O muzyce:
Ja polecałem koledze niżej (cieszę się, że sie spodobało :-)
to może dodam też coś od siebie.
Znam tą płytę już z 7 lat, kupiłem zaraz po premierze, no i wtedy nie wychodziła z mojego odtwarzacza (już nawet nie bardzo pamiętam jakiego ;-) przez 3 miesiące.
Początkowo miałem małe wątpliwości, no bo to Armia już bez Brylewskiego, a Budzyński dostał wtedy ostrego religijnego odjazdu. Te obiekcje szybko minęły, jak usłyszałem w programie "Rock-noc" (pamięta ktoś coś takiego, chyba nawet w czołówce leciał "Niezwyciężony" Armii) utwór z "Ducha" - o ile się mylę otwierający płytę "Inaczej niż zwykle". Wyrwało mnie z butów - czad był sakramencki ;-) Najszybciej jak mogłem pobiegłem do sklepu.
Cała płyta okazała się równie dobra. Z tym, że należy się małe sprostowanie, bo kol. Frycu coś wspomniał o punk-rocku. Na "Duchu" z pankowej Armii nie zostało właściwie śladu - tu rządzą ciężkie jak młot kowalski, rwane metalowe riffy made by Acid Drinkers' Popkorn. Z tym, że kompozycje są przy tym całkiem melodyjne, a nawet przebojowe. Co jednak nie znaczy, że czadowo prostackie. Wiele tu zmian tempa, czasem karkołomnych przejść - wyraźne są nawiązania do twórczości... King Crimson. Zresztą sam Budzyński otwarcie przyznawał się do tej inspiracji. Wspominał też, że wielki wpływ na muzykę z "Ducha" wywarła twórczość B. Bartoka, jedego z jego ulubionych kompozytorów. Bo ja wiem... muzyka Armii jest też jakaś taka bajkowa...
Inne muzyczne skojarzenia - Prong (ultraciężkie riffy), New Model Army,
Dead Can Dance (klimat). Są też cytaty z mojego anty-idola czyli Rogera W. (konkretnie z amused to death, dodam na zachętę ;) ale jestem w stanie im to wybaczyć, tym bardziej, że tu akurat pasują jak ulał ;-)
Mimo zmiany składu personalnego i wyraźnemu ciążeniu w stronę metalowego prog-rocka, wciąż słychać, że to jedyna i niepowtarzalna Armia - pewien patos (ale na tyle umiarkowany, że wyjątkowo mi nie przyszkadza, nie ma to na szczęście nic wspólnego z symfoniczno rockową wiochą), charakterystyczna waltornia Banana, a do tego prawdziwy stuprocentowy czad. Naprawdę trudno przy tym usiedzieć.
Nie to co teraz nazywamy czadem. KoRn, Limp Bizkit, nu-metal - wolne żarty, toż to nuda, ciężko wysłuchać 3 kawałków bez znużenia mimo, że ci pozerzy-twardziele dwoją się i troją ;->
Armia to moim zdaniem jeden z najlepszych i najoryginalniejszych zespołów czadowych nie tylko w Polsce ale i w skali światowej.
A "Duch" to obok "Legendy" ich najlepsza płyta.
Miałem wątpliwości co do tekstów, tymczasem "Duch" okazał się szczytowym osiągnięciem Budzyńskiego jako poety. Neoficka żarliwość widoczna jest już w tytułach utworów (Bóg jest miłością, Jezus Chrystus jest Panem), ale poza tym teksty mają po prostu wiele uroku i pełne są niesamowitych i baaardzo różnorodnych skojarzeń i odniesień (Biblia, "Tytus Romek i A'tomek", "Rejs", "Czekając na godota", "Bromba i inni", a wymieniłem tylko kilka).
Cóż, gorąco polecam, to jedna z bardzo niewielu płyt z ciężką muzyką, którą jestem jeszcze w stanie wysłuchać w całości nie tylko bez ziewania i zmęczenia ale i z przyjemnością. Choć każdy dźwięk z niej znam w sumie na pamiąć.
Moje ulubione utwory to "Bracia bum" (melodyjność)
"Bóg jest miłością" (chyba nr 1, porywająca kompozycja, w połączeniu z tekstem naprawdę porażająca sila wyrazu), "Łapacze wiatru" (zwłaszcza taki moment, gdy gitarowa nawałnica sięga zenitu)
Aha, speszjal rekomendation to -> KoRnik. Lider Armii - Budzy to przecież poniekąd twój ziomal kolego, jak przypadkiem nie znasz, najwyższa pora to nadrobić ! Nie tylko w hameryce dobrze łoją ;->
O dźwięku:
Jeśli można w ogóle powiedzieć o jakiejś czadowej płytce, że jest audiofilsko zrealizowana, to o "Duchu" Armii z całą pewnością tak.
Nie ma tu żadnego modnego ostatnio w tego typu produkcjach (zwłaszcza mainstreamowych zza oceanu) efekciarstwa, tj. dźwięku "na sterydach" - mocno podrasowanego, przez co nieco boom-boxowego.
Mimo to płyta brzmi bardzo efektownie. Bo po prostu bardzo naturalnie, prawdziwie. Takiej "mięsitej" sfuzzowanej gitary nie słyszałem jeszcze na żadnej płycie. Po prostu poezja. Bębny - rewelacja, choć blaszki niezbyt wyeksponowane (i w sumie dobrze). Bas - dobrze słychać :)
A najważniejsze, jak to brzmi w całości - po prostu mega wypas power :))) A serio - po prostu prawdziwi muzycy na prawdziwej scenie grający ultra-czad na prawdziwych instrumentach.
Do tego płyta nagrana analogowo (szkoda, ze nie wyszedł winyl) - i ma, mimo tego atomowego uderzenia takie miękkie, lekko zaokrąglone brzmienie.
Zresztą nie ma się co dziwić, no bo nagranie - Chróst, realizator - Jacek Gawłowski (czyli ten sam człowiek i studio co w przypadku złotej płyty Pierończyka wydanej przez HFiM)
Kto lubi cięższą rockową muzykę niech posłucha "Ducha" koniecznie.