Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5757 opinie sprzęt

Simaudio CD 5.3

CD 5.3 trafial do mnie dwukrotnie. Pierwszy kontakt z tym zrodlem uznalbym za sredni. Zrodlo trafilo do mnie ponownie ostatnio, jako zamiennik CD, na ktory czekalem. Za pierwszym razem CD byl zupelnie swiezy, za drugim juz wygrzany.   Generalnie zrodlo jest dosc obiektywne i chlodne. Dynamike okreslilbym jako dobra, nie odnotowalem duszenia sie przy duzych skladach orkiestrowych, nie odnotowalem tez ocieplania wokali czy "pogrubiania" dzwieku kontrabasu. Na niektorych realizacjach odnotowalem cos, co moglbym uznac za minimalne rozjasnienie.   Przy odsluchu przypomnialem sobie sluchanego 2 miesiace wczesniej Sphinx'a myth IX. Sphinx gral spokojnie i powiedzialbym - rzesko, wiele osob powiedzialoby, ze dzwieki wylanialy sie z czarnego tla. SIMAUDIO na pewno nie oferuje tak silnego efektu 'czarnego tla', wydaje mi sie za to, ze lepiej jest z dynamika - zarowno mikro- jak i makro-. Przestrzen budowana jest bardzo poprawnie - nie ma problemow z lokalizacja instrumentow, nie znieksztalca sceny, aczkolwiek, po krotkim odsluchu drozszego zrodla SIMAUDIO (Supernova) wydaje mi sie, ze dopiero tam muzyka nabiera oddechu.   Generalnie sadze, ze CD 5.3 moze byc bardzo ciekawym wyborem do lampowych systemow, ktore wymagalyby nieco dobrze pojetego ozywienia. IMO moze nie byc najlepszym uzupelnieniem do rozjasnionych systemow. Wtedy moze lepiej pomyslec o Resolution Audio, Meridianie G08, Naimie, Sphinxie czy Electrocompaniecie.


Audiograde filtry głosnikowe

W zasadzie ciężko mi cokolwiek napisać, jako że wpięcie filtrow w tor sprawiło, że zestaw który w danym momencie u mnie gra po prostu przestał mi dawać przyjemność (słuchania :)). Góra (której i nie ma tak wiele) straciła dzwięczność, średnica uległa "zamgleniu", a bas spłyceniu (na upartego mogłbym to akurat uznać za plus - ale byłoby to mocno naciągane). Powietrze wokół instrumentów nagle wyparowało, efekt namacalności, który dają tuby w polączeniu z 300B również gdzieś się zapodział. Mógłbym jeszcze długo narzekać ale zamiast tego wysnuję teorię, że wszelkie filtry nienajlepiej działają w systemach lampowych (bo już testowaliśmy filtry wpinane między wzmaka a cd) - ale to oczywiście tylko moje zdanie.


NuForce Reference 9

NuForce wygląda może niepozornie ze względu na swoje rozmiary i wagę, ale jest wykonany bardzo precyzyjnie i po prostu elegancki w swojej czarnej smukłości. Obudowy przedwzmacniacza i końcówek mocy mają te same wymiary, przy szerokości połowy typowej obudowy są niskie i głębokie. Przewzmacniacz posiada 3 wejścia (2x RCA i 1x "mały jack") oraz dodatkowe wejście RCA omijające potencjometr. Komplet wyjść obejmuje parę XLR i parę RCA (wszystkie złocone) oraz słuchawkowe ("mały jack"). Niewielki pilot obsługuje wszystkie funkcje przedwzmacniacza, obsługa "ręczna" możliwa jest po odkryciu, że naciśnięcie gałki selektora źródeł budzi P-8 ze stanu standby. Regulacja wzmocnienia odbywa się na drodze analogowej (drabinka rezystorowa w układzie scalonym, jak zrozumiałem), przełącznik jest krokowy, po dziesięciu krokach zapala się kolejna dioda wskazująca poziom głośności (w sumie diody są 4, więc ich wskazania nie są bardzo precyzyjne), gałka kręci się "dookoła". Jej obrót w lewo włączy w pewnym momencie włączy funkcję mute sygnalizowaną miganiem pierwszej diody. W monoblokach wyboru pomiędzy wejściami (XLR i RCA) dokonuje się przełącznikiem hebelkowym, zaciski głośnikowe są plastikowe i pojedyncze (Eichmann). Wszystkie komponenty posiadają gniazda zasilające IEC ze zintegrowanym włącznikiem i bezpiecznikiem.   Po włączeniu NuForce'a bez sygnału audio, nawet przy maksymalnych wzmocnieniu, w głośnikach zapanowała absolutna cisza, żadnego brumienia, no zupełnie nic. W odwtarzaczu była akurat płyta z muzyką klubową i na niej, przez około godzinę, rozgrzałem sprzęt. Potem odsłuch obejmował niezastąpione samplery Mangera, Dali i TagMaclaren. A potem to już po kolei i co dusza zapragnie, bo wrażenia były wspaniałe. Pierwsze doznanie to nieograniczona makrodynamika i mocny fundament basowy. Bas ATC został zebrany jak dobry rumak pod wybornym jeźdźcem. Szedł mocno, rytmicznie, bez zawahania i odważnie, prosto w muzykę. Genialne! Na tym fundamencie oparta była absolutnie spójna prezentacja pozostałych zakresów. Połączenie kultury, otwartości i rzadko spotykanej klarowności dźwięku pokazało naturę muzyki. Średnica bez podkolorowań, może chwilami "za prawdziwa" w surowości, wypełniona światłem i rozdzielczością charakterystyczną dla systemów naprawdę wysokiej klasy. Klasyka zabrzmiała w całej swojej naturalnej miękkości i płynności, a nagrania symfoniczne potężnie i jednocześnie przejrzyście, z wyraźnie słyszalnym rozdzieleniem orkiestry na sekcje i instrumenty. Podobne wrażenia zapewniają np. słuchane przez mnie zestawienia AncientAudio/Avalon Eidolon, czy też MBL/Cary/Audiostatic. Nie doświadczyłem żadnego "kłucia" ani ostrości wysokich tonów. System grał muzykę w całości, bez względu na pasma, zakresy i inne próby jej dzielenia. Ciekawe, czy na krajowym rynku domowego audio są głośniki, którym nie dałby rady? Ale to chyba pytanie retoryczne.   Po pierwszych zachwytach i szybkim przeliczeniu wirtualnych zasobów finansowych, opanowując egoizm oraz potrzebę samotnego przebywania w objęciach muzyki, zaprosiłem jozwę maryna i arka67 na wspólną ucztę. A żeby doprawić smak strawy i jednocześnie wykazać kompatybilność monobloków - tfu znowu zaczynam o sprzęcie, ale nie da się bez niego słuchahć muzyki :) - pożyczyłem od lulu przedwzmacniacz lampowy AR Electronics na lampach 6N1P. Nie wiem, czy firma jeszcze działa, swojego czasu na forum dotarły dramatyczne wieści o ciężkiej chorobie konstruktora, w każdym razie przedwzmacniacz prezentuje się genialnie i świadczy o kunszcie wykonawcy. Dodatkowo dopieszczony wizualnie i wzbogacony o sterowanie głośności pilotem, wygląda jak drogocenny klejnot, zresztą zobacznie to na zdjęciach. Wspólnie przeprowadzony odsłuch namaścił zadowoleniem i uśmiechem twarze trzech zblazowanych życiem dojrzałych mężczyzn. Lampowy przewzmacniacz (żadnych przydźwięków i tym podobnych atrakcji!) wniósł do prezentacji "miodność" i aksamit, bez zauważalnego ograniczania mikro- czy makrodynamiki. Reszta pozostała taka, jaka była, a całość nabrała posmaku dobrego czerwonego wina 30 minut po otwarciu butelki. Zniknęła wspomniana przeze mnie delikatna surowość średnich tonów, zapewniając złoty kompromis pomiędzy muzykalnością i przejrzystością. Źródło analogowe pokazało się również z jak najlepszej strony, a jak powiem, że arek 67 przez prawie dwie godziny chciał słuchac tylko winylu, to co? Nic? ;) Czy znacie to uczucie, że właściwie to nie ma o czym gadać, bo muzyka gra tak swobodnie i naturalnie, że bezprzedmiotowymi czyni wszelkie dyskusje na tematy poszczególnych apektów brzmienia? Dla mnie tak własnie było. Więc tylko zmienialiśmy płyty. Nawet te słabo nagrane nie były przez nas skreślane z listy. Zestawienie z przedwzmacniaczem lampowym określiłbym jako uniwersalne, a z P-8 jako stworzone do klasyki i dużych składów. Problem był tylko jeden i to natury użytkowej. Nie mogłem posłuchać tunera. Włączenie monobloków powoduje znaczne zakłócanie sygnału (antena pokojowa Magnum Dynalab), Szkoda, bo lubię Filharmonię "Dwójki" i miałem smaka na rozmach referencji z numerem 9.


NuForce P-8

Opinia została umieszczona razem z monoblokami Reference 9 http://www.audiostereo.pl/NuForce_Reference9_koncowki_mocy-628-3398-14.html


Rotel RA-02

Słuchałem tego wzmacniacza 2 razy, w 2 różnych konfiguracjach, w dwóch róznych miejscach. Każdorazowo moje wrażenia były identyczne. To co robi wrażenie, to na pewno szybkość dzwięku, witalność i ekspresja. Pod tym względem wzmacniacz jest bardzo dobry, gra bardzo efektownie - na pierwszy rzut ucha. Niestety, po chwili wiadomo, w jaki sposób osiagnieto ten efekt. Brzmienie jest twarde, suche i wyraźnie rozjaśnione. Nawet łągodnie, pastelowo nagrane płyty brzmia nienaturalnie ostro, zadziornie, sztucznie. Za taki efekt odpowiada bardzo zdecydowana prezentacja góry pasma i przejscia góra-środek. Jeżeli chodzi o bas, najwiekszym atutem tego wzmacniacza jest szybkość tego zakresu. To rzeczywiście robi wrażenie. Jednak na tym koniec zalet. Bas jest zupełnie pozbawiony masy i wypełnienia, potęgi i zejscia w dół. W konsekwencji całość brzmienia - sucho, twardo. na ostrzej zrealizowanych płytach wręcz agresywnie i natarczywe, zupełny brak plastyczności brzmienia. powietrza, wypełnienia, swobody dynamicznej. Lokalizacja i scena - dopasowana do charakteru brzmienia i (nie)ównowagi tonalnej - precyzyjnie, ale ostro, punktowo, bez otoczki powietrza i aury (nie mylić z rozmydleniem sceny - tylko tu po prostu każdy muzyka gra osobno, i tak jakby był zamknięty w osobnej komorze każdy) Wzmacniacz wyraźnie "dusi się", gdy gałka volume osiąga godz. 11-11.30 (nawet z nie tak znów trudnym obciążeniem jak Tannoiy M4) Jak na Rotela - wg mnie wpadka. Wzmacniacz zdecydowanie gorszy od CA A500 i NADów 320BEE i 350, z którymi był bezpośrednio porównywany. Cena nieadekwatna do jakości. Brzmienie tylko dla osób lubiących takie granie


Triangle Naia

Na wstepie dwie uwagi. Sluchalem tylko w sklepie choc w 3 konfiguracjach sprzetowych to jednak nie tego samego dnia. I druga: sala odsluchowa w mojej opinii o slabej akustyce, nie najlepiej wytlumiona.   Czytalem opinie o tych kolumnach z jednym z polskich magazynow i zarzucano odstepstwo od naturalnosci i podbarwienia wokali przez bas (wychodzilo by na to, ze srednica przyciemniona). Tymczasem moj odsluch wlasny jakos nie pokrywa sie z tym opisem. Ale po kolei.   Kolumny byly szeroko rozstawione i tylko okolo pol metra od sciany tylnej. Elektronika: CD Roksan Caspian MKIII i Pathos Classic; Atoll, sredni CDP + wzm. Audio Analogue Maestro oraz CD Classé (model 1 czy cos takiego, nie pamietam)i Pathos Logos. W sumie wszystkie te zestawy wypadly dosc podobnie ale nie koncentrowalem sie na roznicach a na kolumnach bo uzywane ale ledwie 4 miesiace byly do kupienia za 40% ceny katalogowej. Wiec warto bylo sie skupic :-)   Wrazenia dzwiekowe. Te kolumny na starcie nie sprawiaja wrazenia hi-endowego. Brakuje czegos, co nazwalbym kulturalnym brzmieniem. Porownujac do np. Dali Helicon 800 za podobne pieniadze nic nie wskazuje w pierwszej chwili, ze to taki wlasnie przedzial cenowy. Dali graja majestatycznie, z lekko wycofana gora a tu kawa na lawe, dzwiek nieco jasny i jakby pospolity. Ale jak przychodzi co do czego to ukazuja sie atuty i to w calkiej sporej ilosci. Przede wszystkim jest swietna dynamika. Nawet cichy odsluch jest szalenie ekspresyjny. Kino akcji. W sumie wszystkie wzmacniacze byly raczej z rodziny ulagodzonych, ocieplonych a tu dzwiek nagle tracacy o histerie. Przy glosniejszym sluchaniu kolumny wciaz graja tak samo i nic sie nie psuje ale potworna dynamika powoduje, ze siedzimy na kanapce z pewnym niepokojem. A nuz cos znowu wyskoczy. I o dziwo, te eksplozje energii sa nie tylko w skali makro ale taze szczegoliki w tle nagle maja swe wielkie chwile. Wszystko jakies takie nabuzowane i nie mozna nie zauwazyc nawet drobnych, przeszkadzajkowych dzwiekow bo sa i upominaja sie o swoje nawet jezeli znacznie cichsze od pierwszego planu. W ilosci pokazywanych szczegolow to jest konstrukcja wybitna. Ale moze dlatego, ze nie tylko, ze pokazuja szczegoly to jeszcz graja tak, ze te szczegoly sa zauwazalne. Jednak czy naturalne? Czasami mialem wrazenie, ze znany mi plyty staly sie napakowane testosteronem jak Schwartzeneger.   Wokale i gora pasma sa dosc ostre i jasne ale we wszystkich tych konfiguracjach jeszcze do strawienia. Zaklocia w uszy wlasciwie nie sa obecna choc prezencja glosek s i c jest wszechobecna. Na szczescie bez znieksztalcen i podbic w stosunku do tla.   Bas to oddzielna sprawa. Trudno napisac, by go nie bylo i by nie schodzil w niskie rejony. Rzepolenie na kontrabasie wypada bardzo przekonywujaco i wszelakie barwy zwiazane z takim a nie innym docisnieciem strun palcami do gryfu sa az do przesady pokazane. Jednak bas nie ma wlasciwego ciala. Jest jakby pelna informacja o nim ale trudno powiedziec, ze wypelnia pomieszczenie. Dziwne bo taka bateria niskotonowcow powinna zrobic swoje. Takze w porownaniu do reszty pasma basu jest sporo ale nie jest to falowanie nad podloga a raczej podana na wprost informacja.   Wokale mialy byc zabarwione. I nie byly. Nie wiem dlaczego w jednym z polskich magazynow pisano o wyraznych podbarwieniach. Akurat wokale wydaja sie byc najlepiej pokazane, zadnych tubowych nalecialosci, glosu jak z kartonowego pudla czy z basowym przydzwiekiem. Kobiece czy meskie wokale sa silna strona tych kolumn. Takze stereofonia i glebokosc sceny sa bardzo dobre choc pierwsze plany blisko sluchacza. Triangle Naia sa na pewno niezlymi kolumnami ale pierwotna cena jest moim zdaniem wygorowana. Takze ich ogolny charakter raczej dla zblazowanych melomanow, ktorzy szukaja nowego, innego brzmianie a i to pewnie tylko na jakis czas bo narzucajacy sie, silny charakter tych kolumn, nieustanne zawracanie glowy i afiszowanie sie ze swoja obecnoscia moze byc na dluzsza mete meczace. Mimo wybitnej okazji cenowo rzecz biorac nie zdecydowalem sie na kupno a obchodzilem temat jak pies jeza - dlugo i z zainteresowaniem.   W podsumowaniu mozna napisac, ze sa one dobre, drogie, ladne, wielkie i... specyficzne.   Bryan Ferry w jednym z utworkow spaceruje przed sluchaczem - buty po zapiaszczonym chodniku. Z Trianglami nie przechodzi spacerkiem ale podskakujac z nogi na noge :-)


Accuphase DP-78

Accuphase DP 78 grał w moim systemie przez kilka tygodni. Przez ten czas miałem możliwość dokładnego porównania go z moim Opus’em 21, wypróbowania różnych kabli połączeniowych itd.   Główne cechy tego urządzenia to przede wszystkim fenomenalna muzykalność i gładkość. Mimo, że CD jest dość detaliczny (nie jest to oczywiście poziom EMM Labs czy droższego DP 700), to przekaz jest płynny, homogeniczny, muzykalny, gładki i sprawia wrażenie jednej, dobrze zintegrowanej całości.   Średnica jest po prostu przepiękna – nasycona, barwna, pełna, wręcz uwodzicielska. Góra jest wystarczająco rozciągnięta, a jako pierwszego przymiotnika do jej opisu użyłbym „szlachetna”. Powiedziałbym, że jest delikatnie przezłocona, tak żeby przekaz DP 78 był delikatnie ocieplony. Scena/przestrzeń kreowane są świetnie, jest zarówno szerokość jak i głębia. Słychać raczej tendencję do przesuwania sceny za linię głośników niż przed.   Teraz pora na punkt najsłabszy – bas. Obciachu nie ma, ale w tej klasie cenowej killer to nie będzie. Bas po prostu jest, na masę nawet go specjalnie nie brakuje ale jego timing, szybkość i konturowość nie są już najwyższej próby. Można nawet stwierdzić, że kosztem konturowości basu, DP 78 oferuje jego duże zróżnicowanie barwowe, jednak jakby nie patrzeć, jest to pewne drobne odstępstwo od neutralności. Dla osób, które nie potrzebują efektów specjalnych w basie, ważne może być to, że dół pasma nie zostaje w tyle i nie powoduje utraty wrażenia homogeniczności. Generalnie bas z Resolution Audio Opus 21 był po prostu lepszy, znacznie punktualniejszy i lepiej kontrolowany, chociaż nie miał tendencji do przesuwania ścian.   Ogólnie zdecydowanie więcej frajdy miałem słuchając z DP 78 muzyki kameralnej, nowoczesnego jazzu, muzyki barokowej a nawet symfoniki niż muzyki rockowej (choć i tutaj źle nie było).   Teraz cechy, które mnie nieco zdziwiły: 1. DP 78 ZNACZNIE lepiej grał w moim systemie po RCA niż XLR i to zarówno prowadząc bezpośrednio końcówkę mocy jak i grając przez preamp. 2. Znacznie lepiej – żywiej, neutralniej, ale bez utraty muzykalności – DP 78 grał przez preamp 3. CD vs SACD – naprawdę niewielka różnica, może odrobinę (na granicy autosugestii) lepsze było kreowanie przestrzeni i rozciągnięcie pasma w górę z warstwy SACD, nie sądzę jednak, żebym bezbłędnie rozpoznał to w ślepym odsłuchu. 4. DP 78 grał tak samo z sieciówki za 10 PLN jak z Cardasa Golden Reference.   Jakość wykonania – standard Accuphase – doskonała.   Ocena jakość/cena w odniesieniu do ceny 23900, która obowiązywała, kiedy ja testowałem DP 78. W odniesieniu do dawniejszej (i dzisiejszej) ceny byłaby o gwiazdkę niższa.


Dynaudio Audience 72SE

Serię Audience znam jak zły szeląg, więc bardzo byłem ciekaw jak wersja ulepszona brzmi w porównaniu do zwykłej siedemdziesiątki dwójki. "Wersja ulepszona" to właściwie złe określenie, bo mamy w zasadzie do czynienia z zupełnie nowymi kolumnami. Przedziwna to hybryda: zwrotnica jest nowa, kopułka wysokotonowa to nieprodukowany już Esotec, para nisko-średniotonowych została żywcem przeniesiona z dawnych Contourów 1.8MkII, natomiast obudowa jak najbardziej "konturowa". Ohydna zresztą: czarne głośniki na ciemnoszarej płycie czołowej wyglądają tak ponuro, że płakać się chce na sam widok. Ale kij w oko, grunt żeby fajnie grało.   A gra fantastycznie. Pierwsze, co rzuca się w uszy to niesamowita przejrzystość i szczegółowość zakresu wysokich i średnich tonów. Po raz kolejny przekonałem się, że Esotec to jedna z najlepszych kopułek jakie kiedykolwiek powstały. Smyczki, przeszkadzajki, blachy - wszystko to podane jest jak na tacy, pozbawione jakichkolwiek zabarwień. Owszem, wyczuwalna jest odrobina ciepła, ale znacznie mniej niż w dotychczasowych modelach Dynaudio. Konstruktorzy postanowili chyba odejść wreszcie od firmowego dźwięku i postawić na neutralność. Chwała im za to.   Podobny charakter ma średnica: przyjemna w odbiorze, ale bardzo przejrzysta i namacalna. Moje ucho z przyjemnością wyłapywało nowe dźwięki, których przedtem nie słyszało na Elakach. Gwoli porównania: wstęga Elaków brzmi zupełnie inaczej niż Estotec, choć różnice są bardziej natury estetycznej niż jakościowej. Blaszana harmonijka gra bardziej słodko i miękko, Estotec jest bardziej ofensywny i podaje dźwięki "na twarz". Średnica to już inna bajka - po przełączeniu z Dynaudio na Elaki, dźwięk tych drugich wydawał się wręcz przytłumiony. Tutaj śmiało można już mówić o różnicy klas.   Bas 72SE zmienił się chyba najmniej w stosunku do pierwowzoru: jest wyraźnie ocieplony i powłóczysty. Choć dużo zależeć będzie od wzmacniacza, krótkich i precyzyjnych uderzeń raczej nie uzyskamy. Tak więc do rocka i gatunków ciężkich Dynaudio raczej bym nie polecał.   To, czego mi brakowało w 72SE to odrobiny zdecydowania i większej rozpiętości dynamiki. Owszem, kolumny potrafiły zagrać dość szybko i punktualnie, ale sądzę że w porównaniu z B&W czy AP mogłyby się wydać za leniwe.   Za to przestrzeń - marzenie. W niektórych momentach robiło się wręcz spektakularnie, choć małe pomieszczenie i niewielka odległość od ścian nie ułatwiały kolumnom zadania. Dźwięki swobodnie rozchodzące się na boki, średnica wypchnięta przed bazę jak w dobrym lampowcu, wyraźnie słyszalne dźwięki dalekiego tła... Jakoś sobie nie przypominam sobie, żeby dawne Audiency kreaowały podobne wrażenia przestrzenne. Widać, Duńczycy nie spoczęli na laurach.   Ostatnia kwestia: spójność brzmienia. Tu nie udało mi się uzyskać zadowalających rezultatów, choć jestem pewien że winę za to ponosi raczej niewielki pokój (20m) w kształcie kwadratu. Eksperymenty z ustawieniem wykazały, że Dynaudio lubią grać w sporej odległości od słuchacza - zyskuje wtedy barwa i spójność właśnie. Warto też pomęczyć siez samym ustawieniem: u mnie zagrało najlepiej, kiedy kolumny były sporo dogięte do środka, tak że widziałem ze swojego miejsca zewnętrzne ścianki. Przy ustawieniu na twarz może trochę dokuczać ofensywność wysokich.   Ogólnie rzecz biorąc: bardzo udane kolumny, w wielu aspektach z pewnością lepsze od "zwykłych" Audience 72, również łatwiejsze do wysterowania. Bardzo jestem natomiast ciekaw, jak 72SE mają się do Contourów 1.8MkII. Toż to te same przetworniki. Przy najbliższej okazji nie omieszkam sprawdzić.


Arcam CD73

Odtwarzacz porównywałem z moim słabiutkim nadem 541. Arcam niestety bije na głowe mojego nada. scena jest szersza, bardziej rozbudoweana w głąb, pojawia się powietrze wokół muzyków, dźwięk jest bardzo szczegółowy bez śladów agresywności. Minusem jest jednak pewna \\\\\\\"nieznościa lekkość bytów\\\\\\\", cos jakby bbking i luciano pavarotti ważyli odrobinę mniej a fortepian byłby mniejszy... saksofony i dęte blaszaki brzmiały po prostu fajnie, perkusja brzmiała bardzo naturalnie, gitary podane bezpośrednio - piękne zróznicowane techniki wykonawczej i lutniczej pokazało się na, jak mniemałem, dobrze znanych mi płytach. zabrakło natomiast wypełnienia najnizszych rejestrów kontrabasu. na płycie Oracle ralpha townera i arilda andersena brakowało trochę \\\"mięska\\\". na płycie tonny benneta z przyjaciólmi: bennett sings the blues - głosom brakowało wypełnienia. jednak nie jestem pewny czy nie jest to zasługa mojego audioquesta... fortepian tez brzmi trochę za delikatnie, nie bardzi czuc potęgę tego intrumetu.


Dynaudio Excite X36

Excite to pierwsza od parę lat seria Dynaudio, w której zastosowano głośniki nisko-średniotonowe inne od tych znanych z pozostałych serii (każdy pozna je po wypukłej membranie z charakterystyczną budzącą respekt swymi wymiarami nakładką przeciwpyłową). W Excite midwoofery w dalszym ciągu membrany wykonane są z firmowego tworzywa kompozytowego MSP (magnesite-silicate polymer) ale mają standardowy wygląd, są wklęsłe a la Vifa stosowana do niedawna w Audiovectorach, nakładka przeciwpyłowa jest przyklejona a cewka zmniejszona do zwyczajnych rozmiarów.   Dlaczego zastosowano nowe drivery? Toż to prawie rewolucja jak na tak konserwatywną firmę jak Dynaudio... Firma uzasadnia to tym że nowa seria Excite ma być przyjazna nawet dla słabszych wzmacniaczy. Ma to ponoć przyciągnąć nowych klientów, których odstręczał od firmy fakt że dotychczas wiele solidnych wydawałoby się wzmacniaczy kapitulowało przed najprostszymi nawet kolumnami z oferty Dynaudio, tj. Audience zastępowanych właśnie przez serię Excite. A zatem - z typowymi midwooferami Dynaudio znanymi z wyższych serii nic się nie dało zrobić aby uczynić je "łatwiejszymi" dla wzmacniaczy, trzeba było zrobić nowe.   Poza tym, w X36 zastosowano średniotonowy głośnik 11 cm z MSP oraz typowy dla Dynaudio jedwabny tweeter 28 cm z neodymowym magnesem z serii Esotec. A więc nihil novi. Dynaudio nie przejęło się też smutnym jakoby wyglądem poprzednika, serii Audience, i zastosowało dość podobny design, płyta czołowa ze srebrnoszarego tworzywa plus naturalne okleiny w kilku wybarwieniach. Podstawowa różnica – Excite ma dłuższą maskownicę ciągnąca się aż do samej ziemi.   Nie poznałem dobrze modelu Audience 82, który bezpośrednio zastępuje model Excite X36, znam jednak lepiej inne modele podłogowe serii Audience – 72 oraz 72 SE, i różnice są ewidentne. X36 nie ma tej dawki ciepła jaką posiadały, to dobrze czy źle jest kwestią dyskusji, stare modele Dynaudio, myślę tu również o Contourze 1.8 Mk. II. Brzmienie nie jest bynajmniej zimne, jest po prostu bardziej neutralne niż w Audience SE. Zamiast uprzywilejowania i zagęszczenia średnicy mamy względną równowagę między poszczególnymi zakresami. Nie ma śladów "zmulenia" które zniechęcało do Dynaudio miłośników bardziej analitycznego detalicznego, mamy lepsze wniknięcie w strukturę nagrań ale na szczęście bez przechyłu w stronę nadmiernej analityczności.   Bas nie jest już tak "powłóczysty" jak w 72 SE gdzie chętnie wkraczał na obszar niższej średnicy otłuszczając nieco brzmienie tego zakresu. Niskie tony są więc czystsze, szczuplejsze, niema już tego pogrubionego "łącznika" z niższą średnicą, który dawał "brzuch" w muzie typu blues co było może efektywne ale jednak stanowiło odstępstwo od neutralności, no i mogło dawać asumpt do krytyki kontroli basu. Bas zatem nie dociąża brzmienia, jest czysty, punktualny, wręcz w porównaniu do liczby i wielkości wooferów z lekka nieśmiały. Gwoli uzupełnienia przy cichym odsłuchu bas jest słabiej słyszalny niż z 72/72 SE, najpierw słychać środek pasma i wysokie tony, dopiero przy powiedzmy umiarkowanym poziomie odsłuchu następuje prawidłowa równowaga tonalna a bas nabiera masy.   Środek pasma jest dość przejrzysty, rzetelny, dawka słodyczy i lukru ze "starego sound" Dynaudio została zredukowana do dawki stricte dietetycznej. Wysokie tony dość odważne ale nieprzejaskrawione, harmonijnie wkomponowane w całość. Niczego nie wyostrzają, ale też nie wygładzają, o nagraniach gorszej jakości zostaniemy od razu poinformowani.   Co poza tym? Kolumny Excite X36 wydają się ze wszech miar poprawne, wbrew nazwie nie ekscytują nadmiarem fajerwerków, podrasowanym basem czy rozświetlonymi wysokimi tonami, przeciwnie, emanują spokojem i opanowaniem. Pomimo okazałych wymiarów i trójdrożnej, czterogłośnikowej konstrukcji nie silą się na budowanie ściany wielkiego dźwięku, przeciwnie, mamy wrażenie ze scena jest uporządkowana i proporcjonalna. Kultura i opanowanie zamiast efekciarstwa czy basowych szaleństw. X36 nie rzucają na kolana przy pierwszym odsłuchu ale to raczej dobry prognostyk, jak sądzę zyskają przy bliższym poznaniu, nie zmęczą. Mają zdecydowanie uniwersalny charakter, muzyce orkiestrowej nadają odpowiednią masę, rockowej dynamikę a wokalistyce w stylu AMJ subtelność i nastrój.   W sumie jednak zmiany w sygnaturze brzmienia są jednak na tyle istotne że posiadacze elektroniki świetnie spasowującej się z poprzednimi modelami podłogówek Dynaudio będą musieli, w przypadku zainteresowania X36, sprawdzić czy komponuje się ona równie dobrze z nowym modelem. Moim zdaniem Excite nie tylko lepiej od Audience/ AudienceSE zniosą elektronikę o ocieplonej sygnaturze dźwięku, ale wręcz taka elektronika byłaby do nich odpowiednia. Z neutralnym czy wręcz zimnym wzmacniaczem dźwięk może nie być wystarczająco muzykalny, przy Excite dawka przejrzystości elektroniki pożądana przy cukierkowych nieco Audience może dać efekt odwrotny do zamierzonego. Co do wymagań prądowych – X36 to jednak spora konstrukcja czterogłośnikowa i mimo marketingowych zapewnień o przyjazności względem wzmacniaczy bez odpowiedniej amplifikacji na pewno nie pokażą pełni możliwości.   Aspekt finansowy – para X36 kosztuje 2300 EUR, dla porównania Audience 82 – 2180 EUR, Audience 72 SE 1950 EUR, Audience 72 – 1510 EUR, Focus 220 - 2370 EUR.   Podsumowując – z nową serią Excite i kolumnami X36 Dynaudio otwiera się na nowych nabywców którzy nie posiadają super mocnych wzmacniaczy i poszukują bardziej przejrzystego, mniej ocieplonego dźwięku niż do niedawna jeszcze oferowany przez firmę. Melomani, których odstręczały od Dynaudio obiegowe opinie o skłonnościach do "zamulania" dźwięku, przebasowaniu czy horrendalnych wymaganiach wobec elektroniki mogą dziś negatywnie zweryfikować te stereotypy. Natomiast starzy fani Dynaudio sound mają wciąż jeszcze alternatywę w postaci schodzących z rynku z godnością modeli Audience 82, 72 i 72 SE.


DIY kolumny od Łukasza

Zacznę od stolarki która jest wykonana doskonale,fornir został idealnie dopasowany,nie widać składań wręcz wygląda jakby skrzynki były wykonane z jednego kawałka drewna.Brzmienie tych kolumn jest doskonale wyważone,bas jest szybki,dokładny oraz to co nas zaskoczyło, potrafi zejść bardzo nisko.Srednica jest nasycona,pełna oraz doskonale rozseparowana,natomiast wysokie tak jak napisałem są jednocześnie plusem i minusem,pokażą całą prawdę o realizacji.Słuchanie tych kolumn to wielka przyjemność,nigdy nie są męczące.


Audio Academy Helen

Mialem kiedys okazje uczestniczyc w \\\"zbiorowych\\\" odsluchach tych kolumn. Dzwiek byl dosc neutralny, ciezko bylo sie doszukac \\\"duszy\\\" na wokalach. Mialy niedobor gory, ktora momentami potrafila jednak zakluc w uszy. Muzyka jazzowa wypadala dosc dobrze, chociaz daleko bylo tym kolumnom od zbudowania klimatu jaki oferuja w tym gatunku np. tannoy m1. Muzyka rockowa-tam brakowalo pazura, dzwiek byl zbyt lekki, muzyka nie wciagala. Instrumnety brzmialy zbyt lekko, bez zaakcentowania podstawy i granicy miedzy poszczegolnymi szarpnieciami, uderzeniami. Srednica byla za malo dynamiczna, werble nie brzmialy zbyt przekonywujaco, troche sztucznie. Drive gitary elektrycznej lepiej wypada na w/w tannoy. Na plus nalezy zaliczyc szeroka scene i swobode brzmienia, jednak konstruktorowi nie udalo sie tego polaczyc z pewna magia ktora wciaga i drivem oraz powerem bez ktorych to kazdy odsluch jest nudny. Dobre kolumny do muzyki pop oraz mniej do jazzu, od biedy rock/metal ale wtedy zagraja bez powera. Kolumny pozostaly na etapie prototypu, niektorym ludziom tez dzwiek sie podobal, a niektorym nie. nie weszly do \\\"seryjnej produkcji\\\" i nie mozna ich juz kupic.


Dali Helicon 400

Ta opinia jest slabo podparta rzeczywista wiedza bo: 1. Sluchalem ich tylko przez godzine z 1 plyta i przypadkowym sprzetem 2. Zakochalem sie w tym dzwieku od pierwszego wejrzenia :-)   W Hi-Fi Klubben w Aarhus mialem troche czasu dla siebie wiec zapodalem sobie odsluch tych wlasnie kolumn. Plyta CD - ostatni Sting. CDP - jakis Cayin za okolo 6000zl, wzm, jakis Denon za okolo 5500 zl. Kable niewiadome.   Pierwsze wrazenie jest dziwne. Wszelakie pukniecia, stopa perkusji czy dotkniecie strun basu a kolumny przekazuja wszystko szybko i bez zadnych nieprzyjemnych przegiec. Wysokie tony na pierwszym planie i ostro atakujace. Srednica na drugim planie, wokal nieco oddalony. Drugie wrazenie - podkrecamy glosnosc i wokla zaczyna byc przyjemnie wyrazny i glos jest zarowno naturalny jak i bardzo sugestywny. Zdaje sie ,ze wiemy, co artysta chcial przekazac kazda, nawet najdrobniejsza zmiana artykulacji. Oczywiscie w slad za podbiciem wzmocnienia podbity jest i bas oraz gora pasma, ktra jest teraz naprawde calkiem glosna. Ale wbrew pozorom nie jest to efekt nieprzyjemny bo wysokie tony sa szalenie naturalne, przyjemne dla ucha i zupelnie nie draznia mimo glosnosci na sporym poziomie. Podobnie rzecz ma sie basem. Okazuje sie, ze jest swietnie zdefiniowany i wszelkie oompa- oompa sa krotkie i zdecydowane i gasna rownie szybko jak sie pojawily. Ich sila przez to nie razi. Dzwiek staje sie szalenie kulturalny i tak bym okreslil go w calosci. Plyte przesluchalem niemal do konca i mimo, ze jej nie znalem wchodzila gladko i przyjemnosc sluchania byla ogromna. To jest taki dzwiek, ktory ujmuje.   Wady: Hmm... poniewaz oglone wrazenie bylo tak pozytywne to co teraz napisze nalezy brac pod uwage w odpowiedniej proporcji. Ogolny balans tonalny byl wlasnie taki, ze wysokie tony i bas lekko za silne a wokal nieco oddalony. To jedyne, co bym zarzucil temu dzwiekowi. Ale... czy to aby nie kwestia wzmacniacza, kabli i zrodla? To jest dobre pytanie na ktore niestety nie znam odpowiedzi. Kolumny jednak kupilbym w ciemno o ile kosztowalyby mnie, powidzmy polowe tego, co sobie zyczyli w sklepie.


Cambridge Audio Azur 640

Tylko mogę potwierdzić zalety wymienione już wcześniej. Dobry bas, średnica i góra w tej cenie. Przestrzeń bardzo dobra, szczególnie z monitorami. Testowane na Castle Warwick do tego Nordost Black Night RCA i Cable Talk 3 głośnikowe. W komplecie z CD Azur 640 najlepszy zestaw budżetowy. Gra każdą muzykę od jazzu, poprzez klasykę do rocka. Zdecydowanie lepszy od tańszego zestawu Cd Azur 540 i wzmacniacza 540. Warto wydać wiecej bo dźwiek zdecydowanie lepszy. Dla miłosników rocka polecam w zestawie z AE EVO 3. Potężny bas i dynamika. Dopiero pobił go zestaw Primare D 20 ze wzmacniaczem I 20 ale to inny przedział cenowy.


Creek A50i

Świeżo po odsłuchu a więc na gorąco. Wzmak pracował razem z Avance Dana 509 oraz Rotel RCD-02. Płytki: St. Germain \"Tourist\"; Rage Against The Machine - jedynka; King Crimson \"Thrak\"; Peter Gabriel \"Passion\". Pierwsze co się rzuca w uszy to fenomenalna przestrzeń, zniknięcie kolumn - generalnie stereofonia na szóstkę. Scena budowana wszerz jak i w głąb, muzycy stoją przed słuchaczem i grają swoje. Bardzo dobry bas i niezła kontrola, coś było nie tak przy St. Germain ale to dziwnie zrealizowania w sumie płyta. Przy Crimsonach Levin grał jak należy, z energią bez snucia się dźwięku po pomieszczeniu. Góra bardzo naturalna, bez śladu natarczywości ani ostrości. Dobra dynamika - Rage zagrał zgodnie z oczekiwaniami.   Po tym porównanie z NAD 320BEE oraz 352. Siadła przestrzeń - w przypadku 320 było to szczególnie bolesne, dźwięk nie mógł oderwać się od głośników - oraz słaba kontrola basu, niemniej jednak zważywszy na cenę uważam że NAD obronił się. Dlatego też mam wrażenie że za Creeka musimy dość dużo zapłacić i przyrost jakości jest logarytmiczny, niestety. Niemniej jednak jest to następny krok w stronę lepszego dźwięku.


Jolida 202

Szukałem niedrogiego wzmacniacza na lampach el34 poniewaz mój Dared 300B nie jest ,, ciepły \\\" Odsłuch był w Top-HiFi na Nowogrodzkiej w Warszawie. Źródło - SACD Marantza , kable Siltecha i Audioquesta. Głosniki - najpierw Proac Studio 130 , potem Vienna Mozart Grand ( przepiekna stolarka ) Z Proacami wzmacniacz grał bardzo ładną i detalicza średnicą z dużą ilościa powietrza , dobrą separacją, lokalizacją i przestrzenią , dźwieki oderwane od głosników. Niestety góra była sucha , sycząca i bezbarwna ( Vifa DX25) a bas duzy ale zbyt luźny i jednostajny . Po przejsciu na 4 omowe Vienny góra stała sie pięknie subtelna delikatna i całkiem detaliczna ale nigdy agresywna( 9300 scan speaka ) natomiast średnica sie wycofała i zaciemniła . Bas nie uległ wyraźnej poprawie - był nieco lepiej kontrolowany ale też mniejszy. Z obydwoma zestawami dźwiek był nieco leniwy i brakowało trochę dynamiki W sumie ten wzmacniacz zagrał dobrze i z 8 omowymi monitorami z kontrolowanym basem , czytelną średnicą i dobrym głosnikiem wysokotonowym to może być strzał w 10 - zwłaszcza,że cena była do dużej negocjacji . No i ładny .






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.