bo jak widac na zdjeciach gitary nie wypuszcza z rak. Swietne.

Kate Bush - Aerial

Album jest po prostu sensacyjny. Czasem natykamy się właśnie na coś takiego- najpierw wzruszenie ramionami, potem kilka powtórek z ciekawości, po następnych kilku zaczyna wpadać...najpierw w ucho, a później już na całego. Nie widzę sensu rozpisywać się nad czymkolwiek- czy do nieba i morza trzeba kogokolwiek zachęcać?

Getz/Gilberto - Getz/Gilberto

Choć bossa nova to nie to mój rodzaj muzyki tymniemniej płyta napewno spodoba się szerokiemu gronu słuchaczy. Jest łatwa w odbiorze, wpada w ucho, zawiera nieśmiertelne standardy. Ładna nostalgiczna okładka plus wkładka utrzymana w tonie tych lat. Za to wszystko zapłacisz w Media & Markt 20+ zł.

Dream Theater - A Sort of Homecoming

A Sort of Homecoming to album kompilacyjny Dream Theater, nagrany głównie podczas występu w Madison Square Garden. Jak przystało na taką ,,półkoncertówkę'', oprócz standardowych kompozycji zawiera także kilka utworów improwizowanych, m.in. duet na perkusje Mike'a Portnoya i Scotta Rockenfielda czy improwizacja Petrucciego. Płyta głównie dla tych, którzy wolą muzyczne popisy i zachwycanie się dźwiękiem niż liryczne teksty zespołu.

Paul McCartney - Driving Rain

'Driving Rain' to rozliczenie sie Paula na niwie muzycznej z zawirowaniem emocjonalnym wokol smierci zony, nowym malzenstwem z Heather i porzadkowaniem zycia i kariery. Plyta wydana w roku 2001 a wiec 3 lata po smierci Lindy zawiera spora dawke przemyslen i wglad w postawe zyciowa Paula wobec smierci ukochanej zony. Szczegolnie poraza tekst o odwiedzaniu ulubionych miejsc, jakie mieli z Linda tym razem z nowa zona. Slonce ponownie ladnie zachodzi ale dlon w dloni juz nie ta sama. Paul przyznaje sobie prawo do ponownej milosci, do nowego zwiazku, malzenstwa, ale takze nie odbiera sobie prawa do tesknowy, zalu, milosci od kogos, kogo spotka dopiero u kresu ziemskiej wedrowki. Ladne teksty bez przesdanej egzaltacji i wykorzystywania sytuacji do pompowania emocji. Raczej zwykle, ludzkie, banalne moze myslenie o zyciu. Prostaczek-Paul wyklada nam swa filozofie zyciowa. I jest to zyciowe ;-) W obliczu naszej kultury moze sie wydawac dziwne deklarowanie wobec nowej zony pierwszenstwa Lindy w prawach do serca Paula. Muzycznie plyta jest bardzo ciekawa. Paul oddal sie w rece zespolu. No moze to za duzo powiedziane ale tym razem to na pewno nie jest brzmienie czlowieka, ktory nagrywa sam prawie wszystko. Raczej Paul jest solista w zespole. Dobry pomysl podnosi wage brzmienia. Piosenki zroznicowane, solidne, jak zwykle u McCartenya o swietnych melodiach Plyta konczy swietnie ukryty przeboj 'Freedom'.

Metallica - St Anger

Taka sobie młocka przerywana spokojniejszymi wstawkami. Generalnie można sobie posłuchać ale nie ma w tym nic szczególnego. S&M to było coś, a St Anger jest mocno średnim albumem.

  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.