Wykonawca: Sigi Schwab & Percussion Academia
Tytuł: Rondo a Tre
Rok wydania: 1983
5=5==1Ten niemiecki gitarzysta jazzowy w pewnym okresie swojego życia "popełnił kilka ważnych projektów". Obok słynnego Embryo wraz z dwoma zdolnymi Latynosami: Guillermo Marchena oraz Freddie Santiago stworzył trio, które nagrało kilka wspaniałych płyt instrumentalnych. Jedną z nich (tytułową) traktowałem początkowo jako płytę testową do testowania sprzętu audio, ze względu na jej charakter. Otóż jest to płyta doskonale zrealizowana i nagrana. Wchodząc głębiej w temat mamy tutaj do czynienia z linią melodyczną prowadzoną głównie przez gitarę Sigiego, ale mamy również dzwonki zwane cymbałkami, które wystukują równie piękne melodie, a każdy dźwięk okraszony jest niesamowitym wybrzmieniem. Jest tutaj całe możliwe spektrum pomagajko-przeszkadzajek. Na You Tube dostępne są nagrania z telewizji niemieckiej, na których muzycy grają na żywo i w przerwach pomiędzy utworami komentują na jakich instrumentach zagrali i skąd te instrumenty pochodzą. Kilka z nich ma pochodzenie afrykańskie.
Trudno jednoznacznie opisać słyszaną muzykę. Jest to dość łagodne i przyjemne w odsłuchu fusion z elementami melodyki rodem z muzyki klasycznej, etno, folk, flamenco i jazzu. Jednak nie jest to łatwe do zaszufladkowania. Na szczególną moją uwagę zasłużyły dwa utwory. Pierwszy to "Los Caracoles". Jest to kawałek wpadający w ucho dzięki swojej kompozycji. Akompaniament gitary klasycznej, taniec hiszpański, marakasy, kastaniety i dzwonki. Dzwonki, zwane nieprawidłowo cymbałkami. Guillermo Marchena dysponuje dwurzędowymi dzwonkami i pokazuje co można wydobyć z bądź co bądź szkolnego instrumentu. Wspaniała melodia, budowanie napięcia, zmiany dynamiczne.
Drugi utwór - ostatni na płycie - "Machu Picchu" przenosi nas do jakiejś dżungli pełnej fauny i flory. Siedząc w sweet spocie i zamykając oczy jesteśmy w centrum zainteresowania. Dochodzą do nas dźwięki dosłownie zewsząd. Być może przesadziłem z częścią przestrzeni za głową słuchacza, ale wrażenie jest niesamowite. Muzyka sączy się powoli. Absolutnie nie z przetworników. Dźwięk jest oderwany od głośników. Absolutnie. I dochodzi w pewnym momencie do sytuacji kiedy to słyszymy z oddali bębniarza-perkusistę - człowieka idącego z daleka z lewej strony. Postać ta uderza pałeczkami w werbel. Przybliża się do nas. Dźwięk staje się coraz głośniejszy aż perkusista przechodzi dosłownie ok. 2-3 metry na wprost naszej głowy i zmierza w prawo. Dźwięk cichnie, cichnie i daleko po prawej stronie dźwięk zanika.
I taka jest właśnie płyta "Rondo a Tre".
Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe.
Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.
Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.
Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.