Patrząc na opublikowane tu opinie ta temat starych, dobrych Altusów 75 trudno nie odnieść wrażenia, ze recenzenci podzielili się na dwie grupy - tych, którzy lubią głośną muzykę i tych, którzy jej nie lubią. Pierwsi, nie zważając na oczywiste niedostatki brzmienia 75-ek dają im 5/5, a drudzy 1/5 tak, jakby Altusy w ogóle nie grały...
Ja Altusy 75 miałem dawno temu, bo jeszcze w liceum i były to moje pierwsze "poważne" kolumny, co oczywiście moze wpływać na obiektywizm recenzji (po częsci z uwagi na sentyment, a po częsci z uwagi na brak osłuchania w tamty okresie, a przecież piszę z pamięci...).
Altus 75 to trójdrożne zestawy z papierowym, 25cm wooferem, papierowym 10cm średniotonowcem i tubowym głośnikiem wysokotonowym, mającym zapewnić odpowiednią efektywność wysokich tonów.
Koncepcja nader prosta - kolumny mają dać efekt filtru "kontur", zagrać głośno, dynamicznie, choć niekoniecznie muzykalnie.
I spełniają w zasadzie swoją funkcję bardzo dobrze.
Sprawdzony "rdzeń' kolumn Tonsilu z tamtego okresu w postaci zestawu papierowego woofera z papierowym średniotonowcem z niesławnym piankowym zawieszeniem, zapewniał miękkie i wystarczająco neutralne brzmienie niskich i średnich tonów, prawidłowe oddanie barwy wokali czy instrumentów.
Obudowa bass reflex skonstruowana by produkować duże ilości dudniącego basu i tubowy tweeter odpowiadały za odpowiednią dynamikę potrzebną chyba głownie podczas imprezy 9bo do domowego odsłuchu muzyki rockowej i tak lepsze są neutralne kolumny!).
Jak to grało? Było to słuchalne i potrafiło zagrać naprawdę głośno. Niestety wyostrzenie górnej srednicy i niemożliwe syczenie tuby, przy zbyt czasem dudniącym średnim basie skutecznie psuły radośc z słuchania muzyki.
Ale z drugiej strony - Altusy nie były tworzone z myslą o melomanach. Tak jak ciężarówka nie jest stworzona na rodzinny wyjazd nad morze...