Kupiłem na pchlim targu z parę stówek (sporo poniżej ówczesnej ceny rynkowej)- myślę, że to przez wygląd zewnętrzny, który wskazywał, że sprzęt przebył całą kampanię z gen. Maczkiem a potem jeszcze uprawiał sporty ekstremalne. Potrzebny był remont generalny (czyszczenie + wymiana kondensatorów, reszta kawałków w zaskakująco dobrej kondycji). Wykonanie pancerne, bez żadnych "bajerów", na plus duża liczba wejść, w tym gramofonowe. Na przednim panelu m.in.: gniazdo słuchawek . 2 diody (na szczęście czerwone)- sygnalizująca włączenie urządzenia i -druga- wybrane wejście, korektor z 4 gałkami i przyciskiem wyłączającym. W moim egzemplarzu lekko kolebią się guziki. Ze wszystkich wzmacniaczy, których do tej pory używałem, z tym jedynie nie miałem żadnych problemów ze sparowaniem kolumn- o ile nie chodziły względy subiektywne, to nie spotkałem takich, których nie ten potwór nie potrafił obsłużyć. Nawet Sonus Faber Concertino z 'betonowymi" membranami i "znikomą" skutecznością brzmiały przyjemnie w zestawieniu z E-206. Najważniejszą kwestię, czyli dźwięk, można określić jednym słowem: neutralny. Gra równo, klarownie, przestrzennie i dynamicznie nie słychać faworyzowania żadnego zakresu. Radzi sobie z fortepianem, śpiewem, zespołem kameralnym a nawet orkiestrą symfoniczną i szatankami-rokowcami (jak z techno nie napiszę, bo dla odmiany ja sobie z nim nie radzę). Czy w takim wypadku to ideał brzmienia? Nie mogę się zgodzić- bardzo dobry, wszechstronny rzemieślnik, ale nie artysta- brakuje trochę charakteru, wyrazistości- trudno to nawet nazwać. A może po prostu nie dobrałem jeszcze kolumn i się czepiam? W każdym razie, jeśli nie pożąda się gniazd cyfrowych, to nawet za obecne ceny z ebaja jest wciąż dobrym wyborem Minusy wpisywałem na siłę, bo lubię się czepiać.