O muzyce:
Alternatywna jak i mejnstrimowa prasa rozpływała się w zachwytach nad tym albumem. Czyżby więc faktycznie była to jedna z sensacji 2002 roku?
A gdzie tam. Niby wszystko w porządku - ładnie i nowocześnie zaaranżowana muzyka z pogranicza alt-rocka, popu i elektroniki -
coś tak pomiędzy Muse a ostatnimi produkcjami Radiohead.
Jeśli potraktujemy to jako pop z ambicjami - można powiedzieć, że jest całkiem nieźle. Ale ponieważ obecnie sprzedaje się takie coś jako alternatywę (w MTV można było zobaczyć nawet czasem klip - w okolicach 2 w nocy w programie alt.mtv) to ja protestuję. Taka to alternatywa jak i Smolik ;-)
Niestety \"Neon Golden\" w takim przypadku jawi się jako naprawdę smutna banalizacja elementów twórczości kreatywnych artystów lat 90. z kręgu alternatywnego rocka czy progresywnej elektroniki, które zostały
spacyfikowane na potrzeby... popu. To jak dla mnie prawie profanacja.
Z tym, że (jakby to ująć, żeby być dobrze zrozumianym ;-) w gruncie rzeczy nie chodzi o to, że korzystając z powyższych elementów nie można zrobić
dobrego popu. Można to zrobić z b.dobrym rezultatem - tak jak chociażby Jim O\'Rourke na swoich avant-popowych albumach. I jakoś nie przyszłoby mi do głowy używanie przy okazji opisywania jego płyt takich jak \"Eureka\" czy \"Insignificane\" słów typu \"banalizacja\" czy \"profanacja\".
Ale do rzeczy - co mi się jeszcze konkretnie na \"Neon Golden\" nie podoba:
Po pierwsze - przesadnie ostatnio eksploatowana chłopaczkowato-mazgajowata (nad)wrażliwość, ktora ma niby świadczyć, że to muzyka dla wyrafinowego, bo wrażliwego odbiorcy
(syndrom Pink Floyd prościej mówiąc ;-)
Po drugie - pretensjonalność.
Po trzecie i najważniejsze - płyta podoba się po pierwszym przesłuchaniu (czy nawet kilku pierwszych - staram sie być obiektywny jak mogę ;-) ładne, wpadające w ucho melodie, niezłe aranże (muzycy wykorzystali sporo żywych instrumentów - sax, piano, wiolonczela, kontrabas, choć w sumie jakoś tego nie słychać, płyta brzmi troszkę syntetycznie) ale niestety z każdym następnym odsłuchem jest coraz gorzej. Okazuje się, że król jest nagi. Innymi słowy mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem dominującego w swiecie pop syndomu \"odwróconej piramidy\" - z zewnątrz ładne, błyszczące opakowanie, ale im bardziej się zagłębiamy w środek tym więcej napotykamy trocin.
Ale z racji tego można więc powiedzieć, że \"Neon Golden\" The Notwist to dobra płyta dla tych co nie lubią się zbytnio zagłębiać ;-) Na tle medialnej szmiry to pozycja w sumie nie aż taka zła, jakby to wynikało z mojego przydługiego marudzenia ;-) Nawet dostawiłbym jeszcze pół gwiazdki, jakbym mógł. I tak sto razy to lepsze niż żałosne \"płaczki\" z Muse itp. Jak ktoś lubi takie klimaty - może po tą płytę sięgnąć, myślę, że na pewno się nie zawiedzie.
Ja jednak nieśmiało zaproponowałbym raczej jakąś płytę rodaczki chłopaków z Notwist - Barbary Morgenstern. Basia robi w sumie podobną muzykę, jednak wykazuje mimo wszystko trochę więcej inwencji w swoich kompozycjach, a jej tworczość jest bezpretensjonalna i nie nudzi się tak szybko.
O dźwięku:
W miarę dobry dźwięk, w porywach nawet do bardzo dobrego
(o ile system nie brzmi zbyt ostro).
Niezła przestrzeń (no bo ładnie daje się to podrasowywać w studio ;-)
Czasem brzmienie jest jednak trochę zbyt plastikowe.
Kurcze...jeszcze nie było 300 znaków ;-)
Co by tu jeszcze, aha - wydawca to jak w przypadku dwóch poprzednich opisywanych przeze mnie płyt City Slang (sublabel Virgin).