Chciałem napisać parę słów o wzmacniaczu i końcówce mocy Mcintosha,
a z racji ,że jestem w pracy i kołysanie na fali sprzyja tego rodzaju przemyśleniom taki tekst powstał .
Gdy był już gotowy ,co trochę trwało bo nie robiłem tego nigdy, zdarzyło się nieszczęście, komputer zastrajkował i utraciłem wszelkie dane.
No cóż teraz będę mądrzejszy i nie zapiszę tego w dokumentach na dysku systemowym ;-)
Integrę pana McIntosha, 6850 AC miałem blisko dwa lata i słuchałem jej w bardzo różnych konfiguracjach.
I mam o niej tylko bardzo dobrą opinię.
To dziwny wzmacniacz, pamiętam mój "pierwszy kontakt" z tym klockiem.
Pojechałem po niego chyba z 600 km, oczywiście, razy dwa i po powrocie do domu zmęczony,
mając niespodziewanych gości - nie wytrzymałem i nieładnie czyniąc, podłaczyłem wzmacniacz.
Bawiony tocząca się rozmową - oczywiscie były zachwyty, achy i ochy, wsłuchuję się, na razie jednym uchem w pierwsze brzmienia zimnego jeszcze wzmaka.
I słyszę, że jest .....no właśnie co jest ??
Nic nadzwyczajnego po prostu gra i gdy w koło jest wesoło, wszyscy sie uśmiechają, to ja się zastanawiam na co wydałem ok. 17 000 zł.
Taki był pierwszy dzień, pamiętam ,że drugi też nie był nadzwyczajny i naprawdę przestało być zabawnie.
I gdy byłem juz troszkę zrezygnowany, wieczorem gdy uszło gdzies napięcie, siedząc wygodnie w fotelu z kubkiem goracej herbaty i z ulubioną płyta Mailsa Davisa, trochę zadumany - zamyślony usłyszałem zgoła inne dźwieki.
Coś jakbym odkrył inny ,wyższy stopień wtajemniczenia.
To było tak, jak gdzies juz przeczytałem w recenzji tego klocka, "że zaczyna czarować dopiero jak się jest samemu na to gotowym"
I w zasadzie to jest cała prawda - tajemnica o McIntoshu 6850 i możnaby było na tym skończyć,
dalsze pisanie to będzie tylko wymiana przymiotników.
No ,ale w tym dziale w opiniach tego oczekujemy.
Klocek nie jest już robiony ,zastąpił go model 6900, także mozna go dostać tylko na rynku wtórnym.
A poniewaz klocki wspomianego pana McIntosha ponoć się nie starzeją, także chyba nie można starszych modeli ( tym bardziej takich sprzed dwu laty) traktować jako
wzmacniacze stare, tutaj to troszke inaczej wygląda niż w przypadku wielu innych firm.
Dane techniczne ?
Nie ma sensu ich tutaj wypisywać ,bo przecież, każdy zainteresowany i sam odsłucha przed kupnem i dowie się wszystkich szczegółów.
Przypomnę tylko, że to stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany o mocy 150 watów przy 2, 4, i 8 omach; wbudowane autoformery i jakbyśmy teraz powiedzieli posiada pełen wypas w iście amerykańskim stylu - balans, regulacja barwy itp.
McIntosh 6850 AC nie jest klockiem, który zagra z każdymi kolumnami !!! Jak to już gdzieś napisał jeden recenzent.
Na pewno nie polubi się z tak zwanymi ciepłymi kolumnami. Moje próby z Pro-Ackami 125 i D15, Elacami 510, a nawet BC Acousticami Araxe nie były udane.
Z Usherami CP 63 11 to była zupełna klęska.
Mac zagrał bardzo dobrze z B&W Nautilus 805 i 804 z JMLabami 905 i 906 z Trianglami ze Spendorami SP 100 , A.P.Virgo 2 itp.
Jest wzmacniaczem ciepłym ,niektórzy powiedzą kluchowatym ,ale w dobrym tego słowa znaczeniu, jak tylko można miec takie skojarzenia ;-)
Na pewno koloryzuje, podgrzewa atmosfrerę.
Średnica jest jest bardzo namacalna, dźwięki są jakby odseparowane w przestrzeni i każdy w pełni wybrzmiewa, to dopieszczenie szczegółów jest niesamowite.
Jego najmocniejszą stroną jest właśnie wspomniana już średnica i chyba nic dziwnego, bo przecież tam się najwięcej dzieje,
niespotykana barwa, plastycznośc czy to wokale Al Jarreau czy Diany Krall,
czy trąbka Mailsa Davisa wypadają wspaniale.
Przepiękna barwa pianina - Keitha Jarretta czy Brada Mehldau, słuchanie tego to wspaniałe przeżycie.
Dużo informacjii - szczegółów nie brakuje i nie ma się wrażenia ,że powinno być ich więcej,
na pewno w tej materii nie jest genialny ,ale to bardzo wysoki poziom.
McIntosh posiada bardzo dużą przestrzeń i plany i jeśli tylko kolumny nie sprawią tutaj ograniczeń to on pokaże co potrafi.
Jest bardzo zrównoważony, nie odczułem ,żeby któreś pasmo przesadzało, wszysko jest na swoim miejscu.
Nigdy nie mialem wrażenia, że któreś z kolumn ukazują kres możliwosci Maca, a wręcz odwrotnie - zawsze było lepiej.
Zdaję sobie w pełni sprawę ,że nie dałem mu szansy zagrać z bardzo drogimi kolumnami, także chyba był troszkę ograniczany.
Tony wysokie w połączeniu z B&W Nautilusami były doskonałe, niesamowita separacja szczegółów ,żadnych szorstkości i bardzo duże wrażenie naturalności i trudno sobie wyobrazic ,że można lepiej , a ponoć można ;-)
I jeszcze w kwestii wysokich, podam tutaj swoją opinię w sprawie wyższosci "Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy" ;-)
z Nautuliusami było lepiej niż z JMLabami, a przynajmniej mnie się bardziej podobało ( ale mam satysfakcję, że mogłem to napisać)
Bas w 6850 jest głeboki wypełniony i plastyczny i schodzi niemalże do piwnicy, porównywałem go z basem końcówki mocy Ushera 1.5,
któren z skąd innąd jest doskonały, ale to dwie szkoły i ja raczej pzostałbym przy tym z McIntosha, może nie tak szybkim i na pewno nie tak punktowym ,
ale jakby pełniejszym - prawdziwszym, bardziej soczystym.
Strasznie tutaj nasłodziłem.
Może troszkę o słabościach :
1. Brak wyjść XRL
2. Słaby preamp
3. Na pewno nie jest neutralny
No i słabiej wypada w muzyce rockowej, ale to akurat mi nie przeszkadzało bo takowej praktycznie nie słucham.
Ciekawstką niech będzie fakt, że mając możliwość podłączenia mojej integry poprzez jej wyjscie bezpośrednio z samej końcówki mocy na CD Accuphase omijałem McIntoshowski preamp.
Jeszcze wieksza namacalność ,bezpośredniość dźwieku, więcej szczegółów i wieksza swoboda ,wszystko o dwie klasy lepsze.
To tak jakby jazda zaczeła sie na nowo.
Różnica dźwieku na korzyść wersjii z użyciem sterowania z CD Accuphase była bardzo wyraźna i bezposrednio spowodowała ,ze zainteresowałem sie Mcintoshowska końcówką mocy.
Bo i tak słuchałem z końcówki ,majac integrę.
McIntosh to wzmak dla tych ,którzy chcą słuchać muzyki i tylko muzyki, jego najmocniejszą stroną jest niesamowita namacalność i wrażenie jej obecności w naszym domu.
Barwa, plastyczność i bogate wybrzmienia budują wrażenia bardzo zbliżone do obcowania z dziełami malarzy impresjonistów.
To daje poczucie pełni, obcowania z czymś niepowtarzlnym,pieknym.
Słuchać muzyki na McIntoshu 6850 AC to naprawdę niesamowite wrazenie i nie należy tego łączyć w kategoriach posiadania, czy czesto zarzucanego snobizmu.
Wystarczy posłuchć i mieć w nosie co myślą inni często poprzez zwyklą zawiść, ale to już inny temat.
Życze każdemu ,aby mógł z takim lub lepszym dźwiękiem obcować u siebie w domu.
Nie jest to wzmak dla ludzi którzy postrzegają muzykę nazwijmy to w kategoriach sportowych, cos wiem na ten temat ;-)
To klocek z duszą, dla audiomaniaków z sercem ,gdzie grają namiętności, gdzie smutek i żal, przechodzi w radość i entuzjazm.
Gdzie pełno tajmnic odkrywa się w słuchanej muzyce każdego dnia na nowo.
McIntosh to pradziwa amerykańska legenda o solidności i perfekcji w każdym calu.