Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5757 opinie sprzęt

Sansui TU 217

Tuner Sansui TU-217 produkowano od 1978r. (wg http://fmtunerinfo.com/sansui.html) Wymiary: szer. 430 mm x wys. 100 mm x głębokość 250 mm. Aluminiowy, polakierowany na czarno panel przedni ma wystrój „typowy : dla epoki”: skala (FM 88-108 MHz/AM 530-1600 kHz) dwa wskaźniki wychyłowe („Signal” i „Tune”), trzy przełączniki „hebelkowe” : „Power”, „Mode” (FM auto/mono) i „Selector” (FM/AM) ponadto są dwie czerwone diody LED („Power” i „FM stereo”) oraz duże pokrętło strojenia (średnica ok. 46 mm). Ani skala ani wskaźniki wychyłowe nie są podświetlane (podświetlanie tych elementów stosowano w modelu TU-317 i wyższych) jednak białe tło i czarne wskazówki kontrastują wystarczająco nawet przy słabym oświetleniu. Z tyłu tuner posiada antenę AM oraz gniazda anteny zew. FM (300 Ohm i 75 Ohm), gniazda audio (typu Cinch) oraz przełącznik napięcia (110 V/220 V) i zwykły kabel sieciowy. Zastosowane gniazdo anteny FM to właściwie zaciski w których mocuje się goły kabel antenowy i dokręca trzy śrubki – rozwiązanie proste i niezwykle skuteczne; aż dziwię się, że współcześnie jest zarzucone. W dzisiejszych tunerach często wystarczy lekko potrącić kabel antenowy (zwykle dosyć sztywny) i skutkuje to wypadaniem wtyku antenowego z gniazda, przy mocowaniu kabla antenowego w zaciskach Sansui nic takiego nie może się zdarzyć J Wewnątrz rozpoznałem trochę kondensatorów elektrolit. Elna; transformator ma obudowę z ciemnoszarego tworzywa sztucznego – a więc chyba nie jest ekranowany (w wysokich modelach Sansui transformator często jest montowany w metalowej osłonie ekranującej). W Internecie jest sporo propozycji modyfikacji tego tunera, mój nie jest modyfikowany. Tuner wymaga możliwie dobrej instalacji antenowej. W moim przypadku głównie odbieram program II PR oraz Trójkę – z nadajnika oddalonego w linii prostej o ok. 67 km. Najwięcej problemów stwarzał odbiór programu II PR – w przypadku anteny dookólnej na balkonie słychać było szum i „świerszczenie” ale po zastosowaniu anteny 5-elementowej (f-my „Dipol”) na dachu oraz ok. 20 m kabla 75 Ohm (CTF 113) uzyskałem odbiór niemal idealny; nawet przy bardzo głośnym odsłuchu nie ma już szumu ani „świerszczenia”, teraz tuner odbiera bardzo wiele stacji (w tym kilka czeskich J w stereo !). Dźwięk jest bardzo przyjemny, barwa w pełni prawidłowa, stereofonia precyzyjna a nawet przy udanych realizacjach radiowych (np. koncerty ze studia PR Trójka) można stwierdzać położenie pozornych źródeł dźwięku w trzech wymiarach. Zakup tego tunera dowodzi, iż niektóre konstrukcje z dawnych lat dorównują jakością dźwięku wielu współczesnych tunerów. Ja sam miałem kilka lat temu tuner Technicsa ST-GT 550 z RDS-em. Przy nastawieniu na odbiór tylko kilku ulubionych stacji radiowych brak RDS-u w tunerze Sansui TU-217 nie stanowi istotnego problemu a analogowe strojenie tunera odbywa się szybko i wygodnie.


Sony TA-F590ES

Po przygodzie z kilkoma wzmacniaczami w końcu w moje ręce trafił ten soniacz.Kupiłem go na próbę,pomyślałem trochę go posłucham i sprzedam.Nic z tych rzeczy jest ze mną już dwa lata.Na pewno są lepsze wzmacniacze,ale ten w zupełności spełnia moje oczekiwania.Scena ogromna,rozmieszczenie wszystkich instrumentów niemal jak byś był na sali koncertowej.Bas ogromny,ale pod kontrolą,średnica ciepła.Wykonanie bardzo solidne 12Kg mówi samo za siebie,to nie to co obecnie się produkuje(100W RMS a waży 7Kg). Podsumowując wzmacniacz wart polecenia początkującym jak i zaawansowanym miłośnikom dobrego hifi.


Monkey Cable Clarity Analogue

Opakowanie: kable dotarły do mnie w funkcjonalnym, budzącym zaufanie opakowaniu.   Wykonanie: przez przeźroczystą koszulkę widać ekran, wg specyfikacji producenta są potrójnie ekranowane. Kabel jest giętki, dobrze układa się w często ograniczonej przestrzeni połączeniowej (zupełnie inaczej niż np. posiadany przeze mnie AudioQuest Copperhead). Zwraca uwagę wysoka jakość wykonania wtyków, są duże, dobrze spasowane, dobrze leżą w dłoni przez co ułatwiają operacje podłączania bądź rozłączania.   Brzmienie: być może kolejne recenzje będą mniej krytyczne, ale na wstępie dodam, że kable dotarły do mnie nowe, "niewygrzane". Moje podejrzenia potwierdził dystrybutor. Odsłuchiwałem je przed kablami głośnikowymi Diamondback, które mają podobny charakter, a które dotarły do mnie wygrzane, stąd różnice słyszy się od pierwszych taktów.   Ale do sedna: kable były porównywalne z DNM RESON Bullet Plug oraz wspomnianym wyżej AudioQuest Copperhead. Kabel DNM uważam za bardzo zrównoważony oraz neutralny (nie jest to oczywiście tylko moja opinia), w stosunku do niego Clarity Analogue grają stonowaną górą, ekspresywną średnicą oraz plastycznym, lekko zmiękczonym basem, którego wyższy podzakres jest uwydatniony.W porównaniu do AQ podoba mi się brzmienie środka: muzykalne, plastyczne, lekko ocieplone. Góra pasma jest tu, w opozycji do AQ, wycofana - proszę jednak pamiętać, że kable dostałem nowe i najpewniej ostatni testujący łącznie z tymi, którzy te kable posiadają od dłuższego czasu będą mieli inne odczucia.   Reasumując: bas - mięsisty, czasem zbyt długo wybrzmiewający, może jednak się podobać jego wyższy podzakres, bo należy go określić jako: muzykalny; średnica - uwypuklona, plastyczna, miękka; góra - odpowiednia dla jasnych systemów, lekko wycofana, mniej ekspresyjna od średnicy, mniej szczegółowa niż np. w przypadku DNM, ale...jest.


Monkey Cable Diamondback

Wykonanie: pod przeźroczystym płaszczem widać srebrną plecionkę (wg dystrybutora to posrebrzane włókna miedzi). Kabel jest giętki, raczej cieńki, zwraca uwagę wysoka jakość wykonania, również wtyków.   Brzmienie: Kable mają podobny charakter brzmienia do konstrukcji RCA, tj. CLARITY ANALOGUE, oczywiście też od Monkey Cable. Kable te miałem okazje testować już po wygrzaniu, stąd uważam, że są bardziej otwarte, bardziej rozdzielcze od wspomnianych wyżej RCA, choć... ich minusów, czy może właściwiej byłoby napisać: słabszych stron dopatrywałbym się jednak właśnie tam. Ogólnie są dość zrównoważone, średnica jest tu tym zakresem pasma, które najbardziej rzuca się w uszy, ale nie jest to już tak wybitne jak w przypadku RCA tego producenta. Do pełni szczęścia brakowałoby mi już tylko bardziej rozdzielczej, bardziej detalicznej góry pasma. Co ciekawe, kable VDH (też z posrebrzonej miedzi grają podobnie).   Reasumując: bas - mięsisty, muzykalny, miękki, plastyczny; średnica - uwypuklona, zaokrąglona, gra pierwsze skrzypce; góra - odpowiednia dla jasnych systemów, lekko wycofana, mniej szczegółowa od DNM.


KEF iQ3

Małe - wielkie monitory. Słucham dużo jazzu, smooth jazzu, popu. Cenię przejrzystość brzmienia, stereofonię i nade wszystko szczegółowość. Te monitory spełniają wszystkie powyższe warunki. Współosiowy tweeter to naprawdę znakomite rozwiązanie - zestaw brzmi spójnie, pasma przetwarzane przez woofer i tweeter harmonijnie zlewają się ze sobą. Pomimo stosunkowo niewielkiego woofera basu jest dosyć. Dźwięk jest wciągający i słuchanie staje się świetną zabawą - przez cały utwór wyłapuję "smaczki" porozsiewane po całej scenie. Co dla mnie było nieco zaskakujące - scena rozciąga się około 20 - 30 stopni poza monitory (na boki rzecz jasna) - dźwięk dosłownie wypełnia przestrzeń, wystarczy zamknąć oczy by głośniki dosłownie zniknęły a pozostał sam dźwięk. Sprzęt daje masę przyjemności podczas słuchania, a przecież o to właśnie chodzi. Polecam!


AriniAudio Magnatron

Ocena ogólna: Znakomity kabel do systemów ze średniej-wyższej i wyższej półki. AriniAduio Magnatron. Potencjalny właściciel: posiadacz dobrego, zrównoważonego systemu, najlepiej o nieco technicznym, sterylnym, skupionym brzmieniu. Magnatron, bez utraty rozdzielczości i przejrzystości doprawi je szczyptą plastyczności, nasycenia i gęstości. Rozciągnie bas (chodzi bardziej o długość niż ilość) i wprowadzi większą swobodę dynamiczną (koncertowy rozmach). Przestrzeń to jedno z dań popisowych. Z jego wyborem raczej powinny uważać osoby dysponujące komponentem(ami) o zbyt gęstej, nadmiernie ocieplonej lub ciemnej prezentacji oraz o zbyt obfitej, niezbyt dobrze kontrolowanej podstawie basowej. Jego "antagonistyczny" typ to Ziggy Cheetah Mk II (szybki, dźwięczny, chłodny, skupiony, o płytkim basie). W moim systemie ZCmkII wypadł lepiej zasilając gęsto grający streamer 280DMind2 Moon'a. Jednak już w przypadku "żylastego", wzmacniacza 340i d3px, Magnatron okazał się lepszym wyborem. To podobna (IMO wysoka) półka, mimo, tak istotnych różnic w podejściu do prezentacji. Generalnie polecam do wzmacniaczy o większym apetycie na prąd.


AriniAudio SilverStarr

Opinia dotyczy wersji XLR. Niezwykle muzykalny, gładki, kremowy, komunikatywny przekaz. Plastyczny, rozdzielczy, bardzo naturalny, o bardzo dobrej barwie. Ogromna przyjemność długich odsłuchów, zwłaszcza wieczorową porą. W tej cenie nie znam niczego lepszego. Bezpośrednie porównania (jak niżej) pokazały, że konkurentów należy szukać pośród konstrukcji za PLN 1.500-2500. Jeśli chodzi o muzykalność, plastyczność i barwy, SilverStarr z powodzeniem odpiera ataki nawet znacznie droższej konkurencji. Bardzo starannie wykonany.


Monkey Cable Clarity Analogue

Wykonanie: Ekstrawagancja czerwieni w połączeniu z wybornie wyglądający, masywnymi wtykami - tak można streścić atrakcyjny wygląd tych przewodów. Rozkręcenie wtyku ukazuje solidne lutowanie i staranność wykonania. Składający się z posrebrzanej miedzi przewód ekranowany jest potrójną (sic!) również posrebrzaną plecionką, a wszystkiemu temu możemy się przyglądać przez giętki, półprzeźroczysty, czerwonawy płaszcz.   Brzmienie: Rządne zmiany zmysły sugerują nieco bardziej krótszy i twardszy bas (ale nie głębszy). Góra bardziej wdzięczna, niż przy konektorach z samej miedzi. Interkonektory nie ubarwiają niczego po swojemu i kiepskie nagrania - nadal brzmią kiepsko. Lecz dysponując dobrym materiałem muzycznym, bez trudu odnajdziemy w starszych nagraniach analogowego ducha, w nowszych wyrazistość i odrębność instrumentów. Przestrzennie wszystko układa się bez zarzutów, brak efektów stłamszenia lub zbicia dźwięków w jedną ścianę, instrumenty tworzą scenę przed nami w oderwaniu od kolumn, a wszystko elegancko obejmuje wokal. Średnica zarówno wpadająca w dół jak i górę pasma jest czytelna, bez niedomówień. Niuanse wysokich tonów wybrzmiewają niekiedy z delikatnością na granicy z przesadą.   W mojej testowej konfiguracji sprzętowej trzeba dość wybitnie uważać, by nie popaść w 'rozmemłany' bass, lub płaskie mlaskanie stopki perkusyjnej, czy innych instrumentów perkusyjnych. Z tymi interkonektorami jednak udało się tego uniknąć.


Monkey Cable Diamondback

Wykonanie: Na pierwszy rzut oka kable wyglądają uczciwie i stonowanie. Nie ma kiczowatego przepychu ale nie ma i ubóstwa - kabel o średnicy 2x3,3mm2, w przeźroczystej izolacji pod którą przebiegają gustownie splecione posrebrzane miedziane trzewia kabla. Wszystko zakończone pozłacanymi wtykami bananowymi (uwaga, banany wyglądają solidnie, lecz w moim egzemplarzu testowym komuś udało się jeden z nich lekko wygiąć).   Brzmienie: W dość wrażliwym na kable zestawie, Diamondback zagrały najpierw w biwiringu wespół z posiadanymi przez mnie QEDami (wiem, bez sensu - dwa srebrne kable). Po rozłączeniu i graniu tylko na Diamondback zasadniczych różnic nie dało się usłyszeć. A Diamondback kieruje dźwięk w w kolumny z taką gracją, że te nie mają problemu z poukładaniem brzmień i stworzeniem przed nami sugestywnej przestrzeni, zanurzeni w której z lubością odnajdziemy niuanse dźwięku. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę, że kiepskie płyty - nadal będą grały kiepsko. Diamondback to wbrew wszystkiemu kable neutralne, lecz potrafiące zapanować nad dołem, który w starych, analogowych kawałkach nie przeradza się w niesione rezonansem buczeniem. Bas potrafi ładnie wybrzmieć - z charakterem, lecz bez dłużyzn i zbytniego spłycenia. Średnica w tych kablach jest najbardziej nacechowana rolą wiodącą i bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że to właśnie górna część tej średnicy najprecyzyjniej zaznacza swoją obecność. Sama góra - choć nie można jej nic zarzucić i nie jest natarczywa, szczerze powiedziawszy, dopiero po sparowaniu z konektorem Clarity Analogue uzyskałem zwiewność i czystość, którą wcześniej ujęły mnie moje MA. Nie jest to oczywiście zarzut, tylko stwierdzenie istnienia takiego a nie innego niuansu brzmieniowego.


Monkey Cable Diamondback

Jak widać po moim zestawie, opinię piszę z punktu "słyszenia" posiadacza ciepłego stereo z wyraźnie wycofaną górą. Po wpięciu przewodów głośnikowych Diamondback wystarczyło parę sekund by usłyszeć różnicę. Przewody dały bardziej bezpośrednią średnicę. Wyczyszczone zostały brudy jakie oddzielały mnie od wykonawców w studiu. Wszystko stało się bardziej sugestywne, prawdziwe, nieco bardziej dynamiczne. Cały czas pozostawałem po zdecydowanie ciepłej stronie brzmienia. W tej kwestii przewody prawie niczego nie zmieniły. Wychwycenie pozostałych różnic zajęło mi już kilka minut ponieważ nie były aż tak narzucające się. Bas stał się krótszy, mocniejszy ale schodził równie głęboko. Wysokie tony mocniej i częściej dawały o sobie znać. Skraje pasma nadal nie powodowały nadal zmęczenia słuchaniem muzyki nawet gdy w utworze bardzo eksponowane. Wszystko było lekko zaokrąglone, homogeniczne, płynne. Muszę przyznać że przewody idealnie wpisały się w mój gust i potrzeby. Niczego nie straciłem a wiele zyskałem. Zwarzywszy że po przychlnych recenzjach w naszym kraju cena audio zaczyna rosnąć... hmm strach takie opinie zostawiać na forum.


Monkey Cable Clarity Analogue

Zaraz po wpięciu w tor nowego elementu, różnicę łatwo się dało wychwycić. Bas stał się naprawdę szybki i bardzo mocny. Wysokie tony sypały się przy każdej okazji. Ale moje odczucia nie były już tak jednoznacznie pozytywne. Największą stratą jaką natychmiast odczułem to barwy wybrzmień. Posiadany przeze mnie Acrolink ma manierę podkreślania i wypełniania każdego wybrzmienia. Przez co instrumenty akustyczne brzmią najbliżej tego co pamiętam z koncertów. Clarity Analogue pokazał brzmienie jakie kojarzę ze stereo u kolegów. Dźwięki wypełnione barwą, ale krawędzie ostro zakończone. Czasem mnie się to bardzo podobało a czasem odtrącało. O ile ACDC pokazało jeszcze więcej energii to Raz Dwa Trzy straciło swój romantyzm.


Indiana Line Tesi 260

INDIANA LINE TESI 260 – a jednak można...     A było to tak: Razu pewnego przeglądam forum Audiostereo. I widzę, że firma Rafko szuka chętnych do testowania kolumn podstawkowych INDIANA LINE TESI 260. Zapisuję się szybko, bo podstawkowych jeszcze żadnych nie słuchałem. A w moim pokoju, co ma 19 m², powinny się sprawdzić. Po jakimś czasie dostaję wiadomość, że zostałem wybrany w grupie kilkunastu osób do testowania. A chętnych było wielu. Firma Rafko pokrywa koszty przesyłki. Ja mam tylko słuchać przez tydzień. Miło mi :-) Tylko czy te Indiany, to nie kolejne M-audio, albo inny Voice Kraft – nachodzą mnie wątpliwości. Nie znam tej marki. Czekam więc z niecierpliwością.   Nadszedł ten dzień! Kurier przywozi paczkę. Rozpakowuję, oglądam. Wyglądają ładnie, żadnych niedoróbek. Oglądam dokładniej i pierwsze zaskoczenie – głośnik średnio-niskotonowy ma korektor fazy!!! W tej cenie z korektorem fazy. W życiu bym się nie spodziewał. Kolejne zaskoczenie – maskownice mają metalowe kołki mocujące a na nich gumowe podkładki. Takie kołki są super. Wie każdy, kto nie jeden plastikowy złamał przy zdejmowaniu maskownic :-)   Bass- reflex do przodu to mniej problemów z ustawieniem daleko od tylnej ściany. A w tak niedużym pokoju to poważny plus.     Czas na podłączenie. Terminale wyglądają naprawdę solidnie. Mam tylko mały problem z podłączeniem gołych kabli o przekroju 6 mm2. Tylko kto używa tak grubych kabli :-) Po chwili są już podłączone. Na drugim końcu kabli amplituner 6.1 Yamaha HTR-N5060 i Yamaha DVD-S663 połączone interkonektem Sommer Spirit XXL.   Nie mam niestety profesjonalnych podstawek pod te kolumny. Od czego jest pomysłowość :-) Na regały z CD kładę granitowe płyty o wadze ponad 12 kg każda. I już są podstawki. Ustawienie systemu mam po przekątnej pokoju. Normalnie umeblowany, żadnych adaptacji akustycznych.   Nadeszła chwila prawdy. Włączam Pod Budą – Bo przecież razem. Oj coś nie pasuje w tym dźwięku. Zaglądam do pudełka po kolumnach. Są gumowe nóżki do kolumn. Podklejam, stawiam, włączam i wniosek: nie stawiać kolumn bezpośrednio na podstawkach, to psuje dźwięk. Teraz jest już wszystko ok.   Słucham Kolejne zaskoczenie. Bardzo ładnie brzmią. Podoba mi się. Sporo basu jak na tak małe skrzynki. Przyjemne wokale męskie i żeńskie. Fajne wysokie tony. I przede wszystkim scena. Nie płaska. Słychać przestrzeń, głębię sceny.   Idę sprawdzić raz jeszcze ile te kolumny kosztują. Na stronie firmy Rafko 1349 zł. Za sztukę? Nie. Za parę! Pomylili się, czy co? A jednak. Za tę cenę taki dźwięk. No, no.   Słucham z przyjemnością, bo muzyka to stan ducha. A te kolumny podnoszą mnie na duchu. Nie jestem zatwardziałym audiofilem, który każdy utwór rozkłada na czynniki pierwsze. Dla mnie ważna jest synteza nie analiza.   Słucham Grzegorza Turnaua i słyszę jak w Krakowie na Brackiej pada deszcz. Grupy Pod Budą i widzę jak Anna Treter leży na turkusowej polanie. Anna Jantar mi śpiewa ,,będziesz mój” i ciary mi chodzą po plecach. Przy Modern Talking czy Alphaville też wszystko brzmi bardzo dobrze. Mike Oldfield i J.M.Jarre też. Różne gatunki muzyczne i jest OK.   Mija kilka dni i przychodzi przesyłka z kupionym właśnie dziadkiem NAD-em. Legendarny wzmacniacz 3020. Podłączam zamiast amplitunera Yamahy. Z NAD-em grają o wiele lepiej.   Słucham, słucham i nie mogę się nadziwić, że za takie pieniądze można mieć takie brzmienie. Wiele dwukrotnie droższych podłogówek nie gra nawet w połowie tak jak te Indiany.   Niestety tydzień mija i z żalem trzeba spakować skrzynki. Gdyby nie to, że w zeszłym roku kupiłem nowe podłogówki, tobym je sobie zostawił.   Dziękuję firmie Rafko z Białegostoku za możliwość obcowania z muzyką graną przez te kolumny. Było to coś pięknego.


Yamaha RX 797

Dodam tylko od siebie, że gra cały zestaw a nie jego pszczególne elementy. Ja za mój zestaw dałem 4k. Dodajmy, że wszystkie klocki są nowe i objęte gwarancją. Yamaha RX-797 -1200 zł, Yamaha CDX-497-500 zł (kupiony w MM z wystawy-śmieszna cena), Heco Metas 500-1750 zł para, kabel sygnałowy Audionova Phobos MK II-180 zł, kable głośnikowe Audionova Moonwalk do biampingu 450 zł (czyli 4 banany od strony kolumn i 4 banany od strony wzmacniacza-ważne, aby w kolumnach ściągnąć zworki łączące gniazda głośnikowe). Przede wszystkim ta Yamaha daje możliwość biampingu, wart więc podłączyć do niej kolumny, które dają taką możliwość, na przykład: Metasy:)-w takiej konfiguracji z biampingiem ta Yamaha pokazuje na co ją stać. Podsumowując: klocki Yamahy, okablowanie Audionova i kolumny Heco Metas 500 równa się pełna synergia (czytaj: audiofilskie brzmienie za rozsądne pieniądze). Myślę, że w tej cenie konkurentom będzie bardzo trudno pobić Yamaszkę. Na koniec dodam, że mam zamiar do tego amplitunera podłączyć jeszcze odtwarzacz blu-ray (mówię o sekcji audio), o trybie przestrzennym nie ma mowy ale jestem przekonany, że Metasy i Rx-797 mogą zadziwić nie jednego zwolennika „plastikowych” kin domowych. O jakości brzmienia napiszę krótko: bardzo dobra, ten amplituner bardzo dobrze współpracuje z Metasami, polecam taki układ, no i pamiętajcie o odpowiednim okablowaniu-przy opisie Metasów w sekcji „Opinie” napisałem więcej o brzmieniu tego budżetowego systemiku.


Vincent SV-233

Mój sceptycyzm co do "chińskiego wynalazku" rozwiał się natychmiast po pierwszym odsłuchu. Zreszta już sam wygląd robi wrażenie. Kawał kloca (17 kg - nie dla lubiacych częste przemeblowania) gruby panel przedni z aluminium, trochę przypomina Krella. W środku wygląda jeszcze lepiej. Rzadko widzi się tak elegancką, modułową konstrukcje, nawet w znacznie droższych klockach. Zero bałaganu. Elementy też niezłe. Oczywiście, jak zawsze można by coś poprawić (co wielu kolegów z forum robi).   Według producenta do 30W pracuje w klasie A. Fakt - grzeje się mocno bez podanego sygnału. W małych pomieszczeniach może robić za kaloryfer a i prądu wypali swoje.   Porównując inne (słuchane przeze mnie) wzmacniacze w tej klasie cenowej nie miałem cienia watpliwości co do przewagi Vincenta. Różnice były duże i identyfikowalne od razu. Wicek gra od pierwszej chwili efektownie, ale nie efekciarsko. Dłuższe słuchanie nie męczy - przeciwnie, budzi ochotę na więcej. Odsłuchy w sklepie uświadomiły mi, że aby wykorzystać pełen potencjał muszę kupić wyższej klasy kolumny.   Dźwięk jest bardzo czysty, czuje się ogromny potencjał mocy (2 x 200W przy 8-miu ohmach). Ja słucham najczęściej w położeniu gałki w okolicach godziny 9-tej. SV-233 jest uniwersalny - sprawdza się zarówno w rocku, spokojnych, akustycznych klimatach jak i w muzyce poważnej. Nie gubi się nawet przy największych składach symfonicznych (przy wielu innych wzmacniaczach pojawia sie zamieszanie na scenie a dźwięk "zdycha").   Aha. Zarówno SV-233 jak CD-S3 maja przełącznik przerywający petlę masy. Przydaje się to, bo w pierwszej chwili po podłączeniu miałem słyszalny przydźwięk.


Dual Audiophile Concept PA-5030

Dzisiaj pozostaje tylko allegro. Hisotrii firmy nie znam ale o informacje czy opinie o nim jest na prawdę trudno ;-) Co jakis czas wypływają pojedyncze sztuki na allegro w cenie 300+zł.   Dzwięk: Przede wszystkim szczegóły i precyzja. Jest na prawdę równiutko, dużo powietrza i przestrzeni. Na prawdę nie ma się do czego przyczepić, jest co podziwiać. rekomendacją niech będzie to że robi wrażenie na posiadaczach znacznie droższych systemów. Spotkałem się z opinią że ta sztuka AC zbliża się do kl. referencyjnej. Cóż mogę powiedzieć - tak powinna brzmieć muzyka! Za mój wzmaczek (kupiony w stanie igła, bez choćby ryski czy sladów uzywania) właściciel jednego z lubelskich komisów chciał dać 3x tyle ile za niego zapłaciłem ;) to by było 900pln. Porównanie do NADa (można znaleść na forum), cóż NADy odradzała mi ta sama osoba (jako mało uniwersalne) i po odsłuchu Dualem była ona zachwycona i jw;-)   Moc: 2x30w to mało. Stare Quadrale 155 (80w 4ohm 80cm pudla) ruszały się na nim ale nie potrafił ich napedzić do końca. Niemniej różnica między nim a technicsem @ 70w nie była przepaścią. Przy okazji zmiażdżył technicsa we wszytkich innych możliwych konkurencjach .. ;] Wzmacniacz idealnie nadaje się do podstawek, stereo do nie za dużych pomieszczeń. wharfedale 9.1 (100w @ 6ohm, podstawki) zasila bez problemu i może je .. wyprowadzić z równowagi ;) jest dobrze, jest wyraźny zapas.   Wygląd: Powściągliwość. To nie jest subiektywne, to jest po prostu uniwersalne :-) o ile nie masz awersji do koloru czarnego - będzie dobrze. Wadą przynajmniej w mojej sztuce było to że obudowa (góra) lekko rezonowała z frontpanelem (wzmak stoi na biurku 40cm od klawiatury..), doinstalowałem pomiędzy kawałek gumy i problem nie występuje ;]     Jako wzmaczek do podstawek przy obecnych cenach to rewelacja. Wystawiam 5 za jakość/cena i 4 ogólnie ponieważ są lepsze i pewnie dużo lepsze których nie było mi dane posłuchać (w odpowiednio wyższej cenie..). Do tego dochodzą ograniczone możliwości energetyczne przeliczane na waty.. ;-)


Thule IA 60 Spirit

Wzmacniacz charakteryzuje się przede wszystkim bardzo dobrą dynamiką i... lekkim uwypukleniem niskich częstotliwości (nie jest więc on zupełnie neutralny), w efekcie wzmacniacz znakomicie prezentuje muzykę rockową, czy latynoamerykańską. Bas potrafi powalić na kolana swoją energią i dynamiką. Góra mogłaby być bardziej szczegółowa, można się też dosłuchać pewnej kompresji instrumentów perkusyjnych ale generalnie wzmacniacz gra bardzo dobrze, przy czym średnim toną trudno coś zarzucić. Co ciekawe, taki sposób prezentacji powoduje, że wiele utworów brzmi w sposób wywołujący emocje jakich nie dostarcza np. SONY TA-F770ES (z którym Thule bezpośrednio porównywałem). Trudno to zjawisko objaśnić, trzeba to usłyszeć. Wzmacniacz nie buduje zbyt szerokiej sceny ale za to bardzo dobrze tworzy tzw. źródła pozorne, tak więc stereofonia jest na dobrym poziomie. Jakość wykonania jest bardzo dobra, jest to produkt duński (nie mylić ze szwedzkim Thule producentem bagażników samochodowych) i to widać. Obudowa jest bardzo solidna (taka sama jak w innych urządzeniach Thule często 3-4 razy droższych), front wzmacniacza wykonano z anodowanego, szczotkowanego aluminium którego grubość dochodzi do 7 mm. Na froncie znajduje się: gałka siły głosu (metalowa w kolorze matowo-szarym/srebrnym i tylko jeden mały przycisk (!) służący do włączania wzmacniacza, wyboru źródła, a po dłuższym przytrzymaniu do wyłączenia wzmacniacza (przejścia w stan stand-by). Na froncie znajduje się czerwony (!) wyświetlacz cyfrowy wskazujące poziom siły głosu (dB) oraz wskaźnik rodzaju źródła, wszystko gustownie ukryte pod umieszczoną centralnie nad gałką siły głosu ciemną szybką. Na tylnej ściance są: cztery zaciski dla przewodów kolumnowych (akceptują "gołe" kable lub bananki), wyłącznik sieciowy wzmacniacza, i wyjścia dla 5 źródeł (brak dla adaptera) oraz co niezwykle ważne wyjście PRE OUT i MAIN IN, co pozwala wzmacniaczowi pracować, zarówno jako przedwzmacniacz jak i końcówka mocy !!! Osobiście nie korzystałem z tych funkcji ale szczególnie atrakcyjna wydaje się możliwość użycia wzmacniacza jako przedwzmacniacza z oddzielną końcówką mocy. Wzmacniacz posiada zdalne sterowanie umożliwiające: regulację balansu, przyciemnienie lub wyłączenie wyświetlacza, przełączenie źródeł, regulację siły głosu i co niezwykle ważne dla ergonomii, wyłącznik wzmacniacza (Stand-by). Wewnątrz wzmacniacza wg informacji z http://www.tnt-audio.com/ampli/thule-ia60_e.html znajdziemy po dwa tranzystory (bipolarne) na kanał 2SA1633/2SC4278 (pracujące w układzie Single-Ended Push-Pull), dwa kondensatory Nichicon po 10.000uF każdy, cyfrowe sterowanie siłą głosu zrealizowane na LM1792, przedwzmacniacz oparty o BB OPA2134. Prądu dostarcza transformator toroidalny (300W). Wzmacniacz (podobno) wykonano w technologii montażu powierzchniowego. Moc wyjściowa wzmacniacza wynosi DIN 60W/8 Ohm i 90W/4 Ohm, odstęp S/N 90dB, Thd 0,05%. Całość waży zacne 9 kg.   Reasumując: wzmacniacz nie jest neutralny ale gra świetnie... a to moje ulubione zdanie z recenzji w TNT: "If you want to impress someone, just play "1812" for them. The cannon shot will make them either jump for cover, or get a heart attack, it's that powerful, clean and convincing. But be careful - it may cost you your speakers if you overdo it. So save that effect only for the tax collector". Czyli w wolnym tłumaczeniu: jeśli chcesz na kimś wywrzeć wrażenie po prostu puść im „1812” (Czajkowskiego). Wystrzał z działa armatniego spowoduje, że uciekną lub dostaną ataku serca (...). Ale lepiej zatrzymaj ten efekt wyłącznie dla poborcy podatkowego ;-)






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.