Post Scriptum
Do wcześniejszego wpisu , jak napisałem wcześniej Qed nie zagrał w pojedynkę ze zworami a także w sekcji wysokich razem z Kimberem.
I jak to zazwyczaj bywa stał się cud! Qed wreszcie przemówił i to jak !
Wpadłem na dziki pomysł bo tylko takie miewam ( wbrew sztuce audiofilskiej ) połączenia Qed`a równolegle od wzmacniacza razem z kimberem 4 PR , z tym że zamiast zwór od basu idzie sam Qed ( ok. 5 cm ) – zdjęty kawałek izolacji i w tym miejscu wpięty razem z kimberem w bas a dalej do wysokich już sam. (Jedna uwaga gdyż pomylenie plusa z minusem może zakończyć się spaleniem końcówki mocy!) lepiej trzy razy sprawdzić i przykleić taśmą .
Takie połączenie jest dla mnie najlepsze , po pierwsze bas jest uporządkowany silny i szybki bez cienia rozlazłości której nie znoszę, a przy tym nabrał masy. Stopa perkusji swobodnie wstrząsa pokojem i słychać że jest to stopa perkusji a nie potrząsanie tamburynem.
Japońskie ogromne bębny są naprawdę ogromne i mają środek basu a nie tylko rozlany dół.
Wokale przestały ( co się zdarzało czasem ) syczeć , głos Diany Krall stał się bardziej ciepły nie tracąc nic z przejrzystości , wyraźniej jest umiejscowiony w przestrzeni. Wysokie nabrały blasku a przy tym straciły nieco na ostrości , słychać więcej szczegółów i dzwięk jest zdecydowanie bardziej „audiofilski” . Kontrabas wypada rewelacyjnie , również fortepian ma całą skalę , ładnie słychać oddechy i trzeszczenia krzesła i „aurę” wokół pianisty.
Sprawa jest dla mnie bardzo dziwna, ponieważ każdy z tych kabelków z osobna jest zwyczajnie obciążony większymi lub mniejszymi wadami, ot zwykłe tanie kabelki , a w połączeniu jest to po prostu wyższa klasa.
Słucham tego połączenia już parę dni i na pewno zostanie na dłużej. Qed ma duży potencjał ale potrzebuje wspomożenia go w basie innym kabelkiem , najlepiej grubszym niż on sam.
Warto poeksperymentować bo efekt może przejść najśmielsze oczekiwania!