O muzyce:
WSIADAĆ PROSZĘ !!!
Wraz z Wyntonem Marsalisem i z The Lincoln Center Jazz Orchestra możemy udać się w sentymentalną podróż koleją przez całą Amerykę. Podróż, która z pewnością zaczyna się w epoce swingu. Od Atlantyku po Pacyfik. Uwierzcie mi. Z tą muzyką wcale nie jest to takie trudne. To tylko kwestia odrobiny wyobraźni.
Przyznam się, że przy pierwszych przesłuchaniach płyta zachwyciła i oszołomiła mnie bogactwem formalnym.
Kto jej nie zna, nie domyśla się nawet, jak w nieskończony sposób, przy pomocy instrumentów, w przeważającej ilości dętych, (aż pięć nazwisk muzyków grających na trąbce) można imitować odgłosy pociągu, pociągu przejeżdżającego przez mosty i tunele, osady i prerie, pociągu zatrzymującego się zarówno w wielkich miastach jak i na małych stacyjkach. Oto niezwykła rola, jaką powierza Marsalis kilkunastoosobowej The Lincoln Center Jazz Orchestra.
Inspiracja ogromnym mechanizmem to niezwykle interesujący projekt, ale moim zdaniem, czyniący tę pełną dynamiki płytę trochę za bardzo mechaniczną. Big Train nie jest co prawda pociągiem widmem, lecz trochę za mało słychać w nim duszy, czyli człowieka-twórcy tego wielkiego mechanizmu. Chwilami jednak wśród całej tej masy żelaza i pary pojawia się też trochę liryki, chociażby przez wplatanie między instrument dęte gitary, banjo czy pianina. Myśle, że trochę więcej subtelności muzycznych rodem z utworów Observation Car i Sleeper Car zupełnie nie zaszkodziłoby Wielkiemu Pociągowi. Odbycie takiej kolejowej, muzycznej podróży zdecydowanie nie polecam osobom szukającym ciszy, ukojenia, kontemplacji ponieważ:
..."Nagle-gwizd
Nagle-świst
Para-buch!
Koła-w ruch"...*
*Na wszelki wypadek napiszę, że powyższy cytat pochodzi z Lokomotywy Juliana Tuwima.
O dźwięku:
Płyta zrealizowana jest bardzo dobrze. Fachowcy z Columbii stanęli na wysokości zadania. Bardzo dobre rozłożenie poszczególnych instrumentów w przestrzeni. Wirtuozeria muzyków poparta jest doskonałym nagraniem i choćby dla takich atutów warto tę płytę przesłuchać.