O muzyce:
Tubular Bells - debiutancka plyta Mike'a Oldfielda. Artysta mial wielkie prolemy ze znalezieniem wytworni, ktora chcialaby podjac sie wydania jego dziela. Bylo tak ze wzgledu na ekstrawagancje i postac nagrania - byl to polgodzinny minutowy zlepek muzyki granej na gitarach, fortepianie i innych (czesto wymyslnych) instrumentach. Richard Branson zainwestowal w Oldfielda i po nagraniu przez Mike'a dotychczasowej muzyki w studiu oraz dograniu drugiej czesci wydal je pod znanym dzisiaj tytulem.
Muzyka na tej plycie to wyjatkowe przezycie. Pierwsza czesc nagrania jest bardzo expresyjnym polaczeniem kilku prostych motywow z ktorych artysta zrobil monumentalna piesn wykorzystujac wszelkie rodzaje gitar, perkusje, cymbaly, organy i oczywiscie tytulowe dzwony rurowe. Wlasnie to instrumentarium stwarza wspanialy klimat plyty, to cos czego sie nie zapomina...
Czesc druga jest bardziej stonowana, jest to taka cisza po burzy. Tutaj rowniez oczywiscie zostalo wykorzystane pelne instrumentarium i... okrzyki! Jest taka czesc gdzie uslyszec mozemy 'spiew jaskiniowca' przeplatajacy sie z troche chaotycznym graniem na fortepianie.
Calosc zakancza sympatyczy i chyba wszystkim znany motyw ludowy - Sailors Hornpipe. Jest to bardzo pozytywne zakonczenie albumu :-)
O dźwięku:
No coz... Album powstal w pospiechu w pol-amatorskim studiu - czegoz mozna wymagac. Slychac niedopracowanie. Lecz osobiscie lubie te 'minusy' plyty. Atutem jest chyba slyszec oddech gitarzysty, jego male bledy czy wrecz falsze. Niestety nie slyszalem ostatniej remasterowanej wersji, opieram sie na wczesniejszym CD. Jego bledami byla za cicha muzyka a po zglosnieniu szum oraz skrzeczenie w niektorych miejscach.
Jednak w tym roku (2003) wydana ma byc ta plyta nagrana pownie przez samego Oldfielda - w tej wersji na pewno bedziemy mogli oczekiwac rewelacyjnego dzwieku.