To były najładniej wykonane kolumny, które przewinęły się przez moje ręce w trakcie poszukiwań "idealnego" brzmienia. Wtedy miałem okazję porównywać je do jakiegoś przedpotopowego tworu, podobno skoligaconego z Bang & Olufsen (nie zapadły w pamięć) i Magnatów Monitor 200- wybór padł na Concertino. Przeważyły odsłuchy jazzu, fortepianu a w szczególności Nory Johnes, które w Magnatach brzmiały budyniowato, w Sonusach nabrały wigoru, z wyraźnym środkiem, ostro akcentowanymi dźwiękami "impulsowymi". Niskie tony pojawiały się z rzadka, wycofane, szybko gasnące i pozbawione szczegółów. Górę z kolei trudno jednoznacznie ocenić- o ile w dźwiękach "impulsowych" nie było się czego przyczepiać, to wokal wypadał ostro i nienaturalnie- metalicznie. Piekielnie ciężko było napędzić Concertino- Loewe Legro po prostu nie chciał z nimi grać, dopiero Accuphase E-206 miał wystarczająco dużo mocy, żeby pokazać co potrafią. Ma się wrażenie, że głośniki są wykonane z blachy, takiej samej jak pierwsze modele Łady Samary, a wzmacniacz, niczym Syzyf usiłuje nimi poruszać. Nie kupiłbym drugi raz, nie polecam,